środa, 8 stycznia 2020

Robert E. Howard, L. Sprague de Camp, L. Carter, Conan Obieżyświat

W zasadzie myślałem, żeby o tym nie pisać, ale niech tam, zareklamuje. Akurat
nastrój miałem.
Zapewne bardziej wyrobionym czytelnikom nie trzeba przedstawiać postaci Conana Barbarzyńcy, wykreowanego przez śp. Roberta Howarda. Jeśli ktoś jednak tego pana nie kojarzy, to dopowiadam.
Robert Howard żył na początku XX wieku. Zaledwie trzydzieści lat, tragicznie kończąc żywot przez samobójstwo. Wielka szkoda, bo żyjąc tylko tyle, zdążył wyprodukować więcej utworów, niż niejeden pisarz przez znacznie dłuższe życie. I to z przeróżnych dziedzin. Pan Howard osadzał akcję swoich książek na Dzikim Zachodzie, Bliskim Wschodzie, Afryce, czy innych zakątkach globu. Nieraz też jego opowiadania miały miejsce w różnych epokach historycznych. Miał też na koncie dłuższe formy, ale to właśnie opowiadania zapewniły mu poczesne miejsce w ludzkiej pamięci.
Najbardziej zaś opowiadania z gatunku heroic fantasy, których bohaterem był Conan z Cymerii, krainy położonej na dalekiej północy Ziemi w legendarnych czasach.

Conan stał się tak znaną postacią, że bardzo liczni pisarze, już po śmierci pana Howarda, pisali utwory o nim. Z tych bardziej znacznych, należy oczywiście wymienić Roberta Jordana, który stał się znany ze swojego własnego cyklu Koło Czasu.

Najlepiej jednak czytać oryginalne opowiadania pana Howarda. Nie tylko te wydane za życia autora, bo spłodził ich znacznie więcej. Opracowania ich, podjęli się dwoje, swoją drogą bardzo dobrzy autorzy fantasy, Lyon Sprague de Camp i Lin Carter. Śp. De Camp, zaadoptował nawet inne utwory pana Howarda do świata Conana, ponieważ, jak określił "jego bohaterowie są niczym garnitury, które wyszły od tego samego krawca" (mniej więcej, pisałem z pamięci).
W Polsce opowiadania o Conanie ukazywały się przede wszystkim w tak zwanej, czarnej serii. Omawiana tu książka, to jeden z tych tomów, już któryś z kolei. Ale wielkiego znaczenia to nie ma, chociaż lepiej czytać te wcześniejsze.
A, jeszcze jedno, mimo wszystko warto czytać, zaczynając od pierwszych tomów, bo te przygody układają się jednak w pewną całość, zaś pomiędzy opowiadaniami mamy takie didaskalia, które objaśniają nam, jak Conan z jednego miejsca, wylądował w drugim.

Cóż, jak pewnie zdążyliście się domyślić po cytacie z de Campa, bohaterowie nie są tu jakoś szczególnie dokładnie przedstawieni. W opowieściach o Conanie, chodzi w końcu przede wszystkim o dobrą przygodę. Nie znaczy to, że o bohaterach nic nie da się powiedzieć. Jedni budzą naszą sympatię, drudzy wręcz przeciwnie, w każdym razie, nie są to postaci z papieru.
Sam Conan to typowy barbarzyńca - postawny, wielki typ z północy o niebieskich oczach, który uwielbia przede wszystkim brzęk złota i dotknięcie kobiecej skóry. Jak również ciężko mu usiedzieć na miejscu, bo inaczej po prostu dopada go nuda i marazm. Stąd, co rusz ma jakieś przygody. Oprócz tego, że jest dobrym rębajłą, nie brak mu też pewnej inteligencji, stąd dobrze radzi sobie jako przywódca różnych oddziałów (nie tylko zresztą w takiej roli, wbrew pozorom sam też nieraz pomyśli, zanim coś zrobi). W tych opowiadaniach, fajne jest to, że mamy możliwość z zapoznaniem się z różnymi typami przygód. Zarówno Conan, który wędrował samotnie i wpakował się w jakieś tarapaty, jak i Conan, który dowodzi jakimś oddziałem.

