wtorek, 14 kwietnia 2020

Feliks W. Kres, Północna Granica (Księga Całości #1)

Drugie wydanie - 2000
(Mój egzemplarz)
Rzadko miewam tak, by jakieś dzieło zrobiło na mnie takie wrażenie, że bym od
razu chciał jakoś podzielić się wrażeniami. Tym razem, tak się zdarzyło, zatem zaczynam.
Tym bardziej, że chodzi o specjalny przypadek. Mija już bowiem prawie dekada, od czasu, kiedy Feliks Kres, polski pisarz fantasy, ogłosił, że odwiesza pióro na kołek i nic nowego już nie wyda.
Cóż, trzeba powiedzieć, że deklaracja przynajmniej uczciwa - nie łudził swoich czytelników. W związku z tym, wypada jednak ostrzec czytających: Księga Całości, o pierwszym tomie której zaraz tu poczytacie, nie jest w całości :P. Od dawna chciałem zapoznać się z tym cyklem Kresa, ale zawsze jakoś nie było po drodze. Gdy już się udało, mogę zadeklarować, że na pewno sięgnę po tomy następne - warto, mimo, że nie jest skończony. Zachęcam, by pana Kresa czytać - warto, zwłaszcza, że Mistrz Feliks, być może jednak do pisania wróci.

Na początek, może kilka słów na temat tej serii. Całość tego świata, obejmuje kontynent Szerer, który otacza Morze Bezmiarów. Niegdyś, dawno temu, nad Szerer, przybyła tajemnicza potęga, Szerń, której macki mocy, choć niewidzialne, rozciągają się na prawie całość kontynentu, obfitującego w liczne kraje o bardzo różnej kulturze. Szerń dawno temu, obdarowała rozumem ludzi, a następnie koty i sępy.

Wpływ Szerni, nie obejmuje całości tego świata, ponieważ część, objęła podobna potęga - Aler. Z jakiegoś powodu, Szerń nie zniszczyła go zupełnie, mimo, że został zepchnięty na ograniczony ob.
Kraina Aleru, jest kompletnie obca. Nawet flora, ledwie przypomina tę, którą znamy z naszego świata (no i Szerni).
Gorzej, że Alerowie, są nieco groźniejsi, niż zwierzęta. Te dziwne, obce istoty, niejednokrotnie przeprawiają się przez granicę, by dokonywać rozboju i palić.

Właśnie dlatego, potężne Cesarstwo Armektandzkie, ustanowiło liczne stanice, w pobliżu ciągle gorącej Północnej Granicy. Klimat tych ziem, przywodzi na myśl ni to dawne Dzikie Pola w czasach I Rzeczypospolitej, ni to Dziki Zachód. W skrócie - mieszkający tam ludzie, zwolnieni są z wielu podatków i mają inne przywileje, a ziemia jest żyzna. Żyją tylko w nieustannym zagrożeniu.

W takich oto okolicznościach, ze stanicy Erwy, w pole wyrusza oficer jazdy Rawat. Musi się rozprawić z kolejną hordą Alerów, niestety mając do dyspozycji szczuplejsze siły, niż myślał. W tym kota-zwiadowcę.
Pierwsze wydanie - 1995
Cóż, o akcji może tyle, nie zamierzam za wiele zdradzać. Mogę jedynie powiedzieć, że w tej książce wojna dominuje. Za to jak opisana... Widać więzi między żołnierzami, cały trud tego rzemiosła, manewry i tak dalej. Jak dla mnie - cud, miód i orzeszki. Jeśli miałbym zrobić jakieś porównanie, to powiedziałbym, że pod tym względem w tej Północnej Granicy, Kres osiągnął poziom (lub nawet przebił) znanego opowiadania Roberta Wegnera, Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami.
Wydanie 3 - 2009
Z tym, że (w niczym nie ujmując Opowieściom z Meekhańskiego Pogranicza), muszę powiedzieć, że jednak, przedstawiony przez Kresa świat, jest jednak ciekawszy.
Mamy jak u pana Wegnera, bardzo ciekawie zarysowany tygiel różnych kultur, jakim jest cały Szerer. Na razie, tylko zarysowany, ale widać zarys rozmachu pomysłów. Tutaj różnice są wygładzone, ponieważ, zwłaszcza na Granicy, każdy jest po prostu żołnierzem, niezależnie, skąd by pochodził.
Dodatkowo, widać, że Kres buduje świat także na innych poziomach. Nie wiadomo dokładnie, ani czym jest Szerń ani Aler, chociaż znajdujemy pewne sugestie. Widzimy, że tajemnicze siły Aleru, mogą nawet zmieniać rzeczywistość po stronie Szerni...
Najnowsze wydanie - 2014
Trochę widać, że Północna Granica, jest poniekąd tylko wprowadzeniem do całego świata Szereru. Stąd, wiele kwestii tylko naszkicowano.
Jednak, szkic ten jest bardzo umiejętny. Wyłania się z niego uniwersum, zbliżone rozmachem nawet do Tolkiena, czy Jordana.

Widać to szczególnie na sam koniec. Zakończenie jest trochę naciągane i na siłę. Sprawia to trochę wrażenie, jakby autor doprowadził historię do tego punktu, a potem nie do końca wiedział, co z nią zrobić. Ale muszę zastrzec, że całkiem źle też nie jest. Ot, miałem pewien niedosyt.
Prawo Sępów - teksty z tego zbioru, złożyły się potem na Północną Granicę i Gromberladzką Legendę
Jeśli chodzi o bohaterów miłośnicy skomplikowanych portretów psychologicznych, będą zawiedzeni. Tym niemniej, moim zdaniem, są ciekawi i wielu jak najbardziej da się lubić. Mają swoje wady, jak na przykład porywczość, ale nie mamy do czynienia z bandą kretynów, tylko zwyczajnymi, przyzwoitymi ludźmi. A niektóre dialogi, moim skromnym zdaniem, są o wiele bardziej wymowne, niż długie rozmyślania, u innych autorów.

No i, na koniec swoista wisienka na torcie, która sprawiła, że ta książka naprawdę mnie oczarowała. Mianowicie, kreacja kotów.
Sam pomysł, by koty uczynić inteligentniejszymi, niż są, już oczywiście w fantasy się pojawiał. Jednak, pan Kres świetnie oddał ich naturę. Zwłaszcza zwiadowca Dorlot, jest znakomicie przedstawiony. Z trudem znosi wypytywanie, gdy powiedział już wszystko, jest szczery, aż do przesady, miewa też typowo kocie humory.
Powiem tak - bez trudu przyjąłem, że koty dokładnie tak by się zachowywały, gdyby obdarzyć je rozumem na miarę ludzkiego.

Uważam, że jest to jedno z nielicznych polskich fantasy, które miałoby by jak najbardziej szanse na sukces za granicą, w tym w świecie anglojęzycznym. Niestety, wydań zagranicznych wiele nie ma (choć są chlubne wyjątki -  w tym wydanie hiszpańskie). Ale może kiedyś się to zmieni? Ja polecam każdemu miłośnikowi fantasy, zwłaszcza, jeśli lubi też klimaty militarne.
Wydanie hiszpańskie. Jak mam być szczery, to chyba najlepsza okładka.
Na sam koniec, mam dobre wieści. Otóż, w maju szykuje się nam wznowienie całej Księgi Całości. Zapewne kupię, chociaż mam niemało książek ze starszego wydania.

Ocena: 9/10

12 komentarzy:

  1. O Granica. Moja ulubiona część cyklu o Szererze. Na drugim miejscu jest zbiór opowiadań Grombelardzka Legenda. Kres jak żaden inny znany mi autor lubi poprawiać swoje utwory. Wspomniany zbiór opowiadań zawiera teksty będące nawet trzecią wersją tych, które pierwotnie ukazały się w Prawie Sępów (a może wcześniej?), a potem poprawionych w Sercu Gór. Obserwowanie jak ewoluował pomysł na ten świat i kunszt pisarski autora było ciekawym doświadczeniem.
    Odnośnie kultury świata to teraz zdałem sobie sprawę jak wielką rolę w Mekhanie odgrywały wierzenia. Tam zwyczaje ludzi (i nie tylko ludzi) były bardzo mocno związane z działaniem bogów. U Kresa żadnej religii nie ma. Ludzie tam dobrze wiedzą, że wiara w istoty wyższe jest bez sensu. W końcu Szerń obdarzyła ich rozumem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gromberlardzka Legenda" to jest ta część o Karenirze? Jak tak, to chyba nie tylko Tobie przypadła do gustu, z tego, co wiem.
      Tu zgoda, w Meekhanie te elementy były bardzo ważne i wiele spraw z nich wynikało (chociażby różnice między magią szamańską, a kapłańską). Jednak, u Kresa, miałem wrażenie, że zasygnalizowano istnienie jakichś kultów - z tym, że są postrzegane raczej jako dziwactwa.

      Usuń
  2. Północna granica - moim zdaniem, najlepsza powieść Kresa (z najlepszą chyba w polskiej fantasy kreacją obcych - Alerów).

    A dorzucę swój komentarz z Katedry o tym cyklu:
    >Kres przede wszystkim wystrzelał się w pierwszej książce z cyklu szererskiego - w "Prawie sępów". Wszystko co napisał później było albo rozwinięciem opowiadań z Prawa (np. "Król bezmiarów" to rozwinięte opowiadanie "Demon walki", "Północna granica" wypączkowała z opowiadania pod tym samym tytułem itd.) , albo - delikatnie to nazwę - nie porywało. Sam lekturę cyklu zakończyłem na "Pani Dobrego Znaku", to było wybitnie przeciętne<.

    Fajnie, że ktoś to wznawia, szkoda, że Sedeńko (=drogo) i że z takimi paskudnymi grafikami okładkowymi.

    Co do tłumaczeń, to cykl szererski na pewno dwa razy był wydany w Rosji i raz w Czechach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz, bywa tak, że późniejsze książki z dłuższego cyklu, wypadają słabiej, niż poprzednie. Zobaczę, jak mi podejdą te części po "Legendzie".

      Okładki nawet w założeniu nie byłyby tak źle (zawsze lepsze, niż ludź w kapturze, tudzież jakieś bohomazy), ale wykonanie tragiczne.

      No też kojarzę te Czechy i Rosję, poza Hiszpanią. Wspomniałem o tej ostatniej, bo to jednak znacznie bardziej popularny język. Wegnera też wydali w Rosji, ale na debiut w bardziej szerokim świecie przyjdzie mu pewnie jeszcze poczekać.

      Usuń
    2. Rosja to jest szeroki świat dla naszych pisarzy, obszar postradziecki to ponad 250 milionów ludzi. Przy czym w samej Rosji, a także na Ukrainie czy Białorusi poziom czytelnictwa jest większy niż w Polsce. Tak pi razy drzwi, rynek rosyjskojęzyczny jest dziesięć razy większy od naszego. U nas stutysięczny nakład jest wielkim sukcesem - w Rosji bywają nakłady milionowe. Rosyjskie wydawnictwo EKSMO jest w pierwszej czterdziestce wydawnictw na świecie (pod względem przychodów), niewiele od niego odbiega wydawnictwo AST - polskich wydawnictw nie ma w pierwszej setce.

      Dam Ci przykład. Jakie nakłady mają książki Dumasa w Polsce? 5000? No niech będzie 10 000 sztuk. W Rosji tylko w 2011 roku sprzedano jego książki w ilości 586 000 sztuk. Były to cztery tytuły, wiec średnio jeden miał nakład 146 500.

      Owszem, i w Rosji można polec, poległ choćby Piekara, średnio sobie poradził Dukaj (widziałem na forach zarzuty, że w jego książkach pojawiają się treści antyrosyjskie). Tym niemniej jest to rynek, pod który powinno się u nas pisać i na którym powinno się polską książkę promować.

      Usuń
    3. Że obszar postradziecki jest spory to wiem. Niemało go zresztą chciałem sobie kiedyś obejrzeć :D. Ale nie spodziewałem się, że w Rosji są tak wysokie nakłady. W sensie, niby wiedziałem, że sporo naszych pisarzy tłumaczą, ale że tyle się czyta... Cóż, człowiek uczy się całe życie.
      Od Eksmo chciałem zamówić dalsze tomy Kamszy, zatem kojarzyłem przynajmniej, że niemałe.

      No, ale mimo wszystko jako "szeroki świat" w Polsce postrzega się rynek anglojęzyczny. Przynajmniej takie mam wrażenie.

      Usuń
    4. Masz, natchnęło mnie :D
      http://seczytam.blogspot.com/2020/04/nasi-na-wschodzie-1.html

      Usuń
  3. Mam cały cykl z akcji Bookrage i ostatnio sobie o nim przypomniałem przy okazji planowanego kolejnego wznowienia w twardej, limitowanej oprawie (zgadzam się, okładki są tragiczne, jakby je gimnazjalista zrobić w jakimś darmowym programie).

    Niemniej jednak muszę się zabrać w końcu za ten cykl :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładki tego nowego wydania (zwłaszcza postacie) przypominają mi poziom grafiki Tomb Raidera, z okolic 2000 roku :D. Zwłaszcza ta "Północna granica" boli. Krzywdę straszną zrobili tym Kresowi, ale cóż... I tak nakład taki, że kupią ludzie i tak do Kresa mniej lub bardziej przekonani.

      A zachęcam :P. Zdecydowanie warto.

      Usuń
  4. Znam dwa tomy i szczerze - nie chce więcej. Może gdybym to dziś czytała... Ale ja nawet nie mam ochoty do niego wracać. Pierwszy tom był - w moim odczuciu - tym gorszym, bo nie lubię rozbudowanych opisów bitw i wojen, szczególnie, gdy nie interesują mnie bohaterowie. Druga część niby podobała mi się bardziej, ale jest w stylu Kresa coś, co mnie odrzuca i nudzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zatem kwestia preferencji. Ja akurat tego rodzaju szczegóły techniczne dosyć doceniam, zatem byłem wniebowzięty. No i świetna kreacja Alerów. Ale no, Kres nie każdemu podchodzi, jak nie każdemu twarde sci-fi.

      Usuń
  5. A teraz mamy jej przepiękne wydanie od Wydawnictwa Fabryka Słów. Właśnie zaczytuje się w tej książce i aż nie chce jej odkładać na bok! :)

    OdpowiedzUsuń