piątek, 14 lutego 2020

Mercedes Lackey, Prawo Miecza. Opowieść Kerowyn

Już parę książek pani Lackey tutaj oceniałem. Może z tego wynikać, że jestem
jakimś zaciekłym fanem tej autorki. Cóż, nieprawda.
Uważam, że jej twórczość, delikatnie rzecz ujmując, ma sporo mankamentów. Jednakże, bardzo przypadł mi do gustu świat, który wykreowała w swoim wielkim cyklonie o Valdemarze. Podobają mi się zasady działania magii, czy opisy kultury. Jak i Heroldowie, najważniejsi bohaterowie tego świata. Jednak, jak już wspominałem, poziom tych książek, jest...mocno zróżnicowany.
Od w najlepszym razie niezłych, aż po przyzwoite fantasy. Tym razem, miałem szczęście i trafiłem na bardzo dobrą literaturę. O czym świadczy fakt, że ta recenzja jest pisana po powtórnej lekturze.
Jeszcze tak w kwestii chronologii... Prawo Miecza jest swego rodzaju łącznikiem, między Trylogią Heroldów Valdemaru, a omawianą tutaj Trylogią Magicznych Wiatrów.
Mimo, że to część wielkiego cyklu i będzie nam nieco brakowało perspektywy, gdy zaczniemy czytać od tej części, spokojnie można potraktować tę pozycję jako samostojkę.
Dlatego, zachęcam do lektury (jeśli ktoś lubi takie, w sumie dość klasyczne fantasy). Jak wam się bardzo spodoba uniwersum, to można sobie poczytać także resztę, a jak średnio, to raczej i tak powinno się podobać. A jak kogoś ciekawi, czemu warto sięgnąć właśnie po to, zapraszam do dalszej lektury.


Główną bohaterką jest Kerowyn. Młoda szlachcianka, która po śmierci matki, pełni rolę pani domu ojca. Radzi sobie z tym całkiem dobrze, zapewne z racji wrodzonej obowiązkowości. Jednakże, nie jest zadowolona, że przypadł jej taki los. Uwielbia polowania z sokołami, czy na grubszego zwierza oraz jazdę konno. Mało tego, namówiła zbrojmistrza, by nauczył ją walczyć na noże. Natomiast, zarządzanie całym domem, nie sprawia jej specjalnej przyjemności, chociaż całkiem nieźle sobie radzi.
Tak się składa, że w pewnym momencie, następuje napad na rodzinną rezydencję, jej brat zostaje ranny, a jego narzeczona porwana. Ponieważ większość ludzi została ranna, Kerowyn udaje się na pomoc do swojej babci, czarodziejki, mieszkającej na szczęście w pobliżu. Otrzymawszy jej magiczny oręż, Potrzebę, rusza w pościg za obwiesiami.

W ten oto sposób, rozpoczęła się długa, pełna wzlotów i upadków opowieść o Kerowyn. Wiele jej przyszło przejść, zaczynając od ciężkiego szkolenia, a potem licznych, mniej lub bardziej udanych bojów w kompanii najemników. Poznała wielmożów i koronowane głowy.
W pewnym jednak momencie, gdy jej oddział poniósł klęskę, przyszło jej się tułać po nieprzyjaznym, górzystym Karsie, kraju pełnym fanatyków religijnych i obdarzonych mocą magiczną kapłanów.
Tam poznała Herolda z Valdemaru, który również znalazł się w podobnym położeniu. Dla niezorientowanych dopowiem, że Heroldowie byli swego rodzaju, elitarną jednostką Valdemaru. Wybierani przez Towarzyszy, odznaczali się wielką lojalnością względem swojego kraju.
Razem musieli wydostać się z kabały, a potem ich losy zetknęły się ponownie, tym razem na polu bitwy.

Starałem się nie zdradzić więcej, niż zdradza okładka. Myślę, że w porządku, bo daje pojęcie, o czym ta książka w zasadzie jest. W skrócie, naprawdę dobre fantasy, w interesującym świecie, pełne przygód.
Ani razu nie byłem zniecierpliwiony jakimiś dłużyznami. Książka dość dobrze wypośrodkowuje między nagłymi zwrotami akcji, a spokojniejszymi fragmentami. Najlepsza była część, gdy Kero przyszło się przekradać górami Karsu. Tam cały czas czuć było pewne napięcie, ciekawie też poznawało się to niezbyt przyjazne państwo. Dochodził jeszcze wątek Herolda, ale o tym później.
Sam pomysł na powieść, jak widać, zbyt oryginalny nie jest. Jednak, osobiście nie mam nic przeciwko takiemu powrotowi do dobrze znanych motywów. Zwłaszcza, że mimo wszystko, koleje losu głównej bohaterki wciąż bywają na tyle zaskakujące, że można się zdziwić. No i kreacja świata - naprawdę całkiem niezła. Czyta się z przyjemnością.

Tym większą, że w zasadzie, ciężko się przyczepić do bohaterów. Zwłaszcza najważniejszej postaci.
Naprawdę, nieraz niestety bywało tak, że gdy pierwsze skrzypce grała kobieta, to mniej lub bardziej irytowały mnie niektóre jej zachowania. Jeśli mniej, to już było dobrze. Rzadko się zdarzały takie pierwszoplanowe żeńskie postacie, do których bym w zasadzie nie miał zastrzeżeń. A jeszcze rzadziej takie, z którymi można by nawet czuć pewną wspólnotę ducha;).
Kerowyn jest dumna i pragnie chodzić własnymi drogami. Zarazem jednak, jest sumienna i dobrze wie, co znaczy obowiązek i odpowiedzialność. Powiedziałbym wręcz, że te dwie ostatnie wartości, są niejednokrotnie bardzo podkreślone, co trzeba zaliczyć do kolejnych atutów tej książki.
Nie jest to przy tym postać nierealna. Zdarzają jej się czasem (zwłaszcza we wczesnej młodości) jakieś głupoty. Jednakże, wszystkie te zdarzenia są w pewnym sensie, uzasadnione i zrozumiałe. Nawet inteligentni ludzie popełniają błędy. Jedyną rzeczą, jaką mógłbym zarzucić Kerowyn, jest jej może czasem nadmierna duma, która przysparza czasem problemów. Ale wciąż - w pewnym sensie jest to zrozumiałe i przynajmniej u mnie, nie wywoływało zgrzytania zębami nad głupotą głównej bohaterki.
W skrócie - jest to bohaterka, która mając do wyboru ścieżkę łatwą, a trudną, wybiera właściwą. I przede wszystkim, zmienia się - widać, jak doświadczenia odciskają na niej swoje piętno.

Siłą rzeczy, ponieważ jest to książka skupiona raczej na jednej osobie, o innych bohaterach napisze mniej. Mogę tylko powiedzieć, że nie zawodzą. Szczególnie podobała mi się postać Herolda - został dość ładnie ukazany, jako jedna z nielicznych osób, które doceniły główną bohaterkę bez specjalnych zastrzeżeń. Ładnie ukazano zarówno pewną wspólnotę charakterów, jak i różnice, między nim i Kerowyn.
Podobała mi się też sylwetka Darena, jednego ze znajomków Kero. Ten człowiek, z kolei popełnił niejedną gafę na początku. Jednak, bardzo fajnie został ukazany jego rozwój, w szczególności uczenie się na błędach.
Z innych kobiet, bardzo polubiłem babkę oraz nauczycielkę Kerowyn. Takie dość konkretne i twarde, a zarazem sympatyczne kobiety.

Cóż, to byłoby na tyle. Polecam, jeśli macie w ogóle czytać cokolwiek autorstwa pani Lackey, przeczytajcie przede wszystkim tę książkę.

Ocena: 9/10 (nieco zawyżona ocena, ale mam za wielką sympatię do Kerowyn ;))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz