piątek, 22 lutego 2019

Aleksandra Janusz, Dom Wschodzącego Słońca

Rzadko miewam tak, że jak coś przeczytam, to od razu chcę tutaj o tym pisać.
Nawet dobre książki, zazwyczaj muszą sobie chwilę na to poczekać. Są jednak takie tytuły, przy których zdecydowanie nie chce mi się zwlekać. Dzisiaj właśnie o czymś takim.
Dom Wschodzącego Słońca, to książka autorstwa pani Aleksandry Janusz, polskiej pisarki, zawodowo zajmującej się biologią molekularną. Przyznam, że bardzo długo mi ta postać jakoś umykała. Zapewne jeszcze długo ten stan nieświadomości byłby kontynuowany, gdyby nie Moreni, która to właśnie poleciła mi twórczość tej pani.
 Zaciekawiłem się, znalazłem trochę informacji o autorce (nie mogłem się nie uśmiechnąć, widząc, że zajmuje się biologią), dlatego przy pierwszej okazji, kupiłem tę książkę. Zwłaszcza, że kojarzy mi się dobrze, zazwyczaj książki wydane przez ś.p. Runę, mogą się poszczycić całkiem niezłym poziomem.
Tyle słowem wstępu, przejdźmy może do samej książki.

środa, 13 lutego 2019

10 książek science-fiction, które NIE są na bakier z nauką

Może ja jestem dziwny, ale zawsze mnie denerwowało, gdy książka, która mieni
się science-fiction, ze swoim pierwszym członem, ma niewiele wspólnego.
Oczywiście, ktoś tutaj mógłby powiedzieć, że zaraz, przecież mowa, jakby nie patrzeć, o literaturze pięknej. Artyście wolno więcej, niż naukowcowi i tak dalej.
Zgoda. W końcu nawet lubię Gwiezdne Wojny (spuśćmy zasłonę milczenia na ostatnią część), mimo, że są pełne rażących błędów. Planety wybuchające z hukiem w kosmosie, Han Solo, który liczy czas w parsekach, czy statki latające w kosmosie cały czas z włączonym silnikiem, to tylko czubek góry lodowej. A mimo to te filmy (no dobra, większość) bronią się, bo historia jest fajna.
Tym niemniej, cenię bardzo, jak autor, który pisze coś, co określa jako science-fiction, nie pisze bzdur. A przynajmniej się stara. Oczywiście też, trzyma się jakiejś wewnętrznej logiki w tym stworzonym świecie i te odstępstwa od praw natury jakoś tam uzasadnia, ale to chyba oczywiste.
Dlatego każdego, kto ceni sobie rzetelność w tego rodzaju książkach, zapraszam do lektury tego zestawienia.
Kolejność jest całkowicie przypadkowa. Książki oczywiście nie oceniam równo, ale wyjaśnię zawsze przy konkretnej pozycji dlaczego, tak, nie inaczej.

Patricia Anne McKillip. Zapomniane bestie z Eldu

Nie wiem, czemu tak długo nie czytałem tej książki, bo po raz pierwszy
usłyszałem o niej już dość dawno temu (chyba wczesne lata dwutysięczne). W każdym razie, gdy w końcu trafiłem na nią w dobrej cenie, to zgarnąłem.
Książka Zapomniane bestie z Eldu, Patricii McKillip była częścią serii Andrzej Sapkowski Przedstawia. Serii dosyć nierównej, ale były tam też takie perełki jak ta.
Pan Andrzej uznał zresztą tę książkę za tak wartościową, że dołączyła do jego kanonu fantasy. Sam chciałbym ten kanon poznać w całości, dlatego tym bardziej sięgnąłem. Po lekturze, pora na podzielenie się paroma wrażeniami.

Cóż, przede wszystkim, ta książka ma w sobie coś z takiego nieco baśniowego klimatu. Szczególnie widać go na początku, jak również na końcu. Jednak, w pewnym stopniu utrzymuje się on podczas trwania całej historii.

piątek, 8 lutego 2019

Arcybiskup i turbolechici

Nie sądziłem, że cokolwiek tutaj napiszę o turbolechitach. Przede wszystkim dlatego, że chociaż posiadam odpowiednią wiedzę, by krytykować tych oszołomów (czasem naprawdę wystarczy taka na poziomie wyedukowanego licealisty), to jednak są inni, którzy na pewno robią to o wiele lepiej (jak Paweł z Se czytam, na przykład). Trafiłem jednak na taki absurd, że muszę. Inaczej się uduszę :D.

Zacznijmy może od początku. Mój kolega, bardzo gorliwy katolik, naprawdę zachwalał książkę arcybiskupa Jana Pawła Lengi. Zaciekawił mnie tym na tyle, że poszukałem nieco informacji o tym księdzu i samej książce. Zatem, do rzeczy.

Ten hierarcha, przez trzydzieści lat, pracował w Kazachstanie i jest uznawany za bardzo zasłużonego dla Kościoła w Azji Środkowej. Dopiero jakoś w 2011 roku, przeszedł na emeryturę. Wówczas zamieszkał w Domu Księży Marianów w Licheniu.

Tyle na temat samego biskupa, jak ktoś ciekaw, to może sobie poszukać czegoś więcej. Jednak, podczas szukania informacji odnośnie publikacji tego biskupa natrafiłem na... Ale o tym może na końcu. Bo kluczowy tutaj jest fakt, że publikacja tego hierarchy zaciekawiła mnie na tyle, że nawet ją przeczytałem.
Wobec tego, na początku, chciałbym się podzielić paroma wrażeniami na temat tejże książki. Zaprawdę powiadam wam, są iście nieziemskie :P.