wtorek, 5 września 2023

Raport książkowy #17 (kwiecień-sierpień)


 Nareszcie zasiadłem do tego wpisu. Długo się zbierałem, już po powrocie z wyjazdu (o którym wspominałem na Instagramie), ale przyznam, że głównie z powodu panującego nieporządku, ciężko mi było uporządkować nabytki. Nie było ich, aż tak dużo, jednakże, uznałem, że to najwyższy czas, by coś napisać o tym, co się zebrało.

Przybyły w sumie 42 pozycje. Bywało więcej, ale mimo wszystko, trochę tego jest. Choć, już widzę, że nadciągających miesiącach pewnie będzie tego więcej. Już wiem, że na pewno czekają mnie wydatki we wrześniu. Nareszcie bowiem Vesper, po długich zapowiedziach, ma zamiar wydać Bogów Pegany Lorda Dunsany'ego, absolutną klasykę fantasy. Jak dotąd, Dunsany był dostępny tylko w cienkim tomiku, dostępnym w drugim obiegu, w którym zebrano kilka jego utworów wspólnie z opowiadaniami Roberta Howarda, pod wdzięcznym tytułem Barbarzyńca i Marzyciel. Posiadam, ale Dunsany'ego to tym więcej, tym lepiej.

Również Vesper wydaje kolejny tomik opowiadań Lovecrafta oraz trzecią część Kronik Arkham, czyli po prostu fanowskich utworów do Lovecrafta, tylko napisanych przez uznanych twórców. Ze wstydem przyznaję, że nie mam jak dotąd na półce poprzednich tomów z tej serii, więc zamierzam uzupełnić całość.

Oczywiście, jest też kilka książek przyrodniczych, których mi brakuje, a które zamierzam uzupełnić. Będzie więc o czym pisać w nadchodzących miesiącach. Zamierzam też wrócić do częstszego pisania recenzji, chociaż nie zawsze jest to proste.

Po tym krótkim wstępie, zapraszam do zapoznania się z moimi nabytkami. Zacznę może fantastyki.


Zaczynając od lewej... Mamy Czerwoną Mgłę Tomasza Kołodziejczaka. Nie skończyłem jeszcze, ale już od razu mówię - zdecydowanie warto. Jest to fantasy, dziejące się w naszym świecie, ale znacząco innym bo zaatakowanym przez ciemne siły. Jeśli chcecie poczytać o elfach i ludziach, którzy walczą przy użyciu zakleć, run i... cekaemów, to raczej wam się spodoba. Nie byłem pewien, czy takie karkołomne połączenia mogą się udać, ale Kołodziejczaka to jakimś cudem działa.

Kira Bułyczowa czytałem jak dotąd znakomitą Świątynię Czarownic. Może w sumie zrecenzuje jakoś na dniach, bo nie wydaje mi się, że jest jakoś bardzo znana, a szkoda. Stąd, widząc w taniej księgarni inną pozycję tego autora, czyli Trzęsienie Ziemi nie omieszkałem kupić. Jak na razie, podoba mi się. Mało tam fantastyki (jest tylko urządzenie do przewidywania wstrząsów tektonicznych), ale rzecz dzieje się w Indochinach i jest niemało tamtejszego klimatu. Godne polecenia, mam wrażenie, że jak wszystko od Bułyczowa.

Muzyka Światła, Kathleen Ann Goonan również kupiona po okazyjnej cenie w tej samej księgarni co Bułyczow. Z opisu wnoszę, że to jakieś niestandarodowe science-fiction, osadzone w przyszłości Ziemi. Wydaje się bardzo interesujące, co w połączeniu z faktem, że wydał to Solaris, który raczej nie słynął z wypuszczania szmelcu, przekonuje mnie, by po to sięgnąć.

Skok w potęgę, jest kolejnym, trzecim już tomem space opery Stephena Donaldsona pod tytułem, jakżeby inaczej, Skoki. Raczej nie ma co się rozwodzić, jeśli komuś spodobał się osobliwy humor Donaldsona z pierwszego tomu, to myślę, że spokojnie może czytać też następne, bo autor trzyma poziom.

Dwie karty Agnieszki Hałas, chciałem sobie kupić od dawna, bo wielu blogerów polecało cykl Teatr Węży, którego to jest pierwszy tom. W tym takich, których bardzo cenię. Chętnie sprawdzę te polecenia.


Tomasza Kołodziejczaka generalnie lubię, więc jak był dostępny w sensownej cenie tom jego opowiadań, Wstań i Idź.

Dostępne w outlecie, było Czerwone Drzewo Caitlin R. Kiernan. Z tego, co widzę, jest to powieść grozy, czyli w sumie odmiana fantasy. Opinie zbiera bardzo rozbieżne, ale chętnie zobaczę.

Księga portali Laury Gallego była dostępna w taniej księgarni. Nie czytałem, ale lubię Laurę Gallego, jak dla mnie to jedna z sensowniejszych autorek hiszpańskojęzycznych. Jak przeczytam, to na pewno coś napiszę. Jeśli kogoś interesuje twórczość tej pani, to polecam u siebie notkę o jej innej książce, Tam gdzie śpiewają drzewa.

Teranezja, Grega Egana, to kolejne science-fiction osadzone w Indochinach. Co prawda, na nieistniejącej wyspie, ale trzyma zdecydowanie realia.

Kantyk dla Leibowitza to książka, którą od dawna chciałem mieć na półce i przeczytać. Długo czekałem na wznowienie, ale jakoś nie za bardzo się chciało pojawiać, więc w końcu poszukałem jakiegoś starego wydania w sensowniejszej cenie. Zdecydowanie polecam, zasłużenie ta książka zasłużenie jest zaliczana do rozmaitych kanonów science-fiction.


Uczeń czarnoksiężnika i Żelazne Zamczysko, to dwa wydane w Polsce tomy z Przygód Harolda Shea. Dzisiaj może ta lektura nie robi takiego wrażenia, jak kiedyś, ale moim skromnym zdaniem, słusznie wpisuje się te książki w kanon fantasy. Dostępna jest u mnie recenzja Ucznia Czarnoksiężnika, jakby był ktoś był ciekaw.


Dwa pierwsze tomy wielkiego cyklu Stevena Eriksona, Malazańskiej Księgi Poległych, dostałem w prezencie. Jakoś mi jednak Erikson, aż tak nie podchodzi. Nie jest jednak, aż tak źle, bym nie próbował kiedyś jeszcze.


Przez minione miesiące, zebrałem trzy tomy ze wznawianego cyklu Briana Lumleya, Nekroskop. Jest na blogu recenzja pierwszego tomu. Kolejne jakoś znacząco nie odstają, więc jeśli komuś spodoba się pierwszy, to może kontynuować.

Cóż, to byłoby na tyle, jeśli chodzi o fantastykę. Przejdźmy może do książek przyrodniczych.


Także w prezencie, dostałem Poszukiwaczy gatunków Richarda Conniffa. Taka pozycja nieco historyczna, opisuje jak były odkrywane różne gatunki zwierząt. Mi się bardzo podobało, myślę, że pewnie opiszę na blogu.

Przewodnik Collinsa po ptakach, to chyba najlepsza taka książka, jeśli chodzi o o ornitofaunę europejską. Korzystałem już wcześniej, bo mam w domu rodzinnym, ale uznałem, że warto jednak mieć swój egzemplarz pod ręką. Chętnie bym zrobił wpis na ten temat, bo książka naprawdę dobra, ale dość ciężko napisać sensowną notkę o kluczu do oznaczania ptaków. Może zatem wpis na Instagramie? W końcu, w tym wypadku obrazki są dosyć ważne.

Zew Kalahari, Delii i Marka Owensa, to jedna z najlepszych książek przyrodniczo-przygodowych, jakie czytałem. Pasjonująca opowieść o badaniach w głębi Kalahari, o tym jak powstawały pionierskie prace tej dwójki przyrodników. Tym bardziej podsyciła we mnie pragnienie, by wybrać się kiedyś do południowej Afryki.

Górskie wyprawy fotograficzne Karola Nienartowicza, to może nie stricte książka przyrodnicza, ale jednak jest trochę o przyrodzie, więc się tutaj znalazła. Polecam każdemu miłośnikowi wędrówek górskich, może zachęcić do bardziej ambitnych wypadów. Poza tym, niemało porad praktycznych na temat fotografowania.

Natomiast Łosie w kaczeńcach, dostałem na urodziny. Na razie tylko przejrzałem, więc o treści za wiele nie powiem... Jednakże zdjęcia naprawdę przednie. Każdy kto był nad Biebrzą, na pewno z chęcią zobaczy. A kto nie był, to może zostanie zachęcony, by się w końcu wybrać. Widziałem, że autorzy też bardzo lubią ściężkę ,,Biały Grąd'', więc od razu myślę o nich z sympatią.


Teraz mamy książki okołofilozoficzne, bo czasem coś z tego lubię sobie przeczytać. Teologię ewolucyjną Wojciecha Grygiela, polecał mi kolega. Jest po teologii i filozofii, więc poszedłem za tym poleceniem, tym bardziej, że wydało to Copernicus Center Press, zdecydowanie moje ulubione wydawnictwo. Cóż, nie przeczytałem wszystkiego od deski do deski, tylko najbardziej interesujące mnie części. Mam wrażenie, że autor chyba za mocno odpłynął. Ale jeszcze ugryzę się w język i poczekam z oceną. Przeczytam całość, to pewnie coś tam naskrobię.

Nie ukrywałem nigdy, że cenię pisarstwo Pawła Lisickiego, choć niejednokrotnie się z nim nie zgadzam. Kontrrewolucja. Eseje i szkice, jak wskazuje tytuł, jest zbiorem krótkich tekstów autora, zebranych od początku lat dziewięćdziesiątych. Poziom dość nierówny, jak po takim zbiorku możnaby się spodziewać. Warte przeczytania są na pewno eseje na temat poezji Zbigniewa Herberta.

Filozofia kosmologii Michała Hellera jest, jak wskazuje nazwa z pogranicza filozofii i kosmologii. Warto przeczytać, myślę, że to dobra książka na początek zapoznania się z twórczością Hellera.

Następnych dwóch, czyli Wyznań św. Augustyna oraz Krytyki czystego rozumu Immanuela Kanta, raczej przedstawiać nie trzeba. Od razu powiem, że raczej nie będę szerzej pisać o tych książkach, bo nie czuję się na tyle mocny.

Nowa papieża papieża Pawła, Michaela Daviesa, historyka i wieloletniego prezesa Federacji Una Voce, jest jedną z najlepszych analiz mszy Pawła VI, jakie znam. Szczególnie cenne jest wykazanie podobieństw między innowacjami wprowadzonymi przez Pawła VI, a reformami Thomasa Cranmera z XVI wieku.

Sto lat modernizmu Dominique Bourmaud jest z kolei świetną historią tego nurtu heretyckiego. Książka dość dobrze udokumentowana, choć nie zawsze się z autorem zgadzam.

II Sobór Watykański w pytania i odpowiedziach Jeana-Michela Gleize'a jest z kolei wdzięcznym wprowadzeniem do zarzutów wobec zmian, które nastąpiły po wspomnianym II Soborze Watykańskim. Jeśli kogoś interesuje temat, to myślę, że jest to dobra pozycja na początek. Z racji na zwięzłość i jasność przekazu.

Dialogi Ksantypiczne Rogera Scrutona, to taki drobny żart tegoż filozofa. Polecam, jak wszystko od Scrutona.

Ostatnia książka, to zapis rozmów papieża Franciszka z Eugenio Scalfarim, założycielem dziennika La Repubblica (to taki włoski Adam Michnik). Cóż, generalnie nie polecam. Biskup Rzymu niejednokrotnie odlatuje. Co prawda, niektórzy twierdzą, że Scalfari sobie zmyślił niektóre jego wypowiedzi, ale jakoś jestem wobec tego sceptyczny.
Z kolei Portret filozoficzny Josepha Ratzinegera bpa Bernarda Tissiera de Mallerais, jest bardzo ciekawym opracowaniem, które ma na cel zaanalizować dorobek filozoficzny Ratzinger. Autor pokazuje bardzo duży wpływ na twórczość przyszłego papieża przez filozofię nowożytną. W konsekwencji, dowodzi, że Joseph Ratzinger bynajmniej nie był takim tradycjonalistą, jak go niektórzy próbują przedstawiać. Myślę, że dla ludzi jakkolwiek zainteresowanych twórczością Ratzingera, pozycja obowiązkowa.


Przejdźmy może do pozycji innych, niż pozostałe, które ciężko wpisać do jakiejkolwiek kategorii. Zatem, po kolei.

Twórczością Voltaire'a interesowałem się już wcześniej. Mam i czytałem jego Powiastki filozoficzne, które polecam. Jednak, ten filozof generalnie Polaków nie lubił i pisał paskudne paszkwile na nasz temat. Nareszcie wyszły po polsku, także warto sięgnąć, jeśli ktoś się historią interesuje.

Znam twórczość Christophera Hitchensa, ale jak dotąd, nie czytałem nic od jego brata, Petera, który w przeciwieństwie do Christophera jest konserwatystą. Po co nam była ta wojna! jest refleksją na temat II wojny światowej, której konsekwencje dla Brytyjczyków faktycznie nie były korzystne. Z chęcią przeczytam.

Dwie kolejne książki, Złodzieje piasku i Pani mego serca, dostałem za darmo. Ta pierwsza, zdaje się być ciekawym reportażem o jednym korespondencie wojennym. Druga, to wedle opisu romans sceptyka z medium, osadzony w latach dwudziestych. Opis, zdaje się sugerować, że to jakieś fantasy. Mam taką nadzieję, że to nie tylko i wyłącznie romans. Ale cóż, nic za to nie zapłaciłem, więc będzie najwyżej tylko strata czasu.

Ostatnie trzy książki (leżą na sobie) to podzielona na trzy, powieść Wacława Gąsiorowskiego o Emilii Plater. Emilia Plater, to jedna z moich ulubionych polskich bohaterek, także sobie kupiłem. Moim zdaniem, całkiem przyzwoita książka. Aż się dziwię, że dzisiaj nikt tego nie wznowił. W końcu, przecież chyba silne kobiety są w modzie?


Zdecydowałem się osobno wyróżnić nabytki tolkienowskie. Trzysta przekładów dla fanów pod nieba skłonem, to zbiór tłumaczeń wiersza z Jedynego Pierścienia, przełożonych na trzysta języków. Jak widać, książka faktycznie tylko i wyłącznie dla fanów Tolkiena. Ja jestem zachwycony, ale rozumiem, że nie każdy musi. Brakuje niestety tłumaczeń na gaelicki, kornijski, czy bretoński. Jednakże doceniam za przekład walijski i irlandzki.

Natomiast, Tolkien and the Silmarillion, to wspomnienia Clyde'a S. Kilby'ego. Ten Amerykanin latem 1966 roku pomagał Tolkienowi porządkować jego liczne notatki celem wydania Silmarillionu. Już po jego śmierci, zdecydował się opublikować swoje wrażenia z tamtego lata. Cienka książeczka, ale niezwykle ciekawa. Mamy niemało o tym, jaki J.R.R. Tolkien był prywatnie, więc to dość cenne źródło.

Ten album dostałem na urodziny od teściowej. Muszę powiedzieć, że bardzo ładny. Bardzo lubię impresjonizm, także z przyjemnością sobie oglądałem. Nie robiłem wpisu, bo w większości musiałyby być chyba tylko zdjęcia.


Dodatek.



Nie są to książki kupione w wymienionych w tytule miesiącach, ale jak dotąd ich tutaj nie pokazywałem. Księga zaginionych opowieści w dwóch tomach, to pierwsze dwie części Historii Śródziemia, gdzie zebrano pierwotne teksty Tolkiena. Zysk ma wydać wszystkie tomy Historii po polsku, co ma być pierwszym, kompletnym, obcojęzycznym wydaniem Historii Sródziemia. Cóż, mam nadzieję, że Zyskowi faktycznie się powiedzie. Ballady Beleriandu, trzeci tom, planowe są na jesień tego roku. Czekam niecierpliwie.

Natura Śródziemia, to z kolei zbiór późnych tekstów Tolkiena. Wcześniej niepublikowanych lub publikowanych w piśmie Vinyar Tengwar.

Dla fanów Tolkiena pozycje wręcz obowiązkowe. Jeśli zachęciłem, to kupujcie najlepiej bezpośrednio u Zyska, niech dostaną za to jak najwięcej pieniędzy. Większe szanse, że dokończą.

Cóż, to byłoby na tyle. Bardzo dziękuję, jeśli ktoś dotarł do tego momentu. Życzę sensownych książkowych zakupów.

2 komentarze:

  1. Spać nie możesz? :D

    Zacne zakupy - dużo klasyki fantasy, a to lubię. Przegapiłem Twoją notkę o Nekroskopie - letę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie tak się stało, że zdrzemnąłem się wieczorem, to potem ciężej było spać. Więc postanowiłem do tego siąść :D.

      Dzięki. Akurat zwłaszcza ostatnio raczej wolę zbierać, te starsze, sprawdzone pozycje, niż iść w nowości. Poluje teraz na dalsze tomy Donaldsona z jego cyklu o Thomasie Niedowiarku :D

      Usuń