czwartek, 30 stycznia 2020

Karina Bonowicz, Księżyc jest pierwszym umarłym

Eh, tyle do nadrobienia z końca roku ubiegłego, a tu kolejne tytuły z tego do
opisania. Szczerze mówiąc, bardzo mi się nie chciało pisać tego akurat tekstu. Jednak, po namyśle, stwierdziłem, że warto jednak spróbować sklecić parę zdań na ten temat. Borze szumiący, jak ona mnie wymęczyła...

Na początku, nie byłem pewien, czy zabierać się za pierwszy tom serii, pod wdzięcznym tytułem, Gdzie diabeł mówi dobranoc, nieznanej mi za bardzo wcześniej, pani Kariny Bonowicz. Jednak, po namyśle, zdecydowałem, że może zaryzykuje.

Przeważył fakt, że autorka osadziła akcję swojej powieści na Podkarpaciu. A muszę się przyznać, że mam spory sentyment do tego rejonu Polski. Pierwszy raz, pojechałem tam (konkretnie w Beskid Niski) jak miałem jakoś siedemnaście lat. I byłem absolutnie zachwycony. Pozostałościami dawnych wiosek, starymi kościołami i cerkwiami, lasem, nieraz tak gęstym, że całkowicie zarastał i tak niewyraźny szlak... Ściana wschodnia, naprawdę ma w sobie sporo magii. Dlatego, uznałem, że chętnie spróbuję, jak wyszło przedstawienie niewątpliwych uroków Podkarpacia. Cóż, pod tym względem wyszło, co najwyżej średnio. A pod tym innymi?

wtorek, 28 stycznia 2020

Marcin Jamiołkowski, Order

Już jakiś czas temu, opisywałem tutaj całkiem fajne polskie urban fantasy - Okup Krwi, autorstwa wcześniej kompletnie mi nieznanego pana Marcina Jamiołkowskiego.
Wtedy, jakoś tak się stało, że kupiłem tylko jeden tom, na dodatek dość cienki. Także, po przeczytaniu, nie od razu sięgnąłem po następną część. Jednak, po tym, jak już w tym roku zauważyłem wielkie obniżki w księgarni Madbooks (księgarnia wydawnictwa Genius Creations, także jak ktoś chce wesprzeć wydających tam autorów, polecam kupować tam), od razu dokupiłem resztę. Co już jest pewną rekomendacją.

Także, jak ktoś nie czytał jeszcze Okupu Krwi, to polecam nadrobić (w razie wątpliwości służę moją notką wyżej). W tej recenzji będę się starał nie zdradzać z fabuły więcej, niż można się dowiedzieć, czytając opis z tyłu okładki. Jednak, jeśli komuś bardzo to przeszkadza, polecam najpierw zapoznać się z tomem pierwszym.

Jeśli chodzi o pierwsze rzeczy, pierwszym faktem, jaki odnotowałem było zdziwienie, gdy dostałem w swoje łapska ten cały Order. Był bowiem, może nie bardzo, ale jednak grubszy od poprzedniego. Nieco się przestraszyłem, że pan Jamiołkowski, którego poprzednio doceniłem za treściwość (w jego powieści nie było ani zbytnich niedopowiedzeń ani wodolejstwa) mógł pójść w nieco inną stronę. Na szczęście,moje obawy były na wyrost - było po prostu o czym pisać, a wodolejstwa jak nie było, tak nie ma.

środa, 15 stycznia 2020

Jean Raspail, Oczy Ireny

Dziwna jest ta książka. O ile pisałem już wcześniej o książkach pana Jeana Raspaila (Pierścień Rybaka oraz Sire, którego recenzję w końcu muszę wrzucić), to nie przygotowały mnie one na coś takiego. Poprzednie bardzo mi się podobały, ta mniej. Jednak, nie żałuję przeczytania i podtrzymuje to, co napisałem w zestawieniu hitów i kitów roku 2019 - pan Raspail to moje odkrycie roku minionego.
W poprzednich, miałem do czynienia z czymś znacznie bardziej, z braku lepszego słowa, podniosłym. Tematyka była może nie zupełnie inna, bo pewien charakterystyczny dla pana Raspaila rys znajdziemy i w tej historii, ale jednocześnie jest to coś znacząco odmiennego.

Zatem, nie przedłużając... Głównym bohaterem, jest Fryderyk Pons, Francuz, żyjący w Prowansji i na dodatek będący pisarzem. Pons, nie może sobie poradzić z napisaniem swojej najnowszej powieści, nieraz życie go po prostu przytłacza. Nie pomaga w tym również fakt, że jest starym rozwodnikiem, który oczywiście rzucił swoją żonę na rzecz jakiejś młodej siksy. Która oczywiście też go potem rzuciła.
Pons, dostaje jednak list od Salwatora, swojego przyjaciela z czasów młodości. Od przyjaciela, z którym widywał się sporadycznie, od kiedy tenże Salwator, trzydzieści lat temu wstąpił w szeregi zakonu benedyktynów. Ojciec Salwator, z tajemniczego powodu, opuścił swój klasztor, wciąż pozostając mnichem. Zamieszkał w opuszczonej latarni morskiej Ar-Men, położonej u smaganych wiatrem brzegów Bretanii. Stamtąd napisał do Fryderyka, chcąc, by ten odwiedził go w tej osobliwej samotni.

środa, 8 stycznia 2020

Robert E. Howard, L. Sprague de Camp, L. Carter, Conan Obieżyświat

W zasadzie myślałem, żeby o tym nie pisać, ale niech tam, zareklamuje. Akurat
nastrój miałem.
Zapewne bardziej wyrobionym czytelnikom nie trzeba przedstawiać postaci Conana Barbarzyńcy, wykreowanego przez śp. Roberta Howarda. Jeśli ktoś jednak tego pana nie kojarzy, to dopowiadam.
Robert Howard żył na początku XX wieku. Zaledwie trzydzieści lat, tragicznie kończąc żywot przez samobójstwo. Wielka szkoda, bo żyjąc tylko tyle, zdążył wyprodukować więcej utworów, niż niejeden pisarz przez znacznie dłuższe życie. I to z przeróżnych dziedzin. Pan Howard osadzał akcję swoich książek na Dzikim Zachodzie, Bliskim Wschodzie, Afryce, czy innych zakątkach globu. Nieraz też jego opowiadania miały miejsce w różnych epokach historycznych. Miał też na koncie dłuższe formy, ale to właśnie opowiadania zapewniły mu poczesne miejsce w ludzkiej pamięci.
Najbardziej zaś opowiadania z gatunku heroic fantasy, których bohaterem był Conan z Cymerii, krainy położonej na dalekiej północy Ziemi w legendarnych czasach.

wtorek, 7 stycznia 2020

Podsumowanie roku 2019


Skoro było już krótkie omówienie najlepszych i najsłabszych tytułów z 2019 roku, to przyszła pora na podsumowanie ogólniejsze. Także dla siebie, bo dopiero na potrzeby tego wpisu podjąłem się przeliczenia, co ja w zasadzie przeczytałem w tym roku :P.

Tak przypomnę, z wyzwań z 2019 roku - podjąłem się wyzwania Czytamy Klasykę z bloga Mi się czytanie podoba. Jedna książka z dowolnej klasyki na każde dwa miesiące w roku. Był to wariant dość ostrożny, ale nie dość, bo ostatecznie nie wyrobiłem. Jednak, coś tam przeczytałem. Po prostu, nie wrzuciłem większości wrażeń po czytaniu. Także, będzie jeszcze krótka zbiorówka. Nie chce mi się już wrzucać każdej książki po kolei i to grubo po czasie, zatem już jakiś czas temu stwierdziłem, że chyba załatwię to w tej formie. Bo większość jednak jest godna polecenia, a te które nie są, lepiej odradzić :P.

A nie do końca mi wyszło, gdyż, jak wspomniałem z okazji poprzedniej notki, rok miniony był dla mnie dość intensywny. Zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej. Nawet zastanawiałem się czasem, czy tego nie skasować, ale uznałem, że prowadzę bloga przede wszystkim dla siebie, zatem chyba bez sensu. Co nie znaczy, że nie warto nieco się postarać, aby w tym było lepiej.

niedziela, 5 stycznia 2020

15 hitów i antyhitów książkowych roku 2019


W zeszłym roku, robiłem takie krótkie zestawienie najlepszych książek, jakie miałem okazję przeczytać w roku 2018. Postanowiłem tę tradycję pociągnąć, chociaż z lekką modyfikacją. Poprzednio opisywałem tylko książki, które szczególnie mi do gustu przypadły, tym razem postanowiłem zająć się tymi, które mnie rozczarowały. Wybór tych pierwszych był naprawdę ciężki, bo na szczęście, tyle dobrego można powiedzieć o poprzednim roku, że natrafiłem na dużo dobrych, a nawet bardzo dobrych książek. Także, wybranie tych dziesięciu, które powinny mieć "to coś", zajęło mi trochę.
Niestety, ten rok był dla mnie dość intensywny, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym, co odbiło się na częstości publikowania tutaj. Mam kilka tekstów, które na pewno tutaj wylądują (oby do końca tego tygodnia).

Jeszcze tylko parę uwag, zanim przejdę do samego podsumowania. Otóż, opisuje tutaj książki, które przeczytałem w 2019, niekoniecznie wtedy wydane, niektóre są nawet dosyć leciwe. Kolejność także jest dosyć przypadkowa. Niektórzy wrzucają tylko linki do recenzji, w przypadku, gdy takowe na blogu już są, ale ja uważam, że warto napisać parę słów. Chociażby po to, by czytelnik wiedział, czy w ogóle chce mu się czytać bardziej obszerną notkę na jakiś temat.
Także, nie przedłużając, zaczynajmy.