środa, 12 lutego 2020

Czytamy Klasykę - edycja 2019 i 2020


Jak już wspominałem z okazji podsumowania roku 2019, niestety, nie udało mi się zrealizować wyzwania Czytamy Klasykę 2019. Nie uważam, że kompletnie dałem ciała - bo mimo wszystko, sięgnąłem po tytuły, których normalnie zapewne bym nie ruszył (no, może bym się zebrał, ale byłoby ciężko).  Jednakże, chciałem czytać jedną książkę na dwa miesiące - muszę powiedzieć, że nie dałem rady.

Niestety, Kirima z Mi się czytanie podoba, która organizowała to wspaniałe wyzwanie, zamilkła. Mam wciąż nadzieję, że ten blog odżyje. Jednakże, na ten moment, niestety, zostałem poniekąd sam na placu boju. Cóż, przypnę ten post z boku - jeśli ktoś chce, może się przyłączyć. Bardzo zachęcam, bo uważam, że warto czytać klasyki. Nie tylko głównego nurtu, również kryminałów, czy fantasy. Znacznie lepiej docenimy inną literaturę, gdy będziemy mieli właściwą perspektywę. No i, warto nadmienić, że niejednokrotnie książki zaliczane do klasyki literatury, są naprawdę dobre. Mam wrażenie, że niejednokrotnie sporo tracimy, gdy zamiast czytać te "ramotki", maniakalnie polujemy na nowości.

No, ale dobrze, przedstawię krótko, co mi się udało przeczytać w ramach tego wyzwania w roku 2019.

1. Sir Walter Scott, The Lady of the Lake

Tutaj chyba napiszę najmniej, bo popełniłem notkę na temat tego dzieła. Ma
istotne wady - jest to poemat i zdarzają się dłużyzny. Tym niemniej, piękny kawałek szkockiej literatury, istotny w procesie odrodzenia narodowego Szkocji. Warto się przemęczyć, jeśli forma poetycka nie jest czymś absolutnie nie do przejścia.

Ocena: 7/10

2. Francis Scott Fitzgerald, Ostatni z wielkich

Przyznam ze wstydem, że jak dotąd, nie czytałem jeszcze nic, co wyszło spod pióra legendarnego Francisa Scotta Fitzgeralda. Tenże Amerykanin, był jednym z czołowych przedstawicieli tak zwanego, "zmarnowanego pokolenia" pisarzy, tworzących w Ameryce, po katastrofie jaką była Wielka Wojna. Zresztą, samym swoim życiem osobistym, Fitzgerald udowodnił, że nazwa ta, niestety była trafna. Najbardziej znanym utworem tego autora, jest oczywiście słynny The Great Gatsby - powieść parokrotnie ekranizowana.
Ja jednak sięgnąłem po Ostatniego z wielkich - książkę o znamiennym tytule, zważywszy na to, że autor nie zdążył jej dokończyć. Przede wszystkim dlatego, że miałem ją w domu ;).
Cóż... Początek jest nieco nudny. Wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia panny Cecylii Brady - córki właściciela wytwórni z Hollywood. Zakochana jest ona w panu Monroe Stahrze. Stahr, jest wspólnikiem jej ojca i tytułowym "ostatnim z wielkich". Ostatnim takim "banksterem", związanym z Wall Street, czy nawet mafią. Wokół tego romansu, jest osnuty cały główny wątek powieści. Muszę powiedzieć, że po tym nudnym początku, mamy całkiem ciekawą akcję. Nie przesadzam - zdecydowanie nie jest to nudny romans. Chociaż, moim zdaniem, główną zaletą tej książki, jest oddanie klimatu tamtych czasów, w szczególności Hollywood. 
Muszę powiedzieć, że nawet mi się spodobało.
Niestety, mam wrażenie, że panna Cecylia wypada nieco... nijako. Poza tym, nie wiadomo, jakie są motywacje wielu bohaterów, trochę nie wiadomo, do czego to ma prowadzić.
Gdyby śp. Fitzgerald miał szansę dokończyć tę powieść, zapewne powstałoby coś naprawdę fajnego. W tej sytuacji - nie aż tak. Jednak, wrażenia ogólne jak najbardziej pozytywne i przygodę z tym autorem, mam zamiar kontynuować.

Ocena: 6/10

3. Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁag
Z twórczością pana Sołżenicyna, zapoznałem się już jakiś czas temu, gdy jeszcze jako nastolatek, dostałem od ojca krótką nowelkę jego autorstwa - Jeden dzień Iwana Denisowicza. I, mogę powiedzieć, że jeśli ktoś się zastanawia, czy da radę przebrnąć przez wielki Archipelag (ponad tysiąc stron), to może spróbować właśnie od tej małej książki. Przedstawia jeden dzień tytułowego Iwana w obozie karnym. Od porannej pobudki, przez pracę w strasznych warunkach, aż do snu. Opisy bardzo plastyczne, ale najbardziej mrozi krew w żyłach taka naturalność, z jaką narrator to wszystko opisuje. Strażnika piorącego ludzi lagą, czy chociażby powody, dla których jego towarzyszy skazano na taki los.
Ta krótka książeczka, to taki Archipelag Gułag w pigułce. Dlatego, poniekąd nie byłem specjalnie zaskoczony, zwłaszcza, że mam jakieś pojęcie o krwawych dziejach ZSRR. W tej książce mamy mnóstwo takich historii, jak w Dniu, bardzo szczegółowo opisanych. Za co można było wylądować w gułagu? Ano, dosłownie za wszystko. Nawet, jeżeli byłeś zasłużonym oficerem sowieckiej marynarki, ale udowodniono, że za mocno przyjaźniłeś się z jakimś angielskim kapitanem, mogłeś dostać dziesięć lat w obozie (10 lat to standard). Oprócz takich świadectw (które do większości ludzi przemawiają bardziej, niż liczby), mamy też dość dokładne wyliczenia, ile osób w zasadzie zostało zesłanych, ilu wróciło i tak dalej. Są także opisy ucieczek i odwagi w obliczu bestialstwa władzy komunistycznej.
Czytało mi się momentami ciężko. Książka miewa dłużyzny, a tematyka nie pomaga. Osobiście, bywało, że musiałem na trochę odstawić i wrócić ponownie. W każdym razie, na pewno warto ją przeczytać. A już na pewno, powinny to zrobić osoby, których jakoś socjalizm (zwłaszcza w komunistycznym wydaniu) zafascynował. Może się zbiorę w tym roku, by przejść przez tę lekturę ponownie. Przyznaję szczerze, że tym razem, nie czułem się na siłach, by naskrobać jakąś recenzję.

Ocena: 10/10.

5. Sigrid Undstet, Olaf, Syn Auduna

Tę książkę zaliczyłem do jednej z najlepszych, jakie przeczytałem w 2019. Może nieco na wyrost, z racji na to, że bazowałem tylko na pierwszym tomie. Jednak, przejrzałem drugi, podział na dwie części też wydaje mi się nieco sztuczny, zatem myślę, że trzyma poziom. Wrzucę na pewno recenzję całości, jak już przeczytam tom 2, ale spodziewam się jak najlepszych wrażeń.
 Autorka tej książki, pani Undstet, otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w 1929. Uważam, co prawda, że nie warto przywiązywać, aż takiej wagi do tego wyróżnienia, z racji tego, że mało pamiętamy o wielu pisarzach, których uhonorowano w ten sposób, a wielu innych, którzy nie dostali tejże Nagrody, wciąż jest często wznawianych i czytanych. Jednak, w tym wypadku, oceniam, że wyróżnienie było jak najbardziej właściwe.
Jest to jedna z lepszych powieści historycznych, jakie czytałem. Opowiada o życiu tytułowego Olafa oraz jego ukochanej Inguny, od wczesnego dzieciństwa, po starość. Wszystko w realiach średniowiecznej Norwegii.
Właśnie to przybliżenie tego dawnego świata, wydaje mi się największym atutem tej książki. Mamy zarówno bardzo dobre opisy życia codziennego, różnych zwyczajów, jak i polityki. I, warto dodać, że, jak mi się zdaje, autorka dobrze ukazała mentalność średniowiecznych Norwegów. To nie jest takie częste, niejednokrotnie przecież ludzie średniowiecza, czy starożytni w tego rodzaju książkach, zachowują się i myślą w sposób nader współczesny.

Ocena: 9/10

Wyróżnienie,  Kardynał John Henry Newman, Sumienie Chrześcijańskie

Tej cienkiej książki, nie wliczam, bo liczy mniej, niż 100 stron i choćby z tego
względu, uważam, że byłaby to pewna przesada.
Jednak, pisma kardynała Newmana, to klasyka literatury religijnej, zatem uznałem, że warto jakoś tam wyróżnić.
Przeczytałem głównie dlatego, że zaciekawiła mnie osoba autora. Zanim dostał kapelusz kardynalski, był anglikańskim duchownym, bardzo cenionym kaznodzieją i pisarzem. Był jednym z liderów tak zwanego, ruchu oksfordzkiego, który był swoistym nurtem odnowy Kościoła Anglii, w duchu zbliżonym do katolicyzmu. Newman, w pewnym momencie, w wyniku studiów, doszedł do wniosku, że błędem jest cały anglikanizm i został katolikiem. Trudno nie obdarzyć takiego człowieka pewnym szacunkiem, bo ta decyzja, popularności mu nie przysporzyła i musiał sobie o tym zdawać sprawę (podobnym szacunkiem darzę ateistów z bardzo religijnych rodzin).
W każdym razie, tę cienką książkę można polecić. Kardynał napisał ją w formie odpowiedzi na atak wymierzony w katolików przez księcia Norfolk, ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii. Chodziło konkretnie o autorytet papieski, w każdym razie autor przez to, że miała to być "literatura popularna", pisał raczej w m miarę prosto  i czyta się w porządku. W każdym razie, jest to zwięzłe wyjaśnienie, na czym w zasadzie polega to całe posłuszeństwo papieżowi. W skrócie - Kościół to nie wschodnia satrapia, a papież też musi trzymać się pewnych ram.
Polecam, niezależnie, czy ktoś jest katolikiem, czy nie, bo ta kwestia często jest mocno niezrozumiana.
Tylko wstępu od prymasa Polski, Wojciecha Polaka nie polecam. Nudnawy, szkoda czasu.

Podsumowanie

Jak widać, przeczytałem cztery książki, na sześć planowanych w tym wyzwaniu. Mimo wszystko, więcej, niż połowa - mogło być gorzej, chociaż, niestety trzeba powiedzieć, że nie popisałem się. Tym niemniej, jakieś korzyści wyniosłem. Zatem piszę dla siebie, no i może, ktoś sięgnie. Polecam zwłaszcza twórczość Francisa Scotta Fitzgeralda.
Zamierzam podjąć wyzwanie Czytamy Klasykę 2020 - może tym razem pójdzie lepiej ;).

Czytamy Klasykę 2020

Myślałem, czy nie napisać na ten temat osobnego posta, ale chyba szkoda zachodu. Uznałem, że podejdę racjonalniej do całej sprawy i zaplanuje sobie z góry, co zamierzam przeczytać i będę się tego trzymał.
  1. Styczeń-luty: G.K. Chesterton, Człowiek, który był czwartkiem
  2. Marzec-kwiecień: G.B. Shaw, Pigmalion
  3. Maj-czerwiec: H.G. Wells, Wojna Światów
  4. Lipiec-sierpień: T.S. Eliot, Ziemia jałowa
  5. Wrzesień-październik: T.E. Lawrence, Siedem filarów mądrości
  6. Listopad-grudzień: H. Belloc, Path to Rome/Emmanuel Burden
Ten plan, to oczywiście absolutne minimum. Z klasyki literatury, mam jeszcze kilkoro kandydatów. Musiałem jednak coś wybrać. Wymienię jeszcze kilka tych pozycji, może ktoś się zaciekawi:
 
  • Wojna w przestworzu albo Wyspa doktora Moreau, Herberta George'a Wellsa - przyznam, że nie znam tak dobrze jego twórczości, jak bym chciał, zatem chętnie się zapoznam.
  • George MacDonald, Królewna i goblin. Jednak nie tylko, bardzo po prostu chciałbym się zapoznać z twórczością pana George'a MacDonalda - ten prekursor fantasy, był inspiracją dla takich ludzi, jak Lewis i Tolkien.
  • Daniel Dennett, Darwin Dangerous Idea. W sumie chętnie rzucę okiem na cokolwiek autorstwa tego filozofa. Przyznam, że bardzo człowieka cenię, a czytałem tylko jego artykuły. Rad jakoś bardziej nadrobię. Swego rodzaju klasyka literatury popularnonaukowej ;).
  • Wojna w niebie, Charles Williams - ciekawi mnie twórczość tego mniej znanego członka grona Inklingów.
  • Do latarni morskiej, Virginia Woolf - bardzo sobie cenię malarstwo siostry tej pani, Vanessy Bell. Zatem, może i czas byłoby poznać pisarstwo pani Woolf.
  • Nad oceanem czasu i Vinlandia, George Mackay Brown - absolutna klasyka szkockiej literatury, którą rad w końcu poznam.
  • Uczeń Czarnoksiężnika, L. Sprague de Camp, Fletcher Pratt - raczej nie bez przyczyn ta pozycja wylądowała w kanonie fantasy Andrzeja Sapkowskiego, zatem w końcu chciałbym ją przeczytać

Cóż, to byłoby na tyle. Plan minimum, w postaci tych sześciu książek, prawie na pewno uda się zrealizować. Z resztą - cóż, zobaczymy.
Jeśli ktoś chce mi potowarzyszyć i zadeklarować, że przeczyta jakąś pozycję z klasyki literatury, czy to jedną na dwa miesiące, czy jedną na miesiąc albo nawet kwartał, to zapraszam ;).


2 komentarze:

  1. Kirima bloga odpuściła, ale czasem (choć też rzadko) "produkuje" się na Instagramie.
    https://www.instagram.com/misieczytaniepodoba/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Nie umiem w Instagrama, ale zapuszczę żurawia.

      Usuń