
Dlatego, gdy robiłem zamówienie w księgarni internetowej i sprawdziłem, co też mają jeszcze na stanie, oprócz pozycji, której szukałem, od razu zwróciłem uwagę na tę charakterystyczną okładkę, przedstawiającą hiszpańskiego konkwistadora.
Opis brzmiał zachęcająco. Cena też, poza tym, było to wydanie śp. Runy, która zazwyczaj jednak słabych rzeczy nie wypuszczała. Zatem, zamówiłem, mimo, że autora de facto nie znałem (kojarzyłem, że coś tam publikował w dawnym Feniksie).
O czym w zasadzie są owe Inne Okręty? Ano, mamy do czynienia z alternatywną historią, przemieszaną z elementami fantasy. Jak można się domyślić, ta opowieść dzieje się w Ameryce Południowej. Co osobiście doceniłem. Nie tylko dlatego, że lubię ten kontynent, ale dlatego, że bardzo cenię fantasy w nietypowym uniwersum, nie w czymś w rodzaju średniowiecza europejskiego.