czwartek, 2 grudnia 2021

H. P. Lovecraft i dwie damy

 

Taki nietypowy tytuł, bo ta notka dotyczy dwóch książek. Howarda Phillipsa Lovecrafta, oczywiście przedstawiać miłośnikom szeroko pojętej fantastyki nie trzeba. Nawet, jeśli ktoś nie czytał nic jego autorstwa, to na pewno coś niecoś o tym dżentelmenie słyszał.

Nie każdy jednak wie, że Lovecraft, poza tworzeniem swoich utworów, często współpracował z innymi autorami. Poprawiał na zlecenie, czasem w zasadzie pisał od nowa, bazując na czyimś planie ramowym. Nieraz również pisał dane opowiadanie na zmianę z innym autorem. Te opowiadania tworzone w kolaboracji z kimś innym, często również prezentują bardzo wysoki poziom. Jedno zaliczyłbym nawet do swojego TOP 10 najlepszych opowiadań Amerykanina.

W tej notce chciałbym krótko polecić dwa tomy takich opowiadań, tworzonych we współpracy z kimś innym. Oba cienkie, wyszły u nas nakładem wydawnictwa C&T. O ile mi wiadomo, nie zostały uwzględnione w żadnym ze zbiorów Lovecrafta, które wydał Vesper. Mam wrażenie, że te wydania od Vesperu są najbardziej popularne wśród polskich czytelników tego pisarza (czemu się nie dziwię), więc wydaje mi się, że tym bardziej warto sięgnąć poza nie.

Zacznę może od Kopca, mojego ulubionego z tych tytułów. Co zabawne, powstał we współpracy z Zealią Bishop - autorką, która pisała głównie romanse. Jednakże, Lovecraft, bazując na jej pomysłach, stworzył trzy naprawdę znakomite historie, które zostały tutaj zawarte.

Zealia Bishop

Pierwszym jest Klątwa Yiga. Tandem Lovecraft-Bishop, wprowadził tutaj postać Yiga, Praojca Węży, północnoamerykańskiego protoplasty mitologicznych Kukulkana i Quecalcoatla. Farmer, ogarnięty osobliwą fobią przed wężami, trafia do Oklahomy i tutaj, jego strachy się nawet pogłębiają w wyniku pewnych niesamowitych wydarzeń. W których niepośrednią rolę, oprócz indiańskich legend o Yigu, gra także jego żona, która przecież chciała dobrze... Co warto dodać, opowiadanie zawiera pod koniec element osobliwego czarnego humoru.

Tylko dwie rzeczy mi nie pasowały. Po pierwsze, indiańskie bębny były w Klątwie określane jako tam-tamy. Tam-tamy, to jednak bębny afrykańskie. Co prawda, zdaje sobie sprawę, że Murzyni zbiegli z plantacji, niejednokrotnie zapoznawali Indian ze swoimi zwyczajami, stąd zwłaszcza w Ameryce Południowej, można znaleźć plemiona, które istotnie używają tam-tamów. Jednakże, do Oklahomy mi ten element wyraźnie nie pasował. Floryda, czy Luizjana już brzmiałyby w tym kontekście bardziej na miejscu. Nie wiem, czy to kwestia niezręczności tłumacza, czy też gafę palnął Lovecraft/Bishop.

Druga sprawa, to przytaczana tam opowieść o mężczyźnie, którego pokąsały grzechotniki. Pokąsały do tego stopnia, że rozpękł się od nadmiaru jadu. Wydaje mi się, że to jednak niemożliwe. Brzmi bardziej absurdalnie, niż strasznie, jak na mój rozum.

Z tego względu, uważam, że to najsłabsze opowiadanie z całego tomu. Wciąż jednak bardzo dobre.

Inaczej przedstawia się sprawa z następnym. Kopiec, jest właśnie tym opowiadaniem, które zaliczyłbym do swojego wyboru najlepszych utworów Lovecrafta. O ile mi wiadomo, pani Bishop dostarczyła plan ramowy i nieco notatek, ale Lovecraft stworzył w zasadzie 90 procent treści.

Młody etnolog przybywa do miasteczka w Oklahomie, by zbadać tajemniczy kopiec, który od dawien dawna wznosi się za jego granicami. Kopiec, na którego szczycie, niejednokrotnie widać widma i na którym ludziom zdarzało się tajemniczo znikać.

Badacz w wyniku swoich dociekań, trafia na niewiarygodną relację, sięgającą jeszcze czasów Coronada, ale która tyczy się jeszcze bardziej zamierzchłych dziejów. Mamy to, co najlepsze u Samotnika z Providence: przytłaczające poczucie obcości, osobliwe poczucie realizmu, zwiększonego tym poczucia grozy oraz poczucie znikomości człowieka w obliczu tajemnic Wszechświata. Przy czym to chyba najlepsza opowieść o zaginionych cywilizacjach, o jaką czytałem.

Zwieńczeniem tegoż tomiku są Sploty Meduzy. Tym razem, chociaż akcja dzieje się w dużej mierze w Luizjanie, jest wspomniana również Francja. Liczne odniesienia do Charlesa Baudelaire'a oraz sztuki dekadenckiej ubarwiają narrację. Mamy upiorny kult, zdający się na pierwszy rzut oka absurdalny, tymczasem tyczący się groźnych tajemnic, sięgających dawnych mitologii. Dodatkowo dość tragiczny wątek miłosny.

CAŁOŚĆ: 10/10

H. P. Lovecraft, Z. Bishop, Kopiec, C&T, Toruń 2013, ISBN: 978-83-7470-288-1, tłum. K. Bogiel

Nieco słabiej, moim zdaniem wypada zbiorek opowiadań, powstałych przy współpracy z Hazel Heald. Zatytułowany Koszmary, zawiera pięć historii. Trzy bardzo dobre, choć moim skromnym zdaniem, żadne z nich nie umywa się do Kopca, czy Splotów Meduzy. Najsłabsze są opowiadania pierwsze i ostatnie. Nieco mnie bawi taka ocena w porównaniu z Kopcem, zważywszy, że Heald sama pisywała literaturę grozy, ale cóż, bywa, że ciekawsze rzeczy wychodzą z pomysłów autorki romansów.

Pierwsze, Człowiek z kamienia, jest dobre, ale nie aż tak, jakby być mogło. Mamy zbrodnię i wątek miłosny, jak również element nadprzyrodzony. Tylko właśnie... Nie do końca nadprzyrodzony. Gdyby autor poszedł bardziej w stronę czegoś w rodzaju klątwy, to wypadłoby lepiej, niż takie dziwne silenie się na naukowość. Przez ten zabieg, moim zdaniem, całość opowieści nieco traci na wiarygodności. Wiem, ten opis brzmi nieco mętnie, ale wolałbym nie zdradzać szczegółów opowiadania.

Ostatnie, Koszmar na cmentarzu, jest owszem, nieco makabryczne (acz w dobrym stylu, nie znajdziemy rzecz jasna fruwających wnętrzności i tym podobnych atrakcji), ale tak poza tym raczej banalne. Dość łatwo idzie się domyśleć, na czym będzie polegać główny motyw tej opowieści, poza tym sposób narracji jest ciut nużący.

Najbardziej wybijają się opowiadanie drugie i trzecie. Koszmar w muzeum, istotnie opowiada o muzeum. Konkretnie, muzeum figur woskowych. Tworzone przez niejakiego Rogersa, zaiste genialnego artystę, niejednokrotnie przerażają zarówno realizmem, jak i wyglądem. Niejaki pan Jones, zaprzyjaźnia się z owym Rogersem i dowiaduje o pochodzeniu z tych figur więcej, niż zapewne chciałby wiedzieć. W zasadzie, nie ma się czego przyczepić, historia znakomita.

Trzecie opowiadanie, tytułowe Koszmary jest nie tylko dobre, ale dodatkowo godne polecenia, gdyż nie ma tam chyba żadnych odniesień do mitologii Cthulhu. Jest za to Afryka, jej niezwykle groźna przyroda i tamtejsze podania. Sposób narracji, dodatkowo bardzo umiejętnie potęguje napięcie i pozwala wczuć się w atmosferę tej historii.

Z bezmiaru eonów, jest rzecz jasna bardzo dobre, ale powiedziałbym, że jakoś specjalnie nie wybija się w dorobku Lovecrafta. Znaleziona na pacyficznej wyspie mumia, zostaje umieszczona w muzeum i poddana badaniom. Uczonym nie udaje się dojść do sensownych wniosków, natomiast niestety eksponat staje się popularny wśród wszelakiej maści sekciarzy. Jak się okazuje, nie bez przyczyny...

CAŁOŚĆ: 8/10

H. P. Lovecraft, H. Heald, Koszmary, C&T, Toruń 2016, ISBN: 978-83-7470-331-4, tłum. K. Maciejczyk

2 komentarze:

  1. To super, że wspominasz o tych dwóch książkach. Sama chętnie sięgam po prozę Lovecrafta, ale bez Twojej notki prawdopodobnie nie trafiłabym na te dwie książki - no chyba, że przypadkiem w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to cieszę się, że ktoś o tych tomikach usłyszał. Jak lubisz Lovecrafta, to na pewno Ci się spodobają, nawet jeżeli uznasz, że to raczej słabsze z jego dorobku.

      Usuń