piątek, 10 listopada 2023

Raport książkowy #18 (wrzesień-październik)

 


Miałem ten raport wrzucić później, już po przeczytaniu wypocin pewnego zakonnika. Ale, udało mi się zamontować półkę. W związku z tym, robiłem pewną reorganizację w biblioteczce i trochę się obawiałem, że zwyczajnie zapomnę, co przybyło. :D

Tym bardziej, że w listopadzie ma mi w końcu przyjść zamówienie z Vesperu, coś dorzuciłem z Zyska, a i być może coś jeszcze. Także, zwyczajnie nie chcę się w tym wszystkim pogubić. O co aż tak nietrudno, niedawno zamawiałem jedną książkę, a później się zorientowałem, że już ją mam. Na szczęście, nie było problemem anulować, ale to sygnał dla mnie, że muszę uważać.

Przybyły 41 książki. Siedem fantastyki, 3 powieści historyczne, 8 historycznych, 2 publicystyczne, 11 podróżniczych, 5 przyrodniczych/ścisłych oraz jedna szurska publikacja. Sporo prezentów.

środa, 8 listopada 2023

C.J. Cherryh, Brama Ivrel

 Ostatnio C.J. Cherryh, czytałem Fortecę w źrenicy czasu. Książka, moim zdaniem niezła, ale ma
dłużyzny. Chwilowo ją więc odłożyłem, postanawiając zapoznać się z inną pozycją tej samej autorki, mianowicie Bramą Ivrel. Jest to część pierwsza czterotomowego cyklu Morgaine, który wchodzi w skład kanonu fantasy Andrzeja Sapkowskiego.

Oczywiście, czytam starszą literaturę fantasy również spoza tego kanonu, uważam, że niejednokrotnie potrafi ona być lepsza od współczesnych książek z tego gatunku. Jednakże, pozycje zaliczane do tego kanonu chciałbym poznać w całości, a przynajmniej w znaczącej większości. 

Jak więc wypadła ta ramotka? Otóż, mi nawet przypadła do gustu. Zdecydowanie C.J. Cherryh to autorka z którą zapoznać się warto, choć już widzę, że ma lepsze i gorsze pozycje. Zdecydowanie Brama Ivrel jest najlepszą z tych, z którymi dotąd miałem bliżej do czynienia. Chociaż, mam jednak wątpliwości, czy na pewno zasługuje, aż na to, by być uznawana za kanon fantasy.

W zasadzie, nie jest to standardowe fantasy, ale science fantasy. W odległych czasach, jak dowiadujemy się ze specyficznego prologu, istniała rasa qujalów, która na wielu światach, zbudowała Bramy, pozwalające przemieszczać się między nimi. Większość z nich zginęła w pewnym kataklizmie, zaszła jednak potrzeba, aby zamknąć Bramy. Zaś tu mamy "opowieść o jednej z Bram i jednym ze światów".

Głównym bohaterem, jest niejaki Nhi Vanye. Syn z nieprawego łoża, władcy jednego z klanów. Otóż, Vanye staje się ilinem - wyjętym spod prawa wojownikiem, którego usług ma prawo zarządać każdy pan danego klanu.

I tak oto, ilin Vanye trafia do zaczarowanego miejsca, gdzie znajduje się jedna z Bram. Stamtąd, wychodzi legendarna Morgaine, która opuściła ten padół około sto lat wcześniej. Jednak, magia różne cuda umożliwia. Morgaine, żąda jego usług, a on zmuszony jest zaakceptować jego ofertę. Okazuje się, że kobieta ma do skończenia zadanie, którego nie udało się wykonać stulecie wcześniej. Natomiast Vanye, musi zrobić co sił, żeby jej w tym pomóc.

Moje ulubione blogi

 

Krajobraz blogosfery coraz bardziej przypomina pustynię

Ktoś mógłby się zastanowić, po co właściwie taka notka, skoro po prawej stronie na blogu jest lista blogów, które odwiedzam... Otóż, odpowiedź jest prosta. Chciałbym wyróżnić te kilka, na które zaglądam, nawet jak mam bardzo mało czasu. Bo jasne, śledzę różne blogi (nie wszystkie są na blogrollu), ale czasem po prostu trzeba się zająć czymś innym. W przerwie między tymi ważniejszymi zajęciami, można oczywiście zapuścić żurawia na jakiegoś bloga, ale to musi być wartościowa treść.

Poza tym, chciałbym wyróżnić nadal działające blogi. Sam założyłem swojego stosunkowo późno, ale czytywałem wiele blogów, jakoś od 2009 roku. Jak widać, całkiem długo. Niestety, muszę powiedzieć, że niemało wartościowych treści, po prostu już nie jest tworzonych. Różnie bywa, niektórzy autorzy już zapewne nie mają czasu, może jakieś życiowe perypetie... Ale mam wrażenie, że nie tylko o to chodzi. Teraz zabrzmię jak stary dziad, ale trudno, czasami po prostu trzeba powiedzieć coś niezbyt wesołego. Mam wrażenie, że jako społeczeństwo ogólnie głupiejemy i przez to blogi odchodzą do lamusa. Ludzie wolą sobie włączyć filmik na Youtube, czy innym tego typu serwisie. Zwłaszcza na Facebooku, na niektórych grupach widzę, że u wielu pojawia się problem ze zrozumieniem jakiegoś dłuższego tekstu. Być może moje domniemania są błędne, ale mam wrażenie, że przez to spada popularność różnych blogów. Po prostu brakuje czytelników, przez co zniechęcają się twórcy. I tak mamy błędne koło. Także piszący albo sobie po czasie odpuszczają albo przenoszą się na Youtube. Przykładem jest youtuber Scifun, który ongiś prowadził bloga. Jednak, po czasie stwierdził, że ludzie wolą gapić się w filmiki, więc spełnił ich życzenie.

Nie ukrywam, że nie jestem z tego zadowolony, bo zwłaszcza w przypadku książek, wolę jednak przeczytać sobie recenzję, niż słuchać czyjejś gadaniny. Tym bardziej, że z całym szacunkiem, ale vlog często jest bardziej chaotyczny, niż tekst i ciężej mi zdecydować, czy ktoś mówi o książce dla mnie. Również w przypadku treści popularnonaukowych, jednak zazwyczaj wolę sobie poczytać, co ktoś ma mi do przekazania, niż słuchać.

Dlatego, tym bardziej warto, moim skromnym zdaniem, polecić te kilka blogów, które wciąż działają. Zatem, po tym przydługim wstępie, jedziemy. Kolejność przypadkowa, nie ma tutaj żadnej hierarchii. Jeszcze z uwag technicznych, linki otwierają się w osobnym oknie, także jak kogoś coś zaciekawi, to niech śmiało klika.

poniedziałek, 30 października 2023

Młodoziemska kosmologia, Kreacjonistyczna głopota #5

Hubble Ultra Deep Field
Widok, który przeraża kreacjonistę

Chciałem wrócić do tematu moich ,,ulubionych" szurów, czyli kreacjonistów. Przede wszystkim Młodej Ziemi, choć rozmaite warianty Inteligentnego Projektu również zaliczam do kreacjonistów. Na długo porzuciłem ten temat, bo w większości to nihil novi sub sole, w dużej mierze chrzanią to samo. Jednakże... Chciałem coś napisać o mądrościach niejakiego ojca Michała Chaberka. Tenże Chaberek jest doktorem teologii fundamentalnej i zapewne dlatego, wydaje mu się, że jest ekspertem od teorii ewolucji. Dlatego, można na Youtube zapoznać się z jego jakże fascynującymi dociekaniami na przykład pod wdzięcznym tytułem ,,Darwinizm - nauka, czy ideologia? Brutalna prawda o autorze teorii ewolucji" (linkuje z kronikarskiego obowiązku, ale nie polecam słuchać). Przyznam, że na początku machnąłem ręką na te, chaberkowe, pożal się Boże, mądrości. Jednakże, widząc, że coraz częściej są kolportowane, postanowiłem zabrać głos. Muszę jednak przyznać, że ciężko się polemizuje z filmikami. Ciężko się tego słucha, na dodatek robienie notatek jest dość uciążliwe. Dlatego, zamówiłem sobie książkę o. Chaberka na ten temat. Mam nadzieję, że w listopadzie uda się przeczytać i napisać notkę. Mam co prawda podejrzenia co jest w środku, bo widziałem wstęp, ale postaram się podejść do tej pozycji uczciwie.
Jednakże książki o. Chaberka jeszcze nie mam, więc zacząłem się zastanawiać, czy nie napisać coś na ten temat jeszcze przed. Przypomniałem sobie o tekście, który zacząłem jakiś czas temu, ale zostawiłem rozgrzebany do dokończenia kiedyś tam. Chyba wreszcie przyszło ,,kiedyś tam".

Otóż, kiedyś myślałem sobie, że kreacjoniści Młodej Ziemi, zwyczajnie pomijają obserwacje astronomiczne, chociażby te odległych gwiazd, jasno dowodzące, że wszechświat ma około 14 miliardów lat, nie nie jakieś 6 000. W większości, uważam, że mam rację. W większości są to osobnicy, którzy zwyczajnie o fizyce i astronomii nie mają za wielkiego pojęcia. Skupiają się na podważaniu ewolucji biologicznej, a wspomnienie o prawdziwym wieku wszechświata potraktują najpewniej jako kolejny przejaw spisku wrażych sił. Pewnego razu jednak, odkryłem, że nie wszyscy z tego grona są tak lekkomyślni. Przyznam, że temat zafascynował mnie na tyle, że zdecydowałem się napisać ten tekst o kreacjonistycznej wersji kosmologii. Oczywiście, nie wyczerpie on tematu, bo ten jest dość obszerny. Jeśli czytelnicy dadzą jakoś znać, by kontynuować tę orkę na ugorze, to oczywiście podejmę rękawicę.

czwartek, 26 października 2023

Katarzyna Berenika Miszczuk, Szeptucha

Okładka podpowiada, by trzymać się z daleka

 Na swoje usprawiedliwienie powiem, że jestem chory. W związku z tym, nie miałem siły, by czytać coś bardziej ambitniejszego. Stąd i ta Szeptucha... Mimo, że to romans w sztafażu fantasy, czyli ten rodzaj fantasy, którego raczej unikam. Ale słyszałem od różnych osób, że to podobno jest niezłe, stąd stwierdziłem, że zaryzykuje.

Zacznijmy może od realiów tej opowieści. Mianowicie, mamy wiek XXI, ale w historii alternatywnej. Otóż, książę Mieszko I nigdy nie przyjął chrztu, jakoś też ten pomysł nie przyszedł do głowy żadnemu z jego następców (przynajmniej nic o tym nie ma napisane o jakimś polskim Mendogu, który ochrzczony, zapewne powrócił potem do wiary przodków). W związku z tym, mamy Królestwo Polskie, nadal rządzone przez Piastów (w czasie trwania powieści włada Mieszko XII), powszechnie wyznaje się wiarę w słowiańskie bóstwa.

Muszę przyznać, że sam pomysł na takie uniwersum całkiem mi się spodobał, ale... Niestety jest ono zarysowane słabo, a wiarygodność tego wszystkiego kuleje. Nie jest wytłumaczone, jakim cudem, żadna wyprawa krzyżowa nie spacyfikowała tego pogańskiego państwa i nie skończyliśmy jak Obodrzyce, czy Wieleci. Ale to nic, bo rozumiem, że dzieje mogły się potoczyć tak, że krucjat w znanej nam formie nie było, czy też po prostu się nie daliśmy. Nie wiemy jednak, jaki jest zasięg owego Królestwa Polskiego. Czy plemiona Słowian Połabskich również zostały doń włączone? Pytanie zasadne, bo mamy w powieści wspomniane, że Mieszko I wojował z Wieletami. Może Prusowie, razem z Litwinami i Jaćwingami stworzyli własne państwo, skoro nie było krzyżackiego podboju Prusów?

czwartek, 19 października 2023

Norman M. Naimark, Ludobójstwa Stalina

 Rzadko piszę tutaj o historii, bo często mam obawy, że brak mi wiedzy, by właściwie ocenić jakąś pozycję. Stąd, jakieś tam wnioski sobie wyciągam, ale notek nie publikuje. Chyba, że chodzi o wyjątkowe gnioty, których jakość widzi ktokolwiek, mający jakieś pojęcie o historii. Jednakże, jeśli chodzi o dzieje komunizmu, przeczytałem na tyle dużo, że ośmielam się wyjątkowo zabrać głos. Tym razem, by nie ostrzec, ale polecić wyjątkowo dobrą książkę.

Wydaje się bowiem, że niewiele nowego można napisać o stalinizmie, po dziełach Baberowskiego, Montefiore, czy Wołkogonowa. Nie wspominając o takim klasyku, jak Robert Conquest. Jednakże, książka Ludobójstwa Stalina, wydana u nas nakładem Instytutu Pileckiego, udowadnia, jak bardzo taka opinia jest błędna. Jej autorem jest profesor Norman M. Naimark, pracujący na Uniwersytecie Stanforda. Profesor Naimark specjalizuje się w badaniach dziejów Europy Środkowo-Wschodniej w XX wieku, jak również w ludobójstwach i czystkach etnicznych (na scholarze widać, że jest często cytowany). Ta jego praca, jest pierwszą przetłumaczoną na język polski. Mam nadzieję, że nie ostatnią, bo muszę przyznać, że pisze naprawdę dobrze.

wtorek, 5 września 2023

Raport książkowy #17 (kwiecień-sierpień)


 Nareszcie zasiadłem do tego wpisu. Długo się zbierałem, już po powrocie z wyjazdu (o którym wspominałem na Instagramie), ale przyznam, że głównie z powodu panującego nieporządku, ciężko mi było uporządkować nabytki. Nie było ich, aż tak dużo, jednakże, uznałem, że to najwyższy czas, by coś napisać o tym, co się zebrało.

Przybyły w sumie 42 pozycje. Bywało więcej, ale mimo wszystko, trochę tego jest. Choć, już widzę, że nadciągających miesiącach pewnie będzie tego więcej. Już wiem, że na pewno czekają mnie wydatki we wrześniu. Nareszcie bowiem Vesper, po długich zapowiedziach, ma zamiar wydać Bogów Pegany Lorda Dunsany'ego, absolutną klasykę fantasy. Jak dotąd, Dunsany był dostępny tylko w cienkim tomiku, dostępnym w drugim obiegu, w którym zebrano kilka jego utworów wspólnie z opowiadaniami Roberta Howarda, pod wdzięcznym tytułem Barbarzyńca i Marzyciel. Posiadam, ale Dunsany'ego to tym więcej, tym lepiej.

Również Vesper wydaje kolejny tomik opowiadań Lovecrafta oraz trzecią część Kronik Arkham, czyli po prostu fanowskich utworów do Lovecrafta, tylko napisanych przez uznanych twórców. Ze wstydem przyznaję, że nie mam jak dotąd na półce poprzednich tomów z tej serii, więc zamierzam uzupełnić całość.

Oczywiście, jest też kilka książek przyrodniczych, których mi brakuje, a które zamierzam uzupełnić. Będzie więc o czym pisać w nadchodzących miesiącach. Zamierzam też wrócić do częstszego pisania recenzji, chociaż nie zawsze jest to proste.

Po tym krótkim wstępie, zapraszam do zapoznania się z moimi nabytkami. Zacznę może fantastyki.

niedziela, 4 czerwca 2023

L. Sprague de Camp, Fletcher Pratt, Uczeń Czarnoksiężnika

 Dzisiaj, kolejna pozycja, tym razem z kanonu Andrzeja Sapkowskiego. Mimo, że kanon ten bywa krytykowany (czy raczej zasadność włączenia do niego niektórych pozycji), to zasadniczo w miarę mu ufam, jako źródłu dobrej literatury. Zwłaszcza jeśli chodzi o książki starsze, o których jest siłą rzeczy mniej opinii. I tym razem, nie zawiodłem się, chociaż można powiedzieć, że powieść jest dosyć ograna.

W zasadzie jednak, nie jest to do końca powieść. Jest to zbiór opowiadań, które łączą się ze zobą i ustawione są w chronologicznej kolejności, ale jednak nie powieść sensu stricte.

Napisana została jeszcze w latach 40tych, stąd u niektórych może pojawić się obawa, czy nie zestarzała się źle. Moim zdaniem nie, czyta się doskonale. Jednakże, jak wspomniałem, może sprawiać wrażenie ogranej. Przede wszystkim dlatego, że wiele motywów, które tam występują, nieraz pojawiły się także w późniejszej literaturze fantasy. Stąd, obznajomiony w gatunku czytelnik, może mieć wrażenie, że nie trafia na nic specjalnie nowego. Należy jednak pamiętać, że być może właśnie w tej książce, wiele z tych motywów pojawiło się po raz pierwszy i być bardziej wyrozumiały. To raz.

A po drugie, moim zdaniem, nie ma nic złego w pewnym "ograniu", pod warunkiem, że całość jest zręcznie napisana i potrafi dalej cieszyć czytelnika. Cóż, moim zdaniem, to jest właśnie ten przypadek.

O czym jednakże ta książka jest? Otóż, psycholog Harold Shea, wspólnie ze swoim kolegą, odkrywają, że istnieje sposób przenoszenia się między światami, za pomocą specyficznej, matematyki magii. W tej koncepcji, każda powieść fantasy, mitologia i tak dalej, opisują tak naprawdę inne uniwersum, do którego można podróżować.

sobota, 20 maja 2023

Brian Lumley, Nekroskop

 Muszę powiedzieć, że mam pewien problem z napisaniem tej notki. Głównie dlatego, że dużo łatwiej pisać mi o czymś, co mi się nie podobało, a nie o czymś, co bardzo przypadło do gustu.

Bo czy można połączyć w sensowną całość wojny wywiadów w czasie zimnej wojny, wampiry, rozmawianie ze zmarłymi i wiele więcej? Brian Lumley pokazuje, że można, jak najbardziej. Trafiłem na tę pozycję podczas przeglądania kanonu fantasy, ułożonego przez Pawła Miłosza z bloga Se czytam. Zasadniczo, przede wszystkim chciałbym zapoznać się z kanonem fantasy Sapkowskiego, ale bardzo cenię opinie Pawła, stąd nieraz zerkałem na jego listę w poszukiwaniu następnych lektur. Tak było i tym razem.

Dodatkowo, szczęśliwie się złożyło, że wydawnictwo Vis-a-vis Etiuda, które jakiś czas temu wydało cały cykl Lumleya, postanowiło go wznowić, więc mogłem dostać nową książkę, a nie szukać gdzieś tam w drugim obiegu.

Może krótkie wprowadzenie... Książka Nekroskop, jest pierwszym tomem cyklu o tej samej nazwie. Cyklu obszernego, liczącego sobie 18 tomów. Jeśli miałbym opisać pokrótce swoje wrażenia po pierwszej części, to powiedziałbym, że za rekomendację wystarczy fakt, że zamówiłem sobie część następną, która dogodnym zbiegiem okoliczności, ponownie jest w sprzedaży. Strzelam, że te końcowe tomy nie dorównują pierwszemu, ale jeśli są choćby w połowie tak dobre, jak ten, to już coś.

Dobrze, zatem teraz, jeśli zachęciłem, postaram się szerzej powiedzieć, czemu tak bardzo powieść ta mi się spodobała.

sobota, 15 kwietnia 2023

Spisek. Czyli kto nam wszczepia czipy i inne popier...one teorie, Tom Phillips, John Elledge

Tak jak zapowiedziałem, wracam do regularniejszego pisania. Na początek z całkiem przyzwoitą
książką o teoriach spiskowych.

Naprawdę, muszę przyznać, wnioskując po tytule, że spodziewałem się czegoś gorszego. Nie wiem, czy też tak macie, ale osobiście uważam, że wrzucanie wulgaryzmów nie tylko w treść, ale wręcz w tytuł, jest dosyć żałosne. Jest to zejście poniżej pewnego poziomu. Z tego powodu, mimo, że o tej książce słyszałem, nie zamierzałem jej kupować. Jednakże... Miałem w jeden weekend jechać dość długo pociągiem, zaszedłem do kiosku i tam akurat była na nielicznej wystawce z książkami. Zatem w tej sytuacji się skusiłem.

Lektura okazała się całkiem ciekawa, sporo się dowiedziałem, mimo, że tematyką interesuje się od dosyć dawna. Chociaż, z zastrzeżeniem, że raczej interesowały mnie bzdury pseudonaukowe, a nie koniecznie spiskowe. To jednak nie jest to samo. Przykładowo, taka homeopatia to pseudonauka, bo nie ma prawa działać (jak ktoś pyta czemu, to proszę się dowiedzieć, czym jest liczba Avogadro), ale nie teoria spiskowa.

Tutaj jednak mamy opowieść tylko o teoriach spiskowych. Niestety, autorzy to dziennikarze, nie naukowcy. Mam wrażenie, że książka mogłaby być nieco lepsza, gdyby zabrał się za nią na przykład ktoś w stylu doktora Marcina Napiórkowskiego z bloga Mitologia Współczesna. Tym niemniej, tutaj przyznaję, że się nieco czepiam, go generalnie panowie Phillips i Elledge zrobili dobrą robotę.

Tyle słowem wstępu, zasadniczo polecam. Teraz przejdźmy może do tego, o czym dokładnie ta książka jest.

niedziela, 9 kwietnia 2023

Raport książkowy #16 (grudzień - marzec)

 


Trochę mnie tu nie było. Brak czasu niestety dał mi się we znaki, nie mówiąc o chorobach. Cały marzec nie za bardzo mogłem się doleczyć z jednej infekcji. Tak na przykład. Ale wygląda na to, że mam nieco więcej czasu, także wracam do regularnego blogowania. Jest parę zaczętych tekstów, które mam jeszcze tutaj do wrzucenia. Uznałem jednak, że zacznę od w miarę łatwego tekstu, jakim jest raport książkowy.

Z kilku miesięcy, ale nie ma wielu książek. Cóż, tak to już jest, jak się ma mniej czasu, to i mniej pozycji się kupuje. Coś tam jednak mimo wszystko przybyło. Przy tym, książkite są na tyle ciekawe, że (jak mi się zdaje), mogą kogoś zainteresować.

Zacznijmy zatem od fantastyki i powieści historycznej.