Jeszcze co do świata... Akcja toczy się na dawnej ziemi, już po upadku Atlantydy, ale na tyle dawno, że tylko mgliście przypomina dzisiejszą. No, może nie tak całkiem mgliście. Spotykamy wiele różnych ludów, od pustynnych koczowników, bardzo podobnych do Beduinów, dzikich górali, kozaków, napadających na osady i statki na olbrzymim jeziorze, czy bogatych mieszczuchów z miast. Pan Howard miał bujną wyobraźnię i świetnie te miejsca opisywał, obficie czerpiąc ze znanej sobie rzeczywistości i historii. Nieraz wręcz prawie czułem żar pustyni, którą przemierzał Conan, czy chłód cienia gór, pod którymi przejeżdżał konno. Przygody także ciekawe i nieraz zaskakujące zwrotami akcji.
Tutaj musi jednak paść ostrzeżenie: pan Howard w nosie miał poprawność polityczną (w sumie to nie miał, wtedy nie było czegoś takiego).  Stąd, na przykład, w jednym opowiadaniu, Conan musi mierzyć się z Murzynami-ludożercami. Ja tego nie odebrałem jako jakiś rasizm, zwłaszcza na tle epoki (w literaturze z tamtego okresu, można znaleźć prawdziwie rasistowskie kwiatki), ale może lepiej uprzedzić :P.

Czyta się też gładko, to nie jest książka, nad którą się długo medytuje, raczej, jak podejdzie, wciąga szybko. Ja tam się bawiłem świetnie i zamierzam poczytać więcej o perypetiach Cymeryjczyka.

Co jest wadą? Cóż, może pewna płaskość zarysowania bohaterów, chociaż mi to nie przeszkadzało, bo całkiem bez wyrazu nie byli. Ale jak ktoś lubi jakieś głębokie psychologiczne rozterki, to w tej książce i innych z serii, nie znajdzie ich.
Druga wada jest poważniejsza: to wszystko później już było wielokrotnie wykorzystywane. Nieraz w fantasy czytamy o dzikusach, nagości, walkach i tak dalej. Jak oczekujemy czegoś bardziej odkrywczego, możemy się rozczarować, bo śp. Robert Howard miał wielu naśladowców (chociażby Karla Wagnera ze swoim Kane'm). Także, przy czytaniu tego, należy pamiętać, że mamy do czynienia z już dość wiekową literaturą.
Ja jednak heroic fantasy lubię na tyle, że pan Howard, ze swoim stylem i plastycznymi opisami krain i przygód Conana, przypadł mi do gustu. Jak ktoś nie zna za bardzo heroic fantasy, to proponuje zacząć właśnie od opowieści o Conanie Barbarzyńcy. Zresztą, ja już trochę fantasy czytałem, a mi się podobało, znacznie bardziej, niż niejedna, bardziej współczesna powieść.
Także, jak nie szukacie nie wiadomo jak głębokiej lektury, tylko dobrego czytadła z gatunku fantasy, polecam ;).

Ocena: 8/10.

11 komentarzy:

  1. Hmmm tego wydania Conana nie znam. Mam tylko to z Rebisu w kilku tomach i wydawało mi się, że jest ono kompletne. Orientujesz się może? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z Rebisu chyba jest w trzech. O ile się orientuję, to tam są wszystkie opowiadania , które skończył Howard jak i te dopracowane przez de Campa i Carrera, zatem pewnie masz wszystko, co jest w tym tomiku.
      Podaje tytuły opowiadań:
      Czarne łzy
      Cienie w Zambouli
      Stalowy Demon
      Płomienny nóż

      Pewnie powinieneś je mieć ;)

      Usuń
  2. Tę czarną serię wydał PiK, jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę serię zaczęło wydawać wydawnictwo ART, od trzeciego tomu przejął to PiK, a potem od dziesiątego tomu Amber. Amber początkowo puszczał jakieś oficjalne wydania amerykańskie, ale jak się skończyły, a cytrynę trzeba było dalej dusić, to polecieli czymś co oryginalnie miało tytuły typu: "Конан и призраки прошлого" :D Łącznie w tym wydaniu (ART/PiK/Amber) wyszły 63 tomiki z opowiadaniami, powieściami i esejami o Conanie.

      Jakieś dziwaczne Conany wydawało też w latach 90. wydawnictwo Andor (na jednym z tomików występujące jako Wydawnictwo V, na jednym jako Wydawnictwo Babilon) - to były inne opowiadania Howarda nieudolnie przerobione na conanowskie, jakaś totalna chała autorów ukrytych pod pseudonimami typu "Robert Jorrdan" (tak, przez dwa "r" - nie mylić z autorem Koła czasu, choć pewnie wydawcy chodziło o to, żeby mylić). Jako wisienka na torcie wyszły z tytułem "Conan" z podanymi autorami "Robert E. Howard, Bran Cambell" powieści, których rzeczywistym autorem był Norvell W. Page, a które to powieści z cyklem conanowskim nie miały nic wspólnego. Andor/V/Babilon wydało bodajże siedem tych fałszywych Conanów. Przypuszczam, że działało to na wariackich papierach - publikowali po piracku, a możliwe, że nawet nie zadali sobie trudu zarejestrowania firmy (w latach 90. nie takie rzeczy się działy).

      Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że Conana popełnił Jacek Piekara - wydał to pod pseudonimem jako Jack De Craft, a miało to tytuł "Conan - Pani Śmierć".

      Usuń
    2. O, nie odrobiłem zadania domowego :D. O tym, że serię kończył Amber, to słyszałem, ale nie wspomniałem z tego względu właśnie - słyszałem, że to już badziewie i ciągnięcie na siłę. Ale nie kojarzyłem już, że zaczynał ART.

      O tych pirackich wydaniach Conana też nie wiedziałem, ale wierzę, że to cyrk :D. W latach dziewięćdziesiątych faktycznie działy się dziwne rzeczy (sam kojarzę trochę pirackich podręczników wydanych już wtedy).

      A Piekarę sobie sprawdzę, ciekawe, czy dobra podróba :P

      Usuń
    3. Piekarowy Conan jak na Conana całkiem całkiem. Przede wszystkim Piekara napisał opowieść o Conanie-staruszku :D No, może nie aż staruszku, ale określenie "starszym panu" będzie trafne (z tego co pamiętam Conan miał w tej powieści koło siedemdziesięciu lat). Średnio jest z dostępnością tego, na allegro dziś tylko jedna oferta za 34 zł. Ale znajdziesz na gryzoniu bez problemu ebooka :D

      Ciekawostka, wydawca (wydawnictwo Camelot) zapowiadało trzy kolejne książki Jacka De Crafta, przynajmniej jedna z nich miała też być z Conanem (tytuł: "Conan - Cmentarzyska Xuchotlu"). Ale jakoś nigdy te książki nie wyszły.


      Amberowski cykl to jest to samo (nawet numeracja zachowana) co z ART/PiK, zachowana została szata graficzna serii (tyle że Amber zrezygnował z obwolut, dając za to lakierowane okładki). Zrobiłem błąd w poprzednim poście - łącznie w tym wydaniu ART/PiK/Amber wyszły 72 tomiki. W większości to oryginalne wydanie z USA, ale pod koniec było już przeplatane z rosyjskimi. Tak np.
      tom 62 - autor Steve Perry (znany amerykański pisarz SF);
      tom 63 - Jeffrey Archer (pseudonim rosyjskiego pisarza);
      tom 64 - Tim Donnell (pseudonim rosyjskiego pisarza);
      tom 65 - L. Sprague de Camp (czyli "oficjalny" kontynuator działa Howarda - ale to nie opowiadania, a zbiór esejów o Conanie, jego świecie i Howardzie);
      tom 66 - MacGregor Duncan (pseudonim rosyjskiego pisarza);
      tom 67 - Stewart Oldman (pseudonim rosyjskiego pisarza);
      tom 68 - Robert Jordan (ten prawdziwy Jordan, amerykański od Koła czasu);
      tom 69 - Leonard Carpenter (pisarz amerykański).
      Trzy ostatnie tomiki (70, 71, 72) były "rosyjskie".

      Amber tak przywiązywał wagę do autorów, że tom 52 (Conan nieposkromiony) został przypisany wspomnianemu Carpenterowi, choć w rzeczywistości jego autorem jest Steve Perry.

      Ogólnie Encyklopedia Fantastyki naliczyła w Polsce 98 wydań różnych Conanów (w tym 72 z ART/PiK/Amber + 3 z Alfy + 2 z Nakom + 3 z Rebis + 1 Rea + 1 Atlantis + 6 z Andor/V/Babion + Piekara + 9 klubówek z lat 80.).

      Ale nie jest to pełne zestawienie, bo klubówek było 13, Andor itp. wydało 7 pozycji (encyklopedia pomija "Conan Grom"), a jeszcze dochodzą "Ludzie czarnego kręgu" z Iskier, "Barbarzyńca i marzyciel" z Versus, "Conan Barbarzyńca" z Elektronik, "Conan - Buntownik" z Fbi Books. Czyli do zestawienia encyklopedii trzeba dodać 9 woluminów. Zatem łącznie wydano w Polsce 107 Conanów.

      Usuń
    4. W wolnej chwili sprawdziłem - w Rosji wychodziło coś rosyjskich autorów pt. Saga o Conanie (Сага о Конане). Wydawały to trzy wydawnictwa, z których jedno ma symptomatyczną nazwę: Тролль (Troll). Łącznie tych rosyjskich Conanów wyszło... 127! W Polsce Amber wydał z tego kilka, naliczyłem siedem (ale mogło mi coś umknąć).

      Usuń
    5. Panie, proszę mi takich rzeczy za często nie podrzucać, bo pasja kolekcjonera się budzi :P. Od Ambera wiem, że na pewno poszukam tych esejów o Conanie i Howardzie autorstwa de Campa, bo to chętnie bym poczytał. Natomiast kuszące byłoby zebranie reszty tej czarnej serii od ART/PiK. Conan od Rosjan brzmi jednak interesująco, na tyle, że jakiś jeden zbiór, jakby się znalazło tanio, chętnie przygarnę. Rosjanie oryginalnie piszą, także jestem ciekaw, jak potraktowali Conana :P.

      Na przyszłość: rosyjski znam, chociaż nie mówię płynnie, także bukiew mi nie musisz przerabiać na łaciński alfabet :P

      Usuń
    6. Ty znasz, ale ogólnie teraz mało kto mający poniżej czterdziestki rozbierze bukwy :)

      Serię od ART/PiK miałem w całości (Conan + wychodzące w identycznej szacie graficznej "Nie publikowane opowieści" - inne opowiadania Howarda), ale podczas przeprowadzek gdzieś mi część wsiąkła - np. brakuje mi tomu ósmego Conana ("Conan uzurpator"). Te z Amberu zbierałem do pewnego momentu, mam dziś 15 tomów. Stare z Alfy i Nakom sprzedałem, więc zostały mi jeszcze te podróbki z Andor/V/Babion - sześć tomów (brakuje "Synowie Boga Niedźwiedzia"), i mam tego Conana od Piekary + "Ludzie czarnego kręgu" z Iskier.

      Usuń
  3. Przyznam się bez bicia - Conan w mojej głowie to Schwarzenegger xD
    Pamiętam, że za dzieciaka oglądałam (yhym, nie komentujmy moich dziecięcych upodobań, w końcu jako 10-latka jarałam się Bohunem... chociaż... dziś mam 25 i dalej się sytuacja nie zmieniła :D), ale na razie jakoś tak... No nie czuję chemii, więc póki co mam co czytać, to podziękuje.
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie widzę nic zdrożnego w fascynacji Bohunem :P. Zdecydowanie lepiej, niż Edwardem.
      Nie ma co na siłę, ale warto. Moim zdaniem w sumie trochę "Ogniem i mieczem" właśnie, tylko bez wątków miłosno-patriotycznych :P.

      Usuń