czwartek, 26 października 2023

Katarzyna Berenika Miszczuk, Szeptucha

Okładka podpowiada, by trzymać się z daleka

 Na swoje usprawiedliwienie powiem, że jestem chory. W związku z tym, nie miałem siły, by czytać coś bardziej ambitniejszego. Stąd i ta Szeptucha... Mimo, że to romans w sztafażu fantasy, czyli ten rodzaj fantasy, którego raczej unikam. Ale słyszałem od różnych osób, że to podobno jest niezłe, stąd stwierdziłem, że zaryzykuje.

Zacznijmy może od realiów tej opowieści. Mianowicie, mamy wiek XXI, ale w historii alternatywnej. Otóż, książę Mieszko I nigdy nie przyjął chrztu, jakoś też ten pomysł nie przyszedł do głowy żadnemu z jego następców (przynajmniej nic o tym nie ma napisane o jakimś polskim Mendogu, który ochrzczony, zapewne powrócił potem do wiary przodków). W związku z tym, mamy Królestwo Polskie, nadal rządzone przez Piastów (w czasie trwania powieści włada Mieszko XII), powszechnie wyznaje się wiarę w słowiańskie bóstwa.

Muszę przyznać, że sam pomysł na takie uniwersum całkiem mi się spodobał, ale... Niestety jest ono zarysowane słabo, a wiarygodność tego wszystkiego kuleje. Nie jest wytłumaczone, jakim cudem, żadna wyprawa krzyżowa nie spacyfikowała tego pogańskiego państwa i nie skończyliśmy jak Obodrzyce, czy Wieleci. Ale to nic, bo rozumiem, że dzieje mogły się potoczyć tak, że krucjat w znanej nam formie nie było, czy też po prostu się nie daliśmy. Nie wiemy jednak, jaki jest zasięg owego Królestwa Polskiego. Czy plemiona Słowian Połabskich również zostały doń włączone? Pytanie zasadne, bo mamy w powieści wspomniane, że Mieszko I wojował z Wieletami. Może Prusowie, razem z Litwinami i Jaćwingami stworzyli własne państwo, skoro nie było krzyżackiego podboju Prusów?

Pytań jest wiele, a autorka niestety na nie nie odpowiada. Mam nieodparte wrażenie, że tak sobie przyszedł jej do głowy pomysł "a gdybyśmy dalej powszechnie wierzyli słowiańskich bogów" i go zrealizowała, bez zastanawiania się nad lepszym skonstruowaniem tego świata. Wszystko, poza tym wspomnieniem, że rządzą Piastowie, a ludzie wierzą w słowiańskich bogów, zdaje się byc nad wyraz podobne do tego, co znamy. Pewne detale szczególnie dobitnie pokazują płytkość tego pomysłu. Przede wszystkim, dlaczego stolicą tej wersji Polski jest Warszawa, a nie Poznań, czy nawet Kraków? Kolejną humoreską jest fakt, że w tej Warszawie mamy most Poniatowskiego (!). Czyli co, w alternatywnej rzeczywistości też uczczono księcia Józefa Poniatowskiego? Byłoby to dość zabawne, zwłaszcza, że wszyscy bohaterowie nazywają się jakoś po słowiańsku. Może przytoczę jeden cytat, który służy za większość całej konstrukcji świata:

Była to kolejna rzecz, która nie mieściła mi się w głowie. Choć właściwie rozumiem trochę to całe „jesteśmy Słowianami”. Jako jeden z ostatnich krajów Europy Wschodniej możemy pochwalić się monarchą – królem Mieszkiem XII.

Nasz władca, na szczęście całkiem rozgarnięty, dobrze włada olbrzymim krajem. Nawet udało mu się podpisać pakt o nieagresji z Mocarstwem Rosyjskim. Oni nie mają już cara. Bardzo inteligentnie obalili go jakiś czas temu i teraz dostają za swoje. Podatki takie same plus nie można już pędzić samogonu, bo prezydent zakazał. (...)

Ciekawe, co by było, gdyby Mieszko I przyjął chrzest. Czy byłabym teraz chrześcijanką? Nie musiałabym nosić tej obrzydliwej kwiecistej spódnicy w każde święto państwowe? Szczerze żałowałam, że historia nie potoczyła się inaczej. Chociaż z drugiej strony Królestwo Polskie jest jednym z najpotężniejszych w Europie. Biedy u nas nie ma, bezrobocie prawie zerowe. Pewnie mogło być gorzej.

Brzmi trochę śmiesznie i dość płytko? Cóż, niestety taka właśnie jest ta powieść. Aha, jeszcze jeden kamyczek do ogródka pani Miszczuk. Otóż, tutaj Mieszko I był wikingiem, który został władcą Polski. Nie jest to potwierdzona hipoteza, wręcz trochę wieje oszołomstwem. Także, prawdę mówiąc, mam trochę za złe propagowanie tych pomysłów. Niby czytelnicy powinni wiedzieć, że powieść fantasy, czy nawet historyczna to nie podręcznik historii, ale jak wiadomo różnie z tym bywa...

Jednakże, zdaje sobie sprawę, że ludzie nie sięgają po takie książki z powodu porządnie zarysowanego świata. Także, może trochę się czepiam. Przejdźmy może zatem do właściwej fabuły.

Otóż, główną bohaterką jest Gosia Brzóska (nie od Małgorzaty, tylko od Gosławy). Właśnie skończyła medycynę. W związku z tym, przenosi się z Warszawy do Bielin pod Kielcami, na roczną (obowiązkową) praktykę u wiejskiej szeptuchy, Jarogniewy. Oczywiście, uważam, że taki przepis to jakiś idiotyzm, ale niech będzie.

Gosia jest nowoczesna, nie wierzy właściwie w bogów, czy inne nadprzyrodzone istoty. Poza tym, panicznie boi się kleszczy i bakterii. Stąd, jest niezbyt szczęśliwa z takiego obrotu zdarzeń.

Oczywiście, okazuje się, że ten cały świat nadprzyrodzony jak najbardziej istnieje (kto by się tego spodziewał...), Gosia musi się przyzwyczaić, zwłaszcza, że wychodzi, iż ma pewną rolę do odegrania. Poza tym, spotyka bardzo przystojnego Mieszka. Jak można się domyślić, tenże Mieszko jest głównym obiektem westchnień głównej bohaterki. Może przytoczę fragment, gdzie Gosia go spotyka, żebyście zobaczyli z czym mamy do czynienia:

Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam, że miękną mi nogi. Miał przeraźliwie błękitne oczy, które przysłaniały niesforne półdługie włosy opadające mu na twarz. Światło migoczące w jego włosach sprawiało, że wydawały się złote. Jednodniowy zarost nadawał mu zawadiacki wygląd, tak samo jak uśmiech z jednym kącikiem ust uniesionym nieco wyżej niż drugi.

Nie będę może się więcej rozwodził nad samą historią, żeby za wiele nie zdradzić. Owszem, jest momentami dość przewidywalna, ale z drugiej strony, są też lepsze momenty.

Nowe wydanie. Moim zdaniem z lepszą okładką.

Natomiast, niestety muszę poskarżyć się na główną bohaterkę. Niby skończyła studia, ale nijak tego po zachowaniu nie widać. Zachowuje się jakby miała lat 14, nie ponad 20. W poważnej sytuacji myśli o tym, że ma majtki w Hello Kitty, ma hopla na punkcie znalezienia sobie faceta. Nie mówiąc już o tej fobii jeśli chodzi o kleszcze. Perunie, jak mnie ona denerwowała.

Natomiast, inni bohaterowie poprawni. Nie zupełnie z papieru, ale też nie porywają. Nawet Mieszko, czyli Główny Przystojniak jest zaskakująco... normalny. Czyli w sumie na plus.

Podobnie, muszę autorkę pochwalić za przedstawienie pogańskich wierzeń, czy istot, jak na przykład rusałki. Pod tym względem było w porządku, choć pewnie mogłoby być lepiej. Klimat Kielecczyzny, jak mi się zdaje, również nieźle zarysowany. Chociaż, ja bym oczywiście wolał Podkarpacie...

Raczej nie sięgnę po kontynuację, choć kończy się w takim momencie, że w zasadzie powinienem, jeśli chciałbym poznać zakończenie. Ale z drugiej strony, to nie historia o wielkich krabach, więc nie mówię absolutne nie.

Czyli jaka ocena? Cóż, są fragmenty po których kusiło mnie, by ocenić to na totalnego gniota. Jednak, były też te lepsze. Raczej odradzałbym, ale też jednak nie jestem targetem, zarówno jeśli o płeć, jak i wiek. Stąd, ostatecznie:

5/10 

Katarzyna Berenika Miszczuk, Szeptucha, W.A.B./Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2018

3 komentarze:

  1. Ja osobiście uważam, że jeśli autor pisze historię alternatywną, gdzie historia potoczyła się odmiennie, niż znamy, ale tego nie wytłumaczy — to jego wina, jeśli świat wydaje się niewiarygodny. Aż sobie wyobrażam tych wszystkich krzyżowców szczęśliwych, że nie muszą wybierać się aż do Jerozolimy. Lubię dobrze opisane światy, więc jeszcze po Miszczuk nie sięgnęłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Ziemia Święta to nie był jedyny region krucjatowy. Drugim był półwysep Iberyjski, zajęty przez Maurów (powstało tam nawet kilka zakonów rycerskich, właściwych tylko dla tego regionu) oraz tereny pogańskich Prusów, Litwinów, czy plemion liwońskich i fińskich. Stąd, i w naszym uniwersum rycerze nie wybierali się tylko do Jerozolimy :P. Jestem w stanie sobie wyobrazić świat, w którym, przy dogadaniu się państwa polskiego z Połabianami, może i Prusami, Polska nie stała się regionem krucjatowym/wytrzymała napór. Przecież i litewski Jagiełło ochrzcił się dopiero w XIV wieku i Litwa wytrzymała (Prusowie mieli gorzej, bo nie stworzyli zwartego organizmu państwowego). Ale nic o tym Miszczuk nie pisała, więc trochę ciężko się wypowiadać :P. Może się to zmienia później, ale trochę nie chce mi się sprawdzać. Są ciekawsze (jak mi się zdaje) książki z tego typu historią alternatywną.

      Usuń
    2. Aha, jeśli interesuje Cię ten, powiedzmy historyczny aspekt twórczości Miszczuk, to jeszcze jedno. Nie pisałem o tym w notce, bo byłoby to już mocne czepialstwo, ale mnie osobiście mocno rozbawiło, jak gdzieś tam jest wspomniane, że Mieszko I porwał Dobrawę i nie przyjął chrztu. Przecież Dobrawa przybyła do Mieszka, jak ten był jeszcze poganinem, więc po co kogokolwiek porywać? :P

      Usuń