wtorek, 19 listopada 2019

Raport książkowy #4 (wrzesień - październik)


Pewnie ktoś się zastanawiał (wiem, że są jednak ludzie, którzy tego bloga czytają), czy w ogóle żyje. Otóż, tak, żyję, jak najbardziej, tylko, co to za życie...
Tak na poważniej, to poza tym, że rozmaite sprawy życiowe, nieco obciążają mi moją chorą łepetynę, jakoś się zebrać nie mogę, by coś tutaj wrzucić. Parę wpisów sobie wisi i czeka na dokończenie (kilka recenzji i ze dwa teksty inne), a ja się do tego zebrać nie mogę. A trochę czytałem od ostatniej notki, byłoby o czym napisać. Także, postanowiłem, że chociaż wrzucę ten raport. Może kogoś zainspiruje, by coś kupić, a  mi pozwoli się przełamać. Już nie wspominając o tym, że kolejne zamówienie w realizacji, niedługo wszystko zaczęłoby mi się mieszać.

Przy okazji, tak długo zwlekałem z tym wpisem, że nawinęły się ze dwa nabytki z listopada.
Tradycyjnie, zacznijmy od lewej, czyli od szeroko pojętej fantastyki.
Lecąc od góry, mamy klasykę science-fiction, czyli Cieplarnię, śp. Briana Aldissa. Tak, wiem, że wychodziło wznowienie, dlatego się w końcu zmobilizowałem, by ową pozycję nabyć. Jednak, połakomiłem się nie na nówkę, ale wydanie z lat 70tych. Mam sentyment do takich staroci.
Potem już nowsze pozycje. Lanny, pióra pana Maxa Portera, to realizm magiczny, osadzony w realiach sennej, angielskiej wsi. Niestety, jeszcze nie przeczytałem, ale wydaje mi się, że powinienem być zadowolony.
Następnie, inne pozycje. Ta niebieska książeczka, to zbiór opowiadań nominowanych do Zajdla w 2013. Część z nich przeczytałem już wtedy, ale miło będzie wrócić do wspomnień. Następnie, Ćma, autorstwa pana Jakuba Bielawskiego. Słyszałem, że dobre - chociaż ostatecznie przekonał mnie fakt, że wydarzenia tam przedstawione, dzieją się w Górach Sowich. Poniekąd moje rejony, naprawdę ładne i klimatyczne, także chętnie poczytam o czymś, co miało się dziać właśnie tam. Nawet jeżeli potem będzie strach łazić tam po zmierzchu ;).
Następnie, przedostatnia z nowszych rzeczy, Oczy uroczne, pani Marty Kisiel. Jak dotąd, jakoś nie mogłem się przekonać do tej autorki. Postanowiłem to zmienić i zobaczymy, co z tego będzie.
Następnie, wracamy znowu do starszych książek. Mamy dwie książeczki, dość cenionej przeze mnie amerykańskiej pisarki, pani Patricii Ann McKillip. Niedawno, miałem okazję przeczytać jej książkę, Mistrz Zagadek z Hed (a jeszcze wcześniej całkiem niezłe Zapomniane Bestie z Eldu). Wiedziałem, że Mistrz zagadek z Hed, jest tylko pierwszym tomem trylogii, także po lekturze, dość szybko kupiłem dwa pozostałe. Jeśli poziom podobny, to sądzę, że było warto.
Kolejna pozycja, to jeden z tomów przygód Conana z Cymerii, Conan Obieżyświat, złożony po części z opowiadań napisanych przez samego Roberta Howarda, a po części dopracowany przez panów Lina Cartera i Lyona Sprague de Campa. Jak to opowieści o Conanie - bardzo wyrafinowane to może i nie są, ale pisane z niewątpliwą swadą i nudzić się przy czytaniu trudno.
Następnie nowość - Zimowe nawiedzenie, pana Dana Simmonsa. Mam wielką wiarę w umiejętności pisarskie pana Simmonsa, więc ufam, że i tak dobre, mimo raczej stonowanych recenzji Ciacha i Łukasza. Na razie jednak, zostawiam to na później - najlepiej na jakiś zimowy wyjazd w góry :P.
Następnie, moja próba podejścia po latach, do czytanego niegdyś pana Stephena Lawheada (cykl Pendragon, z jednej strony, bardzo mi się podobał, z drugiej miał kilka irytujących cech). Powieść Bizancjum, jak sama nazwa wskazuje, umiejscowiona w realiach średniowiecznych, zdaje się być dobrym strzałem, ale czas pokaże.
Kolejna pozycja, to klasyka, którą od dawna chciałem przeczytać, czyli Ostatni Jednorożec, pana Petera Beagle'a.
Świat zaginiony, sir Arthura Conan Doyle'a, to kolejny klasyk, jeszcze z końca XIX wieku. Przeczytałem jeszcze w gimnazjum, teraz w końcu kupiłem sobie własny egzemplarz. Z przyjemnością wrócę, polecam też tym, którzy nie znają :P.
Pajęczyna utkana z ciemności, jest natomiast debiutem z lat 90tych, dość znanego pisarza, pana Karla Wagnera. Wiem, że ten pan napisał znacznie lepsze książki (przynajmniej jeśli wierzyć recenzjom), ale jestem ciekaw, jak wypadł ten debiut, a że akurat był w dobrej cenie, to żal było nie skorzystać ;).
Potem znowu pan Aldiss, tym razem powieść Non Stop. Znowu starsze wydanie, kupione ze względu na fakt, że mam sentyment, do pięknych w swojej kiczowatości, okładek z lat 90tych :P.
Listę nabytków z działu fantastyki zamykają Lwy al-Rassanu, autorstwa jednego z moich ulubionych pisarzy, pana Guya Gavriela Kaya. Tego akurat jeszcze nie czytałem i bardzo chętnie naprawię to zaniedbanie.
Przechodzimy do pozycji naukowych i popularnonaukowych. Znowu, lecąc od góry.
Imperium Osmańskie, pana Colina Imbera, nie jest moje, ale pożyczone. Nie jest to mój ulubiony okres w dziejach, ale stwierdziłem, że mogę rzucić okiem. Jak mi nie podejdzie, to najwyżej zwrócę bez czytania. Kolejne książki, już moje.
Pierwszy tytuł z własnych, to zupełna nowość, autorstwa pana Artura Wójcika, "naczelnego" bloga Sigillum Authenticum (który nawiasem mówiąc, bardzo polecam). W Fantazmacie Wielkiej Lechii, jak można się domyślić, autor wziął na warsztat wymysły turbosłowian. Recenzję tej książki na pewno wrzucę, ale już teraz mogę powiedzieć, że warto przeczytać. Solidne, dobre przypisy, przystępne przybliżenie materiału i samego warsztatu historyka -  nic, tylko kupować. W czasach, gdy przeróżne bzdury plenią się w bardzo wielu miejscach, zwłaszcza w sieci, tego rodzaju publikacje są bardzo potrzebne.
Następnie, staroć, mianowicie Mister Tompkins w Krainie Czarów, autorstwa nieodżałowanego George'a Gamowa. Gamow, Amerykanin rosyjskiego pochodzenia, poza tym, że był świetnym naukowcem, miał też duże poczucie humoru i talent do popularyzacji. Tę książkę, przy okazji już tutaj polecałem i dalej polecam. Cieszę się, że mam w końcu własny egzemplarz ;).
Kolejne pozycje, pochodzą od wydawnictwa Copernicus Center Press. Wlazłem na ich stronę, chcąc sobie kupić nareszcie ostatnią książkę ze stosu, czyli Modę, Wiarę i Fantazję w nowoczesnej fizyce, napisaną przez jednego z najbardziej przeze mnie cenionych, współczesnych fizyków, czyli sir Rogera Penrose'a. Jak to u niego - lektura na pewno ambitna, poziom wyżej, niż "zwyczajna" popularnonaukowa, ale na pewno warto.
Chciałem przede wszystkim tę książkę, ale uznałem, że dorzucę coś jeszcze, aby uzbierać do darmowej przesyłki. Zatem wziąłem dwie pozycje.
Ogień w równaniach, pani Kitty Ferguson, znanej brytyjskiej popularyzatorki nauki, omawia znany problem, czy istnienie Boga, da się pogodzić z naukową wizją świata. Nie ma tam jasnej odpowiedzi, tylko zaprezentowane argumenty obu stron. Znajdują się tam opinie takich ludzi, jak z jednej strony profesor Richard Dawkins, a z drugiej zaś profesor John Polkinghorne (który, oprócz tego, że jest fizykiem, jest też księdzem anglikańskim). A przy tym, przekazuje dużo wartościowej wiedzy naukowej. Myślę, że zakup udany.
Ostatnia z książek popularnonaukowych, to Darwinowskie Paradygmaty, pani Dominiki Oramus. Z tego, co widziałem, odpowiada przede wszystkim o wpływie teorii ewolucji na kulturę, sztukę, czy inne nauki. Normalnie bym chyba nie kupił, ale była mocno przeceniona. A jak już mam, chętnie zobaczę ;).
Pozostałe cztery książki, nie pasują do żadnej z tych dużych kategorii, więc umieściłem je na jednym stosie.
Pierwsze dwie, to pozycje z dziedziny teologii katolickiej - Sumienie chrześcijańskie, św. kardynała Newmana i Duch Liturgii, chyba najbardziej znana książka Benedykta XVI.
Natomiast Biegacz, pana Bartłomieja Grubicha i Wiara, miłość, śmierć. Kroniki Martina Bauera - pana Gellerta Reitera, to kolejno thriller i kryminał. Wziąłem, bo była dobra okazja, a czasem warto robić wypad poza zazwyczaj czytaną tematykę. Przeczytam na pewno, ale nie wiem, czy będę tutaj recenzował, bo kryminałów i thrillerów, czytam bardzo mało. Trudno zatem w miarę dobrze ocenić, jak dana pozycja wypada na tle całego gatunku. Jednak, zastanowię się :P.
Cóż, to by było na tyle. Wiem, że w listopadzie, nie mówiąc już o grudniu, na pewno przybędzie mi więcej (już zamawiałem nowe wydanie Miliard, Miliard śp. Carla Sagana oraz Koronę z Czarodrzewu pana Tada Williamsa). Także cieszę się, że uporałem się z publikacją tego raportu, następny pewnie na koniec roku (oby recenzja Korony wcześniej :P).
Jak pisałem - liczę, że ten wpis nieco przełamie impas i zaległe teksty na blogu pojawią się jeszcze w tym miesiącu. Recenzje książek z tego raportu pewnie już w grudniu, wnioskując po obecnym tempie, ale kto wie, może i wcześniej :P. Jednak, jak kogoś coś stąd zaciekawiło, niech pyta tutaj, pomogę jak mogę. I oczywiście, życzę miłego czytania, każdemu, kto dotarł, aż tutaj ;).

PS. Przypomniałem sobie, że mam jeszcze Do błyskawicy podobne, pani Ady Palmer i Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki, pani Nathalie Deruelle i pana Jeana-Pierre Lassota, tylko pożyczyłem i nie mam na razie dostępu. Także dorzucę je do następnego raportu, czy ewentualnie recenzji, jak będzie szybciej.

11 komentarzy:

  1. Ja tam nie mam ani krztyny sentymentu do starych wydań, zwłaszcza tych "za komuny" i z lat 90tych. Papier lichy, druk jeszcze lichszy, czcionka malutka = czytanie boli w oczy, dosłownie. Dlatego jak mam okazję, to wolę nabyć nowe i pachnące wydania staroci :P
    "Lanny" i u mnie czeka na swoją kolej.
    "Mistrza zagadek" to sama bym chętnie przeczytała. Ale ciężko zdobyć, a kupować nie bardzo chcę.
    "Ostatniego jednorożca" teraz też ładnie wznowili. Ale nie jest to jakaś szczególnie lubiana przeze mnie powieść, więc nie planuję nabywać.
    "Non stop" mam akurat z Solarisu w twardej oprawie, więc na wznowienie w rebisowej serii też się nie porwałam.
    Też mam smaka na kilka tytułów z Copernicusa, ale ceny mnie troszku stopują. Ale niedługo mam urodziny no i liczę, że Mikołaj będzie hojny. ;)

    PS. "Miriad", nie "Miriadów" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zazwyczaj aż tak nie przeszkadza, a jednak niektóre okładki naprawdę mi się podobają - piękne w brzydocie, jak napisałem :P. Na przykład pierwsze polskie wydanie "Silmarillionu" - z takim wielkim jajem na okładce. Kompletnie od czapy, ale przez to nieco zabawne. :P Ale wznowieniami nie pogardzę i Rebis na pewno moje pieniądze dostanie xD.
      Właśnie Patricii McKillip chętnie bym nowe wydanie przygarnął - chociaż, z tego co mam, jestem zadowolony. A do kupna zachęcam, bo nieraz chodzi po internetach za śmieszne pieniądze. A o wznowieniach tych poprzednich, to przyznam - nie wiedziałem.

      A co do Copernicusa, pewnie coś jeszcze zgarnę w grudniu - ale prawda, ceny zabójcze. Musiałem szybko kompletować zamówienie i nie oglądać reszty, bo jeszcze bym coś więcej wziął i poszedł z torbami :D

      PS. Dzięki, zaraz poprawię :D.

      Usuń
  2. Trafiłem sobie tutaj za sprawą pewnej smoczycy Moreni. Przeleciałem kilka stron wstecz i raczej niewiele znalazłem dla siebie... ale kto wie, zostanę na dłużej a nóż coś się trafi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż,każdemu nie dogodzę ;). Ale dzięki i zapraszam ;)

      Usuń
  3. O jakie ładne nabytki ;)
    Do mnie też zawitały obydwa tomy Aldissa, ale akurat nówki, bo za grosz mnie nie ciągnie do starych wydań, wręcz przeciwnie...
    Nad Zimowym nawiedzeniem cały czas się zastanawiam, bo Simmons uwielbiam, ale jednocześnie właśnie wpisy Kamila i Łukasza skutecznie mnie póki co wstrzymują od zakupów :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Ta seria od Rebisu jest naprawdę ładnie wydana, także na pewno coś od nich i tak wezmę ;).
      Mam wrażenie, że chłopaki przesadzają tym razem. Jak czytałaś "Letnią noc" to faktycznie może być gorzej, ale jak nie, to myślę, że warto podejść do tej powieści jak do samostojki.

      Usuń
  4. Och, tak bardzo chcę "Ostatniego jednorożca" w tym najnowszym wydaniu. Ale cały czas ważniejsze rzeczy do zakupu mi stają na głowie. A to wygląda tak cudnie. :| W ogóle, te stare logo Maga kojarzy mi się z czasami gimnazjalnymi, gdy byłam PRZEKONANA, że jako 15-latka wydam książkę. Kojarzyłam Mag głównie przez "Eragona", więc wbiłam na ich stronę, szukając informacji o tym, jak u nich wydać... Jak mi się smutno zrobiło, gdy się dowiedziałam, że wydają właściwie tylko zagranicznych autorów. A przynajmniej wtedy wydawali. XD Koniec końców, skończoną "książkę" mam na dysku i jej nie ruszam, bo w trakcie pisania dodawałam dodatkowe elementy w świecie przedstawionym, uznając, że "dopisze się później". Efektem był taki bajzel, że sama nie byłam w stanie tego poprawić. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beagle to w ogóle powinien być wydany tak jak Le Guin. Mógłby Prószyński rzucić ze trzy omnibusy.

      Usuń
    2. Beagle w nowym wydaniu na pewno byłby pożądany ;). Acz, mam mieszane uczucia, co do omnibusów. Sam chwalę sobie Ziemiomorze le Guin w formie tych pięciu cienkich książeczek od Książnicy. Lekkie, fajnie się czytało także poza domem, a i wydatek na raz nie porażał. Gdybym miał wtedy do dyspozycji omnibusa pewnie bym kupił, ale kto wie, czy bym nie żałował.

      @Katrina Zbierz się i skończ tę książkę, ten jeden raz się zgłaszam, że przygarnę egzemplarz recenzencki :P.

      Usuń
  5. Popłynąłeś :D Ale widzę, że podobne rzeczy czytujemy - mam u siebie 10 z tych książek. I właśnie staram się przypomnieć o co chodziło w tym "Bizancjum" Lawheada i nic nie kumam, totalnie zapomniałem, może warto znowu do tego zajrzeć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem pewnie po prostu przyzwoita książka. Gnioty i arcydzieła znacznie bardziej zapadają w pamięć.
      Bizancjum pewnie wrzucę do końca grudnia. W ogóle parę notek w tym tygodniu, bo jakieś choróbsko mnie złapało :P

      Usuń