poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Herbert George Wells, Wojna Światów, CK #2 (marzec-kwiecień)

Przyznaję ze wstydem, że twórczość H.G. Wellsa, znałem dotąd raczej pobieżnie.

Stąd też, jeszcze u początków tego roku, postanowiłem sobie, że przeczytam przynajmniej słynną Wojnę Światów - najpewniej pierwszą w historii opowieść o inwazji kosmitów na Ziemię.

Cóż, pan Herbert George Wells to absolutna klasyka science-fiction - raczej przedstawiać nie trzeba. Nawet jeżeli ktoś od niego czegoś nie czytał, to zapewne słyszał. Coś mi się kojarzy, że akurat Wojna Światów, była nawet wspominana na języku polskim.
Ta książka jest tym bardziej znana, że miała doprowadzić do pewnej paniki. Otóż, w roku 1938, gdy Orson Welles zaaranżował czytanie tej powieści w radiu (już wtedy uchodziła za klasykę), to miała wywołać istną panikę wśród tysięcy Amerykanów. Dzisiaj co prawda, podważa się te wydarzenia - tym niemniej, opowieść o nich, na pewno zbudowała tej książce specyficzną legendę.

Także, chociażby ze względu na to, że jest to istotna dla rozwoju gatunku książka, przeczytać ją raczej warto. Miałem jednak pewne wątpliwości, czy dzisiaj już mocno nie "trąci myszką". Jakby nie patrzeć, powstała w końcu przed I wojną światową. Muszę powiedzieć, że miło się zaskoczyłem - przypuszczałem, że zestarzała się znacznie gorzej.

Tyle słowem wstępu, natomiast, jeśli chodzi o konkrety... Akcja toczy się w Anglii, zaczynając się nieopodal Woking (do dzisiaj w sumie dość spokojne, prowincjonalne miasteczko, tym bardziej takie było u schyłku XIX wieku). Narratorem jest nieznany nam z imienia filozof i pisarz, który mieszka w owym mieście.

Jest on świadkiem, jak w pobliżu Woking, ląduje tajemniczy walec z kosmosu, a konkretnie z Marsa. Z walca, niebawem wyłaniają się olbrzymie maszyny kroczące Marsjan, a Marsjanie, ruszają na podbój Wielkiej Brytanii, a w konsekwencji, pewnie całego świata.

Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, jest jej "suchość" i rzeczowość. Narrator dużo nie opowiada o swoich emocjach, jest w tym dość oszczędny, raczej po prostu streszcza swoje perypetie. Oczywiście, nie jest to całkowicie sucha relacja - filozof opisuje swoje odczucia, czasem ulgę z powodu przeżycia, gniew i tak dalej. Ale mimo wszystko, ośmielam się twierdzić, że miłośnicy mocno "psychologicznej" literatury, nie będą zachwyceni.

Mi taka forma odpowiadała - autorowi doskonale udało się oddać strach, panikę ludzi, czy inne kłopoty, które mogłyby towarzyszyć takiej inwazji. I to z punktu widzenia takiego inteligentnego, ale jednak "szarego człowieka", który po prostu znalazł się w środku takiej wojny. Czyta się trochę właśnie jak jakichś pamiętnik z czasów okupacji, oczywiście odpowiednio podkręcony.

Pewną trudność może sprawiać fakt, że pan Wells, opisał jednak, jak wyglądałoby to w społeczeństwie u schyłku XIX wieku. Ja nie miałem z tym trudności, ale komuś może to przeszkadzać w wczuciu się w akcję.

Mimo wszystko jednak, uważam, że Wojna Światów jest dosyć ponadczasowa. Jasne, wielu potem zrobiło coś podobnego, ale uważam, że Wells bardzo dobrze ukazał, jak bardzo miałki może być człowiek w zetknięciu z obcą, bardziej rozwiniętą cywilizacją.

Nie mówiąc już o tym, że ta powieść poniekąd wyprzedziła swoje czasy. Ludzka armia, niejednokrotnie była miażdżona przez Marsjan jak mrówki pod butem. W wyniku tych starć, krajobraz został kompletnie spustoszony. Jako żywo, opisy zniszczonej ziemi, bardzo mi przypominały opowieści o koszmarach, jakie działy się na frontach I wojny światowej m.in. pod Sommą i Verdun.

Krajobraz po bitwie pod Sommą
 

Podobne wrażenie, robią także opisy technologii Marsjan - nie będę wdawał się w szczegóły, powiem tylko, że Wells przewidział technikę wojskową, która została użyta lata później, podczas Wielkiej Wojny.

Oczywiście, całkiem idealnie nie jest - opis fizjologii Marsjan, wzbudza u mnie pewne wątpliwości. Podobnie rozważania autora, na temat możliwych warunków na Czerwonej Planecie - te wręcz momentami są zabawne.

Aczkolwiek, to akurat nie wina autora. Wells z całą pewnością był oczytany i opierał się na wiarygodnej wiedzy naukowej ze swoich czasów - tyle, że teraz wiemy o Marsie jednak "nieco" więcej. Mimo wszystko jednak, biorąc pod uwagę, kiedy ta książka powstawała, naprawdę nie jest źle.

Sami bohaterowie, przez tę formę i styl, jaki wybrał Wells, są czasem jednak nieco nijacy. Spotykamy tutaj zarówno porządnych ludzi, jak i łotrzyków, którzy chcą się wzbogacić na cudzym nieszczęściu. Sam główny bohater, wzbudza pewną sympatię - ot, taki sobie, uczciwy intelektualista, który znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Cóż, to byłoby na tyle. Moim zdaniem, zdecydowanie zapoznać się warto. Miłośnicy sci-fi wręcz powinni, to w końcu klasyka gatunku. Jednak, wydaje mi się, że książka jest na tyle dobra, że i inni czytelnicy, którzy sięgają po ten gatunek sporadycznie, mogą coś z Wojny Światów wynieść.

Ocena: 9/10.

Wiem, bardzo wysoko, ale jestem pozytywnie zaskoczony, że ta książka nie jest bardziej nieaktualna. 

PS. Jak widać, przez dłuższy czas byłem nieaktywny. Nie wiem, czy ktoś to jeszcze czyta, ale jeśli tak, to bardzo dziękuję.

Ze swojej strony, obiecuję, że wracam znowu do regularnego blogowania. Co prawda, zajęć nadal niemało, ale nieco się wziąłem za siebie. A ten własny zakątek Internetu, sprawia mi jednak za dużą przyjemność, by poszedł kompletnie w odstawkę.

10 komentarzy:

  1. O, żyjesz :D

    Dla mnie Wells to taki wielki wyrzut sumienia: mam w planach przeczytanie jego trzech najbardziej znanych książek, dwie już nawet mam na półce w prześlicznym wydaniu Vespera, ale jeszcze za żadną się nie zabrałam. XD

    PS. A widziałeś ten paradokument o Wojnie Światów? Tam zamysł był taki, że zamiast I wojny światowej zdarzyła się właśnie ta marsjańska inwazja i całość jest prowadzona właśnie jak taki dokument o wojnie (wywiady z kombatantami, stylizowane "nagrania" z epoki itd.) tylko zamiast Niemców są Marsjanie :D Nie pamiętam tytułu, ale świetne to jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, blog umarł i trzeciego miesiąca zmartwychwstał, mam nadzieję, że na dobre :P.

      Te vesperowe wydania klasyków, to w ogóle cud miód, zatem warto chociaż sobie na półce postawić :P. Nie jest to zbyt grube, zatem jak się zabierzesz, to raczej powinno Ci pójść w miarę szybko. A raczej warto. "Wojna światów" pewnie gorzej by Ci odpowiadała, z uwagi na to, że jednak mi aż tak nie przeszkadza, że wiele tych rzeczy od Wellsa później gdzieś już było - w czym nie ma niczego dziwnego. Ale nie wydaje mi się, żebyś stwierdziła, że zmarnowałaś czas.

      Natomiast tego nie widziałem. Ale w sumie przypomniałaś, że coś takiego mi gdzieś mignęło w Internecie. Poszukam, dzięki :D

      Usuń
  2. Oj tam, ja też ogółem energii do bloga jako takiego mam coraz mniej. :( Głownie dlatego, że od 1,5 roku dużo mniej czytam, a o wiele większą aktywność mam na Instagramie. I jednak komentujący oraz rozmawiający ludzie bardziej motywują, zwłaszcza, że tam reakcja jest zdecydowanie szybsza. Niemniej, też wrzucam tam krótsze treści, a jednak bardzo często mam ochotę się "wygadać" plus takie napisanie rozleglejszej opinii pomaga mi w poukładaniu wszystkiego w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi te opinie tutaj, pozwalają zapamiętać dane książki. Nie mam złej pamięci, ale to bardzo fajnie porządkuje, więc doceniam, podobnie jak Ty ;). Ja właśnie czytam niemało, chyba nawet więcej, ale z postowaniem było gorzej.

      Usuń
    2. Ja nie wiem, co się u mnie podziało, szczerze mówiąc. Jakoś tak gorzej mi wszystko wchodzi. I mam coraz mniejszą ochotę męczyć te książki, które mi nie siadają po kilku pierwszych stronach.

      Usuń
  3. Zgadzam się, Wells bardzo mało się zestarzał. Najbardziej chyba "Pierwsi luzie na Księżycu", o księżycowym ludku, ale że gość miał talent, to i to przeczytałam w sumie z przyjemnością. Moim zdaniem znacznie gorzej zestarzał się niewiele chyba młodszy Żuławski - ledwo przebrnęłam przez I część jego trylogii. Choć plus dla niego za ładne opisy ;) A najbardziej podobał mi się "Wehikuł czasu" Wellsa - do napisania tego dzieła skłoniły go realia tamtych czasów, ale to wciąż kawał świetnej i niestarzejącej się literatury, bo wielkie rozwarstwienie społeczne istnieje cały czas. No i trochę wzruszyło mnie zakończenie.
    Fajnie, że wróciłeś do blogowania. Lubię czytać, co inni sądzą o książkach ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żuławskiego jeszcze nie próbowałem - jestem w sumie bardzo ciekaw. Wellsa na pewno poczytam więcej, z pewnością warto. Chociaż mnie, najbardziej ciekawi "Wojna w powietrzu" - podobno tam Wells bardzo udatnie przewidział, jak będzie wyglądała walka powietrzna w nowoczesnych realiach. Wierzę, że trafnie, zastanawia mnie, jak bardzo.

      Cóż, mi miło, że ktoś to czyta ;). Zwłaszcza ludzie, którzy jednak mają nieco odmienne spojrzenie na świat, niż moje - tym bardziej się cieszę, że ktoś docenia.

      Usuń
  4. Teraz u nas wydają też książki fantasy Wellsa - własnie kupiłem :Cudowny gość" a w planach jest "Syrena". Ciekawe jak mistrz SF daje radę w fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      Wells uprawiał też historyczną gdybologię, bardzo fajnie się czyta. Polecam:
      http://seczytam.blogspot.com/2016/08/herbert-george-wells-historia-swiata.html

      Usuń
    2. Myślę, czy tego wellsowskiego fantasy nie sprawdzić. Czasem z takich wypadów wychodzą naprawdę fajne rzeczy.
      Tę "Historię" Wellsa to mam w planach, pamiętam, że Chesterton bardzo z nią polemizował :P. Zobaczymy, może i wyjdzie w tym roku, jak nie to w przyszłym. Jak mówisz, że fajne, to raczej prędzej, niż później.

      Usuń