Nie sądziłem, że cokolwiek tutaj napiszę o turbolechitach. Przede wszystkim dlatego, że chociaż posiadam odpowiednią wiedzę, by krytykować tych oszołomów (czasem naprawdę wystarczy taka na poziomie wyedukowanego licealisty), to jednak są inni, którzy na pewno robią to o wiele lepiej (jak Paweł z Se czytam, na przykład). Trafiłem jednak na taki absurd, że muszę. Inaczej się uduszę :D.
Zacznijmy może od początku. Mój kolega, bardzo gorliwy katolik, naprawdę zachwalał książkę arcybiskupa Jana Pawła Lengi. Zaciekawił mnie tym na tyle, że poszukałem nieco informacji o tym księdzu i samej książce. Zatem, do rzeczy.
Ten hierarcha, przez trzydzieści lat, pracował w Kazachstanie i jest uznawany za bardzo zasłużonego dla Kościoła w Azji Środkowej. Dopiero jakoś w 2011 roku, przeszedł na emeryturę. Wówczas zamieszkał w Domu Księży Marianów w Licheniu.
Tyle na temat samego biskupa, jak ktoś ciekaw, to może sobie poszukać czegoś więcej. Jednak, podczas szukania informacji odnośnie publikacji tego biskupa natrafiłem na... Ale o tym może na końcu. Bo kluczowy tutaj jest fakt, że publikacja tego hierarchy zaciekawiła mnie na tyle, że nawet ją przeczytałem.
Wobec tego, na początku, chciałbym się podzielić paroma wrażeniami na temat tejże książki. Zaprawdę powiadam wam, są iście nieziemskie :P.
Abp Jan Paweł Lenga, Przerywam zmowę milczenia. O kryzysie w Kościele, herezji, apostazji i zmowie milczenia
Pierwsza rzecz, która w tej książce zaskakuje, to fakt, że pierwsza część nie jest
normalną książką, tylko zapisem rozmowy biskupa Lengi ze Stanisławem Krajskim.
Dla tych, kto nie wiedzą, kim jest ten ostatni typ, to szybko objaśniam. Publicysta radiomaryjny, znany specjalista od spisków masońskich i innych. Można więc się domyślać, co tam znajdziemy.
I faktycznie, nie zaskakuje. Znajdziemy tam straszliwą diagnozę, jak to polski (w sumie też i światowy) Kościół jest w zapaści. Jak prawdziwa wiara katolicka umiera, a Kościół toczy choroba. Ksiądz biskup mówi wiele rzeczy, których nawet nie chce mi się tutaj przytaczać, ale zacytuję jeden fragment, który uważam za bardzo ważny, zwłaszcza w wysuwanych później wnioskach. Chodzi mianowicie o stosunek księdza biskupa do obecnego papieża.
Czyli mamy de facto, nieuznawanie urzędującego papieża, za papieża. Cóż, nieźle się zaczyna, to dopiero trzynasta strona, pierwsza właściwa, bo jeszcze był wstęp Krajskiego.Zauważyłem, że w swych wystąpieniach Ksiądz Arcybiskup mówi albo "Bergoglio" albo mówi "biskup Rzymu". Inne określenia nie padają. Dlaczego?Sytuacja jest taka, że widzimy zamęt w Kościele, sprawy nie idą właściwą drogą, którą Kościół powinien zdążać. (...) Dlatego Bergoglio.
To znaczy, kto jest papieżem?Nie zdejmuje z siebie papieskiej sutanny, białej sutanny, Benedykt XVI. Natomiast Bergoglio nazywa sam siebie biskupem Rzymu i jeżeli sam siebie tak nazywa, to jak ja mam go nazywać? (...) Natomiast kiedy odprawiam Msze Święte, modlę się o papieża, nie nazywając go po imieniu.
Zasadniczo, szanowny arcybiskup uważa, że w Kościele źle się dzieje, już od Soboru Watykańskiego II. Jest złe, że Kościół podejmuje jakąkolwiek dyskusję z protestantami. Że chociażby rozważa udzielanie Komunii rozwodnikom.
Nie chce mi się tutaj polemizować z różnymi tezami byłego biskupa Karagandy. Katolik, myślący nieco inaczej, zapewne mógłby. Dla niewierzącego to nieraz kompletne bzdury. No, ale, zobaczmy, co ksiądz biskup ma nam do powiedzenia na temat ekumenizmu:
Ekumenizm prowadzi do tego, że kiedy zbierają się katolicy, przedstawiciele innych wyznań, a potem i religii, po to, by każdy opowiedział w co wierzy, to pierwszą konsekwencją tego, było milczące, faktyczne uznanie i to dobre, i to dobre.
W tym jest bardzo wielkie zło ekumenizmu, który prowadzi do akceptacji tego, co prawdą nie jest, do zrównania prawdy i herezji. (...)
To pokazuje do czego doprowadził ten głupi ekumenizm, który jest największą szkodą Kościoła XX-XXI wieku, największą szkodą w całej historii Kościoła.
To najgroźniejsza herezja od tych, co niegdyś powstawały.
Wiem, że ostatnie zdanie nie jest do końca po polsku, ale cytuję dosłownie. Takim właśnie językiem jest to napisane.
Takich rzeczy, jest oczywiście o wiele więcej. Protestanci to samo zło, bo zniekształcają nauki Chrystusa i trzeba ich nauczać i tak dalej.
Nie czepiałbym się tego, AŻ tak bardzo, gdyby nie tendencja do wietrzenia spisków.
Gdy ksiądz biskup twierdzi, że jakieś tam zjawiska we współczesnym Kościele są złe i na poparcie tego, przytacza różne pisma, na przykład Benedykta XIV, czy Piusa X (w sprawie ekumenizmu), jest w porządku. Można się z tym nie zgadzać i polemizować. Nie zamierzam wdawać się w pyskówkę ze stanowiskiem starszego pana, bo i po co (czasem zresztą trzeba mu przyznać rację).
Natomiast, jak najbardziej chcę się doczepić, wtedy, gdy ktoś węszy w tym spisek "sił zła". A już naprawdę jestem wkurzony, gdy na dodatek, niczym diabełek z pudełka wyskakuje antysemityzm. Zacytujmy (podkreślenia moje):
Jak już powiedziałem, w 70 roku, zniszczono świątynię i po dzisiejszy dzień modlą się tam Żydzi na resztkach fundamentów, an ścianie płaczu, a przeszło 2 tysiące lat i nic nie mogą odbudować, chociaż mają wpływy na całym świecie i faktycznie rządzą całym światem przez pieniądze, przez władzę i tak dalej.Żydzi roznieśli nienawiść do Chrystusa i ustanowionego przez Niego Kościoła, po całym świecie, bo byli rozproszeni po całym świecie, gdy w 70 roku była zniszczona świątynia, wielu zabito i uciekali, gdzie kto mógł, w różne strony świata. (...)Oni rządzą w Rosji, oni rządzą w Polsce, oni rządzą w Stanach Zjednoczonych, na całym świecie i widzimy jaki nieporządek wprowadzają. (...)Przecież jest to naród bardzo mądry, ale kiedy stracili światło Boże, nie potrafi nic, niczego dobrego nie osiąga. (str.154-156)
Nie wiem, czy ksiądz biskup słyszał, że nie da się odbudować Świątyni, bo obok stoi meczet Al-Aksa. Ten fakt jest jednym ze źródeł niepokoju w Izraelu. Opowieści o wszechwładzy Żydów na światem, nawet ciężko komentować. Dość powiedzieć, że nie ma przytoczonych żadnych dowodów, na poparcie tej, powiedzmy sobie szczerze, dość śmiałej tezy.
Fakt, że wielu noblistów z pochodzenia było Żydami (czy wyznawało judaizm to inna sprawa), też nie zdaje się popierać hipotezy, że teraz to oni nic nie potrafią. Ale co ja tam wiem.
Mamy też opowieści o tym, jak to Żydzi odpowiadają za rewolucję bolszewicką i oni ją opłacali. Większość pomocników Lenina także miała być Żydami (to akurat prawda). Potem zaś następuje coś takiego:
O tym się dzisiaj nie mówi, bo ci, którzy stworzyli przedsiębiorstwo holocaust, jak mówi Norman Finkelstein, zamykają wszystkim usta, którzy mówią jakąś prawdę o Żydach, oskarżeniami o antysemityzm, piętnują ich szczególnie w środkach masowego przekazu, które do nich w większości należą (str. 157)
Ktoś mógł się pogubić, o co w tym fragmencie chodzi. Mianowicie, amerykański historyk żydowskiego pochodzenia, Norman Finkelstein, twierdzi, że Holocaust, jest używany jako pretekst do wyłudzania zbyt wielkich odszkodowań i służy do czerpania dochodu. Dlaczego nie ma racji, można by napisać osobny artykuł. Wspomnę tylko, że wypowiadał się na ten temat Marek Edelman - ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim, przy okazji, uczciwie pracujący lekarz. W każdym razie, w połączeniu z poprzednio zacytowanymi fragmentami, całokształt nie wypada zbyt ciekawie.
Tego rodzaju hipotez o tym, jak to masoni odpowiadają za coś tam, znajdziemy jeszcze sporo. Na przykład, mieli finansować pierwsze modlitwy o jedność w Asyżu, czyli ważne inicjatywy ekumeniczne. Oczywiście, dowodów w tej książce już nie znajdziemy. Ani źródeł dla tych rewelacji.
Przy tym, ja naprawdę rozumiem, że komuś te modlitwy (czy spotkania w Taize, bo one również zostały tam skrytykowane) mogą się nie podobać. Tylko krytykujmy je przy pomocy argumentów, nie na podstawie domniemanych spisków.
Podsumowując, oprócz po prostu stanowiska kościelnego tradycjonalisty (podpartego w sumie nie najgorzej), mamy do czynienia z produktem zwolennika teorii spiskowych. Mamy insynuacje, przypuszczenia i oskarżenia, połączone oczywiście z brakiem źródeł na poparcie tychże tez.
Na dodatek, to wszystko jest zwyczajnie źle napisane. Nawet w przytoczonych fragmentach, widać, że gramatyka nie zawsze była przyjazna autorowi (czyli de facto Krajskiemu, tu akurat nie czepiam się księdza biskupa). W jednym miejscu, mamy natomiast iście humorystyczny akcent, mianowicie powoływanie się na św. Stefana. Z tym, że, wnioskując po przytoczonym cytacie, był to św. Szczepan*. Taka tam drobna różnica. Błąd niewielki, ale świadczy o niechlujstwie zarówno piszącego, jak i niedbałej korekcie. Wstyd, zwłaszcza u kogoś, kto mieni się takim tradycjonalistą.
Dlatego samej książce daje 4/10. I tak naciągane.
Arcybiskup Lenga, a turbolechici
Dobrze, ja tutaj sobie gadam, a tymczasem, wielu zapewne się zastanawia, gdzie ci turbolechici...
Otóż, jak już wspominałem, gdy poszukałem informacji na temat rzeczonego biskupa i jego książki, wyskoczyły mi odnośniki do Tajnego Archiwum Watykańskiego.
Przyznam się szczerze, zdębiałem. Jeśli ktoś jest ciekaw, cóż to za Tajne Archiwum, to powiem jedynie, że pewien blog. Jak ktoś jest bardzo ciekaw, to sobie to szambo znajdzie. Ja tylko wrzucę tutaj parę screenów, z tego, co autor poleca na boku.
To chyba nie wymaga specjalnego komentarza, czyż nie? Turbolechityzm w pełnej krasie. Dodam jeszcze, że na tej stronie, na owym banerze po prawej, reklamują też brednie Pawła Szydłowskiego. Jak ktoś nie wie, cóż to za indywiduum, zapraszam tutaj. Zabawa gwarantowana.
Książka Kowalskiego, to nie ten poziom bredni, ale zdecydowanie turbolechicka. Tutaj szerzej.
Czołowego barda turbolechityzmu, Bieszka, chyba przedstawiać nie trzeba. Podobnie jak znanego oszołoma Zięby.
I na takim oto portalu, znajdziemy reklamę książki biskupa Lengi. Proszę bardzo, oto dowody.
Popularność owego hierarchy w Tajnym Archiwum Watykańskim, nie kończy się zresztą na tym. Arcybiskup Lenga opublikował też pewien list otwarty do polskiego Kościoła (jest zamieszczony w jego książce). Był reklamowany i tam. W ten sposób. Nagłówek iście cudny.
Czyli na portalu, gdzie są głoszone otwarcie antykościelne treści, bardzo poważany jest, arcybiskup-tradycjonalista. Istna humoreska, kolejny dowód, że logika szurów, niekoniecznie jest zbieżna z logiką formalną.
Jednak, nie koniec na tym. Bowiem, nie wiem, czy wiecie, ale mamy w Polsce króla :P. Samozwańczego, oczywiście. Nasz monarcha, to pan Wojciech Edward Leszczyński, który mieszka w Myszkowie i podaje się za potomka króla Stanisława Leszczyńskiego. Przy tym, nie wiadomo, która która woda po kisielu, jeśli w ogóle.
Zresztą, ja sam jestem spokrewniony z Poniatowskimi. Wciąż trochę mało, by ogłaszać się królem Polski :P.
Tutaj ciekawostka. Pan Wojciech deklaruje, że uznaje Konstytucję 3 maja. Problem w tym, że w myśl zapisów tego dokumentu, tron Królestwa Polskiego, ma przypaść królom Saksonii, z rodu Wettinów. Ród ten jak najbardziej istnieje do dziś. Ale cóż, mam wątpliwości, czy nasz "król" zna postanowienia Konstytucji 3 maja.
Polecam bardzo jego stronę, wygląda jak żywcem z późnych lat 90-tych. Aż się łezka w oku kręci :D. Przy tym, podczas tej wizyty, można się znakomicie bawić, jest tam mnóstwo edyktów i uniwersałów do przeglądania. Na przykład, o włączeniu Poczty Polskiej w poczet dóbr królewskich. Już wiecie, gdzie upominać się o odszkodowania, w razie zgubienia przesyłki?
Wśród tychże dokumentów, znajdziemy taki, gdzie nasz "król" odwołuje większość biskupów i zrywa łączność z Watykanem. Jaki kraj, taki Henryk VIII.
Na prymasa Polski, mianował właśnie arcybiskupa Lengę. Proszę bardzo, poczytajcie sobie. Tytulatura też sugeruje turbolechickie odchyły pana Wojciecha.
Pełny "królewski dokument" dostępny tutaj |
Już miałem napisać, że jestem ciekaw, czy sam arcybiskup o tym mianowaniu wie, ale zobaczyłem, że jak najbardziej.
Cóż, jak widać, mamy ciekawe przymierze - "król" i arcybiskup. który nie całkiem uznaje władzę papieża.
Cóż, jednak oprócz "króla Wojciecha", katolickich turbolechitów zbyt wielu raczej nie ma. Dlaczego więc reklamują pisma biskupa Lengi? Cóż, zapewne z dwóch powodów:
1.) Nie uznaje Franciszka za papieża i mówi, że zło idzie z Watykanu.
1.) Nie uznaje Franciszka za papieża i mówi, że zło idzie z Watykanu.
2.) Węszy żydowskie spiski.
Tyle szurom widać wystarczy, by tradycjonalistycznego, kościelnego dostojnika, przyjąć jako "swojego". Co z tego, że większość poglądów zapewne zupełnie sprzeczna.
Ja tylko zastanawiam się, co powiedziałby taki Krajski, czy Michalkiewicz, widząc, gdzie jest popularna książka poważanego przez nich biskupa?
Edycja:
* Zwrócono mi uwagę, że imię "Stefan" jest inną wersją imienia "Szczepan", zatem niekoniecznie jest to błąd. Muszę jednak uściślić, że nie sądziłem, jakoby arcybiskup Lenga nie odróżniał jednego imienia od drugiego - podejrzewałem raczej niechlujstwo redakcji, która nie zauważyła błędu w druku. Tym niemniej, przepraszam - nie wiedziałem.
Podtrzymuję jednak to, co pisałem wcześniej, bo wiele osób zwracało mi uwagę, że język tej książki wynika z tego, że arcybiskup Lenga jest ze Wschodu, a dr Krajski chciał zachować ten jego charakterystyczny język.
Nie zmienia to jednak faktu, że czyta się okropnie - język całej książki naprawdę bywa bełkotliwy i czasem ciężko zrozumieć, co w zasadzie autor miał na myśli. Słuchałem trochę arcybiskupa Lengi, gdy mówi, to nie ma to szczególnego znaczenia. Natomiast, jeśli chodzi o słowo pisane, to taki zabieg jest co najmniej wątpliwy.
Poza tym, niestety, nawet jeżeli przyjąć to wytłumaczenie, nadal przecinki dziwnie latają - wydaje mi się, że korekta się nie przyłożyła. Sorry, ale jeśli ksiądz biskup chce przekonać do swoich racji kogoś innego, niż już przekonanych, to warto zadbać o takie rzeczy.
Edycja:
* Zwrócono mi uwagę, że imię "Stefan" jest inną wersją imienia "Szczepan", zatem niekoniecznie jest to błąd. Muszę jednak uściślić, że nie sądziłem, jakoby arcybiskup Lenga nie odróżniał jednego imienia od drugiego - podejrzewałem raczej niechlujstwo redakcji, która nie zauważyła błędu w druku. Tym niemniej, przepraszam - nie wiedziałem.
Podtrzymuję jednak to, co pisałem wcześniej, bo wiele osób zwracało mi uwagę, że język tej książki wynika z tego, że arcybiskup Lenga jest ze Wschodu, a dr Krajski chciał zachować ten jego charakterystyczny język.
Nie zmienia to jednak faktu, że czyta się okropnie - język całej książki naprawdę bywa bełkotliwy i czasem ciężko zrozumieć, co w zasadzie autor miał na myśli. Słuchałem trochę arcybiskupa Lengi, gdy mówi, to nie ma to szczególnego znaczenia. Natomiast, jeśli chodzi o słowo pisane, to taki zabieg jest co najmniej wątpliwy.
Poza tym, niestety, nawet jeżeli przyjąć to wytłumaczenie, nadal przecinki dziwnie latają - wydaje mi się, że korekta się nie przyłożyła. Sorry, ale jeśli ksiądz biskup chce przekonać do swoich racji kogoś innego, niż już przekonanych, to warto zadbać o takie rzeczy.
Aż trudno mi uwierzyć w to, co właśnie przeczytałam :) Toż to wygląda jak świetny materiał dla pisarza, który szuka inspiracji dla teorii (turbo)spiskowych...
OdpowiedzUsuńMi też ciężko było w to uwierzyć, dlatego, aż się podzieliłem tym absurdem :D
UsuńO, Lisickiego mogłoby to zainspirować :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym poczytał :P Tylko ciekawe, czy to turbolechici byliby częścią spisku, czy może ksiądz biskup tajnym agentem, który chce podważyć wiarygodność tradycyjnego Kościoła :P. Obstawiam, że jednak to pierwsze
UsuńMatko i córko... Po prostu ręce opadają. Tylko wiesz, gdy już przestaję się śmiać, to zaczyna mnie przerażać, jak wielu jest czubów, którzy łykają takie rzeczy jak młode pelikany...
OdpowiedzUsuńTeż mnie to trochę przeraża - zwłaszcza te antysemickie akcenty i opowieści o spiskach. Bo jak ktoś jeszcze mówi, że Żydzi pobłądzili, nie przyjmując Chrystusa i trzeba im to mówić, to niech mu będzie. A jak zaczyna coś gadać, jak to światem rządzą to już szkodliwe dyrdymały
UsuńJa się z panem nie zgadzam, ale nie o to chodzi. Chcę się jedynie odnieść do tego fragmentu: "Na dodatek, to wszystko jest zwyczajnie źle napisane. Nawet w przytoczonych fragmentach, widać, że gramatyka nie zawsze była przyjazna autorowi (czyli de facto Krajskiemu, tu akurat nie czepiam się księdza biskupa). W jednym miejscu, mamy natomiast iście humorystyczny akcent, mianowicie powoływanie się na św. Stefana. Z tym, że, wnioskując po przytoczonym cytacie, był to św. Szczepan. Taka tam drobna różnica. Błąd niewielki, ale świadczy o niechlujstwie zarówno piszącego, jak i niedbałej korekcie. Wstyd, zwłaszcza u kogoś, kto mieni się takim tradycjonalistą." Po pierwsze, abp Lenga urodził się i wychował na terenie dzisiejszej Ukrainy, gdzie nie miał możliwości nauczyć się literackiego języka polskiego, zaś w Kazachstanie było z tym jeszcze gorzej. Dr Krajski powiedział, że postanowił w większości zachować charakterystyczny język arcybiskupa. Po drugie, imię Stefan to nowsza wersja imienia Szczepan. Cytuję z wikpedii: "Szczepan - imię męskie. Pierwotna spolonizowana forma greckiego imienia Stefan, przejęta do polszczyzny w czasach najdawniejszych, jeszcze przed ustaleniem się w języku polskim spółgłoski f – która była wówczas zastępowana przez [p] lub [b] – w brzmieniu Szczepan i dopiero wtórnie sprowadzona do języka polskiego w brzmieniu Stefan." Oraz: "Święty Szczepan, właśc. Stefan, gr. στέφανος, stephanos , cs. Apostoł pierwomuczenik i arcydiakon Stefan – święty katolicki oraz apostoł Kościoła prawosławnego, zwany pierwszym męczennikiem." Ergo, jest to to samo imię i ten sam swięty.
OdpowiedzUsuńPowinien pan przeprosić na łamach swego bloga za ten akapit.
Szanowna Pani;
UsuńCo do tego, w jaki sposób ta książka jest napisana, to już te wyjaśnienia nieraz słyszałem. Jednakże, podtrzymuje to, co napisałem - sprawia to, że książkę czyta się zwyczajnie źle i nieraz zgrzytałem zębami, nie tyle ze względu na treść, ale formę. Fakt, że arcybiskup Lenga pochodzi z Kresów, oczywiście usprawiedliwia nieznajomość literackiego polskiego, ja go zresztą parokrotnie słuchałem i widzę, o co chodzi. Ale, to nie usprawiedliwia kompletnego nie zwracania uwagi na interpunkcję, czasem też składnię. Inna sprawa, że pan Krajski powinien wygładzić i dokonać korekty myśli biskupa, bo jak wspominałem, efekt końcowy zbyt przyjemny dla oka nie jest.
A co św. Szczepana, alias Stefana, to nie wiedziałem. Nie będę wstawiał osobnej notki, ale poprawię tę i dodam stosowny komentarz.
dzieki, ze Pan dopisal ten komentarz o Stefanie-Szczepanie; pozdrawiam
UsuńRzeczony "król" Leszczyński nie może być potomkiem króla Stanisława Leszczyńskiego z dość oczywistych względów. Rzeczony miał bowiem tylko dwie córki, z których jedna zmarła młodo bezpotomnie, a druga była żoną Ludwika XV i babką trzech królów Francji. Ród Leszczyńskich herbu Wieniawa ponoć wygasł w XVIII wieku.
OdpowiedzUsuńCo się tyczy podobnych "kwiatków": ponoć za czasów słusznie minionych (późny Gomułka, może wczesny Gierek) pewna dama podająca się za Poniatowską z domu sprzedała jakiemuś obywatelowi USA prawa do korony polskiej za niespecjalnie dużą kwotę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń