wtorek, 31 marca 2020

Karl Edward Wagner, Pajęczyna utkana z ciemności

Zdarza się, że czytują tego bloga ci, którzy lubią Conana. Ja też lubię, zatem sięgnąłem po
książkę człowieka, o którym mówiło się, że jest (zanim zapił się na śmierć) jednym z czołowych literackich naśladowców śp. Roberta Howarda - Karla Edwarda Wagnera.

Już niestety nieżyjący Wagner, wykreował postać Kane'a - według niektórych, będącego inną wersją Conana Barbarzyńcy. Czy tak rzeczywiście było? Moim skromnym zdaniem - nie całkiem. Ale o tym zaraz.

Jak zauważyłem na Lubimy Czytać, wielu ludzi wystawiło dość niskie opinie tej książce. Że oklepane, że już było gdzieś i tak dalej. Cóż - mi tam się podobało. Uzasadnię oczywiście swoje zdanie, ale wypada ostrzec, że wielu pewnie by się nie zgodziło. Może to kwestia tego, że Pajęczyna utkana z ciemności, została wydana w 1975 i była literackim debiutem (w dłuższej formie) pana Wagnera. Dodatkowo, dochodzi sprawa tłumaczenia - ja czytałem późniejsze wydanie Amberu, jak na moje oko, całkiem przyzwoite. Ale wielu osób, mogło mieć styczność ze starszym wydaniem Phantom Press - którego jakość przekładu, podobno pozostawia wiele do życzenia.

Jeśli ktoś po tym wstępie, mimo wszystko jest ciekawy, co dokładnie sądzę o tym dziele, to zapraszam.

Pierwsze polskie wydanie Phantom Press
Jak wspomniałem, głównym bohaterem tej książki jest Kane. Powierzchownie, rzeczywiście może się wydawać, że to jakiś krewniak Conana Barbarzyńcy. Potężny, bardzo silny mężczyzna o burzy rudych włosów i bujnej brodzie, nie wiadomo dokładnie, z których stron pochodzi. Tak jak Conan, poza tym, że znakomicie walczy (oczywiście lewą ręką jak to rudy) i jest bardzo dobrym dowódcą.
Conan jednak, przy tym wszystkim był swojski. Od zawsze było wiadomo, że chodzi mu przede wszystkim o to, by złota i kobiet w życiu nie zabrakło (no, może też, by nie było zbyt nudno). Kane'owi, czasem rzeczywiście zdaje się chodzić o to samo, ale widać też, że nie chodzi tylko o to. Jednak, najbardziej wyróżniają go oczy - błękitne i o przeszywającym spojrzeniu, oczy na wpół szaleńca, który widział nieco zbyt wiele. W tej postaci kryje się mrok i pewna obcość, którą autor moim zdaniem oddał całkiem nieźle.
Kane bywa gwałtowny, prawie amoralny - nie liczy się z ludzkim życiem, chociaż potrafi zdobyć się na pewną lojalność względem towarzyszy broni. Tym niemniej, nie można powiedzieć, by ta postać była jakimś tępym brutalem. Ten człowiek, potrafi w razie potrzeby snuć zręczne intrygi, najpewniej para się też czarnoksięstwem. Czasem bywa w refleksyjnym nastroju, potrafi nawet recytować poezję. Wydaje się inteligentnym i złożonym człowiekiem, pod maską prostego żołnierza - jednak, jak wspomniałem, tkwi w nim też pewna doza szaleństwa.

Kane, zostaje ściągnięty na służbę przez Efrel - potwornie okaleczoną królową wyspy Pellin, która chce podbić stolicę całego archipelagu i zarazem Cesarstwa - Thovnos. Zarazem, chce zemścić się na cesarzu - Netistenie Marilu. Właśnie on odpowiada za jej straszne okaleczenie, które ledwie przeżyła.
Kane jakoś sobie radzi, ale cesarz dysponuje sporymi siłami. Nie jest też pewien, co skrywa Efrel, nie tylko królowa, ale potężna czarownica.

Jak widać, historia ta nosi znamiona typowego heroic fantasy, ale zarazem jest w niej na tyle mroku, że spokojnie można określić je jako dark. Dark fantasy w dobrym stylu - nie ma epatowania bluzgami, czy nieustannego podkreślenia w inny sposób, jak bardzo "mhroczna" to opowieść. Tym niemniej, są tortury, krew się leje strumieniami, a pewne praktyki wzbudzają wręcz ciarki. Powiedziałbym, że ta powieść ma w sobie coś z klasycznych wiktoriańskich powieści grozy. Nawiązania do klasyki zresztą są - mnie nie raziło, uważam, że na tyle subtelne, że nie wzbudza to mojego oporu. Raczej pewne mruganie okiem do czytelnika.

Bohaterowie też nie zawodzą - Kane, może nie wzbudza nadmiernej sympatii, ale jest w nim coś hipnotyzującego. Chętnie się śledzi jego perypetie.
Dość dobrze "dobrał się" z królową Efrel - w tej kobiecie był jakiś magnetyzm, mimo wielokrotnie emanującego zła. To inteligentna osoba, nad którą jednak, nieraz górę brało szaleństwo.
Podobnie przeciwnicy Kane'a - cesarz Maril i jego rodzina. Rozumiemy ich motywacje, w pewnym sensie, powinno się chyba im bardziej ufać. Tym niemniej, zwłaszcza Maril ma różne okrucieństwa za uszami i ciężko darzyć go jednoznaczną sympatią.
Poboczne postacie też są w porządku - zrozumiałe są ich motywy, dość przekonująco nakreślone charaktery.
Poza tym, jeden szczegół - prawie każdy, ma tam coś za uszami. Jedyna, naprawdę dobra i szlachetna osoba to córka cesarza Marila.
Jedno z amerykańskich wydań
Podsumowując - Pajęczyna utkana z ciemności, nie jest może literaturą wybitną, ale moim zdaniem - całkiem dobrą. Kane, w pewien sposób, jest znacznie ciekawszym bohaterem, niż Conan. Na pewno, znacznie mniej jednoznacznym i bardziej złożonym. Mi się może nie pali, ale na pewno sięgnę po dalsze powieści z nim w roli głównej.
Natomiast, warto dodać, że ta książka, kończy się tak, że można czytać jako zakończoną historię. Zatem, jeżeli ktoś nie jest pewien, czy pisarstwo pana Wagnera w ogóle mu się spodoba, to może spróbować i łatwiej ocenić po tym jednym tomie.

Ocena: 7/10

18 komentarzy:

  1. Nazywa się jak pierwszy morderca, jest leworęczny i rudy. Jeszcze te oczy. Kane został opisany jako rasowy złoczyńca. I kiedy działał w tej roli to czytało mi się świetnie. Niestety po Pajęczynie... traci pazur i zaczyna zmieniać się w coraz bardziej ordynarną kalkę Conana. Ten złowrogi czarnoksiężnik, ten mściwy, obalony Władca Ciemności staje się w końcu awatarem ładu. I nie to, że Kane przechodzi jakąś wewnętrzną przemianę. Taka nie następuje. Autor zwyczajnie postanowił ugrzecznić swego bohatera. Wręcz go wybiela go. Zabójca Abla? A gdzie, toż to Prometeusz. Kane ścigany przez siły prawa (w końcu większość życia spędza jako awanturnik i mniej lub bardziej pospolity zbój)? Ścigający to obrzydliwi fanatycy i mordercy, a Kane jest taki biedny i smutny. Odwalcie się od niego! Ech.

    Pojawia się schemat: źli się panoszą w okolicy > Kane zabija złolców > świat staje się lepszym miejscem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to słabo ;(. Szkoda, bo poniekąd spodziewałem się kalki Conana, a dostałem postać daleko bardziej złożoną i mroczną. Strata dla literatury, że autor zaprzepaścił potencjał Kane'a w następnych tomach. Sprawdzę, tak czy inaczej, ale dzięki, że ostrzegłeś, to przynajmniej się nie będę spodziewał Bóg wie czego.

      Usuń
    2. Hmmm nie do końca bym się zgodził z tak krytyczną opinią na temat poźniejszych tomów. KRWAWNIK jako dłuższa forma - sprawdza się znakomicie. Dwa tomy opowiadań też "dają radę" i można wśród nich znaleźć prawdziwe perwłki. Cały czas mam nadzieję, że ktoś się wreszcie zlituje i wyda całość- także opowiadania nie wydane wcześniej- w godnej oprawie.. w nowym tłumaczeniu, z pięknymi grafikami i oczywiście twardej oprawie.

      Usuń
  2. Biorąc pod uwagę moje ostatnie tempo czytania to raczej nieprędko samego Howarda skończę, a co dopiero mówić o jego naśladowcach. :| Niemniej, w tych powieściach z dwudziestolecia jest przecudowny klimat. Jakieś to takie niby proste, ale z pewną klasą, której brakuje dzisiejszym tworom. W ogóle zauważyłam też, że ta starsza literatura często zbiera na LC kiepskie opinie, niekoniecznie słusznie. Może to właśnie wina tłumaczeń często, bo te starsze powieści fantastyczne nawet wyglądają jak wydawane po najniższych kosztach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, cykl o Kane'ie to już lata siedemdziesiąte, nie dwudziestolecie międzywojenne. Ale do do uwagi się zgodzę - starsze powieści, sprzed II wojny albo wcześniej mają w sobie klimat i klasę, którym rzadko kiedy dorównują młodsze. Nawet poezja bywa bardziej strawna :P.
      Natomiast, co do Conana, to on nie jest jakoś bardzo angażujący, myślę, że spokojnie byś się uporała. Co do Wagnera, to "Pajęczyna" ma chyba około 200 stron. Niezbyt dużo, jeśli szybko czytasz.

      Usuń
    2. Wiem, wiem, ja tu myślałam o samym Howardzie. :) Wiem, że bym się uporała, ale tego wszystkiego jest wiecznie za dużo. Na razie zamówiłam parę rzeczy. Kilka nówek (Kańtoch, The Expanse) i trochę starszych pozycji (Piskorski, Zajdel, Funke). Jak się z tym uporam to pomyślę co dalej, bo chwilowo moje rzeczy do czytania są jakieś emm... 600km ode mnie, zaś w rodzinnym domu mam wszystko przeczytane. XD

      Usuń
    3. Jak coś, to i Wagnera i Howarda możesz dostać dość tanio - także w sam raz na siedzenie w domu rodzinnym :P,

      Usuń
    4. Jak ogarnę co mam to pewnie będę myśleć dalej. ;) Ale na pewno nie mam zamiaru kazać czekać Piskorskiemu i Kańtoch, nakręciłam się trochę. xD

      Usuń
    5. No jasne, nie pali się :P. A co Piskorskiego chcesz czytać, "Zadrę"?

      Usuń
    6. "Zadra" dawno za mną. ;) "Opowieści piasków" mam, dwa tomy na razie.

      Usuń
  3. >późniejsze wydanie Amberu<

    Oba wydania są z tego samego roku - do księgarń wpłynęły niemal w tym samym czasie (tu trzeba brać poprawkę na ówczesny system dystrybucji). Do dziś się zastanawiam jak to się stało, że autor (lub jego agent, agencja) sprzedali prawa jednocześnie dwóm wydawcom z tego samego rynku.

    Tak samo niemal jednocześnie wyszedł tom drugi (pt. "Krwawnik" w Phantom Pressie lub "Pierścień z krwawnikiem" w Amberze). Phantom Press wydał łącznie pięć tomów Kane w tym samym 1991 roku. A Amber przegrał bitwę o czytelnika i na parę lat odpuścił sobie ten cykl. Dopiero po upadku Phantom Pressu puścili tom trzeci (1994 rok), ale pewnie sprzedaż była beznadziejna i kolejnych tomów już nie wydali.

    Co do tłumaczenia, to zaryzykuję tezę, że właśnie wydanie Phantom Pressu miało lepsze, w końcu tłumaczem była doświadczona Dorota Żywno, która doświadczenie zbierała jeszcze w PRL w klubówkach, a potem przekładała m.in. Kaya "Najmroczniejszą drogę". Do tego było to wznowienie, więc przekład mógł być poprawiony (bo pierwsze wydanie "Pajęczyny" było w 1987 roku w formie właśnie tzw. klubówki, czyli de facto pirackiej). Natomiast w Phantom Pressie cały czas leżała redakcja i korekta.

    Warto sobie przeczytać ten wywiad z byłą pracownicą Phantom Pressu, ładnie pokazuje jak wyglądał polski rynek wydawniczy w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych:

    https://www.dwutygodnik.com/artykul/7415-najmlodsza-naczelna-na-swiecie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informacje - przyznaję się bez bicia, że nie sprawdzałem tak dokładnie, tylko zasugerowałem się wpisem z wikipedii, gdzie napisali, że to wydanie Amberu było wznowieniem. Pewnie zatem było ciut później, niż Phantom Press.

      Co do wydania Phantom Pressu się nie wypowiem, bo nie miałem go w ręce, ale to z Amberu sprawiło jak dla mnie przyzwoite wrażenie. Wydaje się przełożone całkiem w porządku, jeśli chodzi o inne mankamenty, to znalazłem tylko jeden paskudny błąd: mianowicie, rzesza ludzi została nazwana lodem. Ja to zawsze myślałem, że lód to jednak jest na przykład na rzece... Ale poza tym jednym kwiatkiem, reszta wygląda przyzwoicie. Ciekawe, jak u Phantomu...

      A za wywiad dzięki, zerknę :P

      Usuń
    2. Być może wydanie Amberu było ciut późniejsze, ale ówczesne kanały dystrybucyjne to zatarły. Przypomnę, że to był czas "miliona" małych hurtowni, których właściciel po nowy towar ruszał, jak sprzedał stary. I "miliona" małych księgarń, w których była identyczna praktyka. Więc nieraz od wydania książki do jej pojawienia się w danej księgarni mijało kilka tygodni.

      A z tym "lodem" to ciekawa sprawa, to błąd, który raczej pojawia się obecnie - wszak edytorom tekstu wsio rawno czy "lud" czy "lód" - nie podkreślają, że błąd. Wówczas takich edytorów nie było, więc czynnik ludzki :D był uważniejszy.

      Wydanie z Amberu jest porządniejsze, w końcu na twardo. Ale, nie wiem czy tylko w moim egzemplarzu tak jest: "Pajęczyna utkana z ciemności" ma dość partacką twardą oprawę - pękającą na zgięciach. "Pierścień z krwawnikiem" jest już OK (a tom 3 mam z Phantom Pressu).

      Usuń
    3. Jak to początek lat 90tych :P.

      Też mnie to właśnie zastanowiło - ale najwyraźniej ktoś się się poważnie machnął. Jeśli zaś chodzi o jakość mojego egzemplarza, to wygląda na razie w porządku i takiego problemu nie widzę.

      Usuń
  4. A tak z innej beczki. Poza Kane wydano u nas tylko Conana Wagnera - innych jego powieści nie dostaliśmy. A szkoda, bo popełnił coś będące kontynuacją Lovecrafta i Howarda zarazem. Otóż jednym z bohaterów Howarda jest Bran Mak Morn, którego autor umieścił z świecie będącym skrzyżowaniem jego własnego (cymeryjskiego) z lovecraftowskim. Oczywiście to także nasz świat, a konkretnie Bran miał żyć gdzieś w III wieku naszej ery. Moim zdaniem to jeden z ciekawszych bohaterów Howarda. Wagner napisał powieść z Branem w roli głównego bohatera: "Legion From the Shadows", pierwsze wydanie 1976.

    Nie obraziłbym się jakby ktoś wydał całość Brana Mak Morna, a to nie jest kobyła (jak choćby Conan) - cały cykl to kilka opowiadań i wierszy Howarda + ta powieść Wagnera + powieść Davida C. Smitha i Richarda Tierneya. Pewnie zmieściłoby się w jednym woluminie. Ale dziś znaleźć wydawcę na stare heroic fantasy - marzenie ściętej głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widziałem, że Wagner popełnił taką powieść, ale zastanawiała mnie jakość tego czegoś - bo z kontynuacjami Howarda to różnie bywa. Ale jak mówisz, jak ciekawy bohater, to w sumie poszukam, czy nie można po angielsku ściągnąć.

      Usuń
    2. Bo niestety też wątpię, by ktoś w Polsce podjął się wydania tego ;( (mi by się marzył Rebis - co w sumie miałoby sens, wydawał też Conana).

      Usuń
    3. Jak chcesz sprawdzić bohatera, to opowiadania Howarda z Branem znajdziesz albo w tomiku "Tygrysy morza" z wydawnictwa Pomorze, albo tomiku "Robaki ziemi" (tom 8 serii howardowskiej "Nie publikowane opowieści" - czyli opowiadania bez Conana) z wydawnictwa PiK.

      Polecam raczej "Tygrysy morza" bo tam masz wybór najlepszych opowiadań z Branem + wszystkie opowiadania z innym bohaterem Howarda Cormackiem Mac Artem (a te chyba nigdy wznowione nie były). Na Allegro dziś "Tygrysy" są nawet za 3 zł.

      Usuń