niedziela, 29 marca 2020

Raport książkowy #6 (Styczeń-Luty)


Nie chciało mi się tego robić. Także dlatego, że jak mi się zdawało, nie za bardzo jest o czym pisać. Potem jednak sprawdziłem i wyszło, że w sumie coś tam się przez te dwa miesiące nazbierało. Zatem, może i warto przedstawić nowe zbiory, może kogoś nakłonię do zakupów.
Tym razem, nie chciało mi się jakoś specjalnie grupować nowych nabytków - po lewej jest fantastyka, po prawej cała reszta.

Zacznijmy może tradycyjnie, od stosu z fantastyką.
Przepraszam za jakość, ale jakoś tak wyszło, a nie chce mi się układać ponownie :P.
Zaczynając od góry - mamy Stephena Lawheada, z jego Żelazną Włócznią, pierwszym tomem Celtyckich Wypraw Krzyżowych. Jeszcze nie przeczytałem, ale fabuła wygląda na tyle dobrą, że się podzielę, gdy w końcu to zrobię - być może jest to coś, co warto polecić.
Potem, kontynuację bardzo dobrego cyklu Marcina Jamiołkowskiego o Herbercie Kruku, magu z Warszawy. Swego czasu, kupiłem i oceniłem tutaj tom pierwszy, także, ponieważ trafiła się promocja w księgarni Madbooks (polecam tam kupować, jeśli chcecie się zaopatrzyć, bo w ten sposób najlepiej wspieracie autora). Muszę się zebrać i w końcu wrzucić recenzję dwóch ostatnich tomów. W każdym razie - polecam, bardzo przyjemne urban fantasy.
Następnie Inne Okręty, Romualda Pawlaka, już tutaj przeze mnie oceniane. Może nie najwyższej jakości literatura, ale całkiem przyzwoicie.
Trzeciego świata Macieja Guzka jeszcze nie czytałem, ale autor jest raczej chwalony, zatem kupiłem, jak była okazja. Pomysły brzmią całkiem ciekawie, zatem chętnie sprawdzę.
Następnie, dylogia Henry'ego Liona Oldi, Otchłań Głodnych Oczu. Wbrew temu, co się może wydawać, to duet rosyjskich autorów. Akcja dzieje się w Rosji, ale takiej nieco innej, od tej, którą znamy. Też jeszcze nie przeczytałem, ale do tych dwóch dżentelmenów mam zaufanie - zapewne się nie zawiodę, a jak przeczytam, to nie omieszkam się podzielić. To dość ważne, zważywszy na to, że Oldi nie jest jakoś bardzo znany w naszym kochanym grajdołku.
Potem klasyka, kolejna opowieść o dzielnym Allanie Quatermanie, autorstwa śp. Henry'ego Riddera Haggarda - Allan i bogowie lodu. Tym razem, Allan wylądował w czasach prehistorycznych.
Tutaj macie okładkę, bo ładna (w swojej brzydocie), a grzbiet średni.

Ten stos zamykają dwie pozycje, które chciałem kupić od dłuższego czasu - pierwsza, to Domostwo Błogosławionych, pani Cathrynne Valente. Jest to retelling znanego podania o państwie Jana Prezbitera. Całkiem umiejętne wykorzystanie dawnej opowieści, styl pani Valente też mi się spodobał.
Druga, to powieść Charlesa Williamsa, jednego z Inklingów, bliskiego przyjaciela Tolkiena i Lewisa. Chciałem od dawna kupić coś jego autorstwa, ale myślałem, że trzeba będzie po angielsku. Książki obcojęzyczne, nieraz nieco kosztują, zatem długo się zbierałem. Dopóki nie zorientowałem się, że jedną z jego książek, po polsku wydano. Okazało się, że jest dostępna w niezłej cenie, zatem zakupiłem. Całości jeszcze nie przeczytałem, ale wydaje mi się, że niewiele ustępuje swoim literackim kolegom ze sławetnego grona.
Przejdźmy do stosu z innymi książkami. Jak widać, przybyło nieco popularnonaukowych.
Światy równoległe, już tutaj opisywałem. Podtrzymuję, co napisałem - może nie jest to wybitna lektura, ale na pewno bardzo dobra i potrzebna. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy różne pseudonaukowe wypociny plenią się obficie w różnych zakątkach Internetu, czy półkach księgarni.
Jedną chwilę w dziejach Wszechświata, opisałem z kolei bardzo niedawno. Szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czego się spodziewać, ale wyszło, że całkiem przyjemna i pouczająca lektura. Polecam każdemu, kto choć trochę kosmologią się interesuje.
Następnie klasyka - The Voyage of the Beagle, Darwina. Przedstawiać autora raczej nie trzeba. Natomiast, ze wstydem przyznaję, że jeszcze nie przeczytałem relacji z jego długiej podróży na okręcie Beagle. A wnioski, jakie starszy już Charles Darwin wyciągnął z poczynionych wtedy obserwacji, znacząco wpłynęły na powstanie teorii ewolucji.
Dorzucam jeszcze jedną pozycję z Copernicus Center Press, którą zapomniałem umieścić na stosie. To Stany Splątane, pani Dominiki Oramus. Może nie byłem jakoś specjalnie zachwycony po jej ostatniej książce, na temat teorii ewolucji we współczesnej literaturze i sztuce (acz, całej nie przeczytałem), to postanowiłem dać jeszcze jedną szansę. Może z fizyką kwantową w tym ujęciu autorka sobie poradziła lepiej.

Później, kilka publikacji, mniej lub bardziej powiązanych z tematyką kresową. Na samym początku, dwie książki autorstwa ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego: Przemilczane ludobójstwo na Kresach Wschodnich oraz Nie zapomnij o Kresach. Dość dobra prezentacja sprawy ludobójstwa na Wołyniu i Małopolski Wschodniej oraz współczesnych prób bagatelizowania tej kwestii. Nie jestem pewien, czy będę to tutaj recenzował, ale jak coś, to mogę polecić.
Podobnie, jak jestem w stanie zarekomendować Nienawiść, Stanisława Srokowskiego.  Tematyka ta sama, ale w formie opowiadań (autor sam pochodzi z tamtych rejonów).
Na koniec Chodzi mi tylko o prawdę, czyli wywiad rzeka z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Bardzo ciekawa postać i czytało mi się naprawdę przyjemnie.

A gdzieś pomiędzy, wplątała się jeszcze powieść historyczna, czyli Robin Hood, Henry'ego Gilberta. Opowieść o Robin Hoodzie to jedna z moich ulubionych legend z Wielkiej Brytanii, zatem uznałem, że chętnie się zapoznam.

Stosik zamykają trzy książki, jakoś powiązane z tematyką Inklingów. Pierwszą, C.S. Lewis, a Kościół Katolicki, Josepha Pearce'a nawet opisywałem tutaj.
O ile uważam, że to całkiem niezła książka, to znacznie gorzej, moim zdaniem, wypada druga tego samego autora, czyli Podróż Bilba. Chrześcijańskie przesłanie Hobbita. Jak przeczytam, to zapewne tutaj opiszę, ale to, co przejrzałem, budzi moje poważne wątpliwości. No, ale zobaczymy.

Na koniec tego stosu, prawdziwa gratka, czyli Tolkien i pierwsza wojna światowa, Johna Gartha. Ciężko powiedzieć, że to nowość, bo w anglojęzycznym świecie, znana już od paru dobrych lat, ale nareszcie jest i w polskiej wersji. Nie mam nic przeciwko czytaniu po angielsku, ale zawsze coś takiego cieszy. Co prawda, dostałem ją już w marcu, ale na tyle wpasowała się w resztę nabytków, że umieszczam tutaj. Recenzja, mam nadzieję, w weekend następny.
Dorzucę jeszcze ze trzy książki, które udało mi się dostać za darmo, a zapomniałem tutaj dorzucić (dobra, trzeciej nie zapomniałem, ale o tym później).
Pierwszej, Pirata z Florydy, Henry'ego Ovena, nie kojarzyłem w ogóle. Ale, na ile się orientuje, to taka typowa powieść przygodowa - czasem lubię poczytać, zobaczę, jak wyjdzie.
Natomiast, Thomasa Manna kojarzyłem, ale nic jeszcze nie czytałem. Nawinął się Tristan, zatem będzie okazja, by spróbować.

Na sam koniec, taka swoista perełka, wyczajona w antykwariacie: Pieśń nad Pieśniami w wersji bibliofilskiej. Tutaj zdjęcie, pióro dla skali. Ilustracje też niczego sobie.

Cóż, na tym zakończę. Mam już trochę zakupów z marca, w kwietniu, zapewne też coś tam dojdzie, zatem pewnie będzie z czego zrobić raport. Na pewno będą Miliardy, Miliardy Sagana, bo znowu schrzaniłem w lutym, a bardzo chcę mieć ;).
Miłego czytania życzę ;)

8 komentarzy:

  1. Zaciekawił mnie ten warszawski mag. Zastanawiałam się ostatnio, ile jest dobrych książek z urban fantasy, bo na chwilę obecną przychodzą mi do głowy tylko 2-3 tytuły.
    S. Lawhead napisał chyba jakąś trylogię o Merlinie, kojarzę z biblioteki, ale chyba nie czytałam.
    A Domostwo Valente mam na półce, zbieram się, żeby przeczytać :)
    Na podróż Darwina też się czaję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dużo Urban fantasy nie czytuję ;). Mi przychodzi na myśl "Nigdziebądź" Gaimana, "Dom Wschodzącego Słońca" Janusz i właśnie ta seria Jamiołkowskiego.
      Chyba tak - miał też o Arturze, ale średnia.
      Valente bardzo fajnie pisze - żałuję, że jej inne książki są trudno dostępne, bo wykupione.

      Usuń
  2. Cieszę się, że dalsze części cyklu o Herbercie też CI się spodobały :)

    Jest jakiś powód, dla którego książkę Darwina kupiłeś po angielsku czy po prostu tak jakoś wyszło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodobały, spodobały ;). Zwłaszcza "Bezsenni" - szkoda, że ten autor nie jest jakoś szerzej znany.

      Akurat czasem lubię czytać po angielsku, także myślałem o tym i tak. Ale zauważyłem fajną promocję na Liderii - dość ładne wydanie, w bardzo przystępnej cenie, także wziąłem ;).

      Usuń
    2. On jeszcze space operę napisał, ale IMO urban fantasy lepiej mu wychodzi. Też uważam, że powinien być bardziej znany, no ale urban fantasy (podobnie jak steampunk) ponoć się u nas nie sprzedaje...

      A... bo myślałam, że może masz jakieś niepochlebne zdanie o przekładzie czy coś ;)

      Usuń
    3. A o tym nie słyszałem, że się nie sprzedaje. Ale to coś by mogło wyjaśniać. Może też marketing zawinił - prawdę mówiąc, nie widziałem, by choćby na jakichś konwentach reklamowano tę serię.
      Słyszałem o tej space-operze, ale miała przeciętne recenzje, zatem jeszcze się nie zdecydowałem, czy chcę się za to brać. Zwłaszcza, że sporo dobrych pozycji z gatunku sci-fi mam do przeczytania.

      O tym z Marginesów nie mam informacji. Ale wydawnictwo chyba okej, więc pewnie przekład w porządku. Słyszałem jednak, że w starszych wydaniach bywało różnie. Na pewno jednak nie tak źle, jak w wydaniu "O pochodzeniu człowieka" wyd. Sonia Draga.

      Usuń
  3. Ooo, widzę Oldiego kupiłeś.

    Zastanawiam się nad tą "Wojną w niebie", ale kurcze takie ramoty to zawsze ryzyko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano kupiłem - mam wrażenie, że żałować nie będę. Jak wcześniej miałem styczność z Oldim, to mi się podobał. Guzka muszę jeszcze dokupić "Królikarnię".

      Jak zerkałem na tę "Wojnę" to wydaje się być okej. Ale jak chcesz, to możesz poczekać, jakoś w kwietniu pewnie wrzucę notkę.

      Usuń