Zgodnie z zapowiedzią, przechodzę do recenzji kolejnej części sagi Tada Pamięć, Smutek i Cierń, czyli Kamienia Rozstania.
Williamsa -
Jeżeli nie czytałeś wcześniejszego tomu, a bardzo boisz się spoilerów, to nie czytaj tego tekstu. Jednakże, jeśli ten strach nie jest aż tak wielki, to zapraszam, bo postarałem się, by były możliwie jak najmniejsze.
Jak wspominałem w notce dotyczącej Smoczego Tronu, Simon, główny bohater, razem z grupą kompanów, wyruszył na misję, która miała bardzo pomóc, w zażegnaniu zagrożenia, wiszącego nad Osten Ard, w którym toczy się akcja.
Oczywiście, misja zakończyła się sukcesem (większość by się tego spodziewała, dlatego spoiler chyba nie taki straszny).
Jednak, nie jest to Władca Pierścieni i ten etap całej historii, to tylko drobna część tego, co jeszcze trzeba będzie uczynić.
W tak zwanym międzyczasie, książę Josua, został zmuszony, by opuścić swoją twierdzę. Razem z niewielką kompanią, walczą o przetrwanie.
Z obiema grupami, zarówno tę Simona, jak i księcia, kontaktuje się wspomniana już w recenzji poprzedniej części, bardzo ciekawa postać - valada Geloe.Mądra kobieta, wie, że czasy już są ciężkie, a będą jeszcze bardziej, dlatego zleca rozproszonym sprzymierzeńcom, udać się do Kamienia Rozstania - dawnej fortecy Sithów. Cała książka, zasadniczo, opowiada o podróży do tej na razie, bezpiecznej przystani.
Książę wraz ze swoją świtą, przeżywają wiele przygód i po prostu, dobrze się to czyta. Jest to chyba najbardziej "łagodny" wątek w tej książce - Josua z towarzyszami, nie mają lekko, ale też groza, wisząca nad światem, nie dotyka ich aż tak bezpośrednio.
Zupełnie inaczej jest z Simonem i jego przyjaciółmi. Podróżują do Kamienia, w znacznie trudniejszym terenie i nieraz doświadczają wpływu, straszliwego zagrożenia, które zawisło nad ich światem.
Obserwujemy również, powolny rozwój Simona. Ten nieco niezdarny młody, człowiek, pod koniec Smoczego Tronu, został naznaczony w sposób, który zaczął go mocno zmieniać. Simon w tej części, staje się znacznie bardziej samodzielny. Nadal jednak, mocno mnie nieraz drażniły jego humory. Niejednokrotnie zachowywał się rozkapryszone dziecko. Co poniekąd bywało uzasadnione, ale po pierwsze, zdecydowanie nie tak często, a po drugie, mam dość wnerwiających ludzi na co dzień, by jeszcze napotykać ich w literaturze.
Tym niemniej, chłopak robi postępy i pozwala mieć nadzieję, że będą z niego ludzie.
Bardzo interesujące jest również pogłębione poznanie kultur różnych ludów Osten Ard. Zwłaszcza, przygody Simona prezentują się pod tym względem interesująco.
Wielu, zapewne powie, że ta część tego wątku, przypominała im pewne fragmenty z takich dzieł literatury, jak na przykład Fionavarski Gobelin. Jednak, było to bardzo pozytywne podobieństwo, bo mimo wszystko, Williams potrafił na nowo zinterpretować starą melodię.
Bardzo ciekawy jest jeszcze trzeci wątek, księżniczki Miriamele, zbuntowanej, przeciwko ojcu, Wielkiemu Królowi Eliasowi.
W Kamieniu Rozstania, obserwujemy ponadto, po raz pierwszy dokładniej i z pierwszej ręki, jak cała sprawa wygląda z perspektywy samego Eliasa i jego sojuszników. Tutaj , po raz kolejny Williamsowi należą się pokłony, bo widać, że ci bohaterowie, są z różnych powodów, autentycznie źli, ale zarazem, nie są przerysowani. Chyba każdy rozumie różnicę.
Podsumowując: ten tom zdecydowanie jest bardziej ponury, atmosfera zagrożenia, wisząca nad Osten Ard, jest już namacalna i nikt rozsądny, nie ma już najmniejszej wątpliwości, że nie chodzi tylko o rządy złego króla.
Zarazem, bohaterowie rozwijają się, a całe uniwersum, zostaje bardzo ładnie rozbudowane. Więc, mimo nadal pewnych irytujących cech, co niektórych postaci, Kamień Rozstanie, zasługuje na co najmniej:
9/10
Zastanawiam się nawet, czy nie więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz