Z kanonem pana Sapkowskiego to różnie bywa - są tam prawdziwe perełki, ale są też książki, które trochę dziwią (żeby być uczciwym, nigdy nie trafiłem na prawdziwego gniota, ale czasami nieco dziwi umieszczenie danej pozycji na takiej, jakby nie było, dość prestiżowej liście). W przypadku Zimy Świata, muszę jednak powiedzieć, że takie wyróżnienie, było jak najbardziej słuszne.
Zacznę może jednak od tego, że nie jest to jakaś bardzo nowatorska pozycja. Lodowe Kowadło, jest dość klasycznym fantasy, nawiązującym do sag i mitologii skandynawskiej. Tym niemniej, uważam, że autor stworzył całkiem ciekawy świat. Również fabuła, mimo pewnej przewidywalności, właściwej gatunkowi, nieraz potrafi zaskoczyć. Niejednokrotnie nie spodziewałem się, że coś rozegra się, tak, nie inaczej.
Zacznijmy może od samego świata. Są Krainy Północne i Południowe, hen na zachodzie, olbrzymia puszcza, góry, obfitujące w złoża metalu... Jednak, na północy mamy jeszcze Lód. A właściwie lądolód.
Oparł się na łańcuchu gór na północy, ale każdy zdaje sobie sprawę, że powoli postępuje naprzód. Jest to nie tylko siła natury, ale Potęga. Lód ma osobowość, inne potęgi również i czasami zdarza im się ujawniać.
W tym świecie, na wybrzeża Południowych i Północnych Krain, najeżdżają Ekwesze. Są to barbarzyńcy, z krajów położonych w pobliżu Lodu, zainteresowani głównie rabunkiem. Raczej nie muszę mówić, na kim są wzorowani. Fani dawnej Skandynawii zapewne będą ukontentowani.