sobota, 31 lipca 2021

Stefan Grabiński, Cień Bafometa

 Blog umarł. Tym niemniej, uznałem, że jednak zmartwychwstanie. Nowa praca, choróbsko, parę
jeszcze zmian w życiu i wyszło tak, że nic nie wyszło :P. Dlatego, jeżeli ktokolwiek z szanownych czytelników zerknie do tej nowej notki, to tym bardziej będzie mi miło. Co do mnie, to zamierzam wrócić do w miarę regularnego postowania. Jeżeli uda się przez cały nadchodzący miesiąc, utrzymać pewną regularność w postowaniu (i ktoś to nadal będzie czytał), to uruchomię nawet jakieś media społecznościowe.

Tyle jeśli chodzi o nowości. Powrót zaczynam krótką recenzją, jak mi się zdaje, dość zapomnianej powieści grozy z początku XX wieku. Autor, Stefan Grabiński, zwany jest czasem "polskim Lovecraftem". Dlatego, bardzo się zaciekawiłem jego twórczością, z uwagi na to, że darzę wielką estymą pisarstwo "samotnika z Providence". Jak to jednak często bywa z takimi porównaniami, po zderzeniu z rzeczywistością, wychodzi, że są dość przesadne, o czym zaraz.

Zacząłem od tej pozycji z dorobku Grabińskiego, z uwagi na tytułowego Bafometa. Bardzo mnie interesuje historia zakonu templariuszy, więc od razu wyraz "Bafomet" przyciągnął moją uwagę. Niestety, to tytułowego Bafometa w tej książeczce w zasadzie nie ma. Nie dajcie się zwieść, akcja rozgrywa się w czasach współczesnych autorowi, a związki ze średniowieczem są bardzo odległe.