Zacznijmy może jednak od początku. Rzecz dzieje się w Księstwie Sieldige, gdzie panujący już około pięćdziesięciu lat Książę, Jaspen Varlander zostaje otruty Pocałunkiem Syreny. Jest to niezwykle rzadka trucizna, o nieznanym antidotum. Podobno dawno temu wynaleziona właśnie przez syrenę.
Jednakże, arystokrata Leto Drakin, jeden z bliższych współpracowników władcy, postanawia prosić o pomoc swoją przyjaciółkę, Alethę. Jest ona alchemiczką, piekielnie zdolną, na tyle, że być może uda jej znaleźć remedium i na tę truciznę. Jednocześnie próbuje opanować polityczny chaos, który cały czas kłębi się w mieście i odnaleźć trucicieli.
Jak widać intryg tutaj nie brakuje. Nie wymieniłem wszystkich wątków, w jakie zaangażowani są Leto, Aletha i ich znajomi. W każdym razie, autorka dość zręcznie je ze sobą splata, tak, że akcja jest urozmaicona. Mamy i sektę, czczącą prastare drzewo, mamy mordy, które zdają się być ze sobą powiązane, są rozprawy w światku podziemnym stolicy. Są też odwiedziny na wyspie, przesyconej magią, którą bogini Modron otoczyła swoją szczególną opieką... Jak widać, sporo, ale i tak wszystko fajnie ze sobą współgra.
Osobiście, podobało mi się również to, jak przedstawiono relacje między bohaterami. W tym najbardziej chyba ta Leta Drakina z jego żoną. Ciężko dobrze i wiarygodnie przedstawić dojrzałą miłość między małżonkami, tym bardziej, gdy kobieta jest wielokrotnie starsza od męża. Autorce się to trudne zadanie się udało, zatem chylę czoła.
Przede wszystkim jednak, największą zaletą tejże książki jest klimat. Po opisie, spodziewałem się czegoś w stylu baśni. W sumie, można powiedzieć, że ją dostałem i nie rozczarowałem się. Zarazem jednak, jest to baśń niejednokrotnie smutna, zmuszająca do pewnych refleksji. Niejednokrotnie, czytając Wszystko pochłonie morze, miałem ulotne skojarzenia z książkami Guya Gavriela Kaya. Każdy kto nieco zna moją opinię na temat pisarstwa tegoż pana, wie, że to spory komplement. Mimo, że nie są to mocne skojarzenia, to wystarczyłoby, by powieść niezmiernie przypadła mi do gustu.
Podstawową wadą tej książki, jest w mojej opinii, słabe zarysowanie przedstawienia świata. Wydaje się całkiem ciekawy, chętnie bym się czegoś więcej na jego temat dowiedział, a niestety nie zostało mi dane. Radbym przeczytał coś jeszcze z tego uniwersum.
Jednak, cóż, jeśli chodzi o narzekania, to tyle. Chętnie sięgnę po inne książki Magdaleny Kubasiewicz - myślę, że warto.
Tak na ostatek, dodam, że nie ma tutaj żadnych wątków ideologicznych, tak chętnie wplatanych do współczesnej fantastyki. Dostajemy tylko dobrą historię, co również warto docenić.
Gorąco polecam - jeśli lubicie taką nieco baśniową fantastykę, powinno się Wam spodobać.
Ocena: 9/10
Magdalena Kubasiewicz, Wszystko pochłonie morze, Uroboros, Warszawa 2021, ISBN: 9788328087767
Dobra, namówiłeś mnie :)
OdpowiedzUsuńNo, to mam nadzieję, że się rozczarujesz. Nic odkrywczego, ale bardzo przyjemna lektura ;)
Usuń