niedziela, 26 czerwca 2022

Raport książkowy #13 (marzec-czerwiec)

 


Wyjątkowo raport przed końcem miesiąca, ale jeśli coś jeszcze się trafi w czerwcu, to przejdzie do następnego. Uzbierało się natomiast dość, żeby było co zaprezentować. Zapraszam zatem do przeglądu, mam nadzieję, że może komuś akurat podrzucę coś ciekawego.

Przybyło 25 książek, w tym 12 popularnonaukowych i naukowych (w tym cztery historyczne) oraz 13 innych. Jedna powieść sensacyjna (chyba) oraz 12 fantastycznych. Nie był to może rekord jeśli chodzi o ilość, ale uważam, że są to bardzo udane zbiory.

Zacznijmy może od fantastyki.

wtorek, 14 czerwca 2022

Magdalena Kubasiewicz, Wszystko pochłonie morze

 Jest to moje pierwsze zetknięcie z tą autorką - muszę je uznać za całkiem udane. Pani Kubasiewicz
umie trzymać w napięciu i tworzyć interesujących bohaterów.

Zacznijmy może jednak od początku. Rzecz dzieje się w Księstwie Sieldige, gdzie panujący już około pięćdziesięciu lat Książę, Jaspen Varlander zostaje otruty Pocałunkiem Syreny. Jest to niezwykle rzadka trucizna, o nieznanym antidotum. Podobno dawno temu wynaleziona właśnie przez syrenę.

Jednakże, arystokrata Leto Drakin, jeden z bliższych współpracowników władcy, postanawia prosić o pomoc swoją przyjaciółkę, Alethę. Jest ona alchemiczką, piekielnie zdolną, na tyle, że być może uda jej znaleźć remedium i na tę truciznę. Jednocześnie próbuje opanować polityczny chaos, który cały czas kłębi się w mieście i odnaleźć trucicieli.

Jak widać intryg tutaj nie brakuje. Nie wymieniłem wszystkich wątków, w jakie zaangażowani są Leto, Aletha i ich znajomi. W każdym razie, autorka dość zręcznie je ze sobą splata, tak, że akcja jest urozmaicona. Mamy i sektę, czczącą prastare drzewo, mamy mordy, które zdają się być ze sobą powiązane, są rozprawy w światku podziemnym stolicy. Są też odwiedziny na wyspie, przesyconej magią, którą bogini Modron otoczyła swoją szczególną opieką... Jak widać, sporo, ale i tak wszystko fajnie ze sobą współgra.

Bohaterowie są ciekawi, szybko można ich polubić. Nawet ci, którym nie kibicujemy, nie pozostawiają nas obojętnymi, a to chyba najgorsze, co można powiedzieć o postaciach z książki.

sobota, 11 czerwca 2022

Rodney Stark, Nie mów fałszywego świadectwa

Nie wszystko w tej książce jest idealne, ale i tak, uważam, że to jedna z lepszych popularnonaukowych pozycji, jakie kiedykolwiek przeczytałem. Nie tylko z dziedziny historii. 
Żeby przybliżyć wam lepiej fenomen opisywanego dzieła, może najpierw coś o autorze. Otóż, Rodney Stark jest amerykańskim socjologiem religii i historykiem, o bardzo bogatym dorobku. Jest też protestantem, konkretnie luteraninem, zaś do niedawna wykładał baptystycznym Baylor College w Teksasie.
Dlatego tym bardziej, jest wiarygodny w tym, co pisze, nie mając oczywistych powodów do miłości wobec Kościoła. Nie mów fałszywego świadectwa. Odkłamywanie wieków antykatolickiej narracji, jak wskazuje nazwa, zajmuje się głównie rozwiewaniem różnych historycznych, antykatolickich mitów, które nagromadziły się niejednokrotnie przez całe stulecia. Jak podkreśla sam Rodney Stark na wstępie (s. 23):
Na koniec pragnę oświadczyć, że nie jestem rzymskim katolikiem i że nie napisałem tej książki w obronie Kościoła. Napisałem ją w obronie historii.
Każdy, kto nieco poważniej interesował się niegdyś historią (a zarazem nie jest jakoś skrajnie zacietrzewiony, jak chociażby ci panowie), wie, że niektóre powszechne, antykatolickie przekonania, nie są prawdziwe. Ot, chociażby, swego czasu byłem zaszokowany, gdy dowiedziałem się, że całkiem sporo ludzi jest przekonanych, jakoby Galileusz zginął na stosie. Takich spraw jest o wiele więcej i właśnie część z nich omawia Rodney Stark. Część z nich była mi znana, ale część nie za bardzo.

niedziela, 5 czerwca 2022

Marion Zimmer Bradley, Sokolniczka

 Nie recenzowałem tutaj niestety Królowej Burzy, która jest wcześniejszą częścią cyklu darkoverskiego, autorstwa Marion Zimmer Bradley. Może się jeszcze do tego zbiorę, a tymczasem kontynuacja, czyli Sokolniczka. Ma to sens, bo jak przypominam, każdą część z tego cyklu można czytać jako osobną powieść. Ta część jest nieco gorsza, ale wciąż dobra, więc pokrótce o tym, dlaczgo moim zdaniem, zapoznać się z nią warto.

Przypominam, że ten cykl opowiada o dziejach planety Darkover, ongiś zasiedlonej przez rozbitków z Ziemi. W czasach, gdy toczy się ta powieść, minęło już wiele lat od lądowania i społeczeństwo na planecie już niezbyt przypomina ziemskiego. Powrócono do struktury feudalnej (aczkolwiek z pewnymi różnicami w stosunku do prawdziwego feudalizmu), natomiast ludzie z Darkoveru, zapomniawszy o większości ziemskiej techniki, rozwinęli swoją własną, przede wszystkim z użyciem "kamieni matrycowych". Te umiejętności, dla normalnych Ziemian, przypominają raczej magię. Stąd, moim zdaniem, z pewnym powodzeniem można zaliczyć tę powieść i do fantasy i science-fiction. W odbiorze raczej fantasy, ale wiem, że nie mamy do czynienia z magią sensu stricto.