poniedziałek, 19 listopada 2018

Lawrence Krauss, Fizyka podróży międzygwiezdnych

Zacznę trochę nie na temat. Wiecie, jaki jest angielski tytuł słynnego kryminału Stiega Larssona - Män som
hatar kvinnor?

Odpowiem od razu: A girl with the Dragon Tattoo. Jest to pewna interpretacja oryginału powieści, wydanej w Polsce pod tytułem będącym dosłownym tłumaczeniem - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Nawet więcej, jest nieco od czapy. Wiadomo, że jedną z głównych bohaterek, jest Lisbeth Salander, czyli tytułowa dziewczyna z tatuażem, ale nie taka miała być wymowa tytułu. Co brytyjski wydawca, ku mojej lekkiej irytacji, zignorował. Kryminał ukazał się pod tytułem, który mówi oczywiście coś o treści oraz potrafi zaintrygować, ale zarazem, nie przekazuje do końca tego, co jak mniemam, zamierzał Stieg Larsson.
Dlaczego o tym wspominam? Otóż dlatego, że w przypadku książki, którą teraz biorę na tapet, zachodzi dokładnie to samo zjawisko. Physics of Star Trek, to cienka książeczka, autorstwa wybitnego fizyka, Lawrence'a Kraussa. Krauss jest również niezłym popularyzatorem nauki i ta książka jest jedną z kilku, które opublikował.
W Polsce została wydana pod tytułem: Fizyka podróży międzygwiezdnych. Jak w przytoczonym przykładzie, brytyjskiego wydania, szwedzkiego kryminału, tytuł mówi prawdę, ale tak nie do końca.
Krauss, owszem, opisuje możliwe rozwiązania i trudności, związane z podróżami na odległości międzygwiezdne, ale robi to wszystko, prawie zawsze odnosząc się do Star Treka. Jako ktoś, kto nie oglądał tego serialu i raczej nie zamierza (chociaż, być może się zastanowię, bo oprócz autora, wychodzi, że oglądają go m.in. Sheldon Lee Glashow i Steven Weinberg, oboje nobliści z fizyki), czułem się mocno rozczarowany i wręcz okpiony przez polskiego wydawcę.
I ten tytuł nie oszukuje...

Książka jest naprawdę całkiem niezła, ale bardzo często, przy omawianiu jakiegoś zagadnienia, odnosi się do jakiegoś odcinka, czy serii ze Star Treka, o których nie mam zielonego pojęcia. Żeby nie być gołosłownym (str. 26, autor omawia możliwości podróży w czasie):
W ciągu trzydziestu lat badań nad równaniami ogólnej teorii względności znaleziono rozwiązanie, w którym wyraźnie pojawia się możliwość podróży w czasie. Jego autorem jest słynny matematyk Kurt Godel, który pracował razem z Einsteinem w Institute for Advanced Study w Princeton. Mówiąc językiem Star Trek, rozwiązanie to pozwala na stworzenie "czasowej pętli przyczynowej", analogicznej do tej, w jaką został złapany Enterprise po ataku Bozemana. Bardziej sucha terminologia współczesnej fizyki określa to zjawisko jako "zamkniętą krzywą czasową".
Z czymś takim, mamy do czynienia przez cały czas. I to jest jak najbardziej w porządku, autor miał prawo prowadzić rozważania o podróży na odległości międzygwiezdne na kanwie Star Trek. Ja się tylko czuje nieco wykpiony przez polskiego wydawcę, który nie napisał, zgodnie z amerykańskim oryginałem Fizyka Star Trek. Ale, cóż, klientów na tego rodzaju książki i tak za wielu nie ma. Dlatego, lepiej napisać tak, więcej ludzi kupi (albo i nie, bo może i fanów Star Treka jest więcej - ciężko powiedzieć). Chociaż mimo wszystko, czuję się nieco oszukany. Tak jakby książkę Doktor House, a medycyna, sprzedawano jako Diagnostyka medyczna w trudnych wypadkach.
Brytyjski wydawca też uprawia radosną tfórczość
Dobrze, skoro ponarzekałem na główną wadę tej książki (albo zaletę, przepraszam z góry wszystkich fanów tego serialu), to pora napisać coś o reszcie.
Książka jest podzielona na trzy części. Każda składa się z trzech rozdziałów, a ten podział jest dość logiczny. Zatem, po kolei.
Krauss, zaczyna od absolutnych podstaw, czyli praw mechaniki Newtona i opowiada, jak cudownym i zarazem niezbędnym urządzeniem ze Star Trek są kompensatory bezwładności - urządzenia, które nie pozwalają naszemu ciału rozlecieć się od niewyobrażalnego przyspieszenia, jakiemu niechybnie byłoby poddane, gdyby statek kosmiczny przyśpieszał do tak gargantuicznych prędkości, jakie znamy z tego rodzaju filmów i seriali, jak Star Trek. To wielki plus, bo wydaje mi się,  że sporo entuzjastów podróży kosmicznych (zwłaszcza tych z pod znaku Star Trek/Star Wars), zapędza się w swym entuzjazmie wobec nowoczesnej fizyki, tak daleko, że zapomina o ograniczeniach postawionych przez mechanikę klasyczną. Na wstępie mamy więc swoisty kubeł zimnej wody i bardzo dobrze.
Potem przechodzimy do opisu szczególnej i ogólnej teorii względności. Krauss całkiem przystępnie wyjaśnia całkowite podstawy obu tych teorii, nie wdając się zanadto w szczegóły. Ta podstawa, stanowi punkt wyjścia, do rozważań nad podróżami w czasie i tunelami czasoprzestrzennymi. Znalazło się, jakże by inaczej, miejsce na napęd Alcubierre'a. Trzeba tutaj zaznaczyć, że autor nie jest hurraoptymistą, podaje techniczne trudności. Wspomina na przykład, że, delikatnie rzecz ujmując niemało energii byłoby potrzeba, by pomyśleć o praktycznej realizacji tego pomysłu.
W kolejnej części, fizyk omawia realność różnych rozwiązań technicznych, które mamy w Star Trek. Mowa przede wszystkim o przechowywaniu i użytkowaniu antymaterii oraz hologramach. To bardzo ciekawa część, również utrzymana w bardzo rozsądnym, momentami sceptycznym tonie.
Kolejna część ma mało wspólnego z podróżami międzygwiezdnymi. Jest to panorama koncepcji ze świata fizyki współczesnej, które wykorzystali twórcy serialu, jak na przykład ciemna materia, czy możliwości istnienia inteligencji pozaziemskiej. Dość przystępne omówienie dla nawet całkowitego laika.
Szczególnie rozbawił mnie ostatni rozdział, w którym Krauss, omawia kilka szczególnie śmiesznych/lekko żenujących błędów ze Star Trek. W tym typowe dla ignorantów spod znaku sci-fi (lub wręcz szurii), nadużywanie terminologii specjalistycznej. Tutaj wręcz muszę podzielić się tym kwiatkiem:
WYLEWANIE DZIECKA Z KĄPIELĄ. W odcinku Kopalnia serii Następne pokolenie statek Enterprise dokuje w Ciągu Remmlerańskim, aby poddać się "usuwaniu barionów". Wygląda na to, że te cząstki osadzają się na konstrukcjach statku w wyniku długotrwałej podróży z prędkościami czasoprzestrzennymi i muszą zostać usunięte. Podczas tego "odkurzania", załoga musi się ewakuować, ponieważ wiązka oczyszczająca jest zabójcza dla żywej tkanki. Nie da się jednak ukryć, że jedynymi stabilnymi barionami są protony i neutrony, tworzące jądra atomowe. Ponieważ wszystko, co widzimy, składa się z tych cząstek, po usunięciu ich z Enterprise nie zostałoby ze statku zbyt wiele na następne odcinki.
Chyba nawet komentować nie muszę, bo pan Krauss zrobił to za mnie, nader udatnie. Jest tego oczywiście więcej.
Chociaż, aby być sprawiedliwym, mowa także o wręcz niesamowitej trafności w niektórych warunkach.
Przykładowo, Krauss opisuje, jak jego student, był zachwycony, gdy w jakimś odcinku Star Trek, w wyniku postrzału na statku unosiła się krew. Co w tym takiego fajnego?
Ano to, że była w formie idealnie okrągłych kuleczek. Krople, jakie obserwujemy na Ziemi, mają kształt zdeformowanej sfery, przez wpływ ciążenia naszej planety. W warunkach nieważkich, każda ciecz przybiera kształt sferyczny. W serialu dopilnowano tego przypadku tak drobnego detalu, co wzbudza pewien szacunek.

Ostatecznie, mamy całkiem fajną popularyzację nauki. Zwłaszcza dla (czasami) mniej ogarniętych pod tym względem, fanów science-fiction.
Krauss, ma dość lekkie pióro i całkiem przyjemnie się go czyta. Ma też talent dydaktyczny i potrafi zgrabnie wprowadzić czytelnika w podstawy bardzo złożonych i trudnych teorii fizycznych.
Poza tym, chociaż w wielu kwestiach jest sceptykiem i zaznacza różne trudności, przy niektórych omawianych teoretycznych rozwiązań technicznych, wciąż mimo tego jest optymistą. Widać, że autor wierzy, iż ludzkość sprosta wielu wyzwaniom, które sam omawia. Jest to zdrowa równowaga, zwłaszcza w porównaniu z pewnym znanym hurraoptymistą i showmanem - Michio Kaku.
Wady? Przede wszystkim, wspominana nieadekwatność tytułu do treści. Fani Star Trek zapewne tę książkę przeoczą, zaś pozostali ludzie mogą być zirytowani i znudzeni (jak ja w wielu chwilach).
Nie mówiąc już o tym, że całość nawet stricte nie traktuje, jak wspominałem tylko o podróżach międzygwiezdnych, nieważne, czy głównie w odniesieniu do tego serialu, czy nie. Nie jest to nic złego, ale tytuł tym bardziej otumania.
Poza tym, książeczka zdecydowanie jest nieco za cienka. Na około stu osiemdziesięciu stronach, autor omówił całkiem dużo materiału i niektóre części wręcz proszą się o rozwinięcie. Wydaje mi się, że Krauss przesadził z ilością materiału, nie chcąc jednocześnie pisać opasłego tomiszcza.
Tym bardziej brakuje więc jakiegoś zbioru dodatkowej literatury dla zainteresowanych, czy spisu źródeł. Czytelnik może być mocno sfrustrowany.
Jednak, mimo tych zastrzeżeń, to całkiem dobra i przyjemna książka. Czy to dzieło może czytać ktokolwiek, kto nie jest fanem Star Trek? Pewnie.
 Jeśli ktoś się interesuje choć trochę tematyką podróży międzygwiezdnych, technologii przyszłości, czy nowoczesnej fizyki, spokojnie może czytać. Tylko, musi się przygotować na to, że wielu odniesień z oczywistych względów nie złapie. Trochę irytuje, ale da się przywyknąć.
Polecam, zwłaszcza, że da się znaleźć i za pięć złotych, jak mój egzemplarz ;).
Ostatecznie: 8/10.

2 komentarze:

  1. Hm, dziwne rozwiązanie. Wydaje mi się jednakowoż, że Star Trek ma znacznie więcej fanów niż astrofizyka (i że nie są to grupy tak bardzo rozdzielne). Sama bym kupiła "Fizykę Star Treka". "Fizykę podróży międzygwiezdnych" już niekoniecznie. Najśmieszniejsze jest to, ze zdarzyło mi się słyszeć o tym tytule (oryginalnym) i ubolewać, ze nie wyszedł u nas... Musze sobie dopisać do listy ^^

    PS. Też mi od razu Kaku przyszedł do głowy. Chyba nawet miał odcinek o napędzie WARP w tej swojej serii o testowaniu futurystycznych koncepcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, nie dość, że polski wydawca przeinacza intencje autora, to jeszcze poniekąd sam sobie szkodzi, bo możliwe, że faktycznie sporo fanów Star Treka by to kupiło. A tak, jesteś żywym przykładem kogoś, kto serial lubi, a przeoczył :P. A ja się musiałem przedzierać przez coś, czego nie łapię.

      Miał. Ta seria to chyba było "Fantastyka w laboratorium". Wspominał o tym, bo nawet on zauważył, że wszelkie inne sposoby podróży, będą nieznośnie wręcz powolne i nie ma mowy o jakimś zwiedzaniu Galaktyki :P . Ale jak to Kaku, nie wspomniał o tym, że potrzeba do stworzenia tego, gigantycznych wręcz ilości energii. Wspomniał chyba o materii egzotycznej, ale już nie, że nie jesteśmy w ogóle pewni, czy coś takiego istnieje. Krauss wspomina :P

      Usuń