fantastyką, przedstawiać nie trzeba. W skrócie - jeden z lepszych polskich pisarzy fantasy. Niestety, pisze mało, ostatnio w ogóle zawiesił działalność pisarską. Cóż, szkoda, ale pozostało nam przeczytać to, co już zdążył wydać.
Ja go znałem z bardzo dobrego Cieniorytu, ale długo nie mogłem się zabrać za bardzo chwaloną Zadrę. Mimo, że kupiłem chyba z rok temu. W końcu jednak, udało się, także zapraszam na kilka słów od siebie.
Na wstępie od razu powiem, że steampunku nie lubię. Przede wszystkim dlatego, że wiele wprowadzanych tam rozwiązań, nie ma racji bytu w normalnym świecie. Poziom bezsensu, za mocno mnie uderza, bym mógł się skupić na lekturze.
Są jednak wyjątki. Ot, chociażby Wilcza Godzina, autorstwa Litwina Tapinasa. Też w wielu aspektach, to się nie trzyma kupy, ale w miarę przyjemne czytadło - jak nie oczekujecie zbyt wiele, to daje radę.
Pierwszy tom pana Marka Hoddera, o przygodach sir Richarda Burtona i Algernona Swinburne'a jest nawet lepszy. Oczywiście, znam dzieła znacznie wyższej jakości, ale ma swój urok.
Do tego, jak widać, nielicznego grona wyjątków, dołącza powieść pana Piskorskiego. Czyli, jak ktoś się zastanawia, czy warto tę książkę przeczytać, a nie chce mu się czytać dalej, odpowiadam - warto. Bardziej dociekliwych zapraszam do kontynuowania ;).
Zacznijmy od tego, że nie jest to typowy steampunk. Bo o ile wiem, zazwyczaj w tym gatunku, technologia oparta na sile pary, rozkwitła jeszcze bardziej, niż w historii, ,,nieco" zmieniając oblicze naszej cywilizacji.
Natomiast, w świecie, opisanym na kartach Zadry, francuski uczony, Adam Morthiene, odkrył tajemniczą substancję, zwaną etherem. Ten ether, dziwnie przypomina plazmę - w tym sensie, że reaguje dość widowiskowo w kontakcie ze zwykłą materią, ale jak najbardziej daje się manipulować za pomocą pól magnetycznych.
Morthiene skonstruował cewki, które były w stanie wytwarzać ether, jak również wiele, napędzanych nim urządzeń. Była to siła niewyobrażalna, jak na wiek XIX. Powiedziałbym, że nawet większa, niż silniki spalinowe.
Ten wynalazek, zmienił bieg historii. Konkretniej: Francuz dokonał swojego odkrycia u progu XIX stulecia. Już w czasach Cesarstwa Francji. Morthiene, przy pomocy innych francuskich uczonych (kłaniają się takie nazwiska jak na przykład, markiz Pierre Simon de Laplace) stworzył, między innymi etherowy kulomiot.
Wnioskując z opisu, była to maszyna, o podobnym działaniu, jak późniejsze karabiny maszynowe. Stąd, Napoleon Bonaparte, nie oberwał pod Lipskiem, ale wręcz przeciwnie - armie Świętego Przymierza, zostały zmasakrowane.
Dlatego, Cesarstwo zdążyło okrzepnąć i rozkwitnąć. Paryż stał się centrum nowej technologii. Rosjanie zostali odgrodzeni od reszty kontynentu, przy pomocy mocno okrojonego, ale odrodzonego Królestwa Polskiego, na którego tronie zasiadł książę Józef Poniatowski.
Prusacy i Anglicy, nie zostali zniszczeni, ale odparci. Royal Navy, na przykład, wciąż ma przewagę na morzach, a Napoleon może tylko pomarzyć o inwazji na Wielką Brytanię.
Na dodatek, ether okazał się być czymś więcej, niż tylko potężnym źródłem energii. Francuzi dali radę otworzyć bramę do Nowego Świata. Wygląda on dokładnie jak Europa, tylko taka, w której cywilizacja dawno temu zamarła. Europa, nawet bardziej dzika, niż z X wieku, porośnięta nieprzebytymi puszczami, z nielicznymi osadami tubylców.
Dość szybko Rosjanie i Prusacy, dali radę otworzyć własne bramy, a rywalizacja między mocarstwami zaczęła się w tym nowo odkrytym świecie.
Takie oto uniwersum, przedstawia nam pan Piskorski. Potem powiem o nim szerzej, ale z już teraz warto wspomnieć, że moim zdaniem, jest to największy atut tej powieści.
Tymczasem coś o fabule. Mamy w niej trzy wątki, wzajemnie ze sobą powiązane.
Otóż, mamy żyjącą w Paryżu, rodzinę Dalmontów. Dość nieliczną, bo złożoną wyłącznie z rodzeństwa - Nathalie i Maurice'a Dalmontów.
Maurice Dalmont, jest głową rodziny. Radzi sobie jak może, ale niestety nie ma głowy do interesów. To błyskotliwy intelektualista, jeden z lepszych badaczy etheru.
Siostrze Dalmonta, Nathalie również inteligencji nie brakuje, uwielbia też aktywność na świeżym powietrzu, jak jazda konna, czy nawet strzelanie z pistoletu.
Dlatego, nic dziwnego, że zeszła się ze stacjonującym w Paryżu, podpułkownikiem z Legii Nadwiślańskiej - Stanisławem Tycem. Tyc jest starym weteranem, który po raz pierwszy chwycił za broń, będąc jeszcze nastolatkiem. Tyc szybko stał się także bliskim przyjacielem Maurice'a.
Niestety, Stanisław Tyc, wyrusza razem z Francuzami do Nowej Europy, wywalczyć dla Polaków, ziemie Nowej Polski, które Napoleon postanowił sprezentować jego rodakom.
Zatem, sporą część książki, zajmuje opis tejże kampanii po drugiej stronie Bramy. Uważam, że to chyba jest najciekawszy wątek z całej powieści. Działania wojenne, opisane są naprawdę plastycznie, można naprawdę wczuć się w żołnierzy, przedzierających się przez bezdroża. Kampania obfituje w liczne niespodzianki, w tym takie, których naprawdę byśmy się nie spodziewali. Mówiąc w skrócie - jeśli ktoś ma upodobanie do militariów, na pewno ta cześć mu do gustu przypadnie. Jak nie - myślę, że i tak powinna, bo opisy manewrów i tak dalej, nie zajmują aż tyle miejsca, a Nowa Europa powinna przypaść do gustu każdemu miłośnikowi fantastyki.
Warto wspomnieć, że Nowa Europa, skrywa naprawdę wiele tajemnic. Stanisław Tyc, ma okazję je poznać, po części razem z francuskimi badaczami. Nie będę zdradzał szczegółów, ale powiem krótko - nudne to nie jest.
Dwa pozostałe wątki, w zasadzie stanowią jeden, bo opowiadają o perypetiach Maurice'a Dalmonta. Francuz, dostaje ofertę współpracy, od cieszącego się sławą ekscentryka, profesora Antoine'a Beulaya. Nie wchodząc w szczegóły, mogę zdradzić, że rzeczywiście badania okazują się niezwykle ciekawe. Gorzej, że poniekąd przez nie, młody uczony, wpada w świat zgoła nieakademicki - polityki, spisków i przemocy. Tutaj widzę liczne podobieństwa do Trzech Muszkieterów. Mi to w żadnym wypadku nie przeszkadzało, bo sam kilka razy czytałem o przygodach kawalera d'Artagnana, ale jak ktoś czegoś takiego nie lubi, to uważam, że warto ostrzec. A zarazem dodać, że nie ma tam jakichś strasznych kalek z powieści śp. Alexandra Dumasa. Jednak, klimat nieraz nader podobny.
Jednocześnie, jego siostra boryka się ze swoją psychiką, zniszczoną przez strach o Stanisława i przeżywa swoje własne przygody. Jej wątek jest najmniej rozbudowany i również, nie tak interesujący, jak pozostałe. Jednak daje radę.
Tyle, jeśli chodzi o zarys fabuły. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobała. Książka jest napisana naprawdę dobrym językiem, nie trudnym, ale pozwalającym wczuć się w klimat epoki. Nie ma dłużyzn (przynajmniej ja nie odczułem). W zasadzie, bardzo mało bym stamtąd wykreślił. O tym, co dokładnie, dopowiem później.
Również bohaterowie nie zawodzą. Większość oczywiście jest dosyć jednowymiarowa. Jednak, trójka głównych bohaterów jak najbardziej nie jest z papieru.
Stanisław Tyc - powiedziałbym, że w miarę typowy Polak z wyższych warstw. To stary wojak, który pierwszy raz ruszył na wojnę już podczas Insurekcji Kościuszkowskiej. Wielokrotnie boryka się ze strasznymi wspomnieniami, zwłaszcza z fatalnej kampanii Napoleona w Rosji. Zarazem, ma też nieco poetycką naturę. Panu Piskorskiemu udało się dość dobrze oddać siłę i szczerość uczucia pana Tyca do Nathalie Dalmont. Jego listy do niej, czytało się naprawdę przyjemnie.
Sama Nathalie wzbudza daleko bardziej skomplikowane uczucia. Z jednej strony, na pewno da się żywić do niej pewną sympatię. Szczerze kocha zarówno brata, jak i Stanisława Tyca. Ponownie muszę panu Piskorskiemu oddać, że potrafił oddać to dość przekonująco. Ma też zainteresowania naukowe i pociąg do przygód, w przeciwieństwie do brata. Krócej - żywa dziewczyna, wykraczająca nieco poza swoją epokę.
Z drugiej jednak strony, ma chwiejną psychikę. Zdarzają jej się napady histerii, niejednokrotnie zachowuje się jak idiotka, czym wpędza siebie w kłopoty. Nie powiem - jest to denerwujące.
Inne postacie, jak już wspomniałem, wypadają dużo bladziej. Chociaż, ja osobiście bardzo polubiłem innych polskich wojaków z regimentu podpułkownika Tyca. Szczerze wszystkim kibicowałem, potrafiłbym też wymienić niektóre cechy charakterystyczne. Podobnie przypadła mi do gustu, wierna służba Maurice'a Dalmonta.
Spotkałem się z licznymi narzekaniami, że w Zadrze ciekawych postaci nie ma. Jak widać, nie zgadzam się. Oczywiście, wielu autorów robi to znacznie lepiej. Pan Piskorski jednak, radzi sobie całkiem dobrze.
Jednak, największym atutem tej książki, jest świat. Naprawdę, pomysł na "rewolucję etherową" jest przedni. Dodatkowo, połączenie etheru (czyli energii próżni) z podróżami do równoległego uniwersum i wciśnięcie na dodatek do tego wszystkiego magii, zakrawa na koncept karkołomny, który za Chiny Ludowe, nie powinien się udać. A jednak, panu Krzysztofowi jak najbardziej realizacja tych pomysłów się udała.
Warsztat pisarski również jest na bardzo dobrym poziomie. Jak już wspominałem - czyta się zwyczajnie dobrze, nie ma dłużyzn, ale i bezsensownej galopady.
Bohaterowie, mimo pewnych mankamentów, ewoluują i są jak najbardziej sensowni.
Jak już zauważyliście, nie mam tej książce za wiele do zarzucenia. Jednak, ma kilka wad, o których muszę wspomnieć.
Zacznijmy może od uniwersum. Po pierwsze drobny detal, który mnie jednak mocno zastanawia. Czytałem, że pan Piskorski chciał przede wszystkim przekształcić historię z tego okresu, którym się fascynuje. I właśnie - dlaczego w takim wypadku, królem Królestwa Polskiego został książę Józef Poniatowski?
Według Konstytucji 3 Maja, tron polski powinna objąć dynastia Wettinów (tak się zresztą stało w przypadku Księstwa Warszawskiego). Jest to nieco niezrozumiałe. Może się czepiam, ale rad byłbym, gdybym się dowiedział, jak w zasadzie do tego doszło.
W ogóle, wydaje mi się, że jest tam więcej takich drobnych kwiatków, świadczących, że autor jednak nie do końca odrobił zadanie domowe. Jednak, nie jestem znawcą wojen napoleońskich, więc pewności nie mam.
Jednak, jest jedna sprawa, która mnie tam uderza. Mianowicie - jakieś kompletne zidiocenie większości aparatu państwowego Cesarstwa. Przykładowo: Jest brama do Nowej Europy, środek Paryża, mnóstwo ludzi. Mowa o szczytowym osiągnięciu nauki francuskiej, które dodatkowo może być niebezpieczne. Jak na mój gust, każdy człowiek, który korzysta z takiej bramy, powinien być dokładnie sprawdzany. A tam, nie zawsze tak było. Delikatnie rzecz ujmując. Nie wiem, wyobrażam sobie, że gdyby coś takiego naprawdę zbudowano, wysiedlono by domy dookoła, a sam kompleks bramy szczelnie ogrodzono. A utaj - nie za bardzo.
Kolejny przykład. W Zadrze mamy też wątek szpiegowski. I nie wiem, ale ja mam wrażenie, że Francja Napoleona w ogóle nie miała jakiegokolwiek kontrwywiadu. Nie zdradzając szczegółów, powiem, że wielokrotnie zastanawiałem się, czemu policja nie zareagowała.
I na koniec dwa najważniejsze zarzuty do autora. Niektóre wątki tej historii są urwane. Nie zdradzając szczegółów, powiem tak: książka kończy się strasznym cliffhangerem, to wręcz woła o kontynuację. Podobnie, jeśli chodzi o samą konstrukcję uniwersum.
Jak wspomniałem, generalnie bardzo mi się ono podobało. Jednakże, w pewnym momencie pan Piskorski zaczął wchodzić w dokładniejsze opisywanie podstaw działania stworzonego przez siebie świata. I, tych spraw również nie dokończono.
Wiem, co prawda, że istnieje kontynuacja historii w tym świecie, pod znamiennym tytułem Czterdzieści i cztery. Jednak, na ile zdążyłem się zorientować, nie jest to przedłużenie tych wydarzeń, których przebieg poznajemy w Zadrze. Liczę, że chociaż te podstawy działania świata zostaną mi tam przedstawione. Jeśli tak, to oczywiście nieco poprawię swoją ocenę.
I tak finalnie: autor zastosował zabieg, którego bardzo nie lubię i który rzadko kiedy wychodzi dobrze. Mianowicie, mamy prolog, gdzie przedstawiono w zasadzie zakończenie wielu najważniejszych wątków. Naprawdę, wywaliłbym tylko ten prolog i byłoby całkiem w porządku. Zamiast tego, wolałbym już jakieś sceny batalistyczne z bitwy pod Lipskiem. Chętnie bym poczytał, jak kulomioty masakrowały Prusaków :P.
Jednakże, jak zdołaliście się zorientować, i tak uważam, że książka jest niezwykle dobra. Zamierzam przeczytać Czterdzieści i cztery, co już jest jakąś rekomendacją.
Jeszcze w kwestiach technicznych. Ja czytałem stare, dwutomowe wydanie śp. Agencji Wydawniczej "Runa". Oceniłem dwa tomy, jako jeden, bo w zasadzie podział ten jest sztuczny.
Niedawno (bo w AD 2018) Wydawnictwo Literackie, wznowiło Zadrę. Przyznam, że nie porównywałem, posiadanego przeze mnie, starego wydania, z tym nowszym. Ma się tam znajdować swoisty "pomost", który ma być połączeniem z historią przedstawioną w Czterdzieści i cztery. Może dzięki temu, lepiej odebrałbym tę książkę, ale nie dużo lepiej. Nadal wolałbym przeczytać bezpośrednią kontynuację przygód bohaterów z Zadry, niż dostać coś takiego.
Ostatecznie, wahałem się, czy nie wyżej, ale jednak:
8/10.
Być może zmienię opinię, gdy już przeczytam Czterdzieści i cztery. W każdym razie, już teraz zdecydowanie polecam.
"Zadra" stoi u mnie na półce (w tym nowym wydaniu; stare też miałam, ale sprzedałam, jak tylko Literackie ogłosiło, że wznowi w jednym tomie :P) i czeka na swoją kolej, ale koniecznie musisz przeczytać "40 i 4". Zdaje się, że autor wziął sobie do serca zarzuty odnośnie "Zadry" i w kolejnej powieści już się poprawił. :P Ogólnie to świetna powieść, nie bez kozery zdobyła wszystkie ówczesne nagrody.
OdpowiedzUsuńCo do samej "Zadry", nowe wydanie jest nieco przeredagowane względem starego - głównie, żeby lepiej pasowało do późniejszego "40 i 4". Podejrzewam, że jakieś inne drobne niedociągnięcia autor też mógł poprawić. Urwane zakończenie starego wydania (nie wiem, jak jest w nowym) wynika stąd, że miał być jeszcze kolejny tom, ścisła kontynuacja "Zadry", ale w czasie pracy Piskorski zauważył, że kolejna historia jakoś obok mu wychodzi i postanowił z tym nie walczyć, zwłaszcza, że w międzyczasie wydawca się zwinął i perspektywy na wznowienie "Zadry" były znikome.
W ogóle to jeden z moich ulubionych fantastów polskich (ścisła trójka piszących, gdzie jako piszących rozumiem ludzi, którzy coś wydali w ciągu ostatnich 5 lat), szkoda, że zamilkł. Oby tymczasowo.
Piskorski ogólnie pisze dobrze, także nie musisz mnie specjalnie namawiać na "40 i 4". Tylko przywiązałem się nawet do bohaterów "Zadry", także wolałbym jakąś bezpośrednią kontynuację :P.
UsuńTeż jest w moim rankingu na czele. Wyżej postawiłbym niewielu, Wegnera przede wszystkim, z tych, co nadal wydają.
Ja czytałam tę nowszą wersję, która jest przy okazji ponoć poprawiona i ma cudowną okładkę. Bardzo miło wspominam, choć jakoś tak... niewiele z niej pamiętam. Gdybym miała wybór, postawiłabym na "Czterdzieści i cztery". Może to dlatego, że nie przepadam za militariami? Albo dlatego, że od tej książki zaczęłam. W każdym razie, Piskorskiego lubię i jako pisarza, i tak trochę bardziej prywatnie (byłam na warsztatach, zrobiłam wywiad, znać nie znam, ale rozmawiałam). Cóż, przynajmniej (prawdopodobnie) zarabia sporo w Awaken Realms. XD
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie przednia ;). Jak będę miał okazję, to porównam. Nie wiem, czy mi AŻ tak podejdzie "40 i 4", bo jednak polubiłem bohaterów "Zadry" i chciałbym poczytać kontynuację bezpośrednią.
UsuńJa niestety nie miałem okazji go spotkać. I żałuję bardzo.
Ja je od początku traktowałam jako solowe dzieła i w sumie to chyba nie bohaterowie mnie urzekli, przynajmniej nie ci z "Zadry", którą naprawdę pamiętam jak przez mgłę i chyba otworzę, jak będę miała do niej dostęp.
UsuńCóż, Piskorski wciąż żyje. XD Pewnie kiedyś się gdzieś pojawi na jakimś evencie fantastycznym.
Sam napisałem, że bohaterowie nie są najlepsi z możliwych. Piskorski jest świetnym pisarzem i oczywiście wyszli przez to dobrze, ale chyba kreacja bohaterów idzie mu najgorzej. Co nie zmienia faktu, że przywiązać się można :D.
UsuńPewnie tak, pozostaje się częściej tam pojawiać :P
Jednak jego książki światotworzeniem stoją. Ale dzięki temu jest dość unikatowy. W końcu nawet nasz Sapkowski raczej lepiej radził sobie w przedstawianiu bohaterów, niż kreacji świata. W sumie może teraz, przy planszówkach, sprawdza się i realizuje lepiej? W końcu tam na to kładzie nacisk.
UsuńU Sapkowskiego to niestety prawda - świat był generalnie okej i bardzo mi się podobał, ale luki miał. Bohaterowie za to pełnokrwiści :D. Zaś co do Piskorskiego, to niewykluczone, ale rynku planszówkowego za bardzo nie śledzę :P. Wolałbym, by wrócił do pisania ;)
UsuńJa nie śledzę, ale ludzie wokół mnie tak. Chwalą sobie "Nemezis" (grali przy mnie, ja paczyłam - jak ktoś lubi planszówki to chyba serio jest spoko), "The Edge" zaś jest piękne, ale za duże, by komukolwiek chciało się to rozkładać, więc sobie leży od 1,5 roku. Ja też raczej czytałabym go w "normalnej" formie. Ale w sumie do tej drugiej była jakaś książeczka z opowiadaniami... Muszę zerknąć, czy tam czegoś nie napisał, choć to wszystko po angielsku jest jednak.
UsuńNie mam żadnej z nich :P. Ale podpytam znajomych, co bardziej takie rzeczy śledzą, może coś kojarzą. Ja się zawsze pocieszam, że wciąż wszystkiego od niego nie przeczytałem. "Krawędź czasu" jest podobno dobra, zamierzam też sprawdzić jego debiutancką trylogię "Opowieść piasków". Wiem, że warsztat pewnie wtedy miał słabszy, ale to Piskorski, więc pewnie nadal przyzwoite fantasy :D
UsuńTeż muszę dopiero zdobyć te książki. Ale najpierw wypadałoby serie pokończyć czy coś... :P
UsuńNie no, "40 i 4" ma u mnie priorytet, jeśli chodzi o Piskorskiego :P. Brzmi dobrze i jestem ciekaw, co nam naszykował.
UsuńCzytałam nowe wydanie i bardzo mi się podobało. Na tyle, że chętnie sięgnęłabym po kontynuację, ale bezpośrednią, a nie tak jak mamy na razie zaoferowane "40 i 4". Chociaż do niego też pewnie dojdę ;) Kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPewnie szybciej w takim razie u mnie będzie recenzja :P. Na tyle spodobał mi się świat, że chętnie po coś z niego sięgnę, nawet jak nie ma tam ani podpułkownika Tyca ani panicza Dalmonta ;).
UsuńA "Cienioryt" też pewnie był? :P
Nie było... Pozostal na razie w sferze planów :P Ta wstrętna doba coś się nie chce rozciągnąć, jak ją grzecznie proszę :P
UsuńA to nadrób, zdecydowanie warto ;)
Usuń> to wręcz woła o kontynuację<
OdpowiedzUsuńMiała mieć kontynuację pt. Wolta - Piskorski już nawet częściowo ją przygotował. Ale padło wydawnictwo Runa, więc nie było gdzie tego wydać. Dopiero po latach Piskorski ostro przerobił Woltę i tak powstało Czterdzieści i cztery. Tu masz o tym więcej:
http://seczytam.blogspot.com/2016/07/nowa-powiesc-piskorskiego-i-krotka.html
A sam za najlepszą powieść Piskorskiego uważam Krawędź czasu. Tu parę słów:
http://seczytam.blogspot.com/2016/01/krzysztof-piskorski-krawedz-czasu.html
A rzeczywiście, teraz sobie przypomniałem, że miała być ta "Wolta". Dzięki ;).
UsuńA jeszcze bardziej za polecenie tego tytułu, bo przyznam, że nie kojarzyłem. Chciałem się zabrać za jego "Opowieść piasków" (bo byłem też ciekaw, jaki poziom prezentował na samym początku), ale może w takim razie najpierw sprawdzę tę "Krawędź czasu"
"Opowieści piasków" czytałam, jak miałam 16 lat. Teraz wolę nie czytać, żeby nie zepsuć sobie ładnych wspomnień XD (dość rzec, że sam autor nie chciał ich nigdy wznawiać (chyba, że do pobrania za darmo), bo teraz nie chce być już kojarzony z tamtym poziomem pisarstwa).
UsuńZnany mi jest stosunek Piskorskiego do "Opowieści". Zresztą coś mi już o tym pisałaś.
UsuńAle też to mnie ciekawi, zastanawiam się, czy trochę nie przesadza z samokrytyką ;). No i jak się rozwinął jego warsztat, poznałem w końcu najpierw jego bardziej dojrzałą twórczość.
Moreni
UsuńOpowieści piasków wcale nie są słabe - to takie klasyczne fantasy w klimatach nieco arabskich. Moim zdaniem, wciąż się to czyta dobrze, nie rozumiem dlaczego Piskorski nie zgadza się na wznowienie.
Natomiast jeśli miałbym wskazać coś słabego w jego dorobku, to raczej "Poczet dziwów miejskich" - urban fantasy niby humorystyczne, ale średnio zabawne, do tego z bieżącymi (na rok wydania, czyli 2007) komentarzami politycznymi. Choć Poczet też ma dobre momenty. W każdym razie, wydała to Fabryka Słów i fabryczny poziom to prezentuje.
Warto wspomnieć, że Piskorski jest też znakomitym prelegentem - ach, jak go brakuje na konwentach... Pracuje teraz nad grą planszową, oby była dobra! Co do "Czterdzieści i cztery" - bardzo nie spodobało mi się tam chaotyczne i czasem rozwlekłe prowadzenie fabuły, a świat przedstawiony nadal ma dziury. A za jego najlepszy utwór uważam "Cienioryt" i bardzo go polecam - jaki on tam miał pomysł!
OdpowiedzUsuńNiestety, nie miałem przyjemności go posłuchać ;(. Zaś, co do "Cieniorytu" jak najbardziej się zgadzam.
Usuń"40 i 4" i tak przeczytam, ale nie pocieszyłaś, liczyłem, że załata te dziury.