środa, 20 kwietnia 2022

Bram Stoker, Klejnot Siedmiu Gwiazd

 Ostatnio męczę się z sensowną recenzją najnowszej książki Rafała Ziemkiewicza, pod tytułem Strollowana Rewolucja. Męczę się, bo jednak chciałbym oddać mu pewną sprawiedliwość - wydaje mi
się, że to stosunkowo wyższy poziom, niż zwykle reprezentuje ten autor w swoich książkach publicystycznych. Są też bzdury, ale właśnie, ciężej się pisze taką stonowaną opinię, a nie zwyczajne jechanie po bredniach, jakie powypisywał autor. Notka będzie, ale uznałem, że zrobię przerwę i przedstawię niedawno przeczytaną powieść z początków wieku XX.

Kiedyś tu wspominałem, że bardzo lubię twórczość Brama Stokera. To autor w większości znany z jednej powieści - Draculi. Moim zdaniem słusznie jest ona uznawana za absolutną klasykę powieści o wampirach (choć wcześniej był np. The Vampire Polidoriego, czy Carmilla Le Fanu). Stoker jednak nie napisał tylko Draculi. W zeszłym roku miałem okazję czytać The Lair of White Worm tegoż autora i oceniam całkiem nieźle. Dlatego, gdy zobaczyłem, że wydawnictwo IX wydało po polsku Klejnot Siedmiu Gwiazd Stokera, to uznałem, że rzecz jasna przeczytać muszę. Warto wspomnieć, że oprócz Draculi, jest to jedyna wydana w Polsce powieść Stokera (wychodziły jeszcze opowiadania).

Jak można się domyślić po wyglądzie okładki, w opowieści dominuje temat starożytnego Egiptu. Przyznam, że po opisie z tyłu książki i wyglądzie umieszczonej na wierzchu grafiki, nie spodziewałem się tego, co dostałem. Oczekiwałem powieści grozy osadzonej w samym Egipcie, swego rodzaju powieściowej wersji genialnego opowiadania Lovecrafta Pod Piramidami. Dostałem coś zgoła innego, ale i tak było warto.

Jeszcze tak słowem wprowadzenia, dodam, że ta książka pierwotnie została ocenzurowana. Wydawca, zasugerował zmianę zakończenia, na bardziej optymistyczne, aby nie przytłoczyć czytelnika. Dodatkowo, Stoker sam dokonał autocenzury, wykreślając niektóre rozważania bohaterów na temat mistyki starożytnego Egiptu, nie chcąc podważać u odbiorców wiary chrześcijańskiej. W naszym, polskim wydaniu, mamy możliwość zapoznania się z obiema wersjami zakończenia, na przywrócono też te fragmenty, wykreślone z inicjatywy samego pisarza. Gdybyście czytali, polecam zapoznanie się z posłowiem Jarosława Jarosińskiego, które szerzej omawia te zmiany w fabule.

Przechodząc zatem do samej treści książki... Młody adwokat, Malcolm Ross, zostaje wezwany w nocy przez swoją przyjaciółkę, Margaret Trelawny (w której się podkochuje). Jej ojciec, egiptolog, Abel Trelawny, został tajemniczo zaatakowany w swoim gabinecie.

Po przybyciu na miejsce, okazuje się, że wpadł w rodzaj letargu. Co dziwniejsze, ewidentnie przewidział, że coś takiego może być możliwe, zostawiając szczegółowe instrukcje co robić w takim wypadku. Adwokat zostaje jednym z grona ludzi, którzy mają pilnować pogrążonego w dziwnym transie badacza, przy którym w nocy, czasem dzieją się dziwne rzeczy... Po pewnym czasie, okazuje się, że cała sprawa ma związek z odkrytym ongiś przez pana Trelawny'ego grobowcem egipskiej królowej Tery (ewidentnie wzorowanej na Hatszepsut).

Cóż, tak w ogólnym zarysie przedstawia się fabuła. Nie oczekujcie jednak bardzo dynamicznego rozwoju. Czytelnik jest dość powoli wprowadzany w tę historię, niejednokrotnie wystawiony na działanie najróżniejszych domysłów. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Stoker budował poczucie niepokoju, gdy zastanawiamy się, cóż właściwie się tam dzieje. W każdym razie, nie jest to książkowa wersja znanego filmu Mumia (tego z roku 1999). Wiele jest rozważań na temat egipskiej mistyki.

Zasadniczo, wrażenia są bardzo pozytywne. Zwłaszcza zakończenie robi wrażenie, zmuszając do pewnej refleksji (oba zakończenia, zarówno to pesymistyczne, jak i optymistyczne).

Należy jednak wspomnieć, że jest to powieść zdecydowanie niedzisiejsza. Brak tam spektakularnych walk, czy krwawych jatek, jest za to sporo rozważań natury bardziej historycznej, czy nawet metafizycznej. Widać doskonale, że Stokera fascynowały ostatnie odkrycia tamtych lat, nie tylko z dziedziny egiptologii, ale i fizyki, czy chemii (nieraz przewijają się państwo Curie, czy Henri Becquerel). Taki jednak urok takiej literatury, jeśli ktoś lubi powieść gotycką, to raczej mu się spodoba.

Czasami jednak, można tylko uśmiechnąć się z pobłażaniem. Chociażby wtedy, gdy jeden z bohaterów snuje rozważania na temat jakiejś tajemniczej mocy, związanej z promieniowaniej, którą mogli dysponować Egipcjanie, by oświetlać podziemne grobowce. Gdyż przecież nie ma w nich śladów po osmaleniach od lampek oliwnych, czy pochodni. Dzisiaj wiadomo, że takie ślady jak najbardziej istnieją.

Jednakże, ogólne wrażenie jest nader pozytywne. Polecałbym szczególnie miłośnikom powieści gotyckiej i starożytnego Egiptu.

Co ciekawe, Klejnot Siedmiu Gwiazd został sfilmowany kilkukrotnie. Były to filmy: Krew z grobowca mumii (1971), Przebudzenie (1980) i Grobowiec (1983). Przyznam, że nie oglądałem żadnego z nich, aczkolwiek ten najstarszy, zdaje się najbliższy książkowemu pierwowzorowi. Jak nadrobię, to wrzucę krótką opinię, jak nie tutaj, to chociaż na Instagramie.

Ocena: 8/10

Bram Stoker, Klejnot Siedmiu Gwiazd, Wydawnictwo IX, Kraków 2022, tłum. Jarosław Jarosiński, ISBN: 978-83-963610-7-3


2 komentarze:

  1. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że przełożył książkę Radosław Jarosiński, nie Piotr ;) A dziękujemy za tak miłą recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już poprawiłem. Dziękuję za korektę

    OdpowiedzUsuń