Naprawdę, muszę przyznać, wnioskując po tytule, że spodziewałem się czegoś gorszego. Nie wiem, czy też tak macie, ale osobiście uważam, że wrzucanie wulgaryzmów nie tylko w treść, ale wręcz w tytuł, jest dosyć żałosne. Jest to zejście poniżej pewnego poziomu. Z tego powodu, mimo, że o tej książce słyszałem, nie zamierzałem jej kupować. Jednakże... Miałem w jeden weekend jechać dość długo pociągiem, zaszedłem do kiosku i tam akurat była na nielicznej wystawce z książkami. Zatem w tej sytuacji się skusiłem.
Lektura okazała się całkiem ciekawa, sporo się dowiedziałem, mimo, że tematyką interesuje się od dosyć dawna. Chociaż, z zastrzeżeniem, że raczej interesowały mnie bzdury pseudonaukowe, a nie koniecznie spiskowe. To jednak nie jest to samo. Przykładowo, taka homeopatia to pseudonauka, bo nie ma prawa działać (jak ktoś pyta czemu, to proszę się dowiedzieć, czym jest liczba Avogadro), ale nie teoria spiskowa.
Tutaj jednak mamy opowieść tylko o teoriach spiskowych. Niestety, autorzy to dziennikarze, nie naukowcy. Mam wrażenie, że książka mogłaby być nieco lepsza, gdyby zabrał się za nią na przykład ktoś w stylu doktora Marcina Napiórkowskiego z bloga Mitologia Współczesna. Tym niemniej, tutaj przyznaję, że się nieco czepiam, go generalnie panowie Phillips i Elledge zrobili dobrą robotę.
Zaczyna się od próby zdefiniowania, czym zasadzie jest teoria spiskowa i zaprezentowania dwóch systemów klasyfikowania tych tworów umysłowych. Nie do końca się zgadzam z jednym z nich (wziętym... wdech ... z TikToka). W telegraficznym skrócie, można jednak powiedzieć, że zasadniczo teoria spiskowa to zbiór twierdzeń, tłumaczących dane zjawisko, również przy pomocy jakiegoś mniej lub bardziej znanego spisku.
W tym miejscu pada również bardzo trafne spostrzeżenie, jak często w dzisiejszych czasach, jak nie lubimy jakiegoś poglądu, mówimy że to "teoria spiskowa". Jest to szczególnie adekwatne w przypadku polityków.
W miejscu zabrakło mi również odniesienia się nieco spokrewnionego pojęcia fake newsa. Również polityce, przecież nagminnie często nazywają interpretacje, czy analizy jakiś wydarzeń, które im się nie podobają fake newsami.
Podam przykład: niedawno widziałem na Twitterze scysję między pewnym dziennikarzem, a wiceministrem. Dziennikarz stwierdził, że rozbrajamy oddając nasz sprzęt Ukrainie, a nasz polityk z miejsca stwierdził, że to fake news. Tyle, że, o ile można bronić takiej polityki (na przykład twierdząc, że to uzbrojenie walczy za nas z Rosjanami), to przecież samo stwierdzenie, że się rozbrajamy jest faktem.
Piszę o tym, by unaocznić czytelnikom, jak łatwo manipulować takimi pojęciami. W konsekwencji, jak ważny jest ten rozdział. Cieszę się, że jest obszerny i autorzy podjęli pewien trud, by zdefiniować precyzyjniej, czym jest teoria spiskowa, zamiast po prostu zająć się ich podważaniem. Mimo, że jak wspomniałem zabrakło mi jakiegoś fragmentu o "fake newsach".
Potem natomiast mamy kilka rozdziałów, które oprowadzają nas po różnych, mniej lub bardziej popularnych teoriach spiskowych.
Mamy ich całą rozpiętość. Od Iluminatów, którzy mają rządzić światem czasami w związku z komunistami/reptilianami (niepotrzebne skreślić), do teorii związanych z pandemiami. Cały rozdział poświęcono teoriom spiskowym poświęconym wszelakim celebrytom (chyba najbardziej zadziwiający jak dla mnie), nie zabrakło miejsca również dla różnych dziwacznych pomysłów geograficznych w stylu nieistniejącej Finlandii, czy płaskiej Ziemi.
Później jeszcze wspomnę o paru bardziej szczegółowych wrażeniach. Jednakże, myślę, że przede wszystkim warto poczynić parę uwag natury ogólnej.
Przede wszystkim, bardzo mi się podoba historyczne podejście autorów do tematu. Zauważyłem, że sporo osób ma tendencje do myślenia, że większość teorii spiskowych wzięła się z Internetu. Nigdy się z tym nie zgadzałem, a ta książka jest dobitnym dowodem na tę moją tezę. Autorzy pokazują, że w czasach, gdy nikomu się Internet nie śnił, teorie spiskowe miały się w najlepsze.
Bardzo dobrze to widać w kwestii różnych teorii związanych z pandemiami. W XIX wieku, zwłaszcza przy okazji epidemii cholery, pojawiło się takowych całkiem sporo. Stąd też, pewne zdziwienie, że w przypadku covid-19 takie również się pojawiły, nie budzi już zdziwienia. Po lekturze widać, że to wszystko w pewnym sensie już było.
Podobnie, bardzo ładnie prześledzono rodowód teorii spiskowych wiążących się z iluminatami, aż od XVIII wieku. Już wówczas oskarżano to stowarzyszenie o wybuch rewolucji francuskiej. Już wówczas, zdawało się mądrzy ludzie, tacy jak Edmund Burke, dali tym pamfletom wiarę. Inni natomiast, jak Joseph de Maistre, wyśmiewali je. Tutaj panowie dziennikarze zrobili naprawdę dobrą robotę.
Podobnie, bardzo pouczające jest pokazanie, że czasami, mimo, że w rzeczywistości występował spisek, ludziom zdawał się za mało złożony i wymyślali bardziej rozbudowane teorie. Przykładem jest spisek w sprawie zabójstwa prezydenta Lincolna (jak wiemy zrealizowany) i spisek al-Kaidy w sprawie uderzenia 11 września 2001.
Bibliografia zdaje się również dosyć rzetelna. Nie prześledziłem jej może co do ostatniego przypisu, ale zasadniczo wygląda w porządku. Nieco szkoda, że znajduje się na końcu, a nie w tekście. Osobiście wolę ten system, ale jak komu wygodnie.
Są natomiast inne przypisy, które najchętniej bym usunął. Opatrzone gwiazdkami, nie numerami, zazwyczaj zawierają jakieś "dowcipne" uwagi autorów, których nie chcieli umieszczać w tekście. Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie są śmieszne, w większości raczej irytują, niż pomagają w czytaniu.
Inna sprawa, że widać w tekście ewidentnie lewicowo-liberalne nastawienie autorów, w tym niechęć do prezydenta Trumpa. Nie w stopniu, który zupełnie przeszkadzałby w lekturze, ale momentami coś mi zgrzytało. Moim zdaniem dałoby się zdobyć na większy obiektywizm.
Osobiście, największe wrażenie zrobił na mnie na mnie rozdział tyczący się celebrytów, jak już zresztą wspomniałem. Przemawia do mnie wyjaśnienie, że niektórzy traktują tych ludzi, jak jakiś mitologicznych bohaterów i "ubarwiają" sobie życie, ale mimo wszystko... Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by twierdzić, że Paul McCarthney nie żyje od lat sześćdziesiątych, a zastępuje go sobowtór.
Cóż, to byłoby na tyle. Lektura, mimo pewnych wad, bardzo pouczająca, polecam. Sam dałem się co najmniej dwa razy nabrać na jakąś teorię spiskową, wątpię, by ktokolwiek był całkowicie odporny. Dlateog tym bardziej warto takie rzeczy czytać, by nieco tę odporność zwiększać.
Ostatecznie: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz