poniedziałek, 30 grudnia 2019

Artur Wójcik, Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków

Jako, że fenomen Wielkiej Lechii, śledzę od dłuższego czasu, to książkę pana
Artura Wójcika, o której wspomniałem w ostatnim raporcie, kupiłem w zasadzie natychmiast, gdy tylko pojawiła się w przedsprzedaży. Zazwyczaj tak nie robię, ale w tym wypadku, uznałem, że nie warto się zastanawiać. Jest kilka tematów, których ominąć po prostu nie potrafię.
Tym bardziej, że autora już znałem z jego publikacji na łamach bloga Sigillum Authenticum. Chociaż, tu dodam, że nie całkiem, bo nie tylko on tam pisał, ale jakąś opinię już miałem. Mogę powiedzieć, że książka oczekiwań nie zawiodła.

Zatem,przechodząc do konkretów, parę słów o treści.
Do rozdziału trzeciego, mamy do czynienia w zasadzie z publicystyką. Pan Wójcik przedstawia, na czym polegają poglądy turbolechickie, czy turbosłowiańskie (nie są to synonimy, chociaż jedno zazwyczaj łączy się z drugim). Mamy też opis, z konieczności dosyć pobieżny, jak wygląda środowisko turbolechitów i jakie "metody badawcze" stosują.

czwartek, 26 grudnia 2019

Patricia A. McKillip, Mistrz Zagadek z Hed

Już kiedyś tutaj omawiałem jedną powieść autorstwa pani Patricii Anne McKillip. Mowa o Zapomnianych Bestiach z Eldu, książce na tyle dobrej, że Andrzej Sapkowski, zaliczył ją do swojego kanonu fantasy. Jeśli ktoś jest ciekaw szczegółów, to polecam rzucić okiem na zalinkowaną wyżej opinię. Jeśli akurat nie chce się nikomu patrzeć, to powiem - warto. Chociaż, śpieszę też dodać, że czytałem też lepsze rzeczy. W każdym razie, parę miesięcy później, zabrałem się za coś innego autorstwa tejże pani - pierwszy tom trylogii Mistrz Zagadek, która również wylądowała we wspomnianym kanonie.

Przede wszystkim, muszę powiedzieć, że podstawową zaletą tej powieści, jest fakt, że nie jest przegadana. To dość cienka książeczka (wprawnemu czytelnikowi jej przeczytanie może zająć nawet tylko jeden wieczór), a ma w sobie więcej treści, niż niejedno, bardziej współczesne, opasłe tomiszcze (tutaj kamyczek do ogródka pana Brandona Sandersona, którego doceniam mimo skłonności do wodolejstwa). Zarazem jednak, nie mam uczucia niedosytu, jak mi się czasem zdarzało przy tak cienkich powieściach. Zatem, chociażby z tego względu, poleciłbym, pod warunkiem, jeśli ktoś oczywiście lubi fantasy.