Z kanonem pana Sapkowskiego to różnie bywa - są tam prawdziwe perełki, ale są też książki, które trochę dziwią (żeby być uczciwym, nigdy nie trafiłem na prawdziwego gniota, ale czasami nieco dziwi umieszczenie danej pozycji na takiej, jakby nie było, dość prestiżowej liście). W przypadku Zimy Świata, muszę jednak powiedzieć, że takie wyróżnienie, było jak najbardziej słuszne.
Zacznę może jednak od tego, że nie jest to jakaś bardzo nowatorska pozycja. Lodowe Kowadło, jest dość klasycznym fantasy, nawiązującym do sag i mitologii skandynawskiej. Tym niemniej, uważam, że autor stworzył całkiem ciekawy świat. Również fabuła, mimo pewnej przewidywalności, właściwej gatunkowi, nieraz potrafi zaskoczyć. Niejednokrotnie nie spodziewałem się, że coś rozegra się, tak, nie inaczej.
Zacznijmy może od samego świata. Są Krainy Północne i Południowe, hen na zachodzie, olbrzymia puszcza, góry, obfitujące w złoża metalu... Jednak, na północy mamy jeszcze Lód. A właściwie lądolód.
Oparł się na łańcuchu gór na północy, ale każdy zdaje sobie sprawę, że powoli postępuje naprzód. Jest to nie tylko siła natury, ale Potęga. Lód ma osobowość, inne potęgi również i czasami zdarza im się ujawniać.
W tym świecie, na wybrzeża Południowych i Północnych Krain, najeżdżają Ekwesze. Są to barbarzyńcy, z krajów położonych w pobliżu Lodu, zainteresowani głównie rabunkiem. Raczej nie muszę mówić, na kim są wzorowani. Fani dawnej Skandynawii zapewne będą ukontentowani.
Najbardziej oryginalnym elementem tego świata jest magia. Tutaj czary uprawiają głównie kowale, a zaklęcia są bardzo ważnym elementem ich sztuki. Kowalstwu poświęcono bardzo wiele miejsca. I szczerze - nie spodziewałem się, że można tak ciekawie pisać o trudzie kowali ;).
Głównym bohaterem tej powieści jest Alv. Nastolatek, podrzutek wychowany w miasteczku Hedeby.
W wyniku napadu Ekweszów na jego miejscowość, spotyka Mistrza Kowalskiego, Mylia. Mistrz dostrzega w nim talent i potencjał bardzo zdolnego kowala. Zatem, proponuje mu naukę.
Oczywiście, młody Alv jak najbardziej chętnie tę ofertę przyjmuje. Po czasie, zmuszony jest jednak do oddalenia się od mistrza i wyruszenia w wielką podróż. Zdobywa wielu przyjaciół, z którymi szykują się do odparcia poważnego zagrożenia.
Oczywiście, starałem się nie zdradzać wielu szczegółów, by nie zepsuć komuś lektury. W każdym razie, jak wspominałem, historia potrafi zaskoczyć. Przy tym, wcale się toczy jakoś nadmiernie szybko.
Są oczywiście takie fragmenty, gdzie wydarzenia toczą się bardzo szybko, ale i takie spokojne, wręcz refleksyjne. Moim zdaniem, autor bardzo umiejętnie nie przesadził w żadną stronę, jeśli chodzi o tempo. I jest to naprawdę sztuka, bo książka obejmuje kilka dobrych lat. Da się to odczuć, a zarazem nie wieje nudą.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki ta książka została napisana - momentami stylizowany na skandynawską sagę. Nadaje to całej historii naprawdę fajny klimat. Samo uniwersum, również niezwykle przypadło mi do gustu.
Co do bohaterów, jest nieco gorzej. Głównego bohatera, Alva, długo niezbyt lubiłem. Drażnił mnie i nie za bardzo mu kibicowałem. Muszę jednak przyznać, że przechodzi znaczącą przemianę. Jest ona wiarygodna, ma swoje tempo, ale w pewnym momencie, zdecydowanie już chciałem, aby mu się powodziło.
Inni bohaterowie, są jak najbardziej w porządku. Momentami może nieco sztampowi, ale bez przesady. Polubiłem zwłaszcza pannę Ils - kto doczyta, ten dowie się, kto zacz ;).
Chyba, jeśli chodzi o podsumowanie to byłoby na tyle. Czytam właśnie tom drugi Zimy Świata i jak na razie, nie ustępuje poziomem części pierwszej.
Ocena: 9/10.
PS. Zapomniałem dopisać, więc dodaje teraz. Pierwotnie Zima Świata, miała być trylogią. Po angielsku, została wydana w latach 80., w Polsce wydał ją Amber już na początku lat 90. Jednak, dwanaście lat po wydaniu pierwszego tomu, autor stwierdził, że dopisze kontynuację, która liczy sobie następne trzy tomy. I tych niestety już w Polsce nie wydano. Szkoda, bo autor pisał raczej na wysokim poziomie, ale nie jest tak źle. Mamy po polsku połowę cyklu, która pierwotnie miała być całością. Mogło być znacznie gorzej.
Mam w planach powrót, ale na razie opanował mnie Peter F. Hamilton, więc jak skończę z Hamiltonem, to pomyślę (a skończę pewnie nieprędko, bo dwa cykle lub podcykle Hamiltona to osiem powieści, u nas wydanych w szesnastu tomach - bo to kobyły. "Pustkę" Mag wydał w trzech tomach, podobnie Zysk "Nagiego boga" - sama Pustka to łącznie ponad 2200 stron).
OdpowiedzUsuńA Lodowe kowadło już mi całkiem wywietrzało z głowy, więc spokojnie można wrócić do lektury, tym bardziej że niedawno dokupiłem ostatni tom.
"Pustka" to kolejny z tych cykli, który chciałbym kiedyś przeczytać, więc rozumiem brak czasu na inne lektury :P.
UsuńMi pisarstwo Rohana się podoba, ale chyba odpuszczę sobie te "Rogi Tartarusa", bo pisałeś w Biblioteczce Wikingofila, że to słabe. Więc postaram się skompletować jeszcze jego "Spiralę".
O, koncept z kowalami wydaje się naprawdę fajny. Zwłaszcza, że w ogóle ciekawych systemów magicznych wiele nie ma. Magię często traktuje się albo klasycznie, albo po macoszemu, a dobry pomysł na magię może zbudować cały świat w ciekawy sposób. Jak choćby w "Z mgły zrodzonym".
OdpowiedzUsuń"żeby być uczciwym, nigdy nie trafiłem na prawdziwego gniota, ale czasami nieco dziwi umieszczenie danej pozycji na takiej, jakby nie było, dość prestiżowej liście"
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem co byś napisał o Kronikach Tornoru.