Miałem nie robić tego raportu, zanim mi kolejne zamówienie nie przyjdzie. Jednak, gdy myślałem nad tym, zdałem sobie sprawę, że tyle czasu minęło, od tego ostatniego raportu, że już sam się mylę, co przybyło od tego czasu, co nie.
Zdecydowanie takiego chaosu nie lubię, także postanowiłem, że zmieniam zdanie. Nie będę, jak zapowiadałem poprzednio, robić tych raportów, jak uznam, że należy, ale co trzy miesiące. Także, następny na koniec września/początek października i tyle. Łatwiej wówczas ogarnąć, co się w zasadzie dzieje.
Dlatego, przedstawiam, co mi przybyło od ostatniego czasu, gdy przedstawiałem swoje nabytki. Może komuś coś wpadnie w oko i sam kupi :P.
Uprzedzam, że lista jest niepełna, bo kilka pozycji zostawiłem u narzeczonej. Wymieniam je na końcu. Zdjęcia dodam później, a tego wpisu już nie ma sensu odkładać.
Poza tym, możliwe, że coś przeoczyłem przez swoje gapiostwo. Jeśli tak, to przepraszam. Jak się zorientuje, z przyjemnością dodam stosowny apendyks.
Przechodząc do konkretów - podzieliłem umownie książki na fantastykę oraz inne. Dwa pierwsze stosy od lewej to właśnie fantastyka, pozostałe to inne.
Zacznijmy wobec tego od fantastyki.
Lecimy od lewej, z góry na dół. Po czym tak samo, z góry na dół z prawym stosikiem.
Otwiera zbiór jeden z nowszych nabytków, Betelowa rebelia, pana Daniela Nogala. Przyznaję, że jeszcze nie zajrzałem, ale z tego, co się orientowałem, zapowiada się nader dobrze i wiele sobie po niej obiecuje. Jest to prochowa fantasy - umiejscowiona nie w pseudośredniowieczu, ale jakoś w XIX wieku.
Kolejna pozycja, to Pierścień Królowej Saby, słynnego Henry'ego Ridera Haggarda. Dla niewtajemniczonych - pan Haggard był wziętym pisarzem, z drugiej połowy XIX wieku, który był istnym wirtuozem gatunku, znanego jako "zaginione cywilizacje". Schemat jest taki: podróżnik przemierza nieznane lądy i natrafia na starożytne miasto, dajmy na to, potomków Atlantów.
Ja osobiście bardzo takie klimaty lubię, dlatego zamówiłem tę powieść. Recenzja, mam nadzieję wkrótce. Jednak, już muszę powiedzieć, że opłacało się kupić. W następnym raporcie, na pewno pojawią się inne z powieści pana Haggarda, o jego najsłynniejszym bohaterze, Alain Quatermainie.
Nawet jeśli ktoś nie kojarzy pana Haggarda, to tę postać, może kojarzy z komiksu i filmu Liga Niezwykłych Gentlemanów.
Następnie mamy książkę autorstwa dwóch pań, Mercedes Lackey i Josephy Sherman, pod tytułem Zamek Złudzeń. Szczerze mówiąc, kupione dlatego, że było tanie, ale nieco obawiam się zawartości. Miejmy nadzieję, że do końca roku się przełamię :D.
Kolejna książka to Ysabel, autorstwa Guya Gavriela Kaya. Jestem wielkim miłośnikiem pisarstwa tego pana, dlatego, jak zobaczyłem na Allegro za stosunkowo niską cenę, od razu wziąłem.
Natomiast książkę pana Seana Stewarta, dostałem za darmo, w punkcie, gdzie można zostawiać książki, których się chcemy pozbyć. Nie sprawdzałem, cóż to, ale wygląda na jakieś w miarę przyzwoite fantasy, dlatego, cóż, zobaczy się :P.
Kolejne to dzieła słynnej Marion Zimmer Bradley. Recenzję angielskiego oryginału Mgieł Avalonu muszę w końcu wrzucić. Natomiast, Leśny Dom, rozgrywa się przed czasami opisanymi we Mgłach. Podczytywałem i bardzo fajne. Zastanawiam się, czy czytać dalej, czy może poczekać, aż skompletuje całą resztę cyklu. To zresztą mój cel do końca roku, więc miejmy nadzieję, że się uda ;).
Kolejna książka to Eryk Promiennoki, autorstwa wspomnianego Henry'ego Haggarda. Pisarz zrobił w tej książce wypad na teren sag skandynawskich. Cóż... Wyszło mu całkiem nieźle.
Kolejna pozycja, to Okup krwi, pana Marcina Jamiołkowskiego. Nie powiem, przyjemne urban fantasy, planuje zakup reszty cyklu.
Następnie mamy, omawiane ostatnio Czerwień na czerwieni, pani Wiery Kamszy.
Potem, kolejny klasyk, czyli Las za światem, Williama Morrisa. Recenzja, jak przeczytam, również się tutaj pojawi. Chociażby ze względów historycznych, bo to jedna z pierwszych powieści fantasy w ogóle, wydana jeszcze, bodajże w 1894 roku.
Następnie Firebird, pani Mercedes Lackey. O tyle ciekawe fantasy, że osadzone w realiach wczesnośredniowiecznej Rusi. Ciekaw jestem bardzo, jak wyszło Amerykance przedstawienie tych realiów. Cóż, zobaczymy.
Do pana Dennisa McKiernana się przekonałem, także przy okazji wzbogaciłem się w chyba najbardziej znana z jego książek - Smoczą Zgubę. Jak to McKiernan - sztampowe fantasy, ale takie ma być, na całkiem dobrym poziomie.
Ostatnia pozycja z lewego stosu, to omawiane już tutaj Tam, gdzie śpiewają drzewa, pani Laury Gallego Garcii.
Na prawej mamy, od góry powszechnie znane powieści.
Po pierwsze, pierwszy tom Krwi i Ognia, pana Martina. Jak na kronikę bardzo ciekawe :D.
O twórczości pana Alastaira Reynoldsa słyszałem jak dotąd same superlatywy, dlatego, jak miałem okazję, kupiłem jego zbiór opowiadań - Galactic North. Zobaczę, jak wypadnie.
Następnie mamy dwie pierwsze części cyklu śp. Gene Wolfe'go - W dżunglach zieleni i Na morzach błękitu. Z panem Wolfe'm jak dotąd też się nie zapoznałem, także jestem bardzo ciekaw, cóż to tam znajdę.
Następnie mamy okazyjnie kupione tomy cykli, które bardzo chciałbym uzupełnić. Pierwsza pozycja to Lavondyss, pana Roberta Holdstocka. Wciąż brakuje mi tomu 1 - czyli Lasu Ożywionego Mitu.
Druga to Wiedźma z Lasu, tom drugi pięciotomowego cyklu autorstwa pana T.H. White'a, będącego retellingiem legend arturiańskich. Ponieważ opowieści o królu Arturze, to mój konik, na pewno uzupełnię i wrzucę tutaj sprawozdanie z całości.
Ostatnie to omawiana już tutaj Cena Szczęścia, pana Stevena Eriksona oraz Idź i czekaj mrozów, pani Marty Krajewskiej. Tę drugą książkę muszę jeszcze dokończyć, ale na razie mogę powiedzieć, że całkiem niezłe fantasy w słowiańskim klimacie.
Do tego dwie pozycje, które są na stosie, ale nie widać, bo tak cienkie, więc wrzucam tutaj. Jedna, to wydanie Rudego Dżila i jego psa i Kowala z Podlesia Wielkiego z 1989, autorstwa samego Mistrza - J.R.R. Tolkiena. Przyznam, że kupione głównie ze względów kolekcjonerskich, bo już kiedyś czytałem.
Druga to opowiadania śp. Roberta E. Howarda i Lorda Dunsany'ego - Barbarzyńca i Marzyciel.
Teraz, przechodzimy do reszty. Również, zacznijmy od góry.
Najpierw mamy Herezje i prawdy, zbiór esejów na temat Średniowiecza, autorstwa śp. Stanisława Cata Mackiewicza. Trafił mi się egzemplarz z 1962 roku, wydawnictwa Pax. Została mi resztka do skończenia, ale na razie mogę powiedzieć, że polecam. Cat Mackiewicz miał lekkie pióro i nawet książkę z początku lat 60tych czyta się całkiem nieźle.
Tygiel, Piotra Kossowskiego opowiada o Afryce. Dostałem za darmo, także nie wybrzydzałem, ale prawdę mówiąc, pojęcia nie wiem, czy to dobre może być, czy nie. Sprawdzę.
Książkę pana Carla Rovelliego już tutaj omawiałem, także się wstrzymam.
Następnie mamy zbiór wykładów śp. Stephena Hawkinga oraz sir Rogera Penrose'a. Oboje są świetnymi fizykami i czyta się bardzo fajnie, jednak, nie jestem pewien, czy coś o tym tutaj pisać, bo jednak nie jest to stricte literatura popularnonaukowa.
Głębię, Jamesa Nestora dostałem w prezencie. Traktuje o nurkowaniu i zapowiada się ciekawe. Jednak, gwoli szczerości, na razie nie czytałem.
Następnie zbiór tekstów pana Pawła Lisickiego, który omawiałem niedawno.
Kolejna pozycja Król tasmańskich stepów, pana Andrzeja Trepki, to staroć bodajże z lat 80tych. Jednak, jednocześnie jedna z lepszych książek o przyrodzie, jakie czytałem. Recenzję na pewno wrzucę niedługo.
Kolejna książka to W królestwie lodu, pana Hamptona Sidesa. Omawia historię tragicznej wyprawy statku Jeannete, pod dowództwem kapitana de Longa, który to uwiązł w lodach. To książka historyczna, ale myślę, że tym, którym się podobał Terror pana Simmonsa, może przypaść do gustu i to.
Następnie najświeższy nabytek, czyli Templariusze, pana Dana Jonesa. Wygląda poważnie, ale przyznam, że na razie tylko przejrzałem.
Książka pana Seana Carrola, Nowa perspektywa, to swoiste omówienie nowoczesnej fizyki, z dodatkowymi filozoficznymi dodatkami. Jeszcze nie czytałem, tylko przejrzałem, ale wygląda obiecująco.
Kolejne dwie dotyczą szeroko pojętej ekologii. Pierwsza, to bardzo dobra pozycja pana Karstena Brensinga, Misterium życia zwierząt. Bardzo polecam, jeśli ktoś się biologią środowiskową nieco interesuje.
Ostatnia to Zielona filozofia, pana Rogera Scrutona. Dla niezorientowanych - to jeden z najwybitniejszych, żyjących myślicieli z nurtu konserwatyzmu. Też recenzję planuję, jednak, na razie powiem, że książka faktycznie bardzo dobra i skłania do przemyśleń. Po lekturze tej pozycji, wcale nie będzie takie oczywiste, że nie można być miłośnikiem przyrody i konserwatystą. Ze swojej strony dodam, że pan Scruton na pewno jeszcze zawita na łamy bloga ;).
Muszę także dodać jeszcze jedną pozycję, którą tez już tutaj omawiałem, mianowicie 1968. Od Wietnamu od Meksyku, śp. Oriany Fallaci. Niestety, zapomniałem ją dodać na stos. Ostrzegałem, że mogę zapomnieć :P.
Cóż, to byłoby na tyle. Są jeszcze pozycje, które mam dostępne, bo dałem w prezencie rodzicom. Mianowicie:
- Proxima, Stephen Baxter
- Mąż Czarownicy. Wielki Czas, Fritz Leiber
- Dzika sprawiedliwość. Moralne życie zwierząt, Jessica Pierce, Marc Bekoff
Pierwsze dwie na pewno tu opisze, bo to bardzo dobra fantastyka. Nad ostatnią, traktującą o zwierzętach, się zastanowię ;).
Dodatkowo wzbogaciłem się o następujące pozycje, ale teraz nie mam jak zrobić zdjęcia:
- Lata wojen, Peter Englund - powieść historyczna z wojny trzydziestoletniej.
- Dwa pierwsze tomy Malloreonu, śp. Davida Eddingsa - kontynuacja Belgariady, chyba równie dobra.
- King Arthur and his knights of the Round Table, Roger Lancelyn Green - retelling legendy o królu Arturze, oparty na klasycznym poemacie Thomasa Malory'ego. Do końca mam nadzieję, że dam radę, coś o tym naskrobać.
Niestety, poszkapiłem sprawę z kupnem Lyonesse, pana Jacka Vance'a. Teraz naprawię i na pewno będzie w następnym raporcie. Recenzja, mam nadzieję, nawet wcześniej.
Cóż, to byłoby na tyle. Mam nadzieję, że komuś podrzuciłem jakiś dobry tytuł do lektury ;).
Łooo panie, ale stosy. :) Wiele dobrego, co mam, chce mieć lub myślę mieć. Sanderson, Erikson, McDonald, Martin, Kay, Tolkien, Sides (bardzo dobra książka w klimacie Terroru). No nachomikowałeś trochę tego, nie powiem. Gratuluję i życzę udanego lipca - obfitego w nowe nabytki i ciekawe lektury. :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję ;) Sandersona trza skompletować :P. W ogóle, przypomniałeś mi, że "Rytmatysty", tu nie dopisałem xD. Się dorzuci, bo na razie i tak chwilowo nie mam dostępu :P.
UsuńCo do książki Sidesa, to jest to jednak historia, klimatu jak u Simmonsa nie ma. Jednak, jak opowieść o wyprawie Franklina sama w sobie się podobała, to może i o wyprawie de Longa ;)
Dokładnie. Uwielbiam gościa i mam nadzieję się z nim kiedyś spotkać. Szkoda, że do Krakowa mi się nie udało. Ale książki i komiksy będę miał wszystkie, czy to standardowe fantasy, czy YA, bez różnicy. Uwielbiam jego styl i każda książka mi się podoba. Zwłaszcza seria Mistborn.
OdpowiedzUsuńChodziło mi o klimat arktyczny, chociaż groza też jest mocna, ale innego rodzaju. Tam nawet jest wzmianka o wyprawie Frankina. Mi się to w każdym razie bardzo dobrze czytało i poruszyło mocno.
Mistborn bardzo fajne, ale przyznam (choć oczywiście zamierzam spróbować), że jak kiedyś zajrzałem do "Drogi Królów", to jakieś takie... Toporne to było. Ale nie wiem, to tylko sam początek był. Elantris kiedyś też czytałem (choć nie skończyłem) i to za to, było bardzo fajne.
UsuńKlimat arktyczny akurat zawsze na propsie, że tak się wyrażę :P
Droga kapitalna jest, drugi tom też, gorzej z trzecim, tam jest nieco słabiej. ALe ogólnie nie ma co porównywać do Mistborn z co najmniej dwóch powodów. 1. To nie ten format. 2. To jeszcze nie koniec, a może się skończyć różnie, wiec nie wiadomo jak wyjdzie średnia. Mistborn to dla mnie niemal ideał. :)
UsuńElantris bardzo dobre, to była książka, od której chciałem zacząć, ale była cholernie ciężko dostępna i w konsekwencji dopiero po kilku latach sięgnąłem po Mistbornie.
Wiele jest takich fajnych książek. Nieco mrozu jest w książke Philbrocka, aczkolwiek bardziej by Cię zainteresował tutaj klimat marynistyki, pisałem o tym tutaj:
https://swiat-bibliofila.blogspot.com/2015/08/w-samym-sercu-morza-tragedia-statku.html
Cóż, przekonam się w miarę niedługo, mam nadzieję :P.
UsuńSłyszałem, że ta kontynuacja Mistborn, jest jednak znacznie gorsza? Warto się w to pchać?
O, dzięki, zapisałem ten tytuł. Nie słyszałem o nim zupełnie. Od siebie w takim polecam sięgnięcie po pierwowzór literacki, czyli po "Moby Dicka". Naprawdę dobra, mimo upływu lat, nadal się broni. Jednak, takie rozszerzenie tej historii (może nie dokładne, ale jednak) zawsze bardzo chętnie przygarnę.
Kontynuacja z Waxem i Waynem jest inna, bo to takie fantasy w stylu kryminalnym i to doprawione humorem. Jest nieco gorsze od poprzedniej trylogii, bo i mniej stron, i inne postaci (Kelsiera i Vin nie przebiją), ale czyta się równie dobrze. Wątpię, żebyś mocno kręcił nosem. To jest trochę podobne do cyklu Sullivana z dwoma detektywami, jeśli kojarzysz.
UsuńNO właśnie "Moby Dicka" nigdy nie czytałem i to taka jedna z kilku lektur klasyków, które powinno sie mieć dawno za sobą, a ja nie mam. Ale przyjdzie czas. :)
Właśnie słyszałem , że tam Sanderson poległ i na polu realiów. Podstawowe zarzuty są takie, że w uniwersum z taką magią, technika by nie poszła tą drogą. Także mam wątpliwości.
UsuńCykl Sullivana niegdyś tu oceniałem. Dobre, choć fajerwerków nie ma ;).
A to polecam. W tym klimacie również Hemingway jest niezły, chociaż on raczej szlajał się po lądach, nie morzach ;)
A mi się właśnie podobała technika z użyciem magii, zamiast samego jej stosowania przez postaci.
UsuńNo to kontynuacja to coś w stylu takiego Sullivana tylko więcej magii i dla mnie osobiście lepsze, bo SUllivan mnie nie za bardzo zaskoczył.
Hemingwaya też mam zaległego, tylko w dzieciństwie klasyka się czytało. ;) Ale na półce mam opowiadania.
U Sullivana mi nie grali bohaterowie przede wszystkim. Nie wiem, może to ja jestem jakoś mało tolerancyjny, ale nie pojmuje, czemu Hadrian po prostu nie pozbył się tego paskudnego opryszka :D.
UsuńA to polecam :D. Sam miałem to szczęście, że z Hemingwayem zetknąłem się, zanim musiałem go przeczytać w ramach lektury. To nieraz skutecznie zniechęca do twórczości danego pisarza (ja tak miałem, na przykład, z Lemem) :D
Mi zaś bohaterowie się podobali, ale sama fabuła mało zajmująca.
UsuńLema w ramach lektur czytałeś?
Fabuła też średnio ;). Hadrian był w porządku, ale Royce to zwykły bandzior i ciężko mi widzieć w nim coś pozytywnego.
UsuńJakoś w podstawówce, "Bajki robotów". Najgorsza książka Lema, jaką czytałem
Nie czytałem tego Lema, ale zamierzałem.
UsuńKonkretne zakupy :) Jestem bardzo ciekawy jak Ci się Sanderson spodoba, bo dla mnie jest to jeden z ulubionych pisarzy fantasy - ciekawe fabuły, cała idea Cosmere, czyli wszechświata, w którym dzieje się większość jego książek i bohaterowie ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom Mistborn już oceniałem, jest zalinkowane. Oceniam dość wysoko. Jak dalej będzie? Chętnie skompletuje i się przekonam ;). Sandersona oceniam nad wyraz pozytywnie, chociażby za udane dokończenie "Koła Czasu". Widać, że to nie to samo, co Jordan, ale i tak, źle nie jest, w tym przypadku, to już coś.
UsuńTym razem nie wygląda, jakbyś obrabował bibliotekę :D
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego ja sobie robię podsumowanie łupów co miesiąc - łatwiej to ogarnąć i mniejsza szansa, że się rozejdzie po krewnych-i-znajomych (tudzież że Luby utopi w wannie albo wetknie gdzieś, gdzie nie będę mogła znaleźć).
Też mam "Betelową..." ale oczywiście jeszcze jej nie przeczytałam XD To samo tyczy się "Ysabel". W ogóle mam chyba prawie wszystko Kaya, co u nas wyszło (poza "Sarantyńską mozaiką"), bo akurat trafiłam ze swoją fascynacją "Tiganą" na ten okres, kiedy magowe wydania chodziły za parę groszy po tanich książkach. Kompulsywnie je wtedy kupowałam. W sumie, skoro Zysk wykupił prawa do jego dwóch nowych powieści, to może pójdą za ciosem i Sarantyńską wznowią?...
Haggard mnie jakoś nie jara, podobnie jak Bradley. Ale to może dlatego, że jeszcze nie czytałam "Mgieł Avalonu" (choć mam, oczywiście z taniej książki XD ). Do Lackley też się nie mogę przekonać, ale to głównie dlatego, że natrzaskała tyle tych cykli, że człowiek nie wie, od czego zacząć...
Cieszę się, że Jamiołkowski Ci się podobał, to jedno z moich ulubionych urban fantasy (mimo pewnych ewidentnych wad). Będzie nocia?;) To samo dotyczy Krajewskiej, w końcu mój patronat XD
Napisz, jak Ci się ten Wolfe podobał. Mnie, przyznam, rozczarował w formie powieściowej, ale akurat tego cyklu nie czytałam (próbowałam "Cienia Kata" i "Żołnierza z mgły"). Za to opowiadania pisał przecudnej urody.
Czekam też na recenzje "Głębi" i Trepki, bo ciekawam. Tak samo na "Zieloną filozofię", bo wszystkie książki filozoficzne traktuję z najwyższą nieufnością :P
Też się z tego powodu cieszę. Nie przeszkadzają mi aż tak bardzo te stare naklejki, ale nie ukrywam, że lubię mniej oznakowane książki :P.
UsuńNo, też uznałem, że jednak regularność w tej kwestii jest ważna - nawet, jeśli chodzi o samego siebie, nie mówiąc już o ludziach, którym się zdarza się to czytać.
"Sarantyńską mozaikę" mam nadzieję niedługo dorwać, chociaż też rad bym powitał wznowienie, bo pan Kay to klasa sama w sobie :D. Powiem, Ci, że jak na razie "Ysabel" wypada dość słabo, jak na jego możliwości, głównie ze względu na bohaterów, ale i tak źle nie jest :P.
Mnie Haggard od początku odpowiadał, z racji uwielbienia dla Indiany Jonesa :P. Do pani Bradley, zalecam się przekonać, bo rzeczywiście warto. Chociaż, początek faktycznie może znużyć :P. Jeśli chodzi o panią Lackey to proponuję zacząć od "Opowieści Kerowyn". W sumie chyba wrzucę niedługo recenzję. Nie ma na stosiku, bo pożyczałem, nie moje :P.
O Jamiołkowskim nocia będzie :P. O Krajewskiej, mam nadzieję też. Jak mam być szczery, to kupiłem tylko dlatego, że wisiało z boku Twojego bloga :D.
Co do Wolfe'a, to sam jestem ciekaw. Wielu się o nim rozpisuje w samych superlatywach, dlatego chętnie wyrażę swoją opinię, na ile jest to trafne ;).
Recenzja pana Trepki będzie chyba najszybciej, bo czytałem to już kilka razy w liceum, kwestia przypomnienia sobie :P. "Głębia" to nieco gorzej, muszę przeczytać ;).
"Zielona filozofia" jest ciężka. Nocia na pewno będzie, bo jednak muszę przyznać, że w wielu wypadkach rzeczywiście dość trafna. Przykładowo: Wiele udanych inicjatyw w obronie przyrody udało się tylko dzięki współpracy lokalnych społeczności. I pan Scruton zauważa, że było to możliwe, dzięki odwołaniu się do tak konserwatywnych wartości, jak przywiązanie do własnej ziemi, w tym jej piękna i przyrody, pewnej odpowiedzialności za "małą ojczyznę" i tak dalej... Generalnie, nie zawsze czytało się tak gładko, jak bym chciał, ale rzeczywiście, generalnie byłem pozytywnie zaskoczony. Po słuchaniu bzdur o globalnym ociepleniu, produkowanych przez Michalkiewicza, pan Scruton to istny powiew świeżego powietrza :D
Łooooo, ale piękne stosy! Gdzie to wszystko mieścisz? :) Nazwiska zacne, część bez skrupułów bym podebrała. Sama czytałam tylko dwie - IDź i czekaj mrozów (uwielbiam obydwie części, czekam z utęsknieniem na trzecią) oraz W królestwie lodu (miałam etap zafiksowania na Dalekiej Północy) ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :D. Ledwie, muszę dodać kilka półek :P. Może kiedyś wrzucę jakieś zdjęcie moich zbiorów. "Idź..." istotnie jest dobre, chociaż nie powiedziałbym, że uwielbiam ;).
UsuńNatomiast niektóre chodzą po całkiem dobrych cenach na Allegro, także polecam ;)
Koniecznie wrzuć! :)
UsuńWiesz, jak mi się coś mocno podoba, to się szybko ekscytuję (taki typ) :D A do tej serii mam jeszcze sentyment, bo znam prywatnie autorkę i sympatia dodatkowo mi się przekłada z osoby na książki ;)
Zaciskam pasa, więc allegro na razie omijam szerokim łukiem :D
Muszę znaleźć jakąś okazję :P.
UsuńRozumiem, reakcja jak najbardziej zrozumiała :D. Też tak czasem miewam, ale przyznam, że czasem mnie męczyła ta książka. Jednak, po kontynuację sięgnę :P.
Ależ tam właśnie trzeba zaglądać, jak się zaciska pasa. 10 książek w cenie jednej z księgarni, przykładowo :P
Mam na myśli, że zamierzam W OGÓLE nie kupować książek przez najbliższych kilka miesięcy :D
UsuńA, o to chodzi... Ale ten, kiedyś ten czas się skończy, czyż nie? Wtedy zawsze można rzucić okiem :D
UsuńZapewne skończy się szybciej, niż bym chciała ;)
UsuńRozumiem nałóg książkoholizmu, ale jako osoba smagająca się z nim także (z tytoniowym też :P), muszę powiedzieć, że to mało daje :P. Lepiej kupować mniej czasem, ale kupować, bo potem głód za bardzo rośnie i koszyk puchnie :P.
UsuńAle może masz inaczej :P. Allegro w każdym razie polecam :P
Większość stosu fantastycznego mam, acz dwie pozycje mnie interesują :D "Barbarzyńca i marzyciel" - miałem, ale gdzieś wsiąkło, pewnie komuś pożyczone nie wróciło, pal licho Howarda, bo mam te opowiadania w innych wydaniach, ale jest też Lord Dunsany, a jego pewnie już nigdy w Polsce nie wydadzą... A druga to powieść Laury Gallego Garcia, ale tu poczekam na Twoją opinię - jak lubię hiszpańskie fantasy, tak tu mam wątpliwości :D
OdpowiedzUsuńSeana Stewarta polecam - takie dość nieszablonowe fantasy, Choć z jego powieści akurat "Kres obłoków: jest najbliższy temu, co się określa jako typową fantasy.
Lyonesse jak znajdziesz - bierz, to naprawdę świetna trylogia. Ale widzę, że ceny na Allegro ma konkretne. Jeszcze niedawno tylko tom 2 miał ceny kosmiczne - 1 i 3 można było kupić za grosze, a dziś widzę, że pierwszy jest jedna oferta - 57 zł, trzeci też jedna oferta - prawie 90 zł. Drugiego samodzielnie brak, ale jest cała trylogia za 94 zł.
Właśnie też wziąłem ze względu na Lorda Dunsany'ego :D. Natomiast tę książkę Laury Gallego tu oceniałem już, nawet komentarz dodałeś :P. Nie najlepsze, ale ujdzie. Trochę taka niestandardowa baśń.
UsuńNo to się zastanowię, czy czegoś nie dorzucić :D.
Właśnie zrąbałem zakup ostatnio przez wyjazd :D. Jak znajdę to wezmę na pewno.
Piękny ten stos. Oczywiście, że znalazłabym tu coś dla siebie. Zaciekawiło mnie fantasy w średniowiecznej Rusi, opowiadania lorda Dunsany'ego - ciekawe, czy tak dobre, jak "Córka króla elfów". Kaya też mam w planach, choć pewnie zacznę od "Pieśni dla Arbonne". I książka o templariuszach wygląda interesująco.
OdpowiedzUsuńNiestety tej powieści pani Lackey w Polsce nie wydano ;). Ale po angielsku - nie ma problemu. Sam jestem ciekaw :P
UsuńCo do opowiadań to zobaczę, ale zapewne Lord Dunsany znacząco poziomu nie obniżył :P
Kay zdecydowanie na polecenie zawsze zasługuje - nawet nie w szczycie formy robi wrażenie.
Natomiast co do tej książki o templariuszach to mam pewne obawy. W końcu, nie pisał tego historyk. Ale, nie wygląda na szukanie sensacji, a to już coś w tej tematyce. Na temat templariuszy wydano już mnóstwo śmieciowej literatury
Lubisz Lackey? Bo tak szczerze powiedziawszy, to mnie podobały się dwie jej książki, obie czytałem przed potopem :D Pierwsza to "Prawo miecza" - chyba najlepsze z tego cyklona o Valdemarze (a może moja błędna ocena, bo czytałem jako pierwsze, więc jeszcze było to dla mnie coś świeżego). Druga to książka popełniona do s-ki z Andre Norton - "Zguba elfów". Czytałem też te Gryfy i Wiatry, ale to takie 5/10. No i jeszcze wpadło mi w ręce takie coś, jak "Zamek złudzeń" - borze szumiący i jeżu kolczasty, jakie to było nędzne - 2/10.
UsuńMam ambiwalentny stosunek. Czasami zdarzało się jej napisać coś, co naprawdę mi się podobało. Przykładowo, "Prawo miecza" właśnie albo "Tiger burning bright" z Andre Norton i Marion Zimmer Bradley. Ale czasem napisała coś od czego zgrzytały mu zęby.
UsuńTę książkę tutaj kupiłem, bo kosztowała jakieś 5 złotych, to uznałem, że mogę zaryzykować :D
Tak, ilość mitów na temat templariuszy jest niesamowita :) Ale że nie historyk? Na Wikipedii piszą, że historyk z wykształcenia...
OdpowiedzUsuńCzytałam też z nim wywiad na blogu zwierza popkulturalnego: https://zpopk.pl/dan-jones-templariusze.html