poniedziałek, 28 września 2020

Brandon Sanderson, Bohater Wieków

Nie byłem pewien, czy to wrzucać, ale skoro już wrzuciłem poprzednią część, to i opublikuję tę, mimo, że przeczytane jeszcze w roku ubiegłym.
Co ja mogę powiedzieć - finałowe, bardzo spektakularne zwieńczenie bardzo dobrego cyklu. Nie wybitnego, bo jednak zdarzają się potknięcia, bohaterowie też nie zachwycają (chociaż w tym tomie, nieraz bywa naprawdę nieźle), ale wynagradza bardzo dobrze skonstruowane uniwersum.

Tradycyjnie, ostrzegam, że poniżej będą elementy, które zdradzają fabułę poprzednich części. Niedużo, ale jeśli ktoś nie chce, to może wyjść teraz. I zamiast tego, przeczytać, co mam do powiedzenia na temat pozostałych dwóch części.

Tak przypomnę jeszcze, jak wygląda ten świat. Jest to planeta, gdzie rośliny są brązowe, bo inaczej ciężko im  wychwytywać światło. A dzieje się tak, bo położone tam góry, nieustannie wyrzucają z siebie popiół, zasnuwając niebo i wszystko pokrywając grubym nalotem. Niezwykle dużo pracy wymaga zwyczajne obsianie pól i zbiory, nie mówiąc o utrzymywaniu ogrodów.

Natomiast nocą, ulicami miast i na polach, nieustannie kłębi się mgła. Niezwykle gęsta, na pewno nie jest naturalna.

Bardzo niestandardowy jest też system magii. Mag, pozyskuje swoją moc, ze "spalania" odpowiednich metali. Najpotężniejsi, potrafią wykorzystywać wszystkie - zwą ich Zrodzonymi z Mgły.


Przypominałem o tym wszystkim, bo w tym tomie, ten świat staje się jeszcze bardziej ponury, a jego niesamowitość i obcość, wręcz się pogłębia. Nie wdając się w szczegóły, czasem wręcz mamy tam nastrój nie tyle fantasy, co postapo. I chyba to jest element, który najbardziej zrobił na mnie wrażenie w tej powieści. Co jak co, ale pan Sanderson nie tylko potrafi budować światy w bardzo interesujący sposób, ale i plastyczne oddanie tych krajobrazów i klimatu, wychodzi mu nader dobrze.

Tak odnośnie świata - jeżeli pamiętacie Zrodzonego z Mgły i Studnię Wstąpienia... Vin i Elendowi, udało się nie tylko obalić Ostatniego Imperatora, ale i utwierdzić władzę Elenda jako króla.
Jak się teraz okazuje - dużym kosztem. Bo może i udało się poradzić z ludzkimi przeciwnikami, ale wychodzi na to, że ludziom przyjdzie się zmierzyć ze znacznie straszliwszymi i bardziej groźnymi mocami.

Zasadniczo, wychodzi na to, że Ostatni Imperator, rzeczywiście strzegł świata przed czymś jeszcze gorszym, niż jego władza. Wszystko zdaje się pruć w szwach, mamy do czynienia z siłami, które przekraczają ludzkie pojmowanie.

Na dodatek, wygląda na to, że niektórzy ludzie, nie są bezpieczni nawet w swoich własnych umysłach, a ich moce zdają się być niebezpieczne. Szczerze mówiąc, ten wątek wydał mi się najbardziej niesamowity. Oczywiście, tego rodzaju motywy, nieświadomości i znalezienia się w łapskach jakiejś straszliwej siły, nie są niczym nowym w fantasy. Tym niemniej Sandersonowi bardzo się udało zagranie tym motywem.

Oprócz tego, w ramach ogólnego chaosu, wielu zwyczajnie i po prostu odbija. Mamy nawet wątek, który jak nic, nawiązuje do komunizmu. Aż się uśmiechnąłem pod nosem. Dyskretne wykpienie komuny zawsze doceniam :P.

Zasadniczo, co do bohaterów, mamy przede wszystkim rozwój Vin i Elenda. Elend ostatecznie okrzepł jako król, dobrze radzi sobie z odpowiedzialnością, a Vin w końcu dobrze pojęła, z czym się wiąże jej moc. Jest postęp zarówno jeśli wziąć pod uwagę pierwszą i drugą część Ostatniego Imperium.

Zyskują także na znaczeniu postaci wcześniej epizodyczne, w tym znane jeszcze z zespołu Kelsiera. Nie będę zdradzał szczegółów, ale powiem tak - zaskakuje i to bardzo pozytywnie.

Najbardziej jednak zdumiewa zakończenie. Bynajmniej, nie spodziewałem się czegoś takiego. O ile zazwyczaj uważam Sandersona za zdolnego rzemieślnika, chociaż ze świetnymi pomysłami na realia swoich światów, tym razem byłem pod olbrzymim wrażeniem.

Z tego względu, awansem nieco, daję tej części:

9/10.

Natomiast całe Ostatnie Imperium: 8/10.



11 komentarzy:

  1. Mi samo zakończenie podobało się tak, że... ech, no w sumie neutralne dla mnie było. Nie pozostawiło mi wiele po sobie. Niby było całkiem oryginalne, ale jakoś nie trafiło do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, poniekąd jestem w stanie zrozumieć - było dziwne. Ale zarazem zrobiło duże wrażenie. Za to nie ciągnie mnie przez to do kontynuacji - zupełnie inne realia, inni bohaterowie, sądzę, że ten świat dużo by w moich oczach stracił.

      Usuń
    2. Oj straciłby, bo Sanderson naprawdę zaczyna mieć w nosie sensowne światotworzenie, a raczej wchodzi mu takie "hehe będzie śmiesznie, jak będą mieli radio".

      Usuń
  2. A mnie ten tom koszmarnie wynudził. Miałam wrażenie, że autor nabija objętość książki, w kółko mieląc te same rozterki bohaterów. Ten tom spokojnie mógłby być o połowę cieńszy :P Ale zakończenie mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie książki Sandersona są rozdęte :P. Ale tutaj akurat, jestem mu w stanie wybaczyć, zaskoczył mnie w niejednym momencie.

      Usuń
    2. "Dusza cesarza" nie była :P (ale tak ogólnie to gościowi przydałby się redaktor-maniak nożyczek XD )

      Usuń
    3. A tego nie czytałem. Dzięki, sprawdzę sobie.

      Usuń
  3. Jeszcze nie czytałem (leży na półce od paro lat :D), więc się nie wypowiadam. Jakoś do Sandersona zniechęcił mnie drugi tom Mistborn (pierwszej trylogii, czyli :Studnia wstąpienia") - byłem zmęczony nielogicznościami w fabule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest tom trzeci. Lepszy niż "Studnia Wstąpienia" moim zdaniem.

      Usuń
  4. Też wysoko oceniam tę część, autorom fantasy nie zawsze udaje się napisać tak pomysłowe zakończenie. Ja w tej części z lubością zgadywałam, kto jest tytułowym bohaterem wieków. No i nikt nie wymyśla takich oryginalnych systemoów magii jak Sanderson!

    OdpowiedzUsuń