piątek, 16 września 2022

Raport książkowy #14 (lipiec-wrzesień)

 

Przyszedł czas na raport z trzech miesięcy. Z trzech, gdyż jestem przekonany, że w wrześniu nic więcej już nie przybędzie. Nazbierało zresztą się tego na tyle sporo, że należało na bloga wrzucić, zanim zapomne co i jak. Przybyło jakieś 26 pozycji. W tym 7 popularnonaukowych, dwie powieści historyczne, dwie podróżnicze oraz dwie pozycje okołoliterackie, że tak to ujmę z braku lepszego słowa. Zacznę może od fantastyki.

W większości była to klasyka gatunku, którą chciałem kupić od dłuższego czasu, ale trafiło się nieco pozycji dodatkowych.

Czarodzieje, Lva Grossmana, to ciekawa wariacja na temat fantasy w nurcie young adult. Właśnie kończę czytać, określiłbym to jako ambitniejszą wersję Harry'ego Pottera. Nie żałuje zakupu.

Las Ożywionego Mitu Holdstocka już tutaj omawiałem. Znakomita powieść, słusznie zaliczana do kanonów fantasy. Jak możecie, to kupujcie, ja polecam.

Doszły również dwie pozycje z dorobku Konrada Lewandowskiego. To dość kontrowersyjna osobistość, ale ja osobiście jego twórczość bardzo lubię i zachwalam. Królowej Joanny d'Arc jeszcze nie czytałem, ale zdaje mi się, że to historia alternatywna z dodatkiem fantasy. Natomiast właśnie skończyłem Diabłu ogarek. Kolumna Zygmunta. Świetne fantasy w realiach I Rzeczypospolitej. Jest to tom drugi trylogii. Pierwszy przeczytałem już dawno i bardzo mi się spodobał, ale długo nie miałem drugiego. Nareszcie mam i muszę powiedzieć, że nie odstaje poziomem.

Jak pewnie większość Czytelników tego bloga wie, bardzo lubię Guya Gavriela Kaya. Wstyd się przyznać, że jak dotąd nie miałem sporej części jego dzieł. Uzupełniłem zatem braki. Po kolei: Pieśń dla Arbonne, Pożeglować do Sarancjum i Ostatnie promienie słońca. Nie czytałem, ale to Kay, więc polecam w ciemno. Na marginesie, marzyło mi się, że skoro wyszły niedawno Dzieci ziemi i nieba Kaya, które są poniekąd kontynuacją Pożeglować do Sarancjum ta ostatnia książka zostanie wznowiona. Jak dotąd jednak próżne moje nadzieje.

Mroczna wieża, C.S. Lewisa, to zbiór jego mniej znanych tekstów, ocalonych po śmierci przez Waltera Hoopera. Sama Mroczna Wieża, to niedokończona kontynuacja jego trylogii kosmicznej, czyli sci-fi w specyficznym wydaniu. Osobiście jestem ciekaw.

Duch z Canterville i inne opowiadania, jak wskazuje nazwa jest zbiorem krótkich form prozatorskich sir Oscara Wilde'a. Klasyczne opowiadania grozy, bardziej dla miłośników gatunku. Polecam zwłaszcza tyułowego Ducha, bo wielokrotnie był ekranizowany. Warto znać oryginał.

Z gatunku grozy doszedł także zbiór opowiadań Arthura Machena Inne Światy. Nie czytałem, ale to Machen, więc raczej nie powinienem być zawiedziony.

Potem zbiór tłumaczeń Tolkiena z literatury średniowiecznej na współczesny angielski. Sir Gawain and the Green Knight, Pearl and Orfeo. Dostępne i wersji polskiej, ale dawno, więc strasznie drogie, zatem wolę oryginał.

W nawiedzonym zamczysku Jana Łady już tutaj omawiałem. Dobre sarmackie fantasy, gorąco polecam.

Petera Hamiltona i tak kiedyś chciałem kupić, a że na dodatek Paweł zachwalał, to kupiłem bez namyślania się, gdy była okazja Dysfunkcję rzeczywistości. Szykuje się niezła space opera, ale zobaczymy.


Ostatnie z gatunku fantastyki to Opowieści Starego Antykwariusza, M.R. Jamesa. Kolejna klasyka literatury grozy. Nie ten poziom, co Lovecraft, ale godne polecenia.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o fantastykę. Następnie mamy Królewski Łup i Dramat Królowej - obie powieści historyczne autorstwa Roberta Hugh Bensona, dosyć wiekowe, bo z początku XX wieku. Jeszcze nie wiem, jakie, ale że Bensona ogólnie lubię, to powinno być nieźle.

Wiem, że eseje Houllebecqa o Lovecrafcie są często krytykowane jako nietrafne, ale w końcu o Lovecrafcie... Po części też ze względu na osobę autora, zdecydowałem się kupić. Zatem, Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu jeszcze przede mną.

Następnie wspomniane wyżej dwie powieści podróżnicze. Wyspa na prerii oraz Piechotą do źródeł Orinoko. Obie autorstwa Wojciecha Cejrowskiego. Może i nie jest lubiany, ale pisze dobrze, zatem chętnie przeczytam.

Tyle, jeśli chodzi o zwykłą literaturę, przejdę teraz do popularnonaukowej.


Idąc od lewej, mamy paskudną lekturę - Dzienniki, Alfreda Rosenberga. Raczej nie będę pisał tutaj o tych wynurzeniach niemieckiego zbrodniarza. Tym niemniej, interesujący się historią powinni rozważyć sięgnięcie.

Nie mów fałszywego świadectwa Rodneya Starka już tutaj omawiałem. Fajna książka, odkłamująca różnego rodzaju historyczne mity.

Trzy kolejne sprawiłem sobie dzięki karcie podarunkowej do Empiku. Wojnę Dwóch Róż Dana Jonesa oraz Tragedię templariuszy Michaela Haaga, chciałem zdobyć od dłuższego czasu. Nareszcie mam. Do kompletu dorzuciałem Krzyżaków w Ziemi Świętej Nicholasa Mortona.

Nie ma już moa Jakuba Polita, jest ciekawą pozycją. Autor, znany historyk, a zarazem miłośnik zoologii postanowił wziąć na warsztat opowieści o ptakach moa i probówać roztrzygnąć, czy Europejczycy mogli się jeszcze z nimi spotkać na nowozelandzkiej ziemi. Na razie tylko przeglądałem, ale zapowiada się bardzo ciekawie. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do szybkiego zakupu, bo to książka w bardzo małym nakładzie.

Na koniec, Gender bez emocji, Debry Soh, jak wskazuje nazwa, opowiada o różnych zagadnieniach związanych z gender. Autorka, neurobiolog, tłumaczy, co jest w tym naukowego, a co niekoniecznie. Właśnie czytam, jak skończę to nie omieszkam zamieścić tutaj notki.

Cóż, to byłoby na tyle. Dziękuję, jeśli ktoś dotarł do tego miejsca i mam nadzieję, że życzę owocnych zakupów.

7 komentarzy:

  1. Jezu, zamiast "Wojny dwóch róż" przeczytałam "Dwór cierni i róż", pomyślałam, że zapałałeś nagłą miłością do Sarah J. Mass i zwątpiłam w ludzkość xD

    Nabyłam właśnie "Las...". Na razie mogę powiedzieć o nim 2 rzeczy: ma taki sam font jakiego Solaris używał w swoich książkach oraz ma zdecydowanie za małe marginesy, zwłaszcza te wewnętrzne. Za to ja mam duże oczekiwania ;)

    Czytaj szybko o tym moa, żebym jeśli okaże się dobre, zdążyła jeszcze kupić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w tym życiu :P. Chyba nawet dla pośmiania się bym nie kupił.

      Cóż, zgoda, ale treść zdecydowanie przewyższa stan techniczny oprawy. Za to ma ładną okładkę, powiedziałbym, że ładniejszą, niż w tym starym wydaniu.

      O moa raczej warto, myślę, że możesz kupować. Profesor Polit generalnie fajnie pisze. Ale oczywiście, jak skończę coś napiszę szerzej.

      Usuń
    2. Ej, ale "Dwór cierni i róż" nie był aż tak tragiczny. Głupie to i bez sensu, ale ot, taki romans. Gorzej się robi w drugim tomie, bo autorka nie umie się zdecydować, czy chce pisać przygodowe fantasy (a nie umie), czy erotyk xD

      Usuń
    3. Katrina
      Nie ciągnie mnie do tego tak, czy inaczej. Wolę poczytać raczej "Dumę i uprzedzenie", jeśli chodzi o romans xD. Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale mnie nie było

      Usuń
    4. Nie zmuszam i nie zachęcam do czytania na poważnie xD

      Usuń
  2. Reynolds jest lepszy od Hamiltona, do tego z Hamiltonem jest ten problem, że niektóre tomy są nie do kupienia za rozsądne pieniądze.

    Ciekawie wygląda to "Nie ma już moa", po tytule myślałem, że to jakieś kryptozoologiczne dyrdymały, ale sprawdziłem - Jakub Polit to profesjonalny historyk, profesor, więc powinno być dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie i lepszy, ale "Dysfunkcję" i tak chętnie przeczytam.
      Pewnie i ja bym nie kupił, gdyby nie osoba autora. Bardzo lubię pisarstwo profesora Polita.

      Usuń