poniedziałek, 11 stycznia 2021

Raport książkowy #9 (listopad-grudzień)

 Trochę późno, ale lepiej późno, niż wcale. Jutro wrzucę ze dwa posty podsumowujące rok ubiegły. Jest lepiej, niż myślałem - jak na siebie nie czytałem dużo, ale i tak nie najgorzej. Tymczasem, ostatnie zakupy z roku ubiegłego.

Na te Święta, raczej książkowych prezentów było mało, ale sam siebie obdarowałem (głównie w listopadzie). Zatem, już przechodzę do rzeczy.

Przybyły łącznie jakoś 34 książki, o ile czegoś nie przeoczyłem, co jest oczywiście możliwe. Większość fantastyka, raczej starsza, niż nowsza. Poza tym, siedem pozycji popularnonaukowych i kilka spoza tej kategorii.

Fantastykę podzieliłem sobie na dwa stosy, bo jeden groził przewróceniem. Zacznę zatem od pierwszego.

Zacznę może od góry. Na samym szczycie Charon, Jacka Chalkera. Chalker, bardzo mi przypadł do gustu, jeśli chodzi o fantasy, byłem zatem ciekaw, jak sobie radzi z science-fiction. Niestety, to drugi tom cyklu. Jak dokupię resztę, to chętnie się zapoznam.

Niżej, właściwe zakupy, czyli dalsze części Rzeki tańczących bogów, którą już tutaj oceniałem. Muszę powiedzieć, że zarówno Demony tańczących bogów, jak i Zemsta tańczących bogów, trzymają poziom. Nieraz byłem zaskoczony, ale w pozytywny sposób. Chalker naprawdę miał nietuzinkową wyobraźnię i wielkie poczucie humoru. Z całego serca polecam poszukać, choć niestety trzeba brać stare książki, bo wznowień nie ma.

Następnie, początek mojej przygody z panią C.J. Cherryh, a konkretnie cyklem Morgaine. Brama Ivrel i Studnia Shiuanu, to dwie pierwsze części tej tetralogii. Jeszcze nie czytałem, ale jestem bardzo ciekaw.

Następnie, autorka której "odkrycie" uznałbym za jeden z moich największych sukcesów czytelniczych w 2020, czyli Julian May. Przyznam, że nie słyszałem za wiele o tej pani, dopóki Paweł nie pochwalił się na swoim blogu zakupami. Później, opublikował recenzję pierwszej części jej Sagi o plioceńskim wygnaniu, która zaciekawiła mnie na tyle, że zacząłem kompletować całość. Zatem, po kolei: Wielobarwny Kraj, Złota Obręcz, Nieurodzony Król, Przeciwnik. Na razie czytałem tylko Wielobarwny Kraj, ale jak najbardziej zamierzam sięgnąć po resztę. Pewnie wrzucę sam swoje wrażenia, ale już na razie powiem, że zdecydowanie zachęcam. Oceniłbym nawet wyżej, niż Paweł.

Na koniec, pierwsze trzy tomy Sagi o centrum Galaktyki, Gregory'ego Benforda. Benforda, chciałem przeczytać już dawno, z uwagi na to, że był chwalony za twarde trzymanie się realiów naukowych. Zatem, gdy szukałem Julian May i zobaczyłem, że sprzedawca ma te jego książki, to również wziąłem. W tej chwili czytam tom pierwszy - W oceanie nocy. Niestety, muszę powiedzieć, że mam mieszane uczucia, ale zobaczymy.

O ile na poprzednim stosie, miałem głównie cykle, skompletowane w całości, bądź częściowo, to tutaj prezentują się raczej samodzielne powieści/pojedyncze tomy z cykli.

Tym razem będę szedł od dołu. Daleka Tęcza, sławnych braci Strugackich, została dorzucona głównie dla darmowej przesyłki, ale mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu. Lubię rosyjską fantastykę, więc jest spora szansa.

Potem dwa klasyki, które już czytałem, ale chciałem mieć własne: Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz, Mary Shelley oraz Wyspa doktora Moreau, H.G. Wellsa.

Potem Królowa Burzy, Marion Zimmer Bradley, jedna z części jej wielkiego cyklona o Darkoverze. Jeszcze nie czytałem, bo chcę dokupić resztę (a przynajmniej większość) - generalnie lubię pisarstwo Bradley, mimo niechęci do jej osoby.

Następne trzy pozycje to trochę przypadkowe zakupy, dorzucone do paczki w ostatniej chwili. O książkach Poula Andersona słyszałem raczej dobre opinie, więc po pobieżnym zapoznaniem się z fabułą Zaklętego Miecza, stwierdziłem, że sprawdzę. W pogoni za porankiem, to z kolei pierwsza część cyklu Spirala, autorstwa Michaela Scotta Rohana. Ponieważ, mam raczej dobrą opinię o tym autorze, kupiłem i tę pozycję.

Z kolei Córka Królowej Złodziei, Elisabeth Haydon, jest drugim tomem cyklu. Dokupię pierwszy, to i zacznę czytać. Chociaż jakoś bardzo mi się nie spieszy, bo opinie o pisarstwie tej pani słyszałem bardzo różne.

Wilczą gwiazdę, Marii Galiny, kupiłem dlatego, że polecał ją Paweł. Jeszcze nie czytałem, ale to niestandardowe science-fiction. Myślę, że warto sprawdzić.

Natomiast dwie ostatnie książki, wylądowały tutaj nieco przypadkiem. Ale skoro już tak się stało, to niech będzie. Dwutomowa powieść historyczna, Rzym w płomieniach Paula Maiera, ma być nieco wyjątkowa w swoim rodzaju. Maier, podobno niezwykle dobrze przyłożył się do warstwy historycznej swojej powieści. Jeszcze nie czytałem, ale podobno warto, zatem pewnie wrzucę tutaj swoje wrażenia, nawet jeżeli będą dość krótkie.

Na sam koniec, jedna książka, której na stosie nie ma. Upadek Króla Artura, J.R.R. Tolkiena, udało mi się dostać w bardzo korzystnej cenie, więc uznałem,  że zasługuje na osobne zdjęcie.

Cóż, jeśli chodzi o fantastykę, to byłoby na tyle.

Idąc od lewej, pierwszy jest Niknący Świat, Przemysława Lepeckiego. Lepecki, był niezwykle ciekawym człowiekiem - podróżnikiem i wojskowym (nawet w pewnym momencie, adiutantem Piłsudskiego). Ta książka, opowiada o jego podróży po centralnej Brazylii, jak wskazuje tytuł, autor sporo miejsca poświęcił negatywnemu wpływowi człowieka na środowisko. 

Następnie, jedyny prezent z tego zestawienia - Ze szkockich mitów i legend, Donalda Mackenzie. To dość znany w Wielkiej Brytanii, wybór różnych opowieści ze szkockiego folkloru. Chociaż raz byłem miło zaskoczony czymś, co zrobiło wydawnictwo Armoryka - nie sądziłem, że ktoś to przełożył na polski.

Śladami Noego, Herberta Wendta, jest już mocno wiekowe, bo z 1969 roku. Tym niemniej, na tę książkę, nieraz powoływał się Andrzej Trepka w swoim Królu Tasmańskich Stepów, którego dobrze wspominam. Zatem, kupiłem i to. Na razie tylko przejrzałem. Wstępnie mogę powiedzieć, że tragedii nie ma. Autor dużo opowiada o różnych odkryciach przyrodniczych, napisane w ładnym stylu. To w dużej mierze historia, więc ciężko o dezaktualizację. Tym niemniej, z polecaniem, poczekam, aż przeczytam coś więcej.

Dwie następne książki, pochodzą ze starej, ukazującej się jeszcze w PRL serii, Biblioteka Problemów. Idee fizyki, Ernesta Huttena to dość leciwa książeczka, omawiająca nowoczesną fizykę. Czy raczej, nowoczesną w czasach autora. Chętnie zobaczę, jak się to zmieniło od lat 70., więc wziąłem.

Z kolei, Motyle i ćmy, Meszarosa i Vojtnisa, to już zupełny strzał na ślepo. Nie kojarzyłem wcześniej tej książki, ale w Bibliotece Problemów, zwykle nie wydawali badziewia, a dobrych książek z dziedziny entomologii, nie ma wielu w języku polskim, więc wziąłem. Jakie to jest, to jeszcze nie wiem.

Na koniec, kilka pozycji od Prószyńskiego. Życie na krawędzi Nilesa Eldredge'a oraz Dinozaury i krater śmierci, Waltera Alvareza, chciałem kupić od dawna. Obaj autorzy, cieszą się zasłużoną renomą i bardzo się cieszę, że będę miał okazję te książki przeczytać.

Jak zbudować dinozaura, niedawno tutaj opisywałem. Powiem zatem krótko - warto sięgnąć.

Z kolei Coś głęboko ukrytego, Seana Carrolla, to nówka, z końca zeszłego roku. Sean Carroll jest fizykiem, którego bardzo cenię, zarówno ze względu na dorobek naukowy, jak i łatwość tłumaczenia. Tej książki jeszcze nie czytałem, ale pisarstwo tego pana, polecałbym w ciemno.

Cóż, to chyba byłoby na tyle. Jak zwykle, życzę pomyślnych zbiorów, tym razem już w roku 2021 ;).

14 komentarzy:

  1. Już miałam pisać, że nic z tego stosu nie znam, ale chyba kupiłam sobie kiedyś "Życie na krawędzi" (jeśli ma zebry na okładce, to to). Próbowałam czytać jakoś w gimnazjum czy liceum i porzuciłam chyba po 50 stronach, bo setnie mnie znudziło (autor robił tam strasznie długi wstęp z podstawowych pojęć ekologicznych). Jak będę u rodziców, to poszukam i może podejdę jeszcze raz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma zebry. Zgadzam się, intro słabe, ale już pierwszy rozdział całkiem w porządku (chociaż, czytałem lepsze) :P. Ale kojarzysz przecież "Jak zbudować dinozaura".

      Usuń
    2. Tak po istnieniu to jeszcze i "Wilcza gwiazdę" kojarzę, ba, nawet na półce mam (to znaczy Luby ma, but still). Ale chodziło mi o te, które czytałam (lub chociaż próbowałam). ;)

      Usuń
    3. No okej :P. Cóż, mam nadzieję, że znalazłaś zatem coś dla siebie. A jak nie, to innym razem :P.

      Usuń
  2. Co do Andersona, to "Zaklęty miecz" to taka dość mroczna opowieść, ale każda z jego książek fantasy wydanych w Polsce ma inny klimat, więc jeśli jedna się nie spodoba, to nie przesądza, że pozostałe też. W każdym razie polecam też "Trzy serca i trzy lwy" oraz "Dzieci wodnika".

    Marion Zimmer Bradley czytywałem dawno, dawno temu, ale wtedy najbardziej przypadły mi do gustu nie słynne "Mgły Avalonu", a taka dość niedoceniana książeczka: "Dom Światów". Właśnie z tej starej serii Alfy mogę polecić "Dom Światów" oraz dylogie: Grega Beara ("Koncert nieskończoności"+ "Wężomag"), Rogera Zelaznego ("Szalony różdżkarz" + "Odmieniec") i Tanith Lee ("Demon ciemności" + "Demon śmierci"). Fanom takiej naprawdę archaicznej fantasy także Hannes Bok "Statek czarnoksiężnika". No i humorystyczne fantasy L. Sprague de Campa, tu pisałem o jednej:
    http://seczytam.blogspot.com/2016/06/l-sprague-de-camp-szalony-demon.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, chyba na swoim fanpage wspominałeś, że dobre. Poszukam w takim razie.

      "Szalonego Różdżkarza" czytałem i mi się całkiem podobało, uważam, że udany pomysł. Skoro polecasz te pozostałe (w tym Grega Beara, o którym już słyszałem, że dobry), to również obczaję.

      Usuń
    2. A czytałeś tego Maiera? To coś tej rangi co "Ja, Klaudiusz", czy jednak niżej?

      Usuń
    3. Nawet gdzieś mam tego Maiera, ale nic nie pamiętam, nawet nie pamiętam skąd to mam.

      Usuń
  3. Ja od Haydon coś kiedyś czytałam, ale od samego środka cyklu. Ale jakoś tak miło to wspominam. Okładka mi się bardzo podobała. No i koncept smoków, które przemieniały się w ludzi. Ale jednak czytałam to w okolicy gimnazjum. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natomiast, ja nie czytałem :p. I chętnie sprawdzę, mimo, że nie spodziewam się za wiele. Raczej, w miarę ciekawego czytadła, niż cokolwiek, aspirującego chociażby do miana bardziej ambitnej literatury.

      Usuń
    2. Sprawdziłam i w sumie czytałam od niej też "Pływającą wyspę" - to takie krótkie coś dla dzieciaków i w swojej roli było po prostu OK. :) Ech, tyle książek widzę u Was wszystkich, że aż mi się zazdrość włączyła i po wrzuceniu posta z nowymi książkami kupiłam kolejny set używanych. XD

      Usuń
    3. No, to jest jakaś rekomendacja :P . A kupowanie używanych książek zawsze na propsie

      Usuń
  4. Ja z kolei bardzo gorąco polecam Cherryh. Szczególnie te dwie części cyklu o Morgaine i cykl o Fortecach. Autorka - moim zdaniem niesłusznie - w Polsce nieco taka pomijana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie próbowałem z Cherryh, ale słyszałem wiele dobrych opinii, więc pewnie za niedługo się zabiorę. Niestety, wielu porządnych autorów w Polsce jest właściwie nieobecnych.

      Usuń