środa, 16 grudnia 2020

Michael Crichton, Park Jurajski, CK #3 (maj-czerwiec)

Miałem w ramach swojego wyzwania do czytania klasyki, w tych miesiącach przeczytać Ziemię Jałową, T.S. Eliota. Jednak, recenzji tutaj nie będzie, z paru względów. Przede wszystkim dlatego, że tematyka tego utworu nie jest prosta, a na dodatek, jest to poezja -  nie czuję się na siłach, by opisać swoje wrażenia szerzej. Nie mówię, że nie warto przeczytać - polecam. Dodam chyba jako dodatek do podsumowania całego wyzwania. Ale czerwcu przeczytałem też inną książkę, zgoła innego rodzaju, którą też można uznać za coś w rodzaju klasyki. Więc teraz, po pół roku, wrzucam :D.

Zbierałem się kilka lat, by w ogóle przeczytać cokolwiek od Michaela Crichtona, w tym słynny Park Jurajski. Film widziałem już dość dawno, więc byłem ciekaw książki i wiedziałem, że raczej nie będę jej ciągle porównywał z filmem. Cóż, muszę powiedzieć, że nawet mi się podobało, choć to jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy ekranizacja wiele nie ustępuje literackiemu pierwowzorowi.

Zasadniczo, fabuła jest chyba każdemu w zarysie znana. Szef znanej firmy biotechnologicznej, chce otworzyć park na fikcyjnej wyspie Isla de Nublar, u wybrzeży Kostaryki. Na testową wycieczkę, zaprasza prawnika Ronalda Gennaro, reprezentującego inwestorów, jak również ekspertów - paleontologów Allana Granta,Ellie Sattler i matematyka - Iana Malcolma. Na dodatek, dorzuca dwójkę swoich wnuków.

Okazuje, że w parku, najważniejszą atrakcją są wskrzeszone za pomocą inżynierii genetycznej dinozaury (acz nie tylko, pojawia się też na przykład, cearadaktyl). Personel, pokazuje gościom, jak ma działać park oraz jak w ogóle udało się doprowadzić do takiego dzieła. Jak większość wie, w wyniku sabotażu następuje awaria i na Isla de Nublar, zaczynają się kłopoty.

Tutaj mam uwagę, dla tych, którzy widzieli film Park Jurajski i zastanawiają się, czy w ogóle warto sięgać po wersję książkową. Powiedziałbym, że tak, jeżeli bardzo lubicie dinozaury. Tutaj wątków, tyczących się ich życia, jest zdecydowanie więcej, niż w tym filmie. Historia też jest zaprezentowana w inny sposób, trochę inaczej przedstawione są pewne postacie. Jednak, wymowa i zasadniczy przebieg, pozostają zasadniczo te same. Zatem, większość ludzi, bynajmniej nie musi sięgać po książkę - drastycznej różnicy nie ma. Chociaż, zasadniczo pisarstwo Crichtona polecam i osobiście bym zachęcał.

No dobra, zacznijmy może od tego, co mi się w Parku Jurajskim podobało. Zasadniczo, śp. Crichton świetnie potrafił świetnie prowadzić akcję. Jest wartka, ale nie leci na łeb, na szyję. Mimo, że kiedyś już widziałem film i tak byłem nieraz zaskoczony. Motywy bohaterów są zrozumiałe, są postaci zarówno przyzwoite, jak i zwyczajne szuje.

Bardzo mi się podoba to, w jaki sposób autor pokazał ignorancję ludzi, którzy igrają ze sprawami większymi od nich. Zapewne wielu w tym momencie pomyśli o "zabezpieczeniu", które miało zapobiegać samoistnemu rozmnażaniu się dinozaurów. Oczywiście, nie zadziałało, podobnie jak system, który miał je monitorować. Ale są też detale, których w filmie nie uświadczymy. Chociażby taki, jak paleobotanik, dr Sattler, zauważa jurajskie paprocie rozsadzone wokół basenu do pływania. Twórcy, chcieli uzyskać klimatyczny wygląd tego miejsca, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że te rośliny są trujące. Takich szczegółów jest więcej.

Nie należy też przecenić wpływu jaki ta książka wywarła na postrzeganie dinozaurów wśród ludzi. Oczywiście, już wcześniej wśród specjalistów i pasjonatów, coraz bardziej rozpowszechnione było przekonanie, że nie były one, jak sądzono dawniej, tępymi, powolnymi gadami. Ale dzieło Crichtona ten pogląd rozpowszechniło. Zarówno roślinożerne, jak i mięsożerne dinozaury z Parku Jurajskiego, nie ustępują w niczym współczesnym ptakom, czy ssakom. To bardzo duży kontrast, w porównaniu chociażby do Świata Zaginionego, sir Arthura Conan Doyle'a. Bardzo lubię tamtą powieść, ale jednak bardzo dobrze widać przy porównaniu obydwóch rozwój naszej wiedzy z dziedziny paleontologii. Doyle w końcu starał się opierać na najlepszej wiedzy ze swoich czasów.

Oczywiście, książka ma też wady. Przede wszystkim, samo założenie, że dinozaury będzie można wskrzesić z kopalnego DNA jest raczej kulawe (pewnie będzie tu coś o tym więcej - bo zamówiłem i zamierzam się podzielić wrażeniami z tej książki). Mam także poważne wątpliwości, odnośnie samego funkcjonowania owego Parku. Oczywiście, matematyk Ian Malcolm, w pewien sposób, nieraz je wyraża. Nie da się na tak małym wycinku terenu, próbować odtworzyć złożonego systemu, w jakim żyły dinozaury i jeszcze liczyć, że się je utrzyma pod kontrolą. Jednak, mam wrażenie, że wspominany problem, pojawiłby się już podczas tworzenia tego Parku. Zwyczajnie ciężko pomieścić na takim, stosunkowo niewielkim terenie tyle zwierząt. Tym bardziej wielkich roślinożerców, które potrzebowały wielkiej ilości paszy. Także twórcy zapewne musieliby znacząco zmodyfikować swoje pomysły już na etapie budowy, a Park zapewne musiałby wyglądać znacząco inaczej.

Tym niemniej, jeśli potraktować tę powieść jako swego rodzaju ostrzeżenie w formie "przypowieści", to swoje zadanie spełnia.

Innym problemem, jest sposób pisania. Bohaterowie są zarysowani całkiem przyzwoicie, ale to w zasadzie tyle. Niektórzy są porządnymi ludźmi, inni nie, ale ciężko jest znaleźć kogoś, komu się będzie rzeczywiście kibicować. Ja chyba najbardziej polubiłem dra Granta, czy myśliwego Muldoona, który miał panować nad tym całym ambarasem. Ale szału nie nie ma.

Cóż, to byłoby na tyle. Mogę powiedzieć, że Park Jurajski w wersji książkowej jest dobry. Ale więcej raczej nie.

Ocena: 7/10.


9 komentarzy:

  1. Ja może nie jestem wielką fanką filmu, ale chodzi za mną ta książka trochę. Zwłaszcza, że mam przecież w domu takie dwa dinozaurowe potwory, które głęboko wierzą w krew swoich przodków. No i nie oszukujmy się, jako dzieciak po prostu chciałam jeździć na dinozaurach (choć głównie przez filmową "Dinotopię" akurat xD), więc to jest trochę nostalgia. Ale chyba też nie spodziewałabym się po tej książce czegoś innego, niż takiej dobrej, porządnej akcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ostatnio zniszczyły? Jakąś roślinę doniczkową, czy coś jeszcze innego? Crichton, jak niedawno sprawdziłem, pisał też ambitniejsze rzeczy. Acz w tym przypadku, raczej nie spodziewałem się wyższego poziomu i rzeczywiście dostałem mniej więcej, co chciałem. Najbardziej byłem ciekaw, czy w książce może jest więcej szczegółów na temat tego, jak Crichton wyobrażał sobie samo sklonowanie dinozaurów.

      Usuń
    2. One raczej niewiele niszczą na szczęście. Ale dinozaurowe dźwięki wydają regularnie. Zarówno ich darcie dzioba, jak i ciche gadanie pod nosem - to naprawdę brzmi bardzo "gadzio". No i Iorwerth to tyranozaur według swojej percepcji, bo regularnie atakuje wszystkich i wszystko, ze swoją dziewczyną włącznie.
      Ten pomysł na sklonowanie to chyba jednak tylko pretekst do stworzenia historii. W ogóle mam takie przemyślenie, że jak chłopcy mają fantazje (jednak Park Jurajski to bardziej męska fantazja) to dostają w ramach realizacji jej naprawdę epickie rzeczy. Filmy i seriale komiksowe, wielkie dinozaury, wielkie i epickie mechy, wysokie budżety. A żeńska część społeczeństwa dostaje... romanse. Zwykle głupie i krzywdzące. Załamałam trochę ręce na ostatni teaser do WINX.

      Usuń
    3. Brzmi znajomo, choć w mniejszej skali - kiedyś miałem faliste :P.
      Pewnie tak - nijak nie ma możliwości, by ludzie się z dinozaurami zetknęli, więc trzeba było wymyślić albo ich przetrwanie do dzisiaj (jak Doyle) albo wskrzeszenie (jak Crichton). Natomiast co do trailera to chodzi o to?
      https://youtu.be/ev1P3Msnmsc
      Rzeczywiście nie wygląda to zbyt pociągająco. Chociaż, kojarzy mi się trochę z "Pamiętnikami wampirów" - osobiście bardzo lubię, bo miałem przedni ubaw przy oglądaniu. Ale mam wrażenie, że niezamierzony przez twórców.

      Usuń
    4. Tak, chodzi mi o to. Ogólnie oryginalny Winx to taki bardzo kolorowy serialik, łączący fantasy z SF, dla dość małych dziewczynek (koncept ten sam, co W. I. T. C. H., ale bardziej dziecinny). A oni zrobili z tego mhroczne nie wiadomo co, jako że wg. producentki dorosłe już fanki Winx tego właśnie chcą. No na pewno wolą mhrok i deprechę od kolorowych, futurystycznych konceptów. No przecież takie rzeczy można w serialu ograć cudnym absurdem - https://www.google.com/url?sa=i&url=https%3A%2F%2Fsimkl.com%2Ftv%2F3800%2Fwinx-club%2Fseason-7%2Fepisode-4%2F&psig=AOvVaw2zI0PJxUp5A4ugHTuG9Mxk&ust=1608221262050000&source=images&cd=vfe&ved=0CAIQjRxqFwoTCPjoyJzx0u0CFQAAAAAdAAAAABAY

      Usuń
    5. Teraz sobie przypomniałem, że z tym serialem jeszcze był problem innego rodzaju - niektórzy się oburzyli zmianą koloru skóry niektórych postaci. Tutaj omówione:
      https://www.facebook.com/2325760584360189/photos/a.2327401010862813/2829398353996407/
      Ale faktycznie, jak patrzę na te migawki z kreskówki, to bardziej bym widział ekranizację tego jako coś, nie wiem, w rodzaju "Sabriny", a nie tego czegoś, co widziałem na trailerze xD. Z drugiej strony, panie mogą się pocieszać, że ich romanse przynajmniej da się czytać - męskich (tych, co widziałem) nie bardzo xD.

      Usuń
    6. To też fakt. Flora została podmienona na inny charakter i "wybielona", jedna postać w ogóle wyleciała [biała], a innej zmienili skórę. Sabrina dalej była zbyt mroczna, to powinno zajeżdżać kontrolowanym kiczem. XD A są męskie romanse? Takiego "czystego" nigdy nie widziałam, a te kobiece mnie zawodzą, bo praktycznie nigdy nie ma w nich ciekawych postaci czy chemii między nimi. XD

      Usuń
    7. No takich stricte to chyba nie ma (a przynajmniej ja nie widziałem). Są jednak książki, przeznaczone chyba przede wszystkim dla facetów, gdzie fabuła jest tylko a) przykrywką dla scen seksu b) wątek romantyczny jest wciśnięty na siłę, aby był. I muszę sprostować, że wcześniej to mi chodziło o film "Akademia wampirów", nie te całe "Pamiętniki". Przezabawne, chociaż raczej nie taki był zamiar twórców xD.

      Usuń
    8. Ja z takich to kojarzę tylko "Modyfikowany węgiel", który scen seksu nie miał wiele, ale faktycznie były detalicznie i w naprawdę nieprzyjemny sposób rozpisane. Ugh, to ja już wolę tego Grey'a pod tym względem. XD
      "Akademii" nie oglądałam, "Pamiętniki" próbowałam - ale one ani nie siadły mi książkowo, ani serialowo. Bo tam nawet nie było z czego się nabijać do końca. Ale aż mi się przypomniał "Dom nocy" - mix Pottera i Zmierzchu, którego największą zaletą są chyba wzorki na okładce. Lubię takie. XD

      Usuń