dłużyzny. Chwilowo ją więc odłożyłem, postanawiając zapoznać się z inną pozycją tej samej autorki, mianowicie Bramą Ivrel. Jest to część pierwsza czterotomowego cyklu Morgaine, który wchodzi w skład kanonu fantasy Andrzeja Sapkowskiego.
Oczywiście, czytam starszą literaturę fantasy również spoza tego kanonu, uważam, że niejednokrotnie potrafi ona być lepsza od współczesnych książek z tego gatunku. Jednakże, pozycje zaliczane do tego kanonu chciałbym poznać w całości, a przynajmniej w znaczącej większości.
Jak więc wypadła ta ramotka? Otóż, mi nawet przypadła do gustu. Zdecydowanie C.J. Cherryh to autorka z którą zapoznać się warto, choć już widzę, że ma lepsze i gorsze pozycje. Zdecydowanie Brama Ivrel jest najlepszą z tych, z którymi dotąd miałem bliżej do czynienia. Chociaż, mam jednak wątpliwości, czy na pewno zasługuje, aż na to, by być uznawana za kanon fantasy.
W zasadzie, nie jest to standardowe fantasy, ale science fantasy. W odległych czasach, jak dowiadujemy się ze specyficznego prologu, istniała rasa qujalów, która na wielu światach, zbudowała Bramy, pozwalające przemieszczać się między nimi. Większość z nich zginęła w pewnym kataklizmie, zaszła jednak potrzeba, aby zamknąć Bramy. Zaś tu mamy "opowieść o jednej z Bram i jednym ze światów".
Głównym bohaterem, jest niejaki Nhi Vanye. Syn z nieprawego łoża, władcy jednego z klanów. Otóż, Vanye staje się ilinem - wyjętym spod prawa wojownikiem, którego usług ma prawo zarządać każdy pan danego klanu.
I tak oto, ilin Vanye trafia do zaczarowanego miejsca, gdzie znajduje się jedna z Bram. Stamtąd, wychodzi legendarna Morgaine, która opuściła ten padół około sto lat wcześniej. Jednak, magia różne cuda umożliwia. Morgaine, żąda jego usług, a on zmuszony jest zaakceptować jego ofertę. Okazuje się, że kobieta ma do skończenia zadanie, którego nie udało się wykonać stulecie wcześniej. Natomiast Vanye, musi zrobić co sił, żeby jej w tym pomóc.
Jak widać po opisie, mimo, że książka należy do podgatunku science fantasy, to jest utrzymana w klimatach klasycznego fantasy.
Styl powieści jest niedzisiejszy, teraz rzadko się tak pisuje. Mi się jednak podobał. Jest w niej pewien klimat. Poszczególne klany, których ziemie przemierza Morgaine z Vanyem, mają różne zwyczaje, nie wyglądają niczym garnitury uszyte u jednego krawca.
Bohaterowie w większości nie są z papieru, choć zdecydowanie nie jakoś bardzo szczegółowo przedstawieni. Sama Morgaine jest ciekawą postacią. Inteligentna, w większości zimna i wyniosła, potrafi się jednak zdobyć na jakieś ciepłe gesty, które czynią ją bardziej... ludzką? Właśnie, odnośnie jej pochodzenia to nie jesteśmy pewni, czy jest w pełni człowiekiem. Ale mogłaby być, choć dosyć nieprzeciętnym. Liczę, że ta zagadka wyjaśni się w kolejnych tomach.
Natomiast, główny bohater, czyli Nhi Vanye, przyznam, że niejednokrotnie mnie denerwował. Strasznie nerwowy i taki mazgajowaty. Trzeba mu jednak przyznać, że surowe życie ilina, nieco go hartuje.
Podsumowując, mamy do czynienia z poprawną, dobrą powieścią fantasy. Przede wszystkim jednak, doceniam, że mamy tu silną, kobiecą bohaterkę, ale nie przesadzoną. Morgaine, przy całej swojej nieprzeciętności, jest jednak w miarę normalna. I bardzo dobrze, nie chciałem czytać o kolejnej Mary Sue.
Zatem, ostatecznie, nieco naciągane:
7/10
C.J. Cherryh, Brama Ivrel, Rebis, Poznań 1992
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że to w ogóle był debiut autorki i mimo wad widać już rzeczy, za które Cherryh uwielbiam - świetnie pisze sf w kostiumie fantasy i naprawdę dobrze wychodzą jej wątki socjologiczne, naprawdę ciekawie opisuje kultury i społeczeństwa. Najbardziej lubię 2cz. z tego cyklu.
OdpowiedzUsuńSprawdziłem i to faktycznie był debiut. Ciekawe, chociaż nie wiem, czy jakoś bym zmienił przez to ocenę. I mogę się tylko zgodzić z wymienionymi przez Ciebie zaletami. Cherryh może nie jest moją ulubioną autorką, ale zdecydowanie warto ją czytać.
Usuń