czwartek, 17 listopada 2022

Konrad T. Lewandowski, Diabłu Ogarek

 Tym razem post zbiorczy, bo będzie o całej trylogii. Dlaczego? Dlatego, że przeczytałem praktycznie

zaraz po sobie dwie ostatnie części. Poza tym uważam, że jako całość reprezentują podobny poziom, więc nie ma sensu rozdrabniać się na trzy osobne notki.

Czym jest trylogia Diabłu Ogarek? Sarmackim fantasy, toczącym się na początku wieku XVII. Elementy fantastyczne są bardzo zgrabnie wpasowane i jak dla mnie, czytało się naprawdę dobrze. Osobiście, każdemu miłośnikowi gatunku fantasy polecam. Jeśli zaś, tak jak ja, ktoś lubi także powieść historyczną z realiów I Rzeczypospolitej, to będzie bardzo ukontentowany. Zainteresowanych większą ilością szczegółów, zapraszam do dalszej części notki. Podzieliłem ją sobie na trzy części, każda dotyczy każdego tomu. Jeśli ktoś po lekturze tej części, która opowiada o tomie pierwszym, czyli Czarna Wierzba, stwierdzi, że go to przekonuje, a bardzo nie chce zdradzić sobie czegokolwiek z dalszych części, zalecam w tym momencie przerwać czytanie. Aczkolwiek, oczywiście, będę się starał zdradzić jak najmniej.

Jeszcze tak słowo odnośnie autora. Pisałem to już przy omawianiu jego poprzedniej recenzowanej tutaj powieści, czyli Bursztynowe Królestwo. Konrad Lewandowski jest nielubiany przez wiele osób, niektórzy by powiedzieli, że zasłużenie. Jednak bardzo zachęcam w tym wypadku, oddzielenie twórcy od dzieła. Pisze naprawdę dobrze i warto go czytać, niezależnie co o jego osobie sądzimy.

Po tym wstępie, przechodzę do krótkiego omówienia Czarnej Wierzby.

Głównym bohaterem tegoż dzieła jest woźny trybunału w Liwie, pan Stanisław Lawendowski herbu Paprzyca. W pierwszej Rzeczypospolitej bywało, że dostarczenie wyroku trybunału bynajmniej łatwe nie było, ponieważ sami zainteresowani potrafili się mocno opierać ręce sprawiedliwości. Zatem, pan woźny nie tylko czasem musi strzelić, czy trzasnąć w parę łbów, ale i zajmuje się czarami. W niezbyt dużym stopniu, tylko żeby czasem popchnąć jakąś sprawę zjednuje sobie pomoc sił nadnaturalnych. Zwłaszcza, że rzecz się dzieje na Mazowszu. Panuje powszechna tolerancja religijna, żyją sobie katolicy z protestantami we względnym spokoju. Takoż i dobrzy katolicy, tak jak Lawendowscy z zaścianka pana woźnego, mieszkają sobie po sąsiedzku z lokalnymi czartami, często jeszcze zasiedziałymi od czasów pogańskich.

Jednakże zachłanni książęta Radziwiłłowie z sąsiedniego Podlasia, zamierzają ubić swoje własne interesy. Nie w smak im również takie zaścianki, jak Lawendowskich, które nie składają się klienteli ich, wielkich magnatów. Dodatkowo, mamy również motyw podróży w czasie, bo dawna mieszkanka polskich ziem, za pomocą magicznego uroczyska przenosi się w czasie i Lawendowscy chcą jej pomóc powrócić do czasów właściwych. Co nie będzie takie proste...

Jak widać, mamy do czynienia z pełnokrwistą, pełną akcji powieścią historyczną w realiach pierwszej RP, dodatkowo okraszoną bardzo dobrze i rozsądnie wprowadzonym wątkiem fantasy. Nie jest to może dzieło na najwyższym poziomie, ale bardzo przyzwoite czytadło.

Jeśli chodzi o bohaterów, to są napisani całkiem przyzwoicie. Sam główny bohater, pan Lawendowski jest ciekawą postacią. W gruncie rzeczy dość prostym, uczciwym szlachcicem. Obdarzonym jednak pewną wiedzą i zdecydowanie nie typem warchoła. Można mu spokojnie kibicować, a jego losy nie pozostają nam obojętne. Także postacie drugoplanowe nie są papierowe, należy szczególnie wyróżnić Grześka

Przy tym, warto dodać, że jest to bardzo obszerna pochwała tolerancji religijnej w dawnej Polsce. Razi tylko antyjezuicka fobia autora, w których to jezuitach Lewandowski zdaje się upatrywać wszelkiego zła, które zniszczyło dawny, piękny świat. Co jest nieco zaznaczone w tej powieści. Tym niemniej, nie do tego stopnia, żeby w jakimś stopniu przeszkadzało.

Ocena: 7/10

W następnej części nasz bohater, woźny Lawendowski wyjeżdża z rodzinnych stron, udając się na sejm do Warszawy. Przy okazji, zauważa, że coś złego dzieje się na Mazowszu. Ktoś poluje na lokalnych czartów, zaburzając odwieczny ład na Mazowszu. Po pewnych perypetiach dociera do Warszawy, gdzie przyjdzie mu pomóc w postawieniu tytułowej kolumny Zygmunta oraz udaremnić polityczno-magiczny spisek który zagraża Rzeczpospolitej. W tym zadaniu pomaga mu między innymi żydowska wiedźma oraz senator Jakub Sobieski.

Powiedziałbym, że to nawet nieco lepsze, niż część poprzednia. Widać, że woźny nie jest niezwyciężony, nieraz wpada w niezłe tarapaty. Tym niemniej, warto zobaczyć, jak tym razem pójdzie naszemu szlachcicowi.

Ocena: 8/10


W ostatniej części trylogii Diabłu Ogarek, dzieje się chyba najwięcej. Uczeń pana Stanisława, wspomniany już wcześniej sympatyczny młodzieniec Grzesiek, wpada w niezłe kłopoty. Niejednokrotnie nie do końca wiadomo, czy nie umrze. 

Zarazem, książę elektor, władca Prus Książęcych, coraz bardziej odwleka swój hołd lenny wobec króla Władysława IV Wazy. Szykuje atak magiczny, przy pomocy wielu diabłów, by zdestabilizować Rzeczypospolitą, a samemu wybić się na niezależność. Wobec tego, nasz pan Stanisław oczywiście nie może pozostać obojętny. Stara się zapobiec chytrym planom elektora, w tym celu niejednokrotnie odwiedza zaświaty. Nie jest to jednak łatwe.

Muszę powiedzieć, że tutaj autor dokonał największego majstersztyku. Fantasy w fantasy jest chyba najwięcej w tym tomie całej trylogii. Może dlatego mi się najbardziej podobało, bo jak w poprzednich tomach, zostało dodane do historycznej rzeczywistości z głową.

Muszę powiedzieć, że Lewandowskiemu udało się oddać, że Rzeczpospolita w czasach Władysława IV stała wciąż w swojej chwale, ale zarazem widać było już cienie, które sprawiły, że podupadła, a ostatecznie upadła później. Nie zawsze zgadzam się z jego diagnozami, ale napisać świetnie się czytającą powieść fantasy w realiach Rzplitej tak, by skłaniała do pewnej zadumy, to jest jednak pewne osiągnięcie. Osobiście bardzo polecam.

Ocena: 8/10

Cała trylogia: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz