Książka nie jest obszerna (zaledwie 178 stron, nie licząc bibliografii i indeksu), ale to może być pewną zaletą. Nie każdy ma czas i chęć, by czytać opasłe dzieła na temat stalinizmu, a coś jednak wypadałoby się dowiedzieć o tym "najlepszym systemie na Ziemi".
W książce Naimarka czytelnik znajdzie zwięzłe podsumowanie największych zbrodni Stalina, czyli ,,rozkułaczania", Wielkiego Głodu na Ukrainie, Wielkiego Terroru, zbrodni przeciwko rozmaitym narodom ZSRR (rozłożonym na dwa etapy) oraz ludobójstwa w Katyniu.
Ze względu na objętość tej książki, oczywiście nie ma tam szczegółow tych zbrodni. Jeśli kto jest ciekaw, na przykład, takiej operacji polskiej NKWD, to powinien sięgnąć chociażby po książkę Nikołaja Iwanowa. Jednakże, czytelnik dostanie tam skondensowany opis tych okropieństw. Uważam, że zwłaszcza jako Polacy, powinniśmy o nich pamiętać. Jednakże, rozumiem, że nie każdy ma czas i chęci, by przebijać się przez szerszą literaturę dotyczącą tych okropieństw. Z tego względu, książka Naimarka jest przydatna, bo można ją (oczywiście z przymrużeniem oka) uznać za swoisty ,,bryk" dotyczący zbrodni komunistycznych w wydaniu stalinowskim.
Jednakże, jej największym atutem jest dyskusja o prawnym postrzeganiu zbrodni Stalina. Otóż, wedle konwencji z roku 1948, większości tych masakr nie można literalnie uznać za zbrodnie ludobójstwa. Ponieważ w owym akcie prawnym zostały ujęte m.in. grupy narodowościowe, czy religijne, ale nie było grup społecznych. W związku z tym, problematyczne staje się na przykład potraktowanie ,,rozkułaczania" jako ludobójstwa, bo, jakby nie patrzeć zbrodnicza akcja została wymierzona w konkretną grupę społeczną.
Profesor Naimark przypomina jednak, że sam Rafał Lemkin, prawnik polskiego pochodzenia, który ukuł sam termin ,,ludobójstwo" i lobbował za jego wpisaniem do prawa międzynarodowego, pierwotnie jak najbardziej proponował, by definicja tej zbrodni, obejmowała również grupy społeczne i polityczne. Ostatecznie, tak się nie stało, głównie z powodów nacisków ZSRR. Co nie znaczy, że przy interpretacji przepisów prawnych, nie można odwoływać się do myśli samego Lemkina. Dlatego, jak argumentuje, jak najbardziej zasadne jest nazywanie zbrodni Stalina ludobójstwami.
Dodatkowo, autor dowodzi, że zbrodnie przeciwko różnym narodom ZSRR (wspomniani wcześniej Polacy, ale także m.in. Czeczeni, Ingusze, Tatarzy, Koreańczycy) spełniają nawet tę wąsko rozumianą definicję.
Zauważa też, że Sowieci traktowali ,,kułaków" jako grupę poniekąd rasową, ponieważ byli szykanowani również ich potomkowie. Co jest tylko dodatkowym argumentem na rzecz uznania akcji kolektywizacji wsi za ludobójczą.
Ciekawym wątkiem, jest opis ścigania sprawców zbrodni komunistycznych w państwach bałtyckich. Na Litwie, Łotwie i w Estonii, po nastaniu niepodległości, starano się jak najwięcej zaprowadzających ,,najlepszy ustrój na świecie" pociągnąć do odpowiedzialności prawnej. Działania w państwach bałtyckich, nie tylko pozwoliły chociażby częściowo wymierzyć sprawiedliwość, ale dały asumpt do dyskusji nad ściganiem tego rodzaju zbrodni prawnikom. Osobiście, przy czytaniu nieraz żałowałem, że u nas takiej akcji nie było i wielu stalinowców umarło w spokoju.
Podsumowując, książka nie wyczerpuje tematu, ale zdecydowanie warto przeczytać. Polecam nie tylko zainteresowanym dziejami wieku XX.
Ocena: 9/10
Norman M. Naimark, Ludobójstwa Stalina, tłum. A. Arumińska, Instytut Pileckiego, Warszawa 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz