sobota, 15 grudnia 2018

W pajęczej sieci - kreacjonistyczna głupota #3

Wiecie, nieraz sobie powtarzam, aby nie zerkać na strony oszołomów i z nimi nie
dyskutować. Słabych nerwów jestem, także bardzo ciężko mi się powstrzymać od wytknięcia i skomentowania ewidentnych bredni. A dyskusja z oszołomem jest naprawdę ciężka. Bardzo podziwiam różnicę między ich możliwościami intelektualnymi, a własnym ego.
Naprawdę, jeśli nie mam w jakimś temacie, chociażby podstawowej wiedzy, nie wypowiadam się. A jak już to robię ani mi w głowie pouczać specjalistów (ktoś mi tu zaraz wytknie, że wielki autorytet też może się mylić  - ale w takim przypadku, moje uwagi też są obwarowane pewnymi zastrzeżeniami i oparte na wiedzy mądrzejszych ode mnie w danym temacie). Czy dla niektórych tak prosta zasada jest tak trudna do pojęcia?
Poza tym, jestem oczywiście wielkim fanem nauki wszelakiej - na niektórych jej dziedzinach po prostu znam się bardziej. Dlatego wszelakie dzbany spod sztandarów kreacjonizmu, medycyny "alternatywnej", czy kwantowego uzdrawiania, wywołują u mnie istne wrzenie.
Tym razem natrafiłem na idiotyzm, znacznie groźniejszy, niż ten dzban, którego opisywałem w poprzednim poście o kreacjonistach, który to nieopatrznie wkroczył na teren nauk fizycznych. Mam takich "dyskusji" trochę za sobą, ten po prostu już wyjątkowo się podłożył.
Istnieje jednak, znacznie gorszy rodzaj bredzicieli. Posługują się nawet publikacjami naukowymi, ale wybiórczo, wyrywają cytaty z kontekstu i tak dalej. W skrócie, fałszują nasz obraz rzeczywistości znacznie bardziej podstępnie, niż takie "szeregowe" oszołomy. Zatem, dziś przyjrzyjmy się przykładowi takiego właśnie tekstu.
Trafiłem na niego przypadkiem. Widzicie, kiedyś bardzo interesowałem się pająkami. Na temat morfologii sieci pajęczych, pisałem nawet pracę badawczą na olimpiadę biologiczną. Później, oczywiście, nieco, jak to się mówi "wypadłem z obiegu".
Tym niemniej, pająki pozostały bliskie mojemu sercu. Ostatnio coraz częściej myślę o sprawieniu sobie ptasznika wenezuelskiego, toteż w związku z tym, odżyły nieco bardziej zainteresowania z tej dziedziny biologii. Postanowiłem poczytać sobie coś na temat ewolucji sieci pajęczych. A temat jest naprawdę ciekawy.
Nieopatrznie, wpisałem w wyszukiwarkę "ewolucja sieci pajęczych", po polsku, nie po angielsku. Wyobraźcie sobie, jak mnie krew zalała, gdy jako pierwszy z wyświetlonych tekstów, zobaczyłem ten.
Można klikać spokojnie, bo wszystkie szurskie teksty mają u mnie atrybut "rel-non-follow". Gdyby jednak się komuś nie chciało, szybko opisuję.
Artykuł pochodzi ze strony Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego (tak, niestety taki rak umysłu istnieje). Jest to przedruk artykułu niejakiego Allana Stanforda -  nie mam pojęcia, cóż to za typ. Google Scholar, nic na jego temat nie mówi. Zostawmy więc to indywiduum i zajmijmy się samą treścią jego tekstu.

Zaczyna się od krótkiego wstępu, gdzie mamy krótkie omówienie postrzegania pająków przez ludzi. Niby nic poważnego, ale już na tym etapie, nasz Detektor Bzdetów, powinien włączyć czerwone światełko. Zacytujmy:

A jednak, czy się to komuś podoba, czy też nie, pająki są zjawiskiem codziennym. Skąd jednak pochodzą? Jak i kiedy nauczyły się budować swoje pajęczyny? Do jakiej grupy stworzeń należą? Czy są wrogami, czy przyjaciółmi człowieka?
W tym artykule wykażemy, dlaczego pająk stał się symbolem tajemnicy i intrygi. I dlaczego pająk jest takim problemem dla zwolenników teorii ewolucji. Czytelnik będzie się mógł przekonać, że ci ostatni wplątali się w lepką pajęczynę sprzeczności.

 Skąd pająki pochodzą... Hmm, ciekawe pytanie, tylko źle sformułowane. Powinno raczej brzmieć: "Od kogo się wywodzą?". Ten, kto bezmyślnie tłumaczył ten tekst i zapewne sam autor, pochodzą zapewne z Radomia - gdyby mieli jakiekolwiek pojęcie o biologii, nie sformułowaliby tak tego pytania (z całym szacunkiem dla mieszkańców Radomia ;)).
Poza tym, pająki nie są ani wrogami ani przyjaciółmi człowieka. Po prostu są, autor stosując taką klasyfikację, już antropomorfizuje naturę - trochę mało profesjonalne podejście w tekście, który sili się na popularnonaukowy. Nawet jak na amatora.
W ostatnich zdaniach, przynajmniej jasno wykłada swoje intencje. Bez obaw jednak, biolodzy ewolucyjni nie mają żadnego problemu z pająkami. Niedouczeni oszuści mogą mieć.

I tutaj drobna dygresja - zauważyliście z jaką manipulacją mamy do czynienia? Kreacjoniści wymachują czy to jakimś zjawiskiem biologicznym, czy narządem (czymkolwiek w zasadzie), krzycząc do człowieka popierającego naukowy obraz świata, o ewolucyjne wyjaśnienie. Jeśli ten nie jest w stanie od razu podać argumentów ogłaszają triumf.
Tymczasem nawet biolog może nieraz mieć z tym problem. To olbrzymia dziedzina wiedzy i nie sposób znać się na wszystkim.
Oczywiście, biologowi, czy nawet pasjonatowi biologii, łatwiej takie informacje uzyskać. Wie jak i czego szukać. Może nawet mocno zaciekawić się tym tematem. Tylko, zanim uzyska te informacje, oszołom już zdąży odtrąbić zwycięstwo.
W tym tekście zajmuję się takim właśnie przypadkiem - mając już pewną wiedzę na temat pająków i wiedząc, gdzie szukać.

Idźmy dalej, bo mamy kolejny przykład "rzetelności" autora:
Pająki nie są owadami, chociaż większość ludzi klasyfikuje je jako owady. Proste porównanie: pająki posiadają osiem nóg, natomiast owady tylko sześć. Któż jednak, patrząc na pająka, zastanawia się nad jego naukową klasyfikacją?
Pająka zalicza się do rodziny pajęczaków. (Sama nazwa wywodzi się z pogańskiego przesądu: pewna dziewczyna z Lidii, ciesząca się sławą doskonałej prządki, po przegranej rywalizacji z boginią Ateną, gdy z rozpaczy chciała sobie odebrać życie, została przez boginię zaklęta w pająka i zmuszona do wiecznego przędzenia).
Wychowane na mitologii greckie dzieci mogą tę opowieść traktować z powagą, gdy obserwują pająka podczas rozciągania pajęczyny. W tym miejscu można zauważyć, że każdy przesąd, obojętnie czy jest greckim mitem, czy teorią ewolucji, niewiele ma wspólnego z prawdą.

 Pierwszy akapit w sumie jest słuszny - gdyby typ nie rozróżniał pajęczaków od owadów, to wyłożyłby się spektakularnie już w tym miejscu. Na postawione pytanie, kto zastanawia się nad naukową klasyfikacją pająków mogę odpowiedzieć spokojnie. Chociażby ja. Zapewne również sporo przyrodników, nieważne, czy amatorów, czy profesjonalistów.
Natomiast w drugim akapicie już pojawia się wypalający oczy błąd, który podkreśliłem. Mianowicie, pajęczaki nie stanowią rodziny, to jest GROMADA! Rodzina jest jedną z niższych jednostek taksonomicznych. W samym rzędzie Pająków (Araneae) mamy jakoś 112 rodzin! A gromada pajęczaków nie obejmuje kilka rzędów. Autor miesza tutaj zupełnie różne kategorie klasyfikacji, ośmieszając się na samym początku.
Poniżej schemat całej gromady pajęczaków. Zaczerpnięty z Wikipedii, ale na ile się orientuje, akurat ten artykuł na anglojęzycznej jest dość rzetelnie napisany.
Jak widzimy, Arachnida, czyli właśnie pajęczaki dzielą się na kilka rzędów, a nawet podrzędów. Ten w którym umieszczono pająki mieści w sobie ponad setkę rodzin. Także, pomyłka spora.
Ktoś może tutaj bronić autora, że może tłumacz źle przełożył. Być może. Ale tłumacz również zabiera się za obalanie jednej z najważniejszych teorii współczesnej biologii. Czy nie wypadałoby w takiej sytuacji, odróżniać RODZINĘ od RZĘDU?
Tutaj mały schemat tego, jak wygląda współczesny system taksonomiczny, na przykładzie lamparta plamistego (Panthera pardus).
Za: Neil A. Campbell, Jane B. Reece, Lawrence G. Mitchell, Biology, Addison Wesley Longman Inc., 5th Edition. Menlo Park 1999
Jeszcze może mała legenda, odnośnie polskiego nazewnictwa:
Kingdom - Królestwo
Phylum - Typ
Class -Gromada
Order - Rząd
Family - Rodzina
Genus - Rodzaj
Species - Gatunek.
Jasne, mam nadzieję? Pomyłka tej rangi, nie powinna mieć miejsca, jeśli autor/tłumacz miałby wiedzę ogólną z biologii, na poziomie ucznia szkoły średniej.

Na tym jednak nie koniec. Autor przywołuje tutaj grecki mit o Arachne. Jeśli jednak nie myli się Mitologia Parandowskiego, Arachne (w tekście - dziewczyna z Lidii) właśnie wygrała rywalizację w przędzeniu z Ateną. Wściekła bogini zamieniła rywalkę w pająka. Tutaj mamy coś zupełnie innego. Wygląda na to, że autor nie zna nawet mitologii greckiej, do której się odwołuje.
Na koniec bredzi coś, porównując grecki mit o Arachne z teorią ewolucji. Serio autorze? Na głowę upadłeś?

Ale idźmy dalej, bo robi się naprawdę ciekawie. Najpierw autor opisuje wielką różnorodność pająków i ich sieci. Sporo pisze o samej strukturze sieci i jej budowie. Zasadniczo podane tam informacje są prawdziwe i potrafią rzeczywiście zadziwić, bo sieć pajęcza robi wrażenie. Potem jednak, zaczyna się standardowe wręcz, kreacjonistyczne bredzenie. Bigosujemy:


Powstałe w wyniku procesów ewolucyjnych?

Oczywiście, ewolucjoniści oczekują, abyśmy uwierzyli w "powolną ewolucję" pająków.
 Nie, drogi bredzicielu, ewolucjoniści nie chcą, by ktokolwiek cokolwiek przyjmował na wiarę. Każdy może sprawdzić ich tezy i zakwestionować, byle tylko miał do tego podstawy. Tak się składa, że wy nie macie.
Nie sądzę jednak, by ktokolwiek chciał twierdzić, że stal czy drut platynowy same się "rozwinęły"; podobnie jak żaden rozsądnie myślący człowiek nie uwierzy, że maszyny przetwarzające stal czy platynę "wyewoluowały" same z siebie. Dla każdego racjonalnie myślącego człowieka jest oczywiste, że dzieło to jest efektem pracy wynalazcy, projektanta i konstruktora.
Zieew. Tyle lat już minęło od wydania dzieła wielebnego Williama Paleya, Natural Theology, a niektórzy nadal znajdują się na tym poziomie. Paley również używał argumentu o zegarku znalezionym na wrzosowisku.
Jest zegarek, musiał zatem być konstruktor. Ano, w tym wypadku nie musiał. Dobór naturalny jest ślepy i jest czynnikiem, który może doprowadzić do rozwoju form życia, które na zaprogramowane wyglądają. Naprawdę, już prawie dwieście lat tłuczenia i nadal nie dociera?
Ale ewolucjoniści chcą nam wmówić, że w świecie przyrody obowiązują inne zgoła zasady — że pająki "stopniowo rozwijały" produkcję pajęczyny. Chcą, abyśmy uwierzyli, że niesłychanie złożone, tworzące kompleks wytwórczy gruczoły, pasy transmisyjne, sieć otworów i inne "narzędzia" konieczne w procesie snucia pajęczyny, że sama wreszcie niesłychanie trwała substancja, z której powstaje sieć pajęcza — wszystko to samo się "stopniowo" rozwinęło!
Niczego nie próbują wam wmówić, drogi oszołomie. Jeśli Ty czegoś nie rozumiesz, nie znaczy, że nie jest prawdą. Owszem, rozwinęło się stopniowo. Jak? To właśnie jest przedmiotem badań. Jedno z wyjaśnień proponuje,  że pająki, ścigając swe ofiary, posługiwały się wyrzucaną śliną, która później przekształciła się w sieci. Taka ślina pozwalała na przykład nie spaść na ziemię, gdy za daleko podskoczyło się w pogoni za owadem.
Warto też zauważyć, że nie wszystkie pająki sieci budują, mimo, że mają gruczoły, które nadają się do jej produkcji i nawet używają ich, by owijać w kokon złapaną ofiarę. Tutaj nie ma sieci, a gruczoły już są. Niektóre pająki poszły po prostu dalej. Po szczegóły odsyłam do tego artykułu z Scientific American.
Idźmy jednak dalej. Pająki, jak się okazuje, nie ograniczają się jedynie do snucia pajęczyny, ale budują z nitki pajęczej różnorakie, fantastyczne i przemyślnie skonstruowane pułapki. Bez nich wiele gatunków pająków nie byłoby w stanie przeżyć; jakiekolwiek odstępstwo w tej sprawie skończyłoby się katastrofą.
A jak one przeżyły, zanim — w drodze powolnego procesu ewolucji (!) — nauczyły się sztuki snucia pajęczyny i tworzenia zmyślnych konstrukcji? I co skłoniło je nagle do "rozwinięcia" całego aparatu snucia, z którego wcześniej — podobno — mogły jeszcze zrezygnować? A kto im pokazał, jak ostatecznie snuć nić pajęczą, do tego z takim artyzmem?

Oj, drogi panie, kłania się nieznajomość podstawowych zasad ewolucji. To, że teraz pająk nie może się obyć bez sieci, nie świadczy o tym, że nigdy nie mógł - po prostu teraz nie może.
Oczywiste też jest dla każdego, kto ma jakieś pojęcie o biologii, że "skłoniły je [pająki]" do rozwinięcia aparatu snucia naciski środowiskowe - czyli dobór naturalny. Zwyczajnie te osobniki, które z jakiegoś względu, miały nieco lepiej rozwinięte te umiejętności, były w stanie efektywniej polować, w konsekwencji przeżyć, a w konsekwencji, przekazać swoje geny dalej.
Warto dodać, że nie zawsze czynniki środowiskowe tak działały - jak wspominałem wcześniej, nie wszystkie pająki tworzą pajęczyny.

Cóż, jest trochę bredni, prawda? Autor dopiero się jednak rozkręca. Zobaczmy, czym uraczy nas dalej.

Sposób "myślenia" ewolucji

Spójrzmy teraz, jakiej odpowiedzi na te pytania udzielają ewolucjoniści. Jak reagują, gdy widzą fantastyczny, przemyślany porządek w naturze?
Opierając się na swej wierze, że nie ma Boga, najpierw przystępują do klasyfikacji. Badaną formę życia zaliczają do "prymitywnej" lub "złożonej" — albo leżącej pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. Wówczas mówią, że określony rodzaj istot żywych jest "wyżej rozwinięty" od drugiego. Uczeń czy student, traktujący swój podręcznik biologii jako wyrocznię, powiada, że twierdzenie to "brzmi bardzo naukowo".
A co w rzeczy samej znaczy określenie formy życia: "prymitywna" czy "złożona"? Czy komar w stosunku do żyrafy jest "prymitywny" tylko dlatego, że jest mały? Czy zatem komar jest "mniej rozwinięty" od żyrafy? Czy gatunek ryb, pływający wolno nad dnem morza, jest prymitywniejszy od innego, szybko pływającego tuż pod powierzchnią wody?
Inżynierowie lotnictwa doskonale wiedzą, że napęd odrzutowy jest w istocie o wiele mniej skomplikowany od silnika tłokowego. A jednak inteligentny człowiek potrzebował bardzo długiego czasu, ażeby rozwinąć ten "prymitywniejszy" silnik. Zaznaczyć trzeba, że i to dzieło nie powstało "samo z siebie", przez ewolucję, ale jest dziełem projektanta i konstruktora. Tymczasem, gdy chodzi o biologię, niektórzy ludzie uzurpują sobie prawo orzekania, że pewne zwierzęta są "prymitywne" i że z nich dopiero "same przez się" powstały rodzaje doskonalsze...
Po pierwsze, mamy tutaj kłamstwo na samym wstępie. Jest wielu wierzących, jak i niewierzących naukowców. Jednak, żaden poważny nie włącza Boga do swoich rozważań.
Dlatego, że Bóg nie jest poprawnym naukowym wyjaśnieniem. Nie sposób potwierdzić jego istnienia, czy działania. Wiara w Istotę Wyższą, jest kwestią właśnie wiary, nie nauki.
Istnieje wiele możliwych zjawisk, które mogłyby postawić teorię ewolucji pod znakiem zapytania. Chociażby słynne skamieniałości królika w prekambrze, J.B.S. Haldane'a.  Co mogłoby sprawić, by kreacjonista przestał być kreacjonistą? Ciężkie pytanie, prawda? Przecież z góry zakłada, że Bóg zaprojektował wszystko. Nie jest to teoria naukowa, nie podlega falsyfikacji.
Bzdur na temat organizmów prostszych i bardziej złożonych, aż szkoda komentować.
Idźmy więc dalej.
Powróćmy jednak do pająków i opinii ewolucjonistów o tych szczególnych stworzeniach.
Kolista sieć pajęczyny jest jedną z najbardziej skomplikowanych form. Oto opinia ewolucjonisty:

Pajęczyna kolista jest najbardziej rozwiniętą ze wszystkich pajęczyn budowanych przez pająki osiadłe. Stanowi [proszę zauważyć! — uwaga moja] triumf techniki, świadczący o wysokich umiejętnościach odkrywczych i wykształceniu. Działały tu wspólnie czynniki zgoła nieograniczonego czasu i upartego dążenia do ciągłych zmian, z silną motywacją osiągnięcia wymiernych korzyści ze zbudowania pajęczyny kolistej (...). Instynktownie i ślepo zdążał pająk po długiej drodze prowadzącej do tego symetrycznego dzieła sztuki (American Spiders, s. 2).
Zdumiewające! Ewolucjoniści przyznają, że kolista pajęczyna jest efektem technicznej doskonałości. Oczywiście, wiedzą też, że pająk posiada tylko instynkt i że nie jest w stanie wykazać się konstruktywną inteligencją. Pomimo to starają się nas przekonać, że pająk "sam z siebie" rozwinął to dzieło sztuki. Mówią o "zgoła nieograniczonym czasie", wynajdują czynnik "upartego dążenia do ciągłych zmian" i wspominają "motywację osiągnięcia wymiernych korzyści", o których pająk nie ma pojęcia. Frazesy te nie są w stanie wytłumaczyć sposobu powstawania tego dzieła sztuki.
Hmmm... Kolejny błąd. Ten człowiek, nie odróżnia metafor, stosowanych przez naukowców do opisywania procesów, którymi się zajmują. Oczywiście, że pająk nie miał żadnej motywacji, do zbudowania coraz bardziej złożonych sieci. Po prostu te, którym się to udawało, miały większą szansę na zdobycie pożywienia, a w konsekwencji przeżycie - prosty mechanizm doboru naturalnego. Tak jak w przypadku kodu genetycznego - mówimy o kodzie, ale żaden biolog molekularny nie ma wątpliwości, że chodzi o procesy chemiczne.
Czynnik upartego dążenia do ciągłych zmian, to po prostu dobór naturalny. Pająki się różnią i dzięki tej różnorodności, część z nich przeżywa. Część nie.
Ten gość wziął sobie metafory i je "obalił", nie zadawszy sobie nawet trudu, by zastanowić się, co właściwie czyta.
Poza tym, zwróćcie uwagę, że z zacytowanego przez naszego oszołoma artykułu, wycięto fragment tekstu. Przyznam, że niestety nie byłem w stanie dotrzeć do publikacji, którą cytował, ale jestem w stanie się założyć, że naukowiec wyjaśnia tam precyzyjniej, co miał na myśli.
Teoretycy chcą nas przekonać do swych poglądów za pomocą pustej retoryki, nakłaniając do odrzucenia Słowa Bożego. Chcą, abyśmy uwierzyli, że nie Bóg stworzył to dzieło, lecz "rozwinął" je bezrozumny pająk.
 Nie, bredniopisarzu - ewolucjoniści podają wam dowody, a czasem hipotezy, za którymi jednak stoją konkretne przesłanki. Zazwyczaj przy tym zaznaczają, gdy nie są czegoś pewni. I znowu nie rozumiesz - nie pająk, tylko dobór naturalny, wywierający nacisk na pająka. Zerknąłeś chociażby do tego artykułu w Nature?

Ale jedźmy dalej, bo mamy kolejny "argument":


Dowód ze skamielin

Jest znamienne, że dzisiaj nie obserwujemy "dalszego rozwoju" jakiegokolwiek pająka. A jednak "eksperci" usiłują dowieść, że proces "ewolucyjnego rozwoju" jest faktem i wciąż trwa.
Gdyby ewolucjoniści mieli rację, to dowodzić tego powinny skamieliny. Tam jednak na próżno poszukiwali oni dowodów. W ich braku ukryli się za niezręcznym i gołosłownym stwierdzeniem, że:

Ewolucję pajęczyny, której śladu brak w skamielinach, można zrekonstruować obserwując zachowania obecnie żyjących gatunków.
Po pierwsze... Nie obserwujemy? Czyżby? W mojej własnej pracy olimpijskiej,

mierzyłem parametry sieci pająka krzyżaka (Araneus diadematus), powszechnie występującego w Polsce. Dokonywałem pomiarów sieci, które pająki konstruowały na polach, w krzakach na miedzach, czy nawet wysokiej trawie.
Porównywałem swoje pomiary z wynikami pracy licencjackiej z UWr. Tamten student dokonywał podobnych pomiarów, ale w lesie. Parametry były inne - na przykład sieci konstruowane w lesie, były większe. Mniej gęste, ponieważ (zapewne), nie musiały się opierać silnym powiewom wiatru.
Interesujące, prawda? Nawet w obrębie sieci tworzonych przez jeden gatunek, są różnice, nawet jeśli nie zawsze widoczne na pierwszy rzut oka. Inne są faworyzowane na polach i łąkach, a inne w lesie. Sorry, ale czy to nie jest właśnie dobór naturalny? Tak, możemy go zobaczyć na naszych oczach. Weź autorze zrób to samo. Pomierz sobie po pięćdziesiąt sieci krzyżaka, średnicę, ilość poprzeczek, wymiar maksymalny i minimalny, ilość zamocowań, zanotuj też do jakich obiektów sieć została przymocowana. Poddaj uzyskane wyniki analizie statystycznej. Dokonaj tych pomiarów w lesie i terenach otwartych. Wyniki mogą Cię zaskoczyć. Jak będziesz w stanie zrozumieć implikacje.
Jeden gatunek, a sieci i tak się różnią, w zależności od środowiska

Po drugie bezczelnie kłamiesz i manipulujesz, drogi autorze. A może nie masz po prostu pojęcia, jak powstają skamieniałości? Zatem krótko, zacytujmy ten artykuł z Live Science:
When animals, plants and other organisms die, they typically decay completely. But sometimes, when the conditions are just right, they're preserved as fossils.
 Tak, dobrze czytacie. Większość organizmów rozkłada się zupełnie. Muszą wystąpić bardzo korzystne warunki, by skamielina powstała. I zazwyczaj zostają tylko kości. Pająk zaś chyba kości nie ma. Podobnie jak pajęczyna. Moglibyśmy wcale nie mieć skamieniałości pająków, nie mówiąc o ich wydzielinach.
Ale uwaga, nawet takie skamieniałości istnieją! Znaleziono bursztyn, w którym mamy struktury sieci pajęczej. Z okresu kredy. Chyba mamy drobne kłamstewko...
Poza tym, jak najbardziej możemy mieć podstawy do wysnuwania hipotez na temat ewolucji sieci, na podstawie żyjących pająków. Bardzo się różnią, mamy tutaj różne stadia rozwoju - od prymitywnych, prostych sieci, do tych najbardziej spektakularnych. Możemy to całkiem ładnie zobrazować, za pomocą symulacji komputerowych, co zrobił, na przykład pan Samuel Zschokke z University of Basel. Jego badania, bardzo dobrze przybliżył Richard Dawkins we Wspinaczce na szczyt nieprawdopodobieństwa - jednej z najlepszych popularnonaukowych książek na temat ewolucji. Polecam też stronę internetową pana Zschokke.

W innym miejscu czytamy:
"Pierwotnie nić pajęcza służyła wędrującemu pająkowi wyłącznie do odnajdywania drogi powrotnej do swojej kryjówki..." ale "jej dalsza funkcja musiała się niebawem rozwinąć..."
A dalej:

(...) Właściwy rozwój pierwotnego pająka umożliwiała ta pierwotna pajęczyna, która jest obecnie bardzo rozpowszechniona i która także i dzisiaj — jak każda inna forma — nadal się rozwija (S. Webs, T. Savoy, Scientific American, kwiecień 1960).
Spójrzmy uważnie na te wypowiedzi.
Przede wszystkim brak jakichkolwiek dowodów (np. w skamielinach) potwierdzających sugestie, że pająki "rozwijały" zdolność "poprawiania" swoich pajęczyn. Dlatego też wszystko, co powiedziano w powyższych cytatach, pozostaje wyłącznie spekulacją.
Nie pozostaje, z powodów wyłuszczonych powyżej.
Tak więc z braku dowodów zachodzenia ewolucji w przeszłości cała argumentacja ewolucjonistów opiera się na niczym niepodbudowanej teorii. Stwierdzenia w rodzaju "prawdopodobnie" czy "musiała się niebawem rozwinąć" wyraźnie wskazują, że mamy do czynienia z wyłącznie myślową, a do tego bardzo odległą od zasad logiki konstrukcją.
Po pierwsze dowody mamy, patrz wyżej.
Po drugie, są to hipotezy, jeśli już. Autor ma problem z rozumieniem tego, czym jest teoria naukowa, a czym hipoteza. Jak większość szurów.
Natomiast, nawet hipotezy ewolucjonistów, bazują na jakichś faktach.  W przeciwieństwie do bredni kreacjonistów.
Jest oczywiste, że sam fakt istnienia różnego rodzaju pajęczyn nie dowodzi wcale, że jedna forma "rozwinęła się" z drugiej. Dokonano więc sprytnego zabiegu, polegającego na wprowadzeniu terminu "pierwotna pajęczyna", co ma zasugerować czytelnikowi (uczniowi, studentowi), że ten rodzaj pajęczyny jest "pierwotniejszy", a więc "starszy" od pajęczyny kolistej. Na takie twierdzenie brak jakiegokolwiek dowodu.
Proszę jeszcze zwrócić uwagę na ostatni z przytoczonych cytatów, którego autor przyznaje, że owa "pierwotna pajęczyna" jest i dzisiaj "bardzo rozpowszechniona" wśród pająków. A zatem musi to być dobra, pożyteczna pajęczyna! Który pająk opuściłby tak dobrą pajęczynę, by eksperymentować z pajęczyną kolistą?
Tutaj ktoś chyba dalej nie rozumie, że natura nie działa według jakiegoś planu. Owszem, ta "pierwotna" pajęczyna jest używana do dzisiaj, w takim środowisku, w jakim się sprawdza. Ale w wielu bardziej rozwinięte typy sieci.
A gdyby naprawdę istniał ów cytowany powyżej czynnik "upartego dążenia do ciągłych zmian", "pierwotna pajęczyna" siłą rzeczy musiałaby już dawno ustąpić miejsca nowym, "doskonalszym" formom. Tymczasem ten rodzaj pajęczyny najpowszechniej występuje w przyrodzie!
Brednie. Pewnie, że ustąpiła, bo nie obserwujemy tylko jej, ale wiele innych pajęczyn, po prostu w wielu środowiskach, nadal wystarcza do przeżycia. Zwracam uwagę, że w ogóle nie potrzebowałem używać jakiejś zaawansowanej wiedzy - autor nie rozumie tekstu,  na który się powołuje i nie ma pojęcia o podstawach ewolucji - teorii, którą tak nieudolnie próbuje podważać. Dobrze wyedukowany licealista powinien zobaczyć, że coś tu nie gra.
Tutaj znów wyraźnie widać, jak bezradna jest proponowana teoria; jak bezradni są ewolucjoniści w swych dążeniach do zaprzeczenia tej oczywistej prawdzie, że świat i wszystko, co na nim, jest dziełem Stwórcy.
 Pała z logiki. Wiesz, drogi autorze, że dowiedzenie sprzeczności teorii ewolucji (czego w żadnym wypadku nie zrobiłeś), nie dowodzi istnienia Twojego Stwórcy? To, że nieprawdziwe jest A, nie implikuje prawdziwości B.

Potem forma spada, ale już przeróbmy ten tekst do końca.

Teorie bez dowodów

Zobaczmy teraz, jak teoretycy ewolucji tłumaczą „rozwój” w stosowaniu przez pająki pajęczyny. Oto klasyczne podejście do problemu: "(...) Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad zjawiskiem rozwoju stosowania pajęczyny przez pająki? Oczywiście, nie znamy całej historii, ale doświadczenia wielu obserwatorów zdają się potwierdzać ogólne założenia..."
Dalej czytamy: "(...) Tu jest punkt zaczepienia dla naszej rekonstrukcji (...) Powstały dwie teorie tłumaczące ewolucję sieci pajęczej (...) zaproponowano (...) Według drugiego poglądu (...) ta teoria zdaje się być czytelna (...)" i tak dalej, i tak dalej.
Nie warto jednak cytować nadal podobnych tekstów. Chcemy widzieć fakty, a nie teorie!
Pewnie, że nie warto. Po co cokolwiek próbować zrozumieć.
W związku z pajęczyną kolistą ewolucjonistyczny autor stwierdza ostatecznie:

Ewolucja pajęczyny kolistej sprawia największą trudność i niełatwo jest odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób pająki wypracowały metodę jej artystycznej konstrukcji (B.J. Kaston, Evolution of the Web, Natural History, kwiecień 1966).
To szczere przyznanie. Dodać należy, że niemożliwością jest zrozumieć ten problem, gdy się nie chce przyznać, że to Bóg stworzył pająki.
Należy dodać, że od roku 1966, minęło sporo lat. I w tym czasie poczyniono niemałe postępy. Przy czym, mamy tu błąd - wspomniana publikacja to rok 1964, nawet ją znalazłem. Tylko ostatni nieuk może nie wiedzieć, że ponad czterdzieści lat w biologii, to przepaść.
Poza tym, przyznanie się do niewiedzy, nie jest niczym złym. Pod warunkiem, że szuka się wyjaśnia. Nie wytrycha w rodzaju Boga, który nie wyjaśnia nic. Zmartwię Cię, drogi autorze - to nie aniołowie popychają planety, jak niegdyś sądzono. Newton nie wpadłby na koncept siły grawitacji, gdyby wyręczył się Bogiem.
Nie jest to jedyny kłopot, przed którym stanęli ewolucjoniści zajmujący się pajęczynami. Gdyby pająki rzeczywiście powstały na drodze ewolucji, wówczas blisko ze sobą spokrewnione gatunki powinny budować podobne pajęczyny. Tymczasem występują tutaj częste przeciwieństwa — spokrewnione ze sobą blisko gatunki pająków budują całkiem różne pajęczyny. W związku z tym ewolucjoniści szybko musieli odstąpić od prób klasyfikacji pająków według budowanych przez nich pajęczyn i są bezradni wobec faktów.
Guzik prawda. Dawno odeszło się od tego, by klasyfikować pająki na podstawie ich sieci. Biologia molekularna robi to znacznie lepiej.
Tak samo mamy zresztą w świecie płazów. Wiecie, jakie zamieszanie wywołała genetyka, gdy okazało się, jak wiele gatunków salamander jest ze sobą tak blisko spokrewnionych?
Ten problem zaskoczył ich z innej jeszcze strony: różniące się od siebie gatunki pająków nie powinny budować podobnych pajęczyn. A jednak one to robią! Oto na przykład pająk Cribellate uloborids buduje pajęczynę, będącą dokładnym odbiciem pajęczyny kolistej. Tymczasem według klasyfikacji obydwa gatunki pająków bardzo są od siebie odległe.
Gdyby przyjąć teorię ewolucji, należałoby równocześnie uznać, że różne gatunki pająków w różnym czasie w budowie pajęczyny "przypadkowo" przechodziły dokładnie takie same "stopnie rozwoju". Ewolucjoniści nie są w stanie wyjaśnić, jak mógł dojść do skutku jeden "łańcuch niezaplanowanych zdarzeń", a co dopiero wiele takich samych łańcuchów.
 Hmm, zmartwię Cię, drogi bredniopisarzu. Opisałeś właśnie znany mechanizm konwergencji - podobnych warunkach, odlegle spokrewnione gatunki, mogą wykształcić bardzo zbliżone rozwiązania. Poniżej bardzo wymowna ilustracja. Czy większość by nie powiedziała, że to ten sam wąż? A jednak nie.

Po lewej, boa psiogłowy (Corallus caninus) - Ameryka Południowa. Po prawej, pyton zielony (Morelia viridis) - Australia i Nowa Gwinea
Jakoś tak się dziwnie składa, że ze wszystkich pająków, które sieci w ogóle tworzą, koliste, do których autor się tak przyczepił, tworzą te żyjące w dość specyficznych warunkach. Ciekawe, prawda?

Następnie mamy kolejny festiwal głupoty - wyliczanie różnych przystosowań ewolucyjnych pająków, a potem pytanie, jak do tego niby doszło drogą doboru naturalnego. Ano można się dowiedzieć jak, trzeba tylko poszukać. Nie będę punktować tego wszystkiego, bo artykuł i tak się rozrósł strasznie, ale w paru wypadkach, po prostu musiałem skomentować. Bigosowania ciąg dalszy:

Mnóstwo interesujących pająków


Nie chcę nużyć czytelników szczegółami skomplikowanej konstrukcji różnorakich pajęczyn. W ogrodzie lub w lesie można zaobserwować pająka przy budowie pajęczyny. Do wykonania zadania potrzeba mu od 30 minut do godziny czasu.
To prawda. Na stronie profesora Zschokke, znajdziecie nawet filmiki i symulacje.
A teraz zajmiemy się jeszcze niektórymi szczególnie rzadkimi gatunkami pająków. Była już mowa o pająku Bola, który poluje na swe ofiary za pomocą kleistej kulki, zawieszonej na nitce pajęczej. W jaki sposób "powstał" pająk, który zamiast pajęczyny stosuje tego rodzaju pociski? Ewolucjoniści przyznają, że nie wiedzą:
Czwartym i ostatnim etapem (w ewolucji pajęczyny) jest (...) powstanie innych, zastępczych technik w zdobywaniu łupu.
Najbardziej zastanawiające i godne uwagi jest przyzwyczajenie pająka Bola do rzucania pocisków...
Pająki te siedzą na gałązce albo opuszczają się z niej. Jedne z nich przytrzymują nitkę z klejącą kulką i rzucają nią w zbliżającego się owada. Gatunek Cladomelea przytrzymuje kulkę tylną nogą i wprawia ją w szybki ruch obrotowy. U dwóch innych grup kulka jest przytrzymywana przednią nogą i nie jest wprowadzana w ruch obrotowy.
Jak przebiegał rozwój zachowania się poszczególnych gatunków pająków od ich przodków, bez wątpienia budowniczych pajęczyn kolistych — tego nie potrafię odgadnąć. (Kaston, Evolution of the Web...).
Ewolucjoniści mówią, że niewiele wiedzą na poruszony temat. Nie mają jednak wątpliwości, że pająk Bola był pierwotnie budowniczym pajęczyny kolistej. Ale jak później ograniczył swoją bogatą produkcję do kulki u nogi, tego "nie można odgadnąć"!
Odgadnąć na pewno nie można. Można natomiast starać się tworzyć hipotezy na podstawie tego, co wiemy.
Poza tym, ponownie mamy błąd, przy którym każdy mający pojęcie o nazewnictwie naukowym, robi facepalm. Dlaczego? Otóż nazwa danego gatunku jest zawsze łacińska. Pierwszy człon, to nazwa rodzajowa (patrz wyżej, gdzie pisałem o taksonomii), drugi gatunkowa. Przykładowo, wilk to Canis lupus - czyli gatunek lupus, z rodzaju Canis.
Dlatego każdy człowiek, który coś wie o biologii, widzi, że Cladomelea NIE może być nazwą gatunkową. W rzeczy samej, jest to rodzaj. W którym mamy kilka gatunków, niektóre zresztą niedawno opisane.
Ponownie zresztą zauważamy odwołanie do cytowanego już starocia. Którego autor nawet nie był w stanie zrozumieć.
Natomiast, można też poszukać prac nowszych. Na przykład , gdzie autorzy rozważali mechanizm stenofagii (odżywiania się bardzo wyspecjalizowanym pokarmem), na przykładach pająków. Oto, co piszą o rodzaju Cladomelea (podkreślenie moje):
The evolutionary diversification of spiders is not coupled with major
trophic shifts, as occurs in other megadiverse groups of arthro-
pods. Instead, spider diversification is linked to key innovations in
how silk is used to capture prey (Bond and Opell 1998). Spiders
use several distinct silks to produce many different types of webs
that vary in architecture and microhabitat (Blackledge et al. 2009).
Some of these webs are likely specialized for the capture of spe-
cific prey types (Stowe 1986; Bond and Opell 1998; Blackledge
et al. 2009). For instance, spiders hunting with extremely re-
duced webs, such as the single-thread bolas used by Mastophora,
Ordgarius, and Cladomelea (all Araneidae) are often very spe-
cific in capture of moths, whereas the orb spinning relatives of
these spiders catch diverse prey (e.g., Yeargan 1994). Therefore,
web-building spiders are in general thought to be less selective in
their diet. In contrast, few attempts have been made to disentan-
gle the evolution of prey specialization among cursorial spiders
that do not use silk for the capture of prey, even though multiple
foraging strategies have clearly evolved (Foelix 1996).
 Czyli jak? Ano wygląda na to, że pająkom z rodzaju Cladomelea, po prostu bardziej "opłacało się", wyspecjalizować w łapaniu ciem, za pomocą "bolas". Specyficzny rodzaj pokarmu, więc i mniejsza konkurencja ze strony innych pająków. Jak widać, działa. Co mamy dalej:
Inny z ewolucjonistów zauważa:
Zwyczaj wędkowania przez pająki musi być bardzo stary, skoro występuje na odległych od siebie terenach Afryki, Australii i Ameryki.
Teorie dotyczące pochodzenia i przyczyn [tego zwyczaju] należą jeszcze do spekulacji. (...) Ta nowa metoda łączy się z powstaniem nowej grupy, o której powstaniu nic nie wiemy. (...) Skłaniamy się do poglądu, że te pająki były prawie wyłącznie budowniczymi typowych pajęczyn kolistych, ale jak dawno to było, możemy tylko przypuszczać. Wydaje się rozsądne przypuszczać (...) (W. Gertsch, Spiders that Lasso Their Prey, Natural History, kwiecień 1947).
Ewolucjoniści często zarzucają teologom, że w sprawach wiary, dla której brak dowodów, są dogmatyczni. Z powyższego wynika jednak wyraźnie, iż oni sami uciekają się do wiary, i że opierają się na dogmatach "naukowych".
Nie, z powyższego nic nie wynika. Nie przyszło do pustego łba, drogi autorze, że jeżeli zwyczaj tego wędkowania występuje w tak różnych rejonach Ziemi, to faktycznie musi być stary? A nie, przecież Bóg stworzył te pająki w poszczególnych miejscach? Serio? Nie dostrzegasz, że teoria ewolucji toi w tym wypadku znacznie prostsze wyjaśnienie.
Teraz zresztą jeszcze lepiej, powoływanie się na tekst z 1947. Poprzednia praca, którą cytowałem jest z 2015, Jest pewna różnica.
Bredzisz autorze o wierze. Zacytowałeś spekulacje, ale naukowiec zastrzega, że to spekulacje - może się wycofać ze zmiany zdania, jak tylko dowody zaczną mu przeczyć. Fanatycy religijni w życiu tego nie zrobią, choćby dowód przeczący ich urojeniom podszedł do nich i dał w twarz.

Dobrze, zmęczony już jestem. Ostatni fragment.

Mieszkaniec mięsożernej rośliny

Zajmijmy się teraz pająkiem Misumenops nepenthicola, występującym na Malajach. Mieszka on w wyjątkowym miejscu — we wnętrzu mięsożernej rośliny. "Lokal" ten gwarantuje mu ochronę i pożywienie. Jest rzeczą wątpliwą, by roślina miała pożytek ze swego lokatora, który wszak pozbawia ją części pożywienia.
Ano niekoniecznie. W tej pracy z Journal of Africa Ecology, przytoczono wiele
Nepenthes madagascariensis
przykładów, na rzecz tezy  że niejednokrotnie tacy lokatorzy, przynoszą pożytek dzbanecznikom - bo o nich tutaj mowa. Pająk resztki ze swojej zdobyczy, upuszcza do dzbanka z powrotem i roślinie łatwiej je strawić. A to tylko jeden z mechanizmów, symbioza roślin i ich lokatorów, stanowi bardzo ciekawy temat.
Roślina wabi owady pięknym kolorem kielicha, zapachem i smakiem nektaru. Przysiadające na kolorowej krawędzi owady w pewnym momencie ześlizgują się po wywoskowanym wnętrzu kielicha, spadają na dno i znikają w jeziorze soków trawiennych. Rozpuszczone, stają się pokarmem żarłocznej rośliny.
Ale tutaj właśnie rozlokował się pająk Misumenops nepenthicola. Jego pożywieniem są niezupełnie jeszcze rozpuszczone owady. Substancja trawiąca — enzym roślinny, który rozpuszcza ciała owadów, nie szkodzi pająkowi, gdyż ten wyposażony jest w antyenzym. Misumenops nepenthicola może nawet bez żadnego ryzyka nurkować w płynie trawiennym!
Dzięki owej właściwości to niebezpieczne miejsce staje się najbezpieczniejszym schronieniem dla swoich szczególnych mieszkańców. Jest jakby krainą "mlekiem i miodem płynącą", choć nie dla trafiających tu, skazanych na zgubę owadów. (...) W ten sposób bezbronna mięsożerna roślina jest oszukiwana przez swoich współlokatorów, bez jakiejkolwiek rekompensaty z ich strony (V. Droescher, Mysterious Senses of Animals, s. 56, 57).
Ile milionów lat powinno upłynąć, zanim pająki "nauczyłyby się" produkować antyenzym? Naturalnie, wyginęłyby wszystkie, zanim by odkryły tę tajemnicę. A przecież pająki te istnieją — i mają się bardzo dobrze.
Znowu powołanie na starą publikację. Wystarczy zerknąć do poprzedniej, którą zalinkowałem, by zobaczyć, że tak wcale być nie musi.
Również, cale nie tak wiele lat musiałoby upłynąć, aby została wykształcona odporność na płyny trawienne dzbaneczników. Czasem wystarczy jedna mutacja - korzystna, gdy okaże się, że pająk dzięki niej, może upaść do płynu trawiennego i przeżyć. W ten sposób, ma do dyspozycji miejsce, gdzie łatwiej znajdzie pokarm, niż jego krewniacy, nieodporni, muszący polować, gdzie indziej.
Tutaj znowu spotykamy się z fenomenem, którego teoria ewolucji z jej "powolnym, stopniowym dopasowywaniem się" nie jest w stanie wytłumaczyć. Pająk musiał być stworzony taki, jaki jest, od początku odporny na enzym rośliny mięsożernej.
Jest w stanie, co napisałem ogólnie powyżej i jest tłumaczone w zalinkowanej wyżej pracy. Klasyczne już brednie o "nieredukowanej złożoności" należy tylko wyśmiać. Naprawdę, dalej odwoływać się do Paleya...

Na koniec soczyste podsumowanie:
Istnienie i różnorodność pająków falsyfikuje teorię ewolucji. Jej przedstawiciele nie potrafią odpowiedzieć na pytanie o pochodzenie pająków, chociaż z uporem twierdzą, że pojawiły się one "na widowni na długo przed owadami" — które są wszak ich podstawowym pożywieniem!
Najwyższy czas, aby wszyscy uznali, że istnieje Bóg, który jest stwórcą wszystkiego; czy się to podoba ewolucjonistom, czy też nie. Oglądając cudowne Boże dzieła, podziwiając Jego wielkość, oddajmy Mu chwałę i cześć!
Różnorodność jest raczej dowodem teorii ewolucji. Rozważania nad zmiennością były podstawą przemyśleń Darwina. Pająkami się może nie zajmował, ale różnorodność raczej świadczy za jego tezami.
Oczywiście, że ewolucjoniści potrafią odpowiedzieć na pytania o pochodzenie pająków - a jak szczegóły znane nie są, to nad nimi pracują. Nie siedzą i piszą bzdury.
Ja za to apeluje do autora, tłumacza i wszystkich bezkrytycznych odbiorców tego durnego tekstu: Ewolucja działa i jest na nią wiele dowodów, czy wam się podoba, czy nie. Najwyższy czas, abyście cokolwiek poczytali z dziedziny biologii, zanim wypowiecie się na temat, o którym pojęcia nie macie. Albo przynajmniej bardzo mgliste.

Cóż, skończyłem. Ta notka wyszła strasznie długa, także serdecznie dziękuję każdemu, kto dotarł do końca. Niestety, inaczej się nie dało. Co prawda, jak poskrobać, widać, że autor bredzi. Ale odwoływanie się do tekstów naukowych i styl, może robić pewne wrażenie, dlatego trzeba tym bardziej wytykać bzdury i nieścisłości.

O tyle dobrze, że napisanie tekstu dało mi pewną inspirację. Raz na miesiąc, będę próbował wrzucać jakiś tekst, dotyczący właśnie pająków. Albo węży, czy innych mniej lubianych, ale fajnych i ciekawych stworzeń. Zobaczymy, jak się ten eksperyment uda. Pierwszy tekst do końca stycznia, jak dobrze pójdzie.

5 komentarzy:

  1. Jeżeli artykuł "naukowy" (czy choćby popularyzatorski) rozważa jakieś zwierzę tudzież zjawisku w kategorii "wróg czy przyjaciel człowieka" to IMO niechybny znak, ze należy dać sobie z nim spokój... Przy czym sporo całkiem legitnych książek popularnonaukowych (zwłaszcza tych pisanych przez dziennikarzy, a nie naukowców) cierpi na syndrom kompulsywnego udowadniania, że każdo jedno badanie naukowe o którym piszą będzie można wykorzystać w przemyśle/medycynie/transporcie/cokolwiek. Trochę mnie to wkurza, bo IMO nauka powinna działać li tylko z chęci poznania praw rządzących światem, natomiast korzyści dla cywilizacji to wartość dodana. No ale ja trochę idealistką jestem.

    "A gromada pajęczaków nie obejmuje kilka rzędów." - tu się coś złego porobiło z gramatyką.

    "Ten człowiek, nie odróżnia metafor, stosowanych przez naukowców do opisywania procesów"
    ja bym raczej powiedziała, że cynicznie łapie za słówka.

    "Autor ma problem z rozumieniem tego, czym jest teoria naukowa, a czym hipoteza. Jak większość szurów."
    Niestety, nie tylko szurów. Powiedziałabym, że większość społeczeństwa nie rozumie tej różnicy, bo tłumaczy się ją dopiero na studiach, a i to nie na wszystkich... Ale ja jestem takiem radykałem, ze postulowałabym omawianie czym jest metoda naukowa już w podstawówce. Może mniej ludzi garnęłoby się wtedy do pseudonauk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to drażni, takie wypytywanie "A czy to będzie przydatne". Wiedza sama w sobie jest wartością. Profesor Jerzy Kowalski-Glikman z UWr kiedyś napisał taki felieton na ten temat, jak znajdę to podrzucę.
      Zwłaszcza, że wielkie przełomy technologiczne, nieraz miały początek w badaniach podstawowych - gdy Hertz odkrył fale radiowe nikomu nie przychodziło do głowy jakiekolwiek zastosowanie. A wiemy do czego doprowadziło.

      Dzięki, przeglądałem parę razy, ale jak widać i tak się kwiatki znalazły. Zaraz poprawię.

      Ja mam wrażenie, że typ serio tego nie rozumie. Trudno się dziwić, bo mam wygląda to tak, jakby nie czytał nic wcześniej w temacie biologii, zanim siadł do tego tekstu.

      Ja akurat miałem w podstawówce podstawy metody naukowej. Pobieżnie, ale zawsze coś. I też jestem za tym, by stawiać na to nacisk, nawet bardziej niż na przekazywanie wiedzy, chociaż to też rzecz jasna niezwykle ważne. Ktokolwiek mający pojęcie czym jest teoria, a czym hipoteza jest w stanie powiedzieć, że w tym tekście coś nie gra.

      Usuń
    2. Większość ludzi teorię rozumie w znaczeniu potocznym, a o takim dziwie jak hipoteza raczej nie słyszało :D

      Usuń
    3. Oooo, przypomniało mi się - odwiedził mnie raz typ, który nie odróżniał gatunku, rodzaju, rodziny itd. i wypowiadał się o ewolucji człowieka... Tu można się pośmiać:

      http://seczytam.blogspot.com/2018/02/mariusz-kowalski-ariowie-sowianie.html?showComment=1530399481620#c9080154783143181209

      Usuń
    4. O, panie, toż to czysty odlot :D. Nie dość, że nie odróżnia poszczególnych kategorii systematycznych, to ewidentnie nawet nie zerknął do artykułu na który się powołuje :P.
      Pewnie, że większość ludzi tak rozumie teorię. Ale jeśli ktoś próbuje podważać ugruntowaną teorię naukową, to o takich podstawach powinien mieć jakieś pojęcie :P. Jak nie ma, to daje pokaz swoich miernych kompetencji ;)

      Usuń