 |
Drugie wydanie - 2000 (Mój egzemplarz) |
Rzadko miewam tak, by jakieś dzieło zrobiło na mnie takie wrażenie, że bym od
razu chciał jakoś podzielić się wrażeniami. Tym razem, tak się zdarzyło, zatem zaczynam.
Tym bardziej, że chodzi o specjalny przypadek. Mija już bowiem prawie dekada, od czasu, kiedy Feliks Kres, polski pisarz fantasy, ogłosił, że odwiesza pióro na kołek i nic nowego już nie wyda.
Cóż, trzeba powiedzieć, że deklaracja przynajmniej uczciwa - nie łudził swoich czytelników. W związku z tym, wypada jednak ostrzec czytających:
Księga Całości, o pierwszym tomie której zaraz tu poczytacie, nie jest w całości :P. Od dawna chciałem zapoznać się z tym cyklem Kresa, ale zawsze jakoś nie było po drodze. Gdy już się udało, mogę zadeklarować, że na pewno sięgnę po tomy następne - warto, mimo, że nie jest skończony. Zachęcam, by pana Kresa czytać - warto, zwłaszcza, że Mistrz Feliks,
być może jednak do pisania wróci.
Na początek, może kilka słów na temat tej serii. Całość tego świata, obejmuje kontynent Szerer, który otacza Morze Bezmiarów. Niegdyś, dawno temu, nad Szerer, przybyła tajemnicza potęga, Szerń, której macki mocy, choć niewidzialne, rozciągają się na prawie całość kontynentu, obfitującego w liczne kraje o bardzo różnej kulturze. Szerń dawno temu, obdarowała rozumem ludzi, a następnie koty i sępy.
Wpływ Szerni, nie obejmuje całości tego świata, ponieważ część, objęła podobna potęga - Aler. Z jakiegoś powodu, Szerń nie zniszczyła go zupełnie, mimo, że został zepchnięty na ograniczony ob.
Kraina Aleru, jest kompletnie obca. Nawet flora, ledwie przypomina tę, którą znamy z naszego świata (no i Szerni).
Gorzej, że Alerowie, są nieco groźniejsi, niż zwierzęta. Te dziwne, obce istoty, niejednokrotnie przeprawiają się przez granicę, by dokonywać rozboju i palić.
Właśnie dlatego, potężne Cesarstwo Armektandzkie, ustanowiło liczne stanice, w pobliżu ciągle gorącej Północnej Granicy. Klimat tych ziem, przywodzi na myśl ni to dawne Dzikie Pola w czasach I Rzeczypospolitej, ni to Dziki Zachód. W skrócie - mieszkający tam ludzie, zwolnieni są z wielu podatków i mają inne przywileje, a ziemia jest żyzna. Żyją tylko w nieustannym zagrożeniu.