niedziela, 28 listopada 2021

Marion Zimmer Bradley, Rozbitkowie na Darkoverze

I wydanie (1996)

Przygodę z Darkoverem czas zacząć... Wielki cyklon o planecie historii planety Darkover, jest chyba
najbardziej znanym dziełem Marion Zimmer Bradley, zaraz po Mgłach Avalonu. Ja nie ukrywam, że twórczość pani Bradley lubię i cenię, zatem pozwoliłem sobie na pewien kredyt zaufania i zebrałem wszystko, co o Darkoverze wydano w języku polskim, zanim zabrałem się za czytanie.

Po lekturze jednej z tych książek, jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem. Jeśli  kolejne tomy wypadną na podobnym poziomie, zapewne zacznę kupować resztę z nich w języku angielskim. W skrócie, zdecydowanie polecam, natomiast po szczegóły tradycyjnie zapraszam do reszty notki.

Jeszcze tylko kilka słów wyjaśnienia. Każdy, kto zobaczy ilość książek, które o Darkoverze napisano (zarówno tych autorstwa samej Bradley, jak i fanów Darkoveru, wydawanych zresztą za błogosławieństwem samej autorki), może być zniechęcony. Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi, zwyczajnie nie ma ochoty zabierać się za kolejny monstrualny cykl, na dodatek nawet w połowie niedostępny po polsku. Jednak, spokojnie, wszystko zostało tak pomyślane, że w zasadzie, można czytać każdą część osobno. Oczywiście, wszystko składa się w jedną całość, ale znajomość innych części nie jest potrzebna do czytania jakiejkolwiek z nich.

Ja postanowiłem zacząć od samego początku, jeśli chodzi o chronologię opowieści o Darkoverze. Wbrew zaleceniom samej autorki, która polecała raczej czytać całość w kolejności publikacji, by lepiej pojąć jak jej samej układały się w głowie dzieje tego świata, ale czytanie w porządku chronologicznym też moim zdaniem powinno przejść.

niedziela, 7 listopada 2021

Raport książkowy #11 (wrzesień-październik)

 

Początek nowego miesiąca, więc zgodnie z zasadami, które sobie wyznaczyłem, wypadło, że odpowiedni moment, by zaprezentować nowe nabytki. Przybyło 11 pozycji historycznych, 3 książki popularnonaukowe, 11 powieści innych (w tym 6 historycznych) oraz 31 z dziedziny fantastyki. Razem 56 książek. Zacznę może od innych, niż fantastyka.

piątek, 5 listopada 2021

Michio Kaku, Fizyka rzeczy niemożliwych. Fazery, pola siłowe, teleportacja i podróże w czasie

 

Jak doczytacie do połowy, to zrozumiecie czemu wybrałem taki obrazek.
W tym wpisie o książce, która od dawien dawna, wywoływała u mnie pewne zainteresowanie, połączone jednak z dużą dawką sceptycyzmu wobec treści. Nigdy jednak nie przeczytałem całości, gdyż dysponowałem tylko formą elektroniczną, zaledwie przejrzałem te najbardziej interesujące mnie rozdziały. Dopiero w tym roku, nadrobiłem, kupując wznowienie i zapoznając się dokładnie z całością. Wszelkie cytaty, czy numery stron, odnoszą się zatem do tego najnowszego polskiego wydania [1].

Na wstępie, muszę powiedzieć, że mimo wszystko, byłem miło zaskoczony. Przyznam się, że spodziewałem się czegoś gorszego, także miło było się pomylić. Niestety, potwierdziły się także mankamenty, o jakie uprzednio tę publikację podejrzewałem.

Na wstępie, muszę powiedzieć, że nie zamierzam bynajmniej deprecjonować roboty autora. Podziwiam wykonaną pracę, gdyż książka ta dotyczy tak wielu dziedzin fizyki i innych nauk, że aby napisać coś sensownego, trzeba było zebrać niemało materiałów i odbyć wiele rozmów z bardziej obeznanymi w danych tematach ludźmi. W podziękowaniach Kaku wymienia m.in. Stevena Weinberga, Carla Sagana, Leonarda Susskinda, Jareda Diamonda i wielu innych. Z tego powodu, ta notka nie pretenduje do miana całościowej recenzji. O treści wielu rozdziałów, mam za mało rozeznania, by się jakoś tam szerzej wypowiedzieć. O niektórych, jednak wydaje mi się, że mogę naskrobać coś więcej, zatem tak też czynię. Jeszcze tak słowem wyjaśnienia, gdyby ktoś miał mi zacząć pisać, że pisał to jakiś malkontent i głównie skupia się na wadach tejże publikacji. Patrząc chociażby na opinie o Fizyce rzeczy niemożliwych na Lubimy Czytać, śmiem twierdzić, że głosy krytyczne wobec tej książki są zdecydowanie słabo reprezentowane. Także, więcej będzie o wadach, niż o zaletach.

Jeśli komuś nie chciałoby się czytać całości, to powiem tylko, że mimo wszystko, oceniam tę książkę nieźle. Nie polecałbym jednak nikomu, kto nie ma jakiegokolwiek pojęcia o fizyce, chociażby na poziomie oczytanego amatora. Kto jednak coś tam w życiu o fizyce sensownego przeczytał, niech śmiało czyta, zapewne wielkiej krzywdy na umyśle nie dozna.