czwartek, 27 czerwca 2019

Kate Elliot, Nadciągająca Burza - Korona Gwiazd #5

Poprzednio oceniałem tutaj pierwsze cztery części tego cyklu. Strasznie dawno,
ale obiecałem, że się pojawią dalsze części, więc się tak też się stało :D.
Jak ktoś jest zainteresowany, to polecam mu zajrzeć do tej notki, gdzie opisałem wrażenia po lekturze pierwszych czterech tomów cyklu.
Jednak, tak na szybko przypomnienie. Nadciągająca Burza stanowi piąty tom siedmiotomowego cyklu Korona Gwiazd. Jest to uniwersum wzorowane na Europie z X wieku. Nawet państwa są swoistymi echami rzeczywiście istniejących w tym czasie.
Sama akcja książek z tego cyklu, dzieje się w Wendarze, bardzo przypominającym cesarstwo Ottonów. Nawet wędrujący dwór króla bardzo przywodzi na myśl dwór samego cesarza.
Nie będę rozwodził się nad realiami szerzej, bo jeśli ktoś jest ciekaw, to może sobie zerknąć do poprzedniego wpisu.
Tutaj krótko przybliżę, dlaczego, moim zdaniem, warto kontynuować tę serię, jeśli dotarło się do tego momentu.


Zatem, po kolei. O ile poprzednio narzekałem zwłaszcza na tom czwarty (Dziecko Płomienia), z racji niezwykłej wręcz ilości wodolejstwa, to tutaj tego nie ma.
Naprawdę, pani Elliott zrobiła niezwykle wielką krzywdę swojemu dziełu, rozdymając je do takich rozmiarów. To coś ledwie da się czytać momentami, chce się przerzucać strony, licząc, że w końcu znowu trafimy na coś bardziej treściwego.
W końcu trafiamy i bywa, że jest to fragment naprawdę porywająco i ciekawie napisany. Jednak, takie perełki okupione są zdecydowaną wędrówką przez mękę.
Z radością muszę oznajmić, że Nadciągająca Burza jest zdecydowanie lepsza. Oczywiście, niestety i tu znajdziemy dłużyzny, ale jednak, w porównaniu z tym, do czego przyzwyczaiło nas Dziecko Płomienia, są mało znaczącymi błahostkami. Czasem byłem nieco zirytowany, ale nie było to coś, co powodowało, że miałem ochotę przerzucać strony, byle przejść do czegoś ciekawszego. I chwała pani Elliott, że chyba wróciła do formy z pierwszych dwóch tomów.
Tyle, jeśli chodzi o pierwsze, najbardziej pozytywne wrażenia. Pora przejść do samej fabuły.

 Cóż, tutaj też mamy nie najgorzej. Wciąż, najbardziej interesujący jest motyw księcia Sanglanta. Tenże, po poradzeniu sobie z wielkim zagrożeniem królestwa Wendaru, teraz musi szukać sprzymierzeńców, do walki z groźbą, która wisi nad całym światem.
Liath też powraca na dobre do gry. Niestety, wciąż jest jej stosunkowo mało i nie na takim poziomie, jak w tomie pierwszym i drugim, jednak jest. Wygląda na to, że jej losy oraz księcia ponownie się splatają.
Jednocześnie, obserwujemy też wątek siostry Rosvity, Silnej Ręki z plemienia Eików, czy działania grupy czarowników, z którymi nie po drodze księciu Sanglantowi i Liath. Wszystkie są na swój sposób ciekawe i dobrze się je czyta.
Jedyne, czego się przyczepię to wątek Alaina. Naprawdę, tutaj, jeśli to możliwe, wnosi jeszcze mniej, niż w poprzednich częściach. Poważnie, mogłoby go tam nawet nie być, a książce wyszłoby na dobre. Są ciekawe momenty, ale jego rozdziały, mimo całkiem niezłego poziomu tej książki, można określić mianem tragedii.
Największe wrażenie, zrobiło na mnie zdecydowanie zakończenie. Jest, że tak się wyrażę, z tupnięciem, z dobrym wyczuciem dramaturgii. Pewien istotny etap tej historii został zakończony i teraz pozostaje jedynie sięgnąć po zwieńczenie Korony Gwiazd.
To zostało przede mną


Styl pani Elliott oczywiście zachowała na całkiem dobrym poziomie. Czyta się nieźle i generalnie, nie żałuje, że przebrnąłem przez Dziecko Płomienia, by dotrzeć do tej części.
Niestety Nadciągająca Burza, jest dopiero piątym tomem cyklu. Niestety, bo jest też ostatnim jaki wydano w Polsce. Zysk jest znany z tego rodzaju, wkurzających praktyk.
Cóż, wielka szkoda, bo w tym tomie, pani Elliott, wyraźnie wróciła do formy. Wciąż najbardziej podobał mi się tom pierwszy i drugi, ale ten jest bardzo dobry. Liczę, że dwa ostatnie: W ruinach oraz Korona Gwiazd, będą nawet lepsze.
Za opinię o całym cyklu, wystarczy chyba fakt, że zamierzam przeczytać do końca września pozostałe dwa tomy po angielsku. Oczywiście, wrażeniami się podzielę.
Natomiast Nadciągającej Burzy, daję naciągane, ale: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz