Strony

piątek, 28 września 2018

15 pytań do ewolucjonistów, na które (rzekomo) nie mają odpowiedzi

Zabieram się właśnie do lektury świetnej książki o ewolucji, autorstwa Jerry'ego
Coyne'a. Już mogę ocenić, że to świetna książka, jak zresztą większość twórczości Coyne'a. Jak skończę, to napiszę coś więcej, jednak przy okazji przypomniałem sobie coś.
Mianowicie, seria 15 pytań do ewolucjonistów, wysmażonych przez creation.com, powielanych również w Polsce. Jest to mieszanka nieuctwa, głupoty i pospolitych kłamstw kreacjonistów, na pytania te wcale nie jest ciężko odpowiedzieć komukolwiek, kto ma jakiekolwiek pojęcie o biologii, wielokrotnie też takich odpowiedzi udzielono, chociażby tutaj. Albo tu.
Jednak, mimo wytężonych poszukiwań, nie znalazłem czegoś takiego w polskiej wersji językowej. Dlatego postanowiłem taką stworzyć, bo te pytania, jak już wspominałem krążą także po polskojęzycznej sieci. Występują one w różnych wersjach.Wziąłem na warsztat wyjątkowy rak, nawet jak na kreacjonistów, bo oprócz standardu z creation.com twórcy chyba dorzucili coś od siebie.
 W przytoczonym "artykule" dobitnie pokazali, że nie mają absolutnie żadnego pojęcia, nie tylko o podstawach biologii, ale również fizyki, czy astronomii. Działalność tego rodzaju szkodliwych oszołomów należy zwalczać jak tylko można, dlatego z chęcią się tego podejmę.

Zatem, bigosujemy:

Pytanie 1.

Jak powstało życie?
Profesor Paul Davies, ewolucjonista, przyznał:
Nikt nie wie, w jaki sposób mieszanina nieożywionych związków chemicznych w sposób spontaniczny zorganizowała się w pierwszą, żywą komórkę.
Andrew Knoll, profesor biologii na Harvardzie, powiedział,
Tak naprawdę nie wiemy, jak na naszej planecie powstało życie.
Najprostsza komórka dla swojego funkcjonowania potrzebuje setek białek. Nawet jeśli każdy atom we wszechświecie reprezentowałby eksperyment, w którym obecne byłyby wszystkie potrzebne aminokwasy dla każdej możliwej kombinacji połączenia ich w większe molekuły oraz trwałoby to przez cały zakładany ewolucyjny wiek wszechświata, to i tak nie powstałoby żadne, średnich rozmiarów, funkcjonalne białko.

Na początku, mamy tutaj całkowite niezrozumienie metodologii naukowej. To, że ktoś coś powiedział, chociażby miał tytuł profesora, jeszcze nie świadczy, że jest to prawdą. Owszem, są autorytety w świecie nauki, ale on opiera się na ich dorobku, nikt sobie nie twierdzi czegoś "bo tak" i wszyscy tylko potakują. Przykładowo w 1989 roku Fleischmann i Pons, obaj o uznanym dorobku naukowym, ogłosili, że udało im się doprowadzić do syntezy termojądrowej w niskiej temperaturze - "zimnej fuzji". Jednak mimo wielu prób, nie udało się powtórzyć ich rezultatów, dlatego nie  uznano ich eksperymentu, mimo, że sami autorzy obstawali przy swoich twierdzeniach. Tak działa nauka, opiera się na badaniach, nie autorytetach. Tutaj nasze szurki nie przytoczyły żadnego, wymachują tylko cytatami, zapewne wyrwanymi z kontekstu.
Poza tym, mamy tutaj "profesora Paula Daviesa, ewolucjonistę". Tak się składa, że profesor Davies, jest astrofizykiem. Tego już oszołomy nie doczytały, zapewne tak zachwycone, że ktoś z tytułem naukowym, powiedział coś, co pasuje do ich wizji, że nawet nie sprawdziły kim w zasadzie jest i czym się zajmuje. Jak widać, dla kreacjonistów to bardzo tajne informacje.
 Inna sprawa, że profesor Davies jest kimś w rodzaju polihistora, który nie zajmuje się tylko fizyką. Rzeczywiście interesuje się pochodzeniem  życia i wczesną fauną ediakariańską, ale nie czyni go to jeszcze ekspertem. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie opowiadał bzdury, co punktował mu chociażby Jerry Coyne.
Drugi ze wspomniany tutaj naukowców, profesor Anrew Knoll, z Uniwersytetu Harvarda, rzeczywiście jest uznanym specjalistą od fauny prekambryjskiej. Jednak, nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie podejrzewał go o sprzyjanie kreacjonistom, natomiast, sam cytat, o ile jest prawdziwy, zapewne został wyrwany z kontekstu. Bo źródeł nasi manipulatorzy już nie podali.
Dobrze, a teraz o samej treści tego pytania. Absolutna podstawa, z którą oszłomy mają problem: powstanie życia, nijak się ma do przebiegu samej ewolucji. Brak jednolitej teorii, wyjaśniającej samo pochodzenie życia, nie sprawia, że same mechanizmy ewolucji nie działają.
Przytaczane dane są wzięte z kapelusza. 500 mln lat, które minęły od powstania Ziemi, do pojawienia się życia, dają dość czasu na uformowanie się białek z aminokwasów. O słynnym eksperymencie Millera-Ureya, pokazującym, jak w warunkach wczesnej Ziemi, mogły powstać aminokwasy, autorzy tego pytania zapewne nie mają pojęcia.
Tym wyliczeniom przeczą liczne inne prace. Chociażby umieszczone tutaj omówienie. Jak ktoś chce więcej, to jest tam podany link do oryginalnego artykułu. Czy też ta praca, z Journal of Theoretical Biology. Wszystkie z poważnych, recenzowanych czasopism, nie wysmażone przez nieuka z Biblią w ręku.
 Ba,
powstają  książki popularnonaukowe traktujące o pochodzeniu życia!Jak chociażby wydana przez Oxford University Press, książka Addy'ego Prossa What is Life? How Chemistry becomes Biology. Jeszcze nie czytałem, ale jest w planach i wówczas będzie recenzja.
Nikt nie twierdzi, że całkowicie już wiemy, jak powstało życie, w tym białka. Nauka nie wstydzi się przyznawać, że czegoś jeszcze nie wie. Na tym polega postęp badań naukowych, na próbach zmniejszenia naszej ignorancji.

Pytanie 2.

Jakie jest pochodzenie kodu DNA?
Kod jest złożonym systemem komunikacji zawierającym „litery” i „słowa”, przy czym znaczenie tych „słów” nie wynika z chemicznych właściwości „liter” – tak samo jak informacja na tej stronie nie jest produktem chemicznych właściwości tuszu (czy też pikseli na ekranie).
Czy istniały jakiekolwiek inne systemy kodowania bez inteligentnego projektu?
Przeczytaj Argument „Informacja Kodu DNA”

ZATEM …

… w jaki sposób system kodowania DNA miałby powstać, jeśli nie był on celowo utworzony ?

Nie do końca nawet wiadomo, jak rozumieć ten bełkot. Tak, kod DNA koduje białka, za pomocą odpowiedniego ułożenia zasad azotowych. Nie odkryliście Ameryki, piszą to w każdym podręczniku do biologii z liceum (przynajmniej jeszcze niedawno pisali). Natomiast, czy istniały jakiekolwiek inne systemy kodowania, bez inteligentnego projektu.... Hmmm, chociażby RNA? O tym też wam nie wiadomo?
Aa, chyba pojąłem. Oszołomy wzięły sobie metafory, jakich nieraz używają ewolucjoniści i próbują obrócić je przeciwko nim. Otóż "litery" i "słowa" w odniesieniu do DNA to tylko przenośnie. /Przerwa, popłakałem się ze śmiechu.
Oni chyba serio pomyśleli, że ten kod nie ma nic wspólnego z chemią. Pogratulować, znowu pała z biologii. Cała sprawa opiera się na czystej chemii. Określona sekwencja kwasów nukleinowych, wiąże się z RNA - chemicznie. Potem, również za pomocą chemicznych reakcji, powstają białka. Jeśli zmienimy potencjał elektrochemiczny, do syntezy białek nie dojdzie. Szczegóły są dostępne choćby w Biologii Campbella, zaś podstawy w podręczniku dla szkół średnich.
Taki drobny przykład. Jeśli powiem, że "pianka jest produktem starcia między pasywną sodą oczyszczoną, a agresywnym octem winnym, które dążą do zapewnienia sobie stabilnego i przyjaznego środowiska" wszyscy (no prawie) zrozumieją, że to durna metafora, a nie precyzyjny opis reakcji chemicznej. Kreacjoniści mają z tym problem.

Pytanie 3.

W jaki sposób mutacje – przypadkowe błędy w kopiowaniu (zamiana „liter” DNA, ich usunięcie bądź dodanie czy inwersja chromosomowa, itd.) – miały by stworzyć ogromną ilość informacji zawartej w DNA istot żywych?
W jaki sposób takie błędy utworzyłyby ciąg 3 miliardów liter kodowanej informacji w DNA, która zmieniłaby mikroba w mikrobiologa? W kodzie tym mamy zarówno informację o tym jak utworzyć białka oraz o tym jak sterować ich użyciem – podobnie do książki kucharskiej zawierającej tak listy składników, jak i instrukcje jak i kiedy je połączyć. Jedne dane bez drugich są bezużyteczne. Mutacje znane są ze swojego szkodliwego wpływu, który obejmuje ponad 1000 chorób genetycznych człowieka, m.in. hemofilię. Rzadko bywają one w jakikolwiek sposób korzystne.
Eee? Znowu, ciężko nawet zrozumieć, co macie na myśli. W takim razie po kolei. Mutacje nie tworzą ilości informacji, zakodowanej w DNA. DNA koduje białka, a w konsekwencji organizmy żywe. Znowu, poziom szkoły średniej.
Hm, w jaki sposób te "błędy w kodzie". czyli mutacje, miałyby przyczynić się do ewolucji? Hm, bardzo prosto, generując zmienność przez odpowiednio długi okres czasu. W tym wypadku, jak opisany tutaj miliardy lat. Sporo, nie? Nie przeskakujemy od razu z poziomu mikroba do mikrobiologa. Cały ten proces "trochę" trwa.
Znowu mamy tutaj durne metafory, w rodzaju książek kucharskich i listów. Skoro już jednak przy niej jesteśmy, to niech będzie, że DNA przypomina książkę kucharską. Tyle, że poskładaną z wielu kartek i osobnych artykułów. NIE JEST, to spójna całość, nieuki. Dowodzi tego chociażby przywołana przez was hemofilia, to groźna choroba, ale dotknięty nią człowiek, jest w stanie żyć. Jak coś pójdzie nie tak, to jeszcze nie oznacza, że całość rozwala się na kawałki.
Mutacje często są szkodliwe, ale nieraz bywają też korzystne. Na przykład, bakterie mutują dość szybko, stąd powstają szczepy odporne na antybiotyki. Czy bardziej namacalny przykład, mianowicie krępaka nabrzozaka. To ćma, która w ciągu dnia, zazwyczaj siedzi na pniach drzew. Od wieków, powszechniejsza odmiana barwna była koloru białego, z ciemnymi plamkami. Takie motyle, dużo łatwiej maskowały się na pokrytych porostami pniach. Występowała także odmiana melanistyczna, o ciemnych barwach, ale osobniki, które dotknęła ta mutacja, znacznie rzadziej przeżywały, bo drapieżnikom łatwiej było taką ćmę namierzyć.
Wszystko zmieniła rewolucja przemysłowa w Wielkiej Brytanii. Z powodu zanieczyszczeń, ilość porostów na drzewach znacznie spadła, same pnie czasem nawet pokryły się ciemnym nalotem. Wtedy, odmiana melanistyczna krępaka stała się dominująca. Piękny przykład korzystnej mutacji. Oczywiście korzystnej w odpowiednich warunkach.
Warto też nadmienić, że ogromna ilość mutacji jest całkowicie neutralna i nie czyni żadnej różnicy w funkcjonowaniu organizmu. Według tego raportu, na rozwijającą się zygotę, przypada średnio 128 mutacji. Większość dzieci kalekami się jednak jakoś nie rodzi...

Pytanie 4.

Dlaczego dobór naturalny, uznawany również przez kreacjonizm, nauczany jest jako wyjaśnienie pochodzenia różnorodności form żywych?
Proces ten z definicji polega na selekcjonowaniu (wybieraniu spośród już istniejącej informacji), zatem nie jest procesem twórczym. Może on wyjaśnić przeżycie najlepiej dostosowanych (dlaczego pewne geny w specyficznych środowiskach mają korzystny wpływ na dane gatunki), ale nie pojawienie się najlepiej dostosowanych (zacznijmy od pytania, skąd się w ogóle wzięły geny i stworzenia żywe?).

ZATEM …

… wymarcie osobników nieprzystosowanych do danego środowiska a przeżycie tych, które są do niego dostosowane nie wyjaśnia pochodzenia cech, które sprawiają, że dane osobniki się przystosowały.
Np. w jaki sposób minimalne wahania rozmiarów dzioba zięby miałyby wyjaśnić pojawienie się samego dzioba?
W jaki sposób dobór naturalny wyjaśnia ewolucję od-zupy-do-człowieka?
 Boru kochany, powtórzenie pytania 3. Tak kretyni, dobór naturalny doskonale wyjaśnia pojawienie się form najbardziej dostosowanych. 
Łopatologicznie: sikora bogatka, ma w lęgu wiele piskląt. Czasem nawet koło piętnastu. Oczywiście, nie przeżyją wszystkie, tylko te najbardziej dostosowane, najszybsze, o odpowiednim ubarwieniu, czy dziobie dostosowanym do pozyskiwania najlepiej dostępnego w danym środowisku pokarmu. Zatem, jeśli czysto hipotetycznie, niewielka populacja tych ptaków znajdzie się w innym środowisku, może się okazać, że tym razem przeżyją osobniki, które nie przeżyłyby w innym. Nastąpi powolna specjacja i po wielu pokoleniach, krzyżowanie między bogatką, a tą izolowaną, żyjącą w innym środowisku populacją bogatki, nie będzie już możliwe. Powstanie nowy gatunek. Jest to dobrze opisane w przypadku zięb Darwina, do których się tutaj tak nieumiejętnie odwołujecie. Sam Darwin, gdy zbierał swoje okazy na Galapagos, nie miał pojęcia, że to zięby. Myślał, że to przedrzeźniacze, kosy, czy drozdy. Dopiero później ornitolodzy poinformowali go, że wszystkie są różnymi gatunkami zięb.
Pochodzenie cech, które decydują o przystosowaniu, wyjaśnia dość przekonująco genetyka(patrz pytanie 3). Poprzednio skupiliście się tak na mutacjach, a teraz je ignorujecie. Natomiast dobór naturalny, w zależności od środowiska, wywiera nacisk na powstałe dzięki DNA organizmy i w ten sposób jest przyczyną ich różnorodności.
Tutaj chociażby, o samej ewolucji dzioba, jak ten narząd powstał z wcześniejszych form. Natomiast wahania rozmiarów dzioba zięby, wyjaśniają powstawanie innych gatunków ptaków, obdarzonych, co zaskakujące, dziobem. Dla gimnazjalisty powinno być oczywiste, że wahania dzioba, nie wyjaśniają pochodzenia dzioba - na przykład dlatego, że ewolucja samego dzioba, to osobne zagadnienie, niż ewolucja różnych gatunków, czy rodzin ptaków, które to już dziób wykształciły.

Pytanie 5.

W jaki sposób powstały ścieżki biochemiczne, które wymagają współdziałania szeregu enzymów reagujących w określonej kolejności?
Każda ze ścieżek i nanomaszyn do prawidłowego działania wymaga istnienia wielu składników – białek / enzymów. W jaki sposób szczęśliwy traf miałby utworzyć choć jeden z takich składników, a cóż dopiero równocześnie 10, 20 czy ponad 30 z nich, działających często w ściśle określonej sekwencji?
Biochemik, ewolucjonista, Franklin Harold, napisał:
… musimy przyznać, że obecnie nie dysponujemy szczegółowym, darwinistycznym wyjaśnieniem ewolucji jakiegokolwiek biochemicznego czy komórkowego systemu, jedynie różnorodnością spekulacyjnego ‘chciejstwa’.
Po pierwsze, nie szczęśliwy traf, ale dobór naturalny. Ewolucja odbywa się (przede wszystkim) drogą doboru naturalnego, nie przypadku. Ileż można tłumaczyć?
Kreacjoniści wyciągają swój stary, odgrzewany kotlet. Kiedyś w modzie były skrzydła i oczy, a teraz przyczepili się do biologii molekularnej. W rzeczywistości, istnieje wiele modeli ewolucyjnych tych ścieżek biochemicznych (ciężko coś przytoczyć, bo autorzy tego "arcytrudnego" pytania, nie napisali jakoś, jaką konkretnie mają na myśli). Michael Behe, ongiś guru tego ruchu, autor niesławnej Czarnej skrzynki Darwina, gdzie z lubością żonglował tego rodzaju argumentami, został zmuszony, by przyznać się do, delikatnie rzecz ujmując, niskiej rzetelności tego dzieła. Obecnie Behe wycofał się z większości swoich poglądów. Dalej smara nieraz bzdety, ale znacznie mniejsze. Większości wyznawców kreacjonizmu, nie przeszkadza to jednak wciąż powoływać się na niego. Ten przykład chyba dość dobrze ilustruje, jakie te oszołomy mają pojęcie o biochemii.
Nie wiem też, czy Franklin Harold, rzeczywiście tak powiedział. Nawet jeśli, to zapewne dodał, coś w rodzaju "ale nad tym pracujemy". Tak właśnie działa nauka, przyznaje, że czegoś nie wie, ale stara się to naprawić. Naukowcy nie przywołują jakiś durnych "wyjaśnień" w rodzaju Inteligentnego Projektu, tylko prowadzą badania.


Pytanie 6.

Istoty ożywione wyglądają jak gdyby zostały zaprojektowane, zatem skąd ewolucjoniści wiedzą, że one nie zostały zaprojektowane?
Richard Dawkins napisał: „biologia, to nauka badająca złożone istoty, które mają pozór, jakoby były celowo zaprojektowane.” Francis Crick, współodkrywca kodu DNA argumentował, „Biolog stale musi mieć w pamięci, że to co widzi, nie zostało zaprojektowane, ale raczej wyewoluowało.” Problemem ewolucjonistów jest fakt, że żyjące organizmy wykazują zbyt wiele cech celowego projektu. Kto by oponował, gdy archeolog mówi, że znaleziona ceramika wskazuje na ludzkiego projektanta? Jednak, gdy ktoś stwierdza, że projekt zawarty w żywych istotach wskazuje na Projektanta, wtedy uznawane jest to za niedopuszczalne.

ZATEM …

dlaczego nauka miałaby ograniczać się do szukania naturalnych przyczyn a nie poszukiwać również przyczyn logicznych?
Nauka poczyniła ogromny postęp w ciągu dwustu ostatnich lat. A mimo to, oszołomy jak widać, nadal odwołują się, nawet jeśli nie wprost do wielebnego Williama Paleya i jego Teologii Naturalnej. Słynna już jest pochodząca stamtąd anegdota, o znalezieniu zegarka na wrzosowisku. Zgadza się, zegarki nie powstają same i musiał być projektant. W przypadku organizmów żywych, zegarmistrz był jednak ślepy, jak to ujął Richard Dawkins. Dobór naturalny, nie projekt, w zasadzie znowu tłuczenie tego samego, co było w poprzednich pytaniach. Poza tym, kłamiecie. Żyjące organizmy, nie wykazują "zbyt wielu" cech celowego projektu. W zasadzie w ogóle ich nie posiadają.
 Jeśli uznamy, że taki projektant był, musimy też zwrócić uwagę, że był strasznym kretynem. Nie wiem, po jaką cholerę tworzył szczątkowe nogi u pytonów, nerw krtaniowy wsteczny u żyrafy, czy wyrostek robaczkowy. Inteligentny inaczej projektant? :D Natomiast znamy całkiem dobre ewolucyjne wyjaśnienia pochodzenia tych narządów cząstkowych.
O ile Paley w 1802 roku, kiedy wydał swoją słynną książkę, jak najbardziej mógł być uznawany za poważnego uczonego, to tak, dzisiaj żaden szanujący się naukowiec nie używa tego rodzaju argumentacji. Ponieważ ewolucja jest faktem, tak jak teoria względności i tylko by się ośmieszył.

Pytanie 7.

Jak wyewoluowały organizmy wielokomórkowe?
W jaki sposób indywidualnie przystosowane do przeżycia komórki „nauczyłyby się” specjalizacji funkcji i współpracy z innymi komórkami (włączając w to programową śmierć niektórych komórek), by stworzyć złożone rośliny i zwierzęta ?
Ech. Patrz poprzednie pytanie. Ale warto przywołać tu chociażby teorię  endosymbiozy, popartą wieloma dowodami. W myśl niej, mitochondria i chloroplasty, dość ważne organella komórkowe powstały z bakterii, przy pomocy symbiozy właśnie. Doskonały przykład wzrostu złożoności komórki. W dalszym ciągu, jest to jednak beblanina w stylu Behe'go, tylko ubrana w inne słowa.

Pytanie 8.

Jak powstały dwie płcie?
Rozmnażanie bezpłciowe charakteryzuje się dwukrotnie większym dostosowaniem („fitness”) względem zużytych zasobów w porównaniu z rozmnażaniem płciowym, zatem jak to ostatnie miałoby kiedykolwiek osiągnąć przewagę, aby zostało faworyzowane przez dobór naturalny?

DODATKOWO …

… jak same oddziaływania fizyczne i chemiczne wynalazłyby komplementarne (pasujące do siebie) narządy, które są potrzebne jednocześnie, by mogło pojawić się kolejne pokolenie (pozbawione inteligencji procesy nie są w stanie planować przyszłej koordynacji męskich i żeńskich organów) ?
Rozmnażanie płciowe, daje znacznie większą różnorodność osobników potomnych, niż jakakolwiek forma rozmnażania bezpłciowego. Tym samym, potomne osobniki są bardziej "plastyczne" i łatwiej są w stanie dostosować się do zmiennych warunków środowiskowych. Polecam powrót do szkoły i lekturę na temat mejozy.
Poza tym, kto do jasnej cholery mówi o tym, że rozmnażanie płciowe wykształciło się tylko pod wpływem procesów chemicznych i fizycznych? Życie jest "nieco" starsze, niż rozmnażanie płciowe. Dobór naturalny, działał w zasadzie od początku, tak tylko przypomnę.

Pytanie 9.

Dlaczego brakuje wielu milionów form przejściowych skamielin (a przecież oczekiwano ich znalezienia)?
Już sam Darwin dostrzegał ten problem i nadal pozostaje on nierozwiązany. Ewolucyjne drzewo rodowe, jakie spotykamy w podręcznikach, bardziej opiera się na wyobraźni niż na dowodach w postaci skamielin.
Stephen G. Gould, znany paleontolog z Harvardu (ewolucjonista), napisał:
Niezwykła rzadkość występowania form przejściowych w zapisie skalnym stanowi wśród paleontologów ‘tajemnicę poliszynela’.
Inni ewolucjonistyczni eksperci w dziedzinie skamielin również przyznają, że jest to duży problem.
Kłamstwo. Mówią wam coś nazwy takie jak Ichtiostega, Acanthostega, czy Tiktaalik? To są formy przejściowe między rybami i płazami, miśki :D. Innym przykładem jest ewolucja waleni, bardzo dobrze udokumentowana skamielinami.
Następnie mamy kolejną manipulację. Owszem, Darwin ubolewał nad brakiem form przejściowych, ale już w kilka lat później, w kamieniołomie Solnhofen, odkryto Archeopteryxa, czyli, niespodzianka, formę przejściową między gadami i ptakami. Dzisiaj znamy ich o wiele więcej.
Poza tym, czy te nieuki zapewne nie mają pojęcia, że, by w ogóle powstała skamielina, warunki muszą być dość specyficzne. Dysponujemy zaskakująco wielką liczbą skamieniałości, biorąc to pod uwagę. Nic zatem dziwnego, że nie zawsze mamy dobrze udokumentowaną każdą linię ewolucyjną.

Pytanie 10.

Jak tzw. ‘żywe skamieliny’ zdołały przetrwać w niezmienionej formie przez rzekome setki milionów lat, jeśli w tym samym czasie ewolucja miałaby zmienić robaki w ludzi?
Profesor Gould napisał:
Zachowanie stabilności w obrębie gatunków uznać należy za poważny problem dla ewolucji.
 W dużym uproszczeniu, jeśli warunki środowiskowe nie ulegają znaczącej zmianie, nie zmieniają się również gatunki. Czynniki doboru naturalnego, mają różną postać. Jeśli zasolenie wody, temperatury i tak dalej, są mniej więcej stałe, a nie ma też nowych drapieżników, gatunki mogą pozostać "stałe".
Nie jest to, rzecz jasna, cała prawda. Żaden biolog, nie oczekuje, że dany gatunek, nie będzie się zmieniał przez miliony lat. Nawet w takich stabilnych warunkach, występują przecież pewne wahania i mutacje. Żywe skamieniałości nie są DOKŁADNIE takie same, jakie były miliony i miliardy lat temu. Mogą się istotnie różnić od przodków, jeśli chodzi o genetykę, ale morfologicznie być podobne. Stałość morfologiczna, jest dyskutowana chociażby tym artykule. Ponownie trzeba powtórzyć to samo: Możemy nie mieć konsensusu w sprawie jakiegoś aspektu teorii ewolucji, ale żaden sposób nie podważa to istniejących, dobrze ustalonych dowodów. A jak widać, chociażby na przykładzie przywołanego artykułu, naukowcy mają wyjaśnienia, tylko wciąż toczy się nad nimi dyskusja.
Natomiast, w tym zdaniu o robakach, kreacjonistyczne oszołomy ponownie obnażyły swoją ignorancję na poziomie szkoły średniej. Robaki nie zmieniły się w ludzi, robaki i ludzie mają wspólnego przodka.
Tak jak ludzie nie pochodzą od szympansów, tylko mają z nimi wspólnego przodka. Szympansy są nam najbliższe, więc nie trzeba znacząco się cofać w czasie, by "napotkać" owego wspólnego przodka. Wędrując jeszcze dalej wstecz, natrafimy na wspólnego przodka człowieka i goryla, potem orangutana,  i tak dalej, aż do robaków.

Pytanie 11.

W jaki sposób ‘ślepy traf’ działający wśród związków chemicznych miałby wytworzyć umysł/inteligencję, znaczenie, altruizm i moralność?
Jeśli wszystko wyewoluowało, a Boga wymyślili sobie ludzie – jak uczy filozofia ewolucyjna – to jaki jest cel i znaczenie życia ludzkiego? Czy na lekcjach przyrody nie powinno się uczyć nihilizmu (czyli tego, że życie jest pozbawione sensu)?
 Po pierwsze, nie ślepy traf, a dobór naturalny. Po raz kolejny widać, że kreacjokretyni nie rozumieją na czym on polega. Poza tym, takie rzeczy jak moralność, czy altruizm, NIE powstały wyłącznie wśród związków chemicznych. Jest wiele prac na ten temat, chociażby ten.
Inteligencja także jest przedmiotem studiów biologii ewolucyjnej.
Powstały książki na ten temat, chociażby klasyka gatunku, Naga małpa Morrisa.
Gówno mnie przy tym obchodzi, co wy sobie myślicie, drogie szury, o celu i znaczeniu życia ludzkiego. Ja wiem tylko, że na przyrodzie powinno się uczyć potwierdzonych faktów. A ewolucja jest faktem. Czy wam się to podoba, czy nie. Natomiast biologia nie zajmuje się celem życia,czy Bogiem. Nie ma na ten temat nic do powiedzenia. Nauka ta, zajmuje tylko badaniem organizmów żywych, nawet dla was powinno to być oczywiste. Jednak wciąż klepiecie te farmazony, przy byle okazji.

Pytanie 12.

Dlaczego tolerowane są ewolucyjne pseudowyjaśnienia w stylu: „jakoś-się-to-zdarzyło”?
Ewolucjoniści często uciekają się do elastycznego teoretyzowania, by „wyjaśnić” obserwacje, które przeczą teorii ewolucji. Dr Philip Skell, członek Narodowej Akademii Nauk (USA) napisał: „Wyjaśnienia darwinowskie dla takich zjawisk są często zbyt plastyczne: Dobór naturalny czyni z ludzi agresywnych egoistów – z wyjątkiem sytuacji, gdy czyni z nich pokojowo nastawionych altruistów. Albo, dobór naturalny kształtuje płodnych mężczyzn, którzy szeroko rozsiewają swoje nasienie – z wyjątkiem sytuacji, gdy preferuje on mężczyzn, którzy są wiernymi mężami chroniącymi oraz zaopatrującymi swoje rodziny. Kiedy wyjaśnienie jest tak elastyczne, że może wytłumaczyć dowolne zachowanie, to trudno jest je eksperymentalnie zweryfikować, a tym bardziej stosować jako katalizator dla postępu nauki.
 Po pierwsze, cytat ze Skella odnosi się do psychologii ewolucyjnej, nie całej biologii ewolucyjnej. Istotnie, bywa to problemem, ale to młoda dziedzina nauki i takie zjawisko nie jest niczym dziwnym. Sami ewolucjoniści punktują tego rodzaju nieścisłości, co w niczym nie dowodzi fałszywości całej ewolucji.
Warto również wspomnieć, że wszelkie "gdybania" ewolucyjne, oparte są na faktach, nawet jeśli wnioski mogą być błędne. Żadna odmiana kreacjonizmu tego nie robi. Żaden z wariantów kreacjonizmu nie spełnia też kryteriów hipotezy naukowej.

Pytanie 13.

W jakich dziedzinach nastąpił przełom rozwoju nauki dzięki ewolucji?
Dr Marc Kirchner (ewolucjonista), dyrektor wydziału Biologii Systemowej Akademii Medycznej na Harvardzie stwierdził:
W rzeczy samej, przez ostatnich 100 lat, niemal cała biologia rozwijała się niezależnie od ewolucji, z wyjątkiem samej biologii ewolucyjnej. Biologia molekularna, biochemia, fizjologia zupełnie ewolucji nie brały pod uwagę.
Dr Skell napisał:
Dla lekarzy, weterynarzy czy rolników liczy się wiedza na temat tego, jak te organizmy rzeczywiście funkcjonują, a nie spekulacje co do tego, jak one mogły powstać miliony lat temu…
Ewolucyjne myślenie w istocie stanowi przeszkodę na drodze odkryć medycznych. Dlaczego więc szkoły i uczelnie uczą ewolucji tak dogmatycznie, zabierając cenny czas, jaki mógłby być poświęcony biologii eksperymentalnej, która prawdziwie przyczynia się dla dobra ludzkości?
Przełom nastąpił w wielu dziedzinach. Ewolucja wyjaśnia, jak za pomocą drobnych zmian, powstał każdy gatunek na ziemi i tym samym, stanowi podstawę nowoczesnej biologii. Poza tym, ewolucyjny sposób myślenia, wpłynął na elektronikę, czy programowanie. Warto chociażby zapoznać się z koncepcją łasicy Dawkinsa
Nie wspominając o tym, że teoria ewolucji jest istotna także dla lekarzy, czy weterynarzy. Jak? Na przykład dostarcza nam zrozumienia mechanizmu odporności mikrobów na leki. Ewolucyjne podejście do neurobiologii pozwala nam zrozumieć reguły działania ludzkiego umysłu, w konsekwencji także zaburzeń psychicznych, co może być bardzo istotne dla psychiatrów.
Można też dodać, że koncepcja ewolucji, przyczyniła się do powstania niektórych ciekawych teorii fizycznych, jak chociażby pomysły Lee Smolina.
Jak widać, kreacjoniści po raz kolejny bredzą. Nie wspominając już tym, że choćby teoria ewolucji istotnie w żaden sposób nie miała zastosowań, nie mówi to absolutnie NIC na temat jej prawdziwości. 
Przykładowo, w naszym codziennym życiu, nie potrzebujemy szczególnej teorii względności (chyba, że zajmujemy się systemem GPS...), ponieważ fizyka klasyczna jest na tyle dobrym przybliżeniem, że możemy uznać, że świat wokół nas, będzie zachowywał się według jej reguł. Co nie zmienia faktu, że szczególna teoria względności jest bardziej dokładnym i prawdziwym opisem rzeczywistości.
Poza tym, cytat ze Skella jest kolejnym bezmyślnym odwołaniem się do autorytetu. Profesor Skell jest chemikiem, w związku z tym, nie ma zbyt wysokich kompetencji, by robić za autorytet w sprawach związanych z biologią.
Na ostatek mamy zwykłe kłamstwo, bo biologia eksperymentalna ma wiele związków z ewolucją. Warto chociażby wspomnieć o eksperymencie Richarda Lensky'ego, na którego wspomnienie kreacjoniści wciąż sinieją.

Pytanie 14.

Nauka zajmuje się m.in. prowadzeniem eksperymentów, aby przekonać się jak funkcjonują dane organizmy czy zjawiska. Dlaczego ewolucja, teoria odnosząca się do przeszłości, nauczana jest w szkołach na równi z nauką badającą teraźniejszość?
Nie możesz przeprowadzić eksperymentów w przeszłości ani nawet zaobserwować tego, co się wtedy dokładnie działo. Kiedy zapytano Richarda Dawkinsa czy zaobserwowano proces ewolucji, odpowiedział: „Ewolucja była obserwowana, tyle tylko, że nie była obserwowana w czasie, gdy zachodziła.
 Oj, znowu kłamiecie. Było wiele eksperymentów, które ukazywały, jak ewolucja działa teraz. Ponownie przywołam doświadczenie Lensky'ego (patrz pytanie wyżej). Czy, jak ktoś woli coś bardziej "namacalnego", niż bakterie ,wieloletnie badania małżeństwa Grantów nad ziębami Darwina na niewielkiej wysepce Daphne Major. Do wyboru, do koloru, wystarczy poszukać.
Poza tym, mamy liczne dowody na poparcie tego, że ewolucja zachodziła w przeszłości. Przywołany przez was Dawkins zapewne chwilę później (jeśli cytat nie pochodzi z odbytu jakiegoś kreacjonisty), poczynił analogię o morderstwie. Mogło nie być żadnych świadków morderstwa, ale detektywi mają ślady na ziemi, odciski palców, czy badanie krwi. Biolodzy ewolucyjni są takimi detektywami, a ich "ślady morderstwa", to skamieniałości, biogeografia, genetyczne i morfologiczne podobieństwa. I jeszcze więcej dowodów...

Pytanie 15.

Dlaczego więc w szkołach nauczany jest systemem dogmatów będący zasadniczo poglądem religijnym, który na dodatek nie jest w stanie dostarczyć dowodów na swoje poparcie?
Karl Popper, znany filozof nauki, powiedział:
Darwinizm nie jest testowalną teorią naukową, ale metafizycznym [religijnym] programem badawczym…
Michael Ruse, filozof nauki ewolucyjnej przyznał:
Ewolucja jest religią. Było to prawdą na początku, i nadal jest to prawdą, gdy chodzi o opis ewolucji.
Jeśli niektórzy oponują w kwestii nauczania religii w szkołach, to dlaczego nie protestują, gdy naucza się tam ewolucji?
Oj, kłamczuszki, system dogmatów, to wy wyznajecie. Macie swój dogmat o istnieniu Projektanta, czy Boga (zależy, jak bardzo potraficie się zdobyć na szczerość, by przyznać to drugie) i wszystko podporządkowane jest u was tej tezie. Ewolucjonizm to dział nauki, opartej na wielu, wielokrotnie sprawdzonych dowodach. W nauce nie ma dogmatów, opiera się na dowodach. J.B.S. Haldane potrafił bez wahania stwierdzić, że skamieniałości królika w prekambrze obalałaby teorię ewolucji. Nie przypominam sobie, by cokolwiek analogicznego miało miejsce w przypadku jakiejkolwiek odmiany kreacjonizmu. Ewolucja nie ma nic do powiedzenia na temat tego, jak powinniśmy postępować, czy co się z nami dzieje po śmierci. Ewolucja to zwyczajna nauka, nie religia. Kreacjoniści (przynajmniej ta mniej tępa ich część), dobrze to wiedzą, ale bredzą tak, czy inaczej, próbując zrównać fakty z ich bzdurami.
Następnie mamy dwa cytaty. Oba przedstawiają bezsensowne odwołanie się do autorytetu. Popper i Ruse są filozofami i niekoniecznie będą mieli coś sensownego do powiedzenia na temat biologii. Chociaż, oczywiście, możliwe, nie należy skreślać ich z góry, jednak ostrożnie z uznawaniem za autorytety w dziedzinie biologii. To jeden aspekt sprawy, drugim jest paskudna manipulacja tymi cytatami.
Otóż Popper, mówiąc o "metafizycznym programie badawczym", nie miał, wbrew mokrym snom kreacjonistów na myśli "religijnego programu badawczego". Przez "metafizyczny program badawczy", rozumiał on koncepcję naukową, która może sama nie jest testowalna, ale jej przewidywane przez nią konsekwencje już tak.
A teraz prawdziwa wisienka na torcie. Wiecie, skąd to wiem? Z tego samego cytatu, do którego te oszołomy się odwołały, tylko nieuciętego. Oto, co naprawdę napisał sir Karl Popper:
I have come to the conclusion that Darwinism is not a testable scientific theory, but a metaphysical research programme—a possible framework for testable scientific theories. [Popper, 1976, p. 168]

W tłumaczeniu:

Doszedłem do wniosku, że darwinizm nie jest testowalną teorią naukową, ale metafizycznym programem badawczym - możliwą podstawą badawczą testowalnych teorii.


Robi różnicę, prawda? Ukazuje przy tym całą rzetelność kreacjonistów, jak brakuje argumentów, to zaczynają łżeć.
Warto przy okazji wspomnieć, że później Popper zmienił zdanie na temat ewolucji:
The fact that the theory of natural selection is difficult to test has led some people, anti-Darwinists and even some great Darwinists, to claim that it is a tautology. . . . I mention this problem because I too belong among the culprits. Influenced by what these authorities say, I have in the past described the theory as "almost tautological," and I have tried to explain how the theory of natural selection could be untestable (as is a tautology) and yet of great scientific interest. My solution was that the doctrine of natural selection is a most successful metaphysical research programme. . . . [Popper, 1978, p. 344]
I have changed my mind about the testability and logical status of the theory of natural selection; and I am glad to have an opportunity to make a recantation. . . . [p. 345]
The theory of natural selection may be so formulated that it is far from tautological. In this case it is not only testable, but it turns out to be not strictly universally true. There seem to be exceptions, as with so many biological theories; and considering the random character of the variations on which natural selection operates, the occurrence of exceptions is not surprising. [p. 346]
Jak widzimy sir Karl nie dość, że uznał teorię doboru naturalnego za pełni falsyfikowalną, to jeszcze "prawie uniwersalnie prawdziwą". Co, jak widać, nie przeszkadza to kreacjonistom, wycierać sobie gęby nieżyjącym filozofem.
W przypadku Michaela Ruse, chyba również was nie zaskoczę, gdy powiem, że oszołomy zmanipulowały wypowiedź? Tutaj, znajdziemy cały artykuł Ruse'a. Mamy w nim taką wypowiedź:
Evolution is a religion. This was true of evolution in the beginning, and it is true of evolution still today.
No niewiarygodne! Czyli kreacjoniści nie oszukali tym razem? Przecież to dokładnie ten cytat, który przywołali. Tylko, że nie przytoczyli tego, co jest na końcu:
There is no need to make a religion of evolution. On its own merits, evolution as science is just that -- good, tough, forward-looking science, which should be taught as a matter of course to all children, regardless of creed.
 By była jasność, przetłumaczmy:
Nie ma potrzeby robić z ewolucji religii. Ewolucja jest po prostu nauką - dobrą, potwierdzoną nauką, o szerokich perspektywach, której, rzecz jasna, powinny się uczyć wszystkie dzieci, niezależnie od wyznania.
Czyli jaka jest prawda? Ano taka, że Ruse rozróżnia ewolucję jako naukę, dział biologii, od tego, jak niektórzy próbują ją interpretować. Nie ma z nią problemu. Niedouczone szury, mają.

Na koniec prawdziwe creme de la creme. Odmian kreacjonizmu nieco jest, nie wszystkie są takimi oszołomami. Te z tej strony, gdzie zamieszczono już przytoczone, przetłumaczone pytania, ma jeszcze jakieś dodatkowe. Tym razem kretyni z rodzimego podwórka popisują się nieznajomością fizyki:

EWOLUCJA KOSMICZNA
ASTROFIZYKA
    1. Wielki Wybuch, czyli Wybuch Nicości.
      Założenie: Przed Wielkim Wybuchem nie było żadnego czasu, żadnej przestrzeni, żadnej energii, żadnej materii. Nie istniało kompletnie nic. I nagle ‚to wszystko’ (=’to nic’) wybuchło stwarzając samo z siebie nie jeden atom i nie jedną cząsteczkę, ale cały nieogarnięty umysłem Wszechświat. To ‚zupełnie naturalne’ samostworzenie materii nazywane jest stworzeniem ex nihilo, czyli samostworzeniem czegoś z niczego.
      Logika i nauka: Zgodnie z wiedzą, która posiadamy obecnie samostworzenie materii z niczego nie jest możliwe – coś takiego nie zostało nigdy zaobserwowane a poznane dotychczas prawa natury przeczą możliwości samostworzenia.
Po pierwsze, Wszechświat nie powstał od razu w tej postaci, jaką znamy dzisiaj. Wygląda na to, że autor tego idiotycznego "pytania" nie przeczytał nawet hasła z Wikipedii odnoszącego się do Wielkiego Wybuchu, bo zobaczyłby chociażby ten obrazek:

Jak widać, nie ma żadnych cudów, galaktyki i planety nie powstały tak ot. Na początku nawet atomów nie było, drogie oszołomy.
"Zgodnie z wiedzą, która posiadamy obecnie samostworzenie materii z niczego nie jest możliwe" - posiadacie taką wiedzę, bo jesteście niedouczeni. Jest wiele hipotez, które wyjaśniają, jaki był mechanizm Wielkiego Wybuchu. Czy to cykliczna kosmologia, Rogera Penrose'a, czy  koncepcje Laurence'a Kraussa, o powstaniu materii z nicości w skutek fluktuacji kwantowych. To, że ich nie rozumiecie w pełni, bo wymagają pewnej znajomości matematyki i inteligencji nieco większej, niż rolnika z Pasa Biblijnego, czy mohera z Torunia, nie oznacza, że są bzdurne. A wymieniłem tylko dwie hipotezy, jest ich naprawdę sporo, ponieważ wciąż nad tym pracujemy, zamiast bełkotać coś o projektantach (nie mam nic do wiary w Boga, ale Bóg w nauce nie wyjaśnia absolutnie niczego).
Poza tym, teoria Wielkiego Wybuchu, doskonale zgadza się z danymi obserwacyjnymi. Koronnym dowodem jest mikrofalowe promieniowanie tła (CMB - Cosmic Microwave Background), będące pozostałością po Wielkim Wybuchu. Jego istnienie przewidziano już w latach 60tych, a odkrywcy otrzymali Nagrodę Nobla. W tym artykule można poczytać o samym odkryciu i jego konsekwencjach dla fizyki.
Uff, mamy to za sobą. Ostatnia bzdura do omówienia:

Powstawanie planet wewnętrznych, czyli łączenie się materii w duże obiekty.
Założenie: Niezliczone masy cząsteczek krążących wokół centrum tworzącego się Układu Słonecznego zaczęły się łączyć głównie dzięki siłom elektrostatycznym tworząc małe bryły materii. Po pewnym czasie przestrzeń została wypełniona obiektami wielkości kilku do kilkudziesięciu centymetrów utworzonymi z wirującego pyłu. Bryły materii kolidowały ze sobą i wyzwalane wówczas ciepło pozwalało na częściowe stopienie i połączenie tych ciał. Planety i asteroidy powstały na skutek licznych kolizji olbrzymich obiektów, których grawitacja nie pozwalała na wyrzucenie w przestrzeń dużej części materii oderwanej od kolidujących obiektów w wyniku zderzenia.
Logika i nauka: Małe bryły materii o średnicy 1-100 cm nie mają wystarczającej grawitacji, aby zatrzymać materię wyrzuconą w wyniku zderzenia. Nauka nie zna obecnie takiego prawa, które pozwoliłoby którymkolwiek z owych pierwotnych małych bryłek materii połączyć się i urosnąć do rozmiarów asteroidy o średnicy kilkudziesieciu metrów.
 Podany tam opis jest z grubsza poprawny. Jednak, oczywiście nawet tego nie zrozumieli (albo kłamią, na jedno wychodzi). Otóż wczesny układ słoneczny był dość gorącym miejscem i takie połączenia bryłek materii, przy zderzeniach nieelastycznych, były jak najbardziej możliwe. Trochę mi to przypomina argumentację, że samoloty nie mogły rozwalić World Trade Center, bo jak rzucimy puszką w pręt zbrojeniowy, to nic mu się nie stanie. Ano, prawda. Tylko, by takie porównanie miało sens, musielibyśmy rzucić tą puszką z siłą Kapitana Ameryki. Chyba robi różnicę, prawda? Więcej w tym artykule albo w książce Rybki Astronomia ogólna, rozdział XXVI.
Oczywiście, nawet we wspomnianej książce, jest podanych kilka hipotez. Nie jesteśmy pewni wszystkiego, ale drogie oszołomy, opieramy się chociażby na badaniach składu meteorytów, które pozwalają nam modyfikować modele matematyczne. Tak działa nauka, czego nie rozumiecie.

Uff, nareszcie koniec. Po takiej lekturze pozostaje tylko się napić. Co zabawniejsze, polskie oszołomy przetłumaczyły te arcytrudne pytania, które wyprodukowali Amerykanie. Żadnemu chyba nie zaświtało w głowie, że coś jest nie tak, mimo, że czasem to naprawdę kwestia wiedzy na poziomie liceum. Cóż, tak to jest, kiedy zamiast kilku trudnych książek, woli się przeczytać jedną, mętną i dość starą.

Źródła:
  1. R. Dawkins, The Greatest Show on Earth. The evidence for evolution, Bantam Press, London 2009
  2. J. Weiner, Dziób zięby. Czyli jak dziś przebiega ewolucja, Książka i wiedza, Warszawa 1997
  3. D. Futuyma, Evolution (4nd edition), Sinauer Assiociates 2009
  4. J. Reece, L.Urry, M. Cain, S. Wasserman, P. Minorsky, R. Jackson, Campbell Biology, Pearson 2014
  5. R. Dawkins, The Ancestor's Tale. The Pilgrimage to the beginning of life, Phoenix 2005
Uwaga: Wiadomość dla kreacjonistów, jakby jakimś trafem jacyś tu trafili. Jestem otwarty na dyskusję, o ile podacie sensowne argumenty, oparte na badaniach. Uprzedzam jednak, że linki do oszołomskich stron nie będą tolerowane. Tak samo chamstwo i głupota, szczególnie razem.  Takie komentarze będą frunąć.
Aha, tak jak nie znoszę alternatywnej biologii, nie znoszę również alternatywnej ortografii. Chcesz coś tu pisać, to pisz po polsku.

2 komentarze:

  1. Musiałbyś powrzucać link do tego tekstu na strony kreacjonistów, to miałbyś niezłą gufnoburzę :D Z kreacjonistów najbardziej bawią mnie ufologiczni - życie (lub tylko człowieka) stworzyli kosmici. Zawsze takich pytam:

    >No fajnie, ale to przenosi tylko problem na wyższe piętro - bo nas stworzyli kosmici, a kto stworzył kosmitów?<

    Odpowiedź zazwyczaj brzmi:

    >Yyyyyyyy<

    :D

    OdpowiedzUsuń