piątek, 21 lutego 2020

Romuald Pawlak, Inne Okręty

Być może już kiedyś tutaj pisałem, że jednym z moich ulubionych regionów świata, którego na razie nie odwiedziłem, jest Ameryka Południowa. A konkretnie Andy, w szczególności Peru i Ekwador.
Dlatego, gdy robiłem zamówienie w księgarni internetowej i sprawdziłem, co też mają jeszcze na stanie, oprócz pozycji, której szukałem, od razu zwróciłem uwagę na tę charakterystyczną okładkę, przedstawiającą hiszpańskiego konkwistadora.

Opis brzmiał zachęcająco. Cena też, poza tym, było to wydanie śp. Runy, która zazwyczaj jednak słabych rzeczy nie wypuszczała. Zatem, zamówiłem, mimo, że autora de facto nie znałem (kojarzyłem, że coś tam publikował w dawnym Feniksie).

O czym w zasadzie są owe Inne Okręty? Ano, mamy do czynienia z alternatywną historią, przemieszaną z elementami fantasy. Jak można się domyślić, ta opowieść dzieje się w Ameryce Południowej. Co osobiście doceniłem. Nie tylko dlatego, że lubię ten kontynent, ale dlatego, że bardzo cenię fantasy w nietypowym uniwersum, nie w czymś w rodzaju średniowiecza europejskiego.

piątek, 14 lutego 2020

Joseph Pearce, C.S. Lewis, a Kościół katolicki

Szukałem książki pana Josepha Pearce'a o Tolkienie (Tolkien: Człowiek i mit), o
której słyszałem, że jest dobra. Nie było to łatwe, ale przy okazji znalazłem taką książkę. Ponieważ była tania, mniej więcej w cenie paczki papierosów, kupiłem. Czy było warto? Cóż, raczej tak.

Tak słowem o autorze: pan Joseph Pearce jest profesorem literatury angielskiej na Ave Maria College, położonym na Florydzie. Przede wszystkim, cenionym znawcą twórczości Tolkiena i pozostałych Inklingów, jak również Chestertona. Widziałem, że również i Shakespeare znajdował się nieraz w centrum jego zainteresowania, bo na jego temat miał niemało artykułów.
To dość ciekawa postać, zważywszy na to, że urodził się w antykatolickiej rodzinie, a w młodości uległ fascynacji ideami neofaszystowskimi. Potem jednak, zdecydowanie zmienił poglądy, przystępując do Kościoła Katolickiego. Piszę o tym, bo to ważne, przy ocenie tej książki.

Natomiast, ja sięgnąłem po tę książkę z dwóch powodów. Po pierwsze, interesują mnie Inklingowie (w szczególności Tolkien), więc raczej nie pogardzę jakąś dobrą pozycją na ten temat. A po drugie, z powodu uczucia zdziwienia, jakiemu niegdyś uległem.
Nie jestem jakimś fanem twórczości C.S. Lewisa. Ma sporo uroku, ale takie nachalne wpychanie komuś chrześcijaństwa (czy jakiegokolwiek innego światopoglądu pisarza), jakie obserwujemy chociażby w Opowieściach z Narnii, rzadko mi się podoba.

Mercedes Lackey, Prawo Miecza. Opowieść Kerowyn

Już parę książek pani Lackey tutaj oceniałem. Może z tego wynikać, że jestem
jakimś zaciekłym fanem tej autorki. Cóż, nieprawda.
Uważam, że jej twórczość, delikatnie rzecz ujmując, ma sporo mankamentów. Jednakże, bardzo przypadł mi do gustu świat, który wykreowała w swoim wielkim cyklonie o Valdemarze. Podobają mi się zasady działania magii, czy opisy kultury. Jak i Heroldowie, najważniejsi bohaterowie tego świata. Jednak, jak już wspominałem, poziom tych książek, jest...mocno zróżnicowany.
Od w najlepszym razie niezłych, aż po przyzwoite fantasy. Tym razem, miałem szczęście i trafiłem na bardzo dobrą literaturę. O czym świadczy fakt, że ta recenzja jest pisana po powtórnej lekturze.
Jeszcze tak w kwestii chronologii... Prawo Miecza jest swego rodzaju łącznikiem, między Trylogią Heroldów Valdemaru, a omawianą tutaj Trylogią Magicznych Wiatrów.
Mimo, że to część wielkiego cyklu i będzie nam nieco brakowało perspektywy, gdy zaczniemy czytać od tej części, spokojnie można potraktować tę pozycję jako samostojkę.
Dlatego, zachęcam do lektury (jeśli ktoś lubi takie, w sumie dość klasyczne fantasy). Jak wam się bardzo spodoba uniwersum, to można sobie poczytać także resztę, a jak średnio, to raczej i tak powinno się podobać. A jak kogoś ciekawi, czemu warto sięgnąć właśnie po to, zapraszam do dalszej lektury.

środa, 12 lutego 2020

G.K. Chesterton, Człowiek, który był czwartkiem

Rzadko miewam tak, że w zasadzie, nie wiem, jak daną rzecz ocenić. Ani w
zasadzie, co właściwie na koniec się stało. Nie mówię, że ta książka mi się nie podobała - wręcz przeciwnie, momentami naprawdę przednio się bawiłem.

Może krótko o autorze, bo niektórzy, jak się nie tak dawno zorientowałem, nie kojarzą tej postaci (mimo studiowania anglistyki). Otóż, pan Gilbert Keith Chesterton, był brytyjskim pisarzem, żyjącym na przełomie XIX i XX wieku. Twórczość tego gentlemana, do dzisiaj jest dość regularnie wznawiana, także to świadczy o jakości.
Chesterton, zapisał się w pamięci potomnych, głównie poprzez swoje eseje. Najbardziej chyba znane dzieła tego Anglika, to Heretycy - w którym to krytykował licznych filozofów z początku XX wieku. Niejako w odpowiedzi na głosy krytyków, którzy zarzucali autorowi, że atakuje "heretyków", a sam nie definiuje swoich poglądów, Chesterton napisał Ortodoksję. Dzisiaj, uznaje się ją za jedną z najlepszych książek, opisujących światopogląd chrześcijański. Zresztą, autor w nieco ponad dekadę po wydaniu Ortodoksji, wywołał na Wyspach nielichy skandal - dokonał konwersji na katolicyzm.
Zatem, w dużej mierze słusznie, jest kojarzony jako autor książek dla konserw (chociaż podobno i przeciwnicy Kościoła doceniali nieraz kwiecistość języka i polot z jakim Anglik bronił swoich poglądów).
Ja jednak, postanowiłem zapoznać się z normalną, prozatorską twórczością tego pisarza. Myślę, że było warto.

Czytamy Klasykę - edycja 2019 i 2020


Jak już wspominałem z okazji podsumowania roku 2019, niestety, nie udało mi się zrealizować wyzwania Czytamy Klasykę 2019. Nie uważam, że kompletnie dałem ciała - bo mimo wszystko, sięgnąłem po tytuły, których normalnie zapewne bym nie ruszył (no, może bym się zebrał, ale byłoby ciężko).  Jednakże, chciałem czytać jedną książkę na dwa miesiące - muszę powiedzieć, że nie dałem rady.

Niestety, Kirima z Mi się czytanie podoba, która organizowała to wspaniałe wyzwanie, zamilkła. Mam wciąż nadzieję, że ten blog odżyje. Jednakże, na ten moment, niestety, zostałem poniekąd sam na placu boju. Cóż, przypnę ten post z boku - jeśli ktoś chce, może się przyłączyć. Bardzo zachęcam, bo uważam, że warto czytać klasyki. Nie tylko głównego nurtu, również kryminałów, czy fantasy. Znacznie lepiej docenimy inną literaturę, gdy będziemy mieli właściwą perspektywę. No i, warto nadmienić, że niejednokrotnie książki zaliczane do klasyki literatury, są naprawdę dobre. Mam wrażenie, że niejednokrotnie sporo tracimy, gdy zamiast czytać te "ramotki", maniakalnie polujemy na nowości.

No, ale dobrze, przedstawię krótko, co mi się udało przeczytać w ramach tego wyzwania w roku 2019.

poniedziałek, 3 lutego 2020

Łukasz Łamża, Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze

Niezbyt często się zdarza, że przeczytam daną książkę w jeden wieczór. No dobra,
nieraz, ale naprawdę rzadko popularnonaukową, która jednak wymaga pewnego skupienia. A już naprawdę rzadko, bym w zasadzie od razu, zasiadł do pisania recenzji.

Autora, pana Łukasza Łamżę, znałem już wcześniej. Nie osobiście, ale jako tłumacza paru cenionych przeze mnie książek (chociażby Mody, wiary i fantazji sir Rogera Penrose'a). Wydał także kilka swoich własnych. Osobiście kojarzę tylko Przekrój przez Wszechświat, którego nie czytałem, ale podobno niezły. Jeśli się nie mylę, to czytywałem jego artykuły w Wiedzy i Życiu. Także, skojarzenia z autorem miałem raczej pozytywne. Mimo, że jest członkiem redakcji Tygodnika Powszechnego. Czyli gazety, za którą, delikatnie mówiąc, nie przepadam.

Generalnie, po lekturze tej książki, najnowszej w dorobku autora, mój pozytywny odbiór jego osoby, tylko się potwierdził. Zatem, co w zasadzie znajdziemy w tej książeczce?

Nie przez przypadek piszę o "książeczce", bo łącznie z bibliografią i spisem treści, dzieło to liczy sobie 223 strony. Niezbyt dużo, zważywszy na to, że zakres omawianych tam tematów, jest dosyć szeroki. Na samo obszerne omówienie tematyki Wielkiej Lechii, pan Artur Wójcik, przeznaczył więcej miejsca. Dlatego, w zasadzie, jest to bardziej swego rodzaju "bryk", będący ewentualną bazą do dalszych dociekań, niż jakieś bardzo szczegółowe omówienie tematu. Zresztą, widać tu chyba dziennikarskie doświadczenie autora - najważniejsze treści przedstawione są w bardzo zwięzły sposób, nie sposób się pogubić w jakichś bardzo skomplikowanych wywodach.

sobota, 1 lutego 2020

Raport książkowy #5 (Listopad-Grudzień)


Już luty przyszedł, a ja nadal nie wrzuciłem raportu z końca roku 2019. Zastanawiałem się nawet, czy to robić, bo za wiele tam nie ma, ale w sumie, niech będzie. Skoro przyjąłem sobie zasadę, że publikuję, co dwa miesiące, to już jej się trzymam. Niestety, za wiele czasu minęło i mogło mi się coś pomieszać. Jeśli tak, to trudno. Teraz zapisuję przeczytane i zakupione pozycje, także będzie łatwiej.
Zatem, nie przedłużając, tradycyjnie zacznijmy od fantastyki